VoxEU: Czego Europę może nauczyć kryzys w Argentynie
Dziesięć lat temu Argentyna była w samym środku poważnego kryzysu gospodarczego. Tamte wydarzenia pozwalają obecnie wyciągnąć wnioski dotyczące sytuacji w strefie euro. Jeżeli Grecja nie podejmie zdecydowanych działań, aby zwiększyć własną konkurencyjność i poprawić perspektywy rozwoju, nie ma raczej szans na wyjście z kryzysu.
Prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner (CC BY-NC-SA Fernando Lugo APC)
Makroekonomia
Pulpit
Debata
VoxEU: Czego Europę może nauczyć kryzys w Argentynie
Dziesięć lat temu Argentyna była w samym środku poważnego kryzysu gospodarczego. Tamte wydarzenia pozwalają obecnie wyciągnąć wnioski dotyczące sytuacji w strefie euro. Jeżeli Grecja nie podejmie zdecydowanych działań, aby zwiększyć własną konkurencyjność i poprawić perspektywy rozwoju, nie ma raczej szans na wyjście z kryzysu.
Podobieństwa kryzysów w Argentynie i obszarze euro są ważne i pouczające. Domingo Cavallo poruszył już tę kwestię (Domingo Cavallo, Looking at Greece in the Argentinean mirror, VoxEU.org, 15 lipca 2011 r., adres http://www.voxeu.org/index.php?q=node/6791). Mam nieco inne spojrzenie na to, jakie wnioski może wyciągnąć Europa. Swoje konkluzje wyciągam na podstawie trochę odmiennej oceny zasadniczych błędów, przez które argentyński eksperyment z zarządem walutą skończył się fiaskiem.
Argentynę z okresu kryzysu na przełomie stuleci najbardziej przypomina Grecja, ale we wszystkich państwach strefy euro można dostrzec pewne błędy i wady, które doprowadziły do rozpadu argentyńskiego systemu zarządzania walutą. Podstawowe problemy to:
• Argentyński sektor bankowy był w wielkim stopniu zdolaryzowany.
• Zapewniający ostatnią deskę ratunku pożyczkodawca awaryjny, czyli argentyński bank centralny, nie miał dostatecznie wielu dolarów, aby utrzymać płynność systemu bankowego w razie wybuchu paniki.
• Ani rząd, ani bank centralny nie mogły zaciągać pożyczek na rynkach międzynarodowych, aby w ten sposób zdobyć więcej obcych walut.
Po wstrząsie wywołanym przez czynniki zewnętrzne wskutek braku elastyczności kursów walutowych w połączeniu z brakiem mechanizmów wsparcia, które przyczyniłyby się do utrzymania przekonania o bezpiecznej przyszłości (czyli awaryjnego pożyczkodawcy lub rządowego programu pomocowego dla banków), wybuchła panika i zaczęto wyciągać pieniądze z banków.
W normalnej sytuacji wstrząs taki wymagałby dewaluacji waluty. Ponieważ jej nie było w gospodarce zapanowała recesja. Próby zaostrzania polityki fiskalnej tylko pogorszyły sprawę, a ostatecznie doszło do rozpadu systemu bankowego i systemu zarządu walutą. Argentyna nie mogła obsłużyć zadłużenia narodowego i znalazła się w poważnej recesji.
Co różni Argentynę od Europy
Obecna sytuacja w Europie różni się od kryzysu argentyńskiego. Różnice te to:
• Banki obszaru euro są całkowicie zeuroizowane.
• Strefa euro ma awaryjnego pożyczkodawcę ostatniego ratunku (Europejski Bank Centralny), który dysponuje możliwościami zapewnienia nieograniczonej płynności, chociaż wielokrotnie wzdragał się przed takimi rozwiązaniami.
• Rządy części państw zrzeszonych w eurolandzie nie mają dostatecznego marginesu fiskalnego, aby bezpośrednio ratować swoje duże banki (gdy na przykład zrobiła to Irlandia w 2008 roku, sama musiała się zwrócić o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego).
• Przynależność do strefy euro wyklucza normalną dewaluację.
• W niektórych państwach obszaru euro panuje recesja.
Jak Argentyńczycy walczyli z kryzysem?
Argentyna starała się nie dopuścić do niewypłacalności, najpierw wykorzystując ogromny pakiet pomocowy przekazany przez instytucje międzynarodowe (program nazywany blindaje, czyli „tarczą”), a później stosując gigantyczną konwersję zadłużenia, w tym większości papierów dłużnych posiadanych przez banki.
Argentyńczycy na próżno próbowali odzyskać konkurencyjność poprzez deflację w kraju oraz poprawić płynność finansową przez reformy polityki fiskalnej w środku recesji. Te wysiłki nie przyniosły jednak skutków i Argentyna znalazła się w sytuacji najgorszego kryzysu gospodarczego i finansowego w historii tego państwa.
Grecja próbuje teraz stosować te same rozwiązania. Na razie sprawy nie przedstawiają się dobrze. Dotychczas Grecji przekazano dwa wielkie pomocowe pakiety finansowe (odpowiednik argentyńskiej tarczy), a obecnie władze greckie omawiają warunki rozwiązania przypominającego argentyńską gigantyczną konwersję zadłużenia (to przyjęty 21 lipca 2011 roku program zaangażowania prywatnego sektora).
Czy Grecja skończy jak Argentyna?
Wydaje się, że w Grecji dochodzi do dokładnej powtórki sytuacji z Argentyny. Czy koniec też będzie taki sam?
Przed pochopnym przejściem do konkluzji warto zwrócić uwagę na różnice między tymi państwami:
• Jedną z różnic jest członkostwo Grecji w Unii Europejskiej, co działa na jej korzyść, ponieważ federacja wspiera Grecję, aby kryzys nie rozlał się na pozostałe państwa członkowskie. W wypadku Argentyny natomiast MFW i społeczność międzynarodowa opowiadały się za krachem finansowym, aby dać nauczkę beztroskim inwestorom i zająć twarde stanowisko wobec zagrożenia moralnego.
• Druga różnica polega na tym, że Grecja ma awaryjnego pożyczkodawcę ostatniego ratunku, czyli Europejski Bank Centralny, który teoretycznie może wydrukować tyle euro, ile zapragnie. To ważny czynnik, gdyż dzięki temu posiadacze depozytów bankowych nie pędzą do banków by wyciągać swoje pieniądze. W wypadku Argentyny sytuacja przedstawiała się odmiennie, ponieważ amerykańska Rezerwa Federalna nie chciała udzielić pomocy Argentynie, a MFW nie dysponował dostatecznymi środkami.
Oprócz tych różnic jest wiele uderzających podobieństw.
• I Argentyna, i Grecja znalazły się w poważnej recesji, w obu państwach znacznie wzrosło bezrobocie, a waluty były przewartościowane.
• Podstawy gospodarki zostały zachwiane w obu państwach, tyle że w Grecji nierównowaga finansowa jest o wiele, wiele większa niż w Argentynie. Na przykład deficyt na rachunku bieżącym i deficyt budżetowy oraz obciążenie z tytułu zadłużenia są obecnie w Grecji mniej więcej trzykrotnie większe niż w Argentynie przed kryzysem.
• Kolejne podobieństwo polega na tym, że ani Argentyna, ani Grecja nie mogły się uciec do deprecjacji własnej waluty, aby przywrócić konkurencyjność lub dążyć do równowagi fiskalnej. W Argentynie stało się tak przez to, że działał zarząd walutą i zdecydowanie trzymano stały kurs peso. W Grecji natomiast jest tak z tego powodu, że ona w ogóle nie ma własnej waluty.
• Argentynę i Grecję łączą ponadto zdecydowane reformy polityki fiskalnej wdrażane w celu przywrócenia płynności w długiej perspektywie czasowej. W Argentynie rząd zapowiadał wiele programów ratunkowych, często stanowiących elementy programów MFW (jeden z nich obejmował nawet przyjętą przez amerykański Kongres zaledwie trzy miesiące przed ostatecznym rozpadem systemu argentyńskiego ustawę, w której wymagano zrównoważonego budżetu).
Przy takiej polityce zawsze występował ten sam problem. Zaostrzenie polityki fiskalnej nie prowadziło do poprawy nastrojów. Recesja się przez to pogarszała, co powodowało spadek wpływów podatkowych do budżetu. Reagowano na to dalszym zaostrzeniem już drakońskiej polityki fiskalnej, przez co recesja się potęgowała, więc wpływy do kasy państwowej malały jeszcze bardziej. Powstawało błędne koło, którego nie można było przerwać.
Najważniejszy problem Argentyny
Zasadniczy problem polegał na tym, że zmiany polityki fiskalnej wbrew oczekiwaniom nie przywróciły płynności i nie poprawiły nastrojów inwestorów. Przeciwnie. Podobne procesy odbywają się teraz w Grecji, gdzie rygorystyczna polityka fiskalna nie prowadzi do powrotu pozytywnego nastawienia wobec przyszłości, lecz potęguje recesję.
Inwestorzy przecież doskonale sobie zdają sprawę, że jedynie wzrost gospodarczy pozwoli wydostać się z pułapki zadłużenia, a nie wygląda na to, aby miały to zapewnić redukcje wydatków rządowych lub podwyżki podatków. Nie dochodzi także do deflacji, powstaje więc zasadnicze pytanie, w jaki sposób i kiedy Grecja miałaby osiągnąć wzrost.
Wnioski dla strefy euro
Do jakich konkluzji prowadzą doświadczenia argentyńskie?
• Pierwszy wniosek brzmi następująco. Programy zmniejszenia deficytu fiskalnego poprzez redukcje wydatków nominalnych lub podnoszenie podatków w samym środku recesji nie przynoszą skutków. Zaciskanie pasa tylko potęguje recesję.
Przed kryzysem rząd argentyński zapowiadał, a niekiedy nawet zdołał wprowadzić w życie, sporo pakietów fiskalnych, w których przewidziano między innymi redukcje wydatków budżetowych i/lub podwyżki podatków. Ostatecznie żaden nie przyniósł skutków. Płynące z tego wnioski dotyczące Grecji są oczywiste. Próby poprawy bilansu rachunków fiskalnych w czasie recesji są skazane na niepowodzenie, szczególnie gdy nie można się spodziewać wzrostu gospodarczego. Takie starania okażą się zapewne bardzo długim procesem, który trudno będzie konsekwentnie prowadzić. W Argentynie w końcu doszło do katastrofy z powodu niepokojów społecznych i politycznych.
• Drugi wniosek to stwierdzenie, że niezwykle trudno jest korygować kursy przewartościowanej waluty za pomocą deflacji, gdy sektor publiczny jest duży i działają potężne związki zawodowe.
W ostatnich dziesięcioleciach można dostrzec bardzo niewiele przykładów systemów gospodarczych, w których zdołano doprowadzić do rzeczywistej deprecjacji waluty poprzez redukcje zarobków i cen w kraju. W Argentynie udało się zmniejszyć zarobki w sektorze prywatnym, ale podobne redukcje w budżetówce i obniżki emerytur okazały się prawie niemożliwe.
• Wniosek trzeci. Dewaluacja w zdolaryzowanym systemie gospodarczym (w wypadku Grecji zeuroizowanym) może się okazać problematyczna, gdyż może doprowadzić do poważnych problemów z bilansem, które będą wymagały jakiejś interwencji rządowej.
Rzeczywista deprecjacja może doprowadzić do poprawy sytuacji na rachunku obrotów w handlu zagranicznym i rachunku fiskalnym (przez wpływ na przepływy finansowe), ale prawdopodobnie wywrze negatywny wpływ na sytuację dłużników.
Rząd argentyński próbował łagodzić ten negatywny skutek poprzez przymusową konwersję większości denominowanych w dolarach aktywów finansowych i zobowiązań, aby były one denominowane w peso przy przyjęciu starego przelicznika (to się teraz zwykle nazywa pesyfikacją). Tę politykę powszechnie krytykowano, gdyż bezsprzecznie naruszała prawo własności – kurs przyjęty przy zmianie denominacji aktywów i zobowiązań był arbitralny, a ponadto doprowadziło to do przekazania olbrzymiego majątku wierzycieli dłużnikom. Nie ulega jednak wątpliwości, że przy zakrojonych na wielką skalę programach deprecjacji konieczna jest odpowiednia polityka rządowa gwarantująca łagodzenie konsekwencji ponoszonych przez dłużników, aby nie dopuścić do wielkiej liczby przypadków upadłości.
• Czwarty wniosek jest taki, że nieprzekształcalne quasi-waluty mogą się okazać pewnym okrężnym rozwiązaniem pozwalającym w jakimś stopniu przywrócić normalną politykę monetarną i walutową.
Prowincje argentyńskie, które borykały się z poważnymi problemami fiskalnymi i nie mogły przeprowadzać emisji obligacji, które trafiłyby na rynki kapitałowe, w końcu zaczęły drukować tzw. quasi-waluty, aby umożliwić wypłaty zarobków i płatności za inne wydatki budżetowe. Te quasi-waluty wykorzystywano do pokrywania bieżących wydatków, takich jak wypłaty wynagrodzeń oraz zakup towarów i usług. Były to w istocie instrumenty dłużne, które wyglądały jak banknoty peso. Wykorzystywano je w codziennych transakcjach i do płacenia podatków lokalnych. Większość quasi-walut stosowanych przez prowincje sprzedawano po obniżonej cenie w stosunku do peso.
Quasi-waluty przyczyniły się do ograniczenia recesjogennych skutków braków finansowych, ponieważ zapewniały płynność i możliwość finansowania władz regionalnych, które w przeciwnym razie byłyby skazane na mnożenie zaległości. Kursy większości regionalnych quasi-walut były obniżone, przez co prowincje zdołały doprowadzić do deprecjacji quasi-walut w stosunku do peso.
Może się ostatecznie okazać, że quasi-waluty będą alternatywnym rozwiązaniem dla takich państw, jak Grecja, które utraciły dostęp do rynków, gdzie dobrowolnie nabywa się papiery dłużne, a przy tym mają przewartościowaną walutę. Być może to jedyny sposób, aby osiągnąć czasową deprecjację, jednocześnie pozostając w strefie euro. Oznaczałoby to utworzenie systemu dwuwalutowego (czyli wykorzystywano by jednocześnie euro i na przykład drachmę), co może być użyteczne w okresie przejściowym, kiedy władze państwowe będą walczyć z problemami zadłużenia i poprawiać długoterminową konkurencyjność.
Stworzenie sprawnego systemu dwuwalutowego nie jest jednak proste, szczególnie z tego powodu, że może to wywołać problemy w systemie bankowym, a w tej mierze, w której nowa waluta straci na wartości w stosunku do euro, ograniczyć możliwości spłacenia przez przedsiębiorstwa i jednostki kredytów denominowanych w euro.
Kryzys może potrwać długo
Na podstawie przebiegu kryzysu argentyńskiego należy zakładać, że nie ma raczej nadziei na wyjście Grecji z obecnego kryzysu bez szwanku, jeżeli nie podejmie ona zdecydowanych działań w celu zwiększenia konkurencyjności i poprawienia perspektyw rozwoju gospodarczego.
Utrzymująca się skala finansowania greckich banków przez Europejski Bank Centralny oraz to, w jakim stopniu instytucje unijne nadal są skłonne renegocjować warunki greckiego zadłużenia, każą wnioskować, że nie ma czynnika, który nieuchronnie wywołałby krach walutowy albo kryzys na rynku papierów dłużnych. Wobec tego obecna sytuacja może się jeszcze utrzymać przez długi czas.
Miguel Kiguel
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org. Tłumaczenie za zgodą wydawcy.
Cavallo, Domingo (2011), Looking at Greece in the Argentinean mirror, VoxEU.org, 15 lipca 2011.
Podobieństwa kryzysów w Argentynie i obszarze euro są ważne i pouczające. Domingo Cavallo poruszył już tę kwestię (Domingo Cavallo, Looking at Greece in the Argentinean mirror, VoxEU.org, 15 lipca 2011 r., ). Mam nieco inne spojrzenie na to, jakie wnioski może wyciągnąć Europa. Swoje konkluzje wyciągam na podstawie trochę odmiennej oceny zasadniczych błędów, przez które argentyński eksperyment z zarządem walutą skończył się fiaskiem.
Argentynę z okresu kryzysu na przełomie stuleci najbardziej przypomina Grecja, ale we wszystkich państwach strefy euro można dostrzec pewne błędy i wady, które doprowadziły do rozpadu argentyńskiego systemu zarządzania walutą. Podstawowe problemy to:
• Argentyński sektor bankowy był w wielkim stopniu zdolaryzowany.
• Zapewniający ostatnią deskę ratunku pożyczkodawca awaryjny, czyli argentyński bank centralny, nie miał dostatecznie wielu dolarów, aby utrzymać płynność systemu bankowego w razie wybuchu paniki.
• Ani rząd, ani bank centralny nie mogły zaciągać pożyczek na rynkach międzynarodowych, aby w ten sposób zdobyć więcej obcych walut.
Po wstrząsie wywołanym przez czynniki zewnętrzne wskutek braku elastyczności kursów walutowych w połączeniu z brakiem mechanizmów wsparcia, które przyczyniłyby się do utrzymania przekonania o bezpiecznej przyszłości (czyli awaryjnego pożyczkodawcy lub rządowego programu pomocowego dla banków), wybuchła panika i zaczęto wyciągać pieniądze z banków.
W normalnej sytuacji wstrząs taki wymagałby dewaluacji waluty. Ponieważ jej nie było w gospodarce zapanowała recesja. Próby zaostrzania polityki fiskalnej tylko pogorszyły sprawę, a ostatecznie doszło do rozpadu systemu bankowego i systemu zarządu walutą. Argentyna nie mogła obsłużyć zadłużenia narodowego i znalazła się w poważnej recesji.
Co różni Argentynę od Europy
Obecna sytuacja w Europie różni się od kryzysu argentyńskiego. Różnice te to:
• Banki obszaru euro są całkowicie zeuroizowane.
• Strefa euro ma awaryjnego pożyczkodawcę ostatniego ratunku (Europejski Bank Centralny), który dysponuje możliwościami zapewnienia nieograniczonej płynności, chociaż wielokrotnie wzdragał się przed takimi rozwiązaniami.
• Rządy części państw zrzeszonych w eurolandzie nie mają dostatecznego marginesu fiskalnego, aby bezpośrednio ratować swoje duże banki (gdy na przykład zrobiła to Irlandia w 2008 roku, sama musiała się zwrócić o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego).
• Przynależność do strefy euro wyklucza normalną dewaluację.
• W niektórych państwach obszaru euro panuje recesja.
Jak Argentyńczycy walczyli z kryzysem?
Argentyna starała się nie dopuścić do niewypłacalności, najpierw wykorzystując ogromny pakiet pomocowy przekazany przez instytucje międzynarodowe (program nazywany blindaje, czyli „tarczą”), a później stosując gigantyczną konwersję zadłużenia, w tym większości papierów dłużnych posiadanych przez banki.
Argentyńczycy na próżno próbowali odzyskać konkurencyjność poprzez deflację w kraju oraz poprawić płynność finansową przez reformy polityki fiskalnej w środku recesji. Te wysiłki nie przyniosły jednak skutków i Argentyna znalazła się w sytuacji najgorszego kryzysu gospodarczego i finansowego w historii tego państwa.
Grecja próbuje teraz stosować te same rozwiązania. Na razie sprawy nie przedstawiają się dobrze. Dotychczas Grecji przekazano dwa wielkie pomocowe pakiety finansowe (odpowiednik argentyńskiej tarczy), a obecnie władze greckie omawiają warunki rozwiązania przypominającego argentyńską gigantyczną konwersję zadłużenia (to przyjęty 21 lipca 2011 roku program zaangażowania prywatnego sektora).
Czy Grecja skończy jak Argentyna?
Wydaje się, że w Grecji dochodzi do dokładnej powtórki sytuacji z Argentyny. Czy koniec też będzie taki sam?
Przed pochopnym przejściem do konkluzji warto zwrócić uwagę na różnice między tymi państwami:
• Jedną z różnic jest członkostwo Grecji w Unii Europejskiej, co działa na jej korzyść, ponieważ federacja wspiera Grecję, aby kryzys nie rozlał się na pozostałe państwa członkowskie. W wypadku Argentyny natomiast MFW i społeczność międzynarodowa opowiadały się za krachem finansowym, aby dać nauczkę beztroskim inwestorom i zająć twarde stanowisko wobec zagrożenia moralnego.
• Druga różnica polega na tym, że Grecja ma awaryjnego pożyczkodawcę ostatniego ratunku, czyli Europejski Bank Centralny, który teoretycznie może wydrukować tyle euro, ile zapragnie. To ważny czynnik, gdyż dzięki temu posiadacze depozytów bankowych nie pędzą do banków by wyciągać swoje pieniądze. W wypadku Argentyny sytuacja przedstawiała się odmiennie, ponieważ amerykańska Rezerwa Federalna nie chciała udzielić pomocy Argentynie, a MFW nie dysponował dostatecznymi środkami.
Oprócz tych różnic jest wiele uderzających podobieństw.
• I Argentyna, i Grecja znalazły się w poważnej recesji, w obu państwach znacznie wzrosło bezrobocie, a waluty były przewartościowane.
• Podstawy gospodarki zostały zachwiane w obu państwach, tyle że w Grecji nierównowaga finansowa jest o wiele, wiele większa niż w Argentynie. Na przykład deficyt na rachunku bieżącym i deficyt budżetowy oraz obciążenie z tytułu zadłużenia są obecnie w Grecji mniej więcej trzykrotnie większe niż w Argentynie przed kryzysem.
• Kolejne podobieństwo polega na tym, że ani Argentyna, ani Grecja nie mogły się uciec do deprecjacji własnej waluty, aby przywrócić konkurencyjność lub dążyć do równowagi fiskalnej. W Argentynie stało się tak przez to, że działał zarząd walutą i zdecydowanie trzymano stały kurs peso. W Grecji natomiast jest tak z tego powodu, że ona w ogóle nie ma własnej waluty.
• Argentynę i Grecję łączą ponadto zdecydowane reformy polityki fiskalnej wdrażane w celu przywrócenia płynności w długiej perspektywie czasowej. W Argentynie rząd zapowiadał wiele programów ratunkowych, często stanowiących elementy programów MFW (jeden z nich obejmował nawet przyjętą przez amerykański Kongres zaledwie trzy miesiące przed ostatecznym rozpadem systemu argentyńskiego ustawę, w której wymagano zrównoważonego budżetu).
Przy takiej polityce zawsze występował ten sam problem. Zaostrzenie polityki fiskalnej nie prowadziło do poprawy nastrojów. Recesja się przez to pogarszała, co powodowało spadek wpływów podatkowych do budżetu. Reagowano na to dalszym zaostrzeniem już drakońskiej polityki fiskalnej, przez co recesja się potęgowała, więc wpływy do kasy państwowej malały jeszcze bardziej. Powstawało błędne koło, którego nie można było przerwać.
Najważniejszy problem Argentyny
Zasadniczy problem polegał na tym, że zmiany polityki fiskalnej wbrew oczekiwaniom nie przywróciły płynności i nie poprawiły nastrojów inwestorów. Przeciwnie. Podobne procesy odbywają się teraz w Grecji, gdzie rygorystyczna polityka fiskalna nie prowadzi do powrotu pozytywnego nastawienia wobec przyszłości, lecz potęguje recesję.
Inwestorzy przecież doskonale sobie zdają sprawę, że jedynie wzrost gospodarczy pozwoli wydostać się z pułapki zadłużenia, a nie wygląda na to, aby miały to zapewnić redukcje wydatków rządowych lub podwyżki podatków. Nie dochodzi także do deflacji, powstaje więc zasadnicze pytanie, w jaki sposób i kiedy Grecja miałaby osiągnąć wzrost.
Wnioski dla strefy euro
Do jakich konkluzji prowadzą doświadczenia argentyńskie?
• Pierwszy wniosek brzmi następująco. Programy zmniejszenia deficytu fiskalnego poprzez redukcje wydatków nominalnych lub podnoszenie podatków w samym środku recesji nie przynoszą skutków. Zaciskanie pasa tylko potęguje recesję.
Przed kryzysem rząd argentyński zapowiadał, a niekiedy nawet zdołał wprowadzić w życie, sporo pakietów fiskalnych, w których przewidziano między innymi redukcje wydatków budżetowych i/lub podwyżki podatków. Ostatecznie żaden nie przyniósł skutków. Płynące z tego wnioski dotyczące Grecji są oczywiste. Próby poprawy bilansu rachunków fiskalnych w czasie recesji są skazane na niepowodzenie, szczególnie gdy nie można się spodziewać wzrostu gospodarczego. Takie starania okażą się zapewne bardzo długim procesem, który trudno będzie konsekwentnie prowadzić. W Argentynie w końcu doszło do katastrofy z powodu niepokojów społecznych i politycznych.
• Drugi wniosek to stwierdzenie, że niezwykle trudno jest korygować kursy przewartościowanej waluty za pomocą deflacji, gdy sektor publiczny jest duży i działają potężne związki zawodowe.
W ostatnich dziesięcioleciach można dostrzec bardzo niewiele przykładów systemów gospodarczych, w których zdołano doprowadzić do rzeczywistej deprecjacji waluty poprzez redukcje zarobków i cen w kraju. W Argentynie udało się zmniejszyć zarobki w sektorze prywatnym, ale podobne redukcje w budżetówce i obniżki emerytur okazały się prawie niemożliwe.
• Wniosek trzeci. Dewaluacja w zdolaryzowanym systemie gospodarczym (w wypadku Grecji zeuroizowanym) może się okazać problematyczna, gdyż może doprowadzić do poważnych problemów z bilansem, które będą wymagały jakiejś interwencji rządowej.
Rzeczywista deprecjacja może doprowadzić do poprawy sytuacji na rachunku obrotów w handlu zagranicznym i rachunku fiskalnym (przez wpływ na przepływy finansowe), ale prawdopodobnie wywrze negatywny wpływ na sytuację dłużników.
Rząd argentyński próbował łagodzić ten negatywny skutek poprzez przymusową konwersję większości denominowanych w dolarach aktywów finansowych i zobowiązań, aby były one denominowane w peso przy przyjęciu starego przelicznika (to się teraz zwykle nazywa pesyfikacją). Tę politykę powszechnie krytykowano, gdyż bezsprzecznie naruszała prawo własności – kurs przyjęty przy zmianie denominacji aktywów i zobowiązań był arbitralny, a ponadto doprowadziło to do przekazania olbrzymiego majątku wierzycieli dłużnikom. Nie ulega jednak wątpliwości, że przy zakrojonych na wielką skalę programach deprecjacji konieczna jest odpowiednia polityka rządowa gwarantująca łagodzenie konsekwencji ponoszonych przez dłużników, aby nie dopuścić do wielkiej liczby przypadków upadłości.
• Czwarty wniosek jest taki, że nieprzekształcalne quasi-waluty mogą się okazać pewnym okrężnym rozwiązaniem pozwalającym w jakimś stopniu przywrócić normalną politykę monetarną i walutową.
Prowincje argentyńskie, które borykały się z poważnymi problemami fiskalnymi i nie mogły przeprowadzać emisji obligacji, które trafiłyby na rynki kapitałowe, w końcu zaczęły drukować tzw. quasi-waluty, aby umożliwić wypłaty zarobków i płatności za inne wydatki budżetowe. Te quasi-waluty wykorzystywano do pokrywania bieżących wydatków, takich jak wypłaty wynagrodzeń oraz zakup towarów i usług. Były to w istocie instrumenty dłużne, które wyglądały jak banknoty peso. Wykorzystywano je w codziennych transakcjach i do płacenia podatków lokalnych. Większość quasi-walut stosowanych przez prowincje sprzedawano po obniżonej cenie w stosunku do peso.
Quasi-waluty przyczyniły się do ograniczenia recesjogennych skutków braków finansowych, ponieważ zapewniały płynność i możliwość finansowania władz regionalnych, które w przeciwnym razie byłyby skazane na mnożenie zaległości. Kursy większości regionalnych quasi-walut były obniżone, przez co prowincje zdołały doprowadzić do deprecjacji quasi-walut w stosunku do peso.
Może się ostatecznie okazać, że quasi-waluty będą alternatywnym rozwiązaniem dla takich państw, jak Grecja, które utraciły dostęp do rynków, gdzie dobrowolnie nabywa się papiery dłużne, a przy tym mają przewartościowaną walutę. Być może to jedyny sposób, aby osiągnąć czasową deprecjację, jednocześnie pozostając w strefie euro. Oznaczałoby to utworzenie systemu dwuwalutowego (czyli wykorzystywano by jednocześnie euro i na przykład drachmę), co może być użyteczne w okresie przejściowym, kiedy władze państwowe będą walczyć z problemami zadłużenia i poprawiać długoterminową konkurencyjność.
Stworzenie sprawnego systemu dwuwalutowego nie jest jednak proste, szczególnie z tego powodu, że może to wywołać problemy w systemie bankowym, a w tej mierze, w której nowa waluta straci na wartości w stosunku do euro, ograniczyć możliwości spłacenia przez przedsiębiorstwa i jednostki kredytów denominowanych w euro.
Kryzys może potrwać długo
Na podstawie przebiegu kryzysu argentyńskiego należy zakładać, że nie ma raczej nadziei na wyjście Grecji z obecnego kryzysu bez szwanku, jeżeli nie podejmie ona zdecydowanych działań w celu zwiększenia konkurencyjności i poprawienia perspektyw rozwoju gospodarczego.
Utrzymująca się skala finansowania greckich banków przez Europejski Bank Centralny oraz to, w jakim stopniu instytucje unijne nadal są skłonne renegocjować warunki greckiego zadłużenia, każą wnioskować, że nie ma czynnika, który nieuchronnie wywołałby krach walutowy albo kryzys na rynku papierów dłużnych. Wobec tego obecna sytuacja może się jeszcze utrzymać przez długi czas.
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org. Tłumaczenie za zgodą wydawcy.
Cavallo, Domingo (2011), Looking at Greece in the Argentinean mirror, VoxEU.org, 15 lipca 2011.
Prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner (CC BY-NC-SA Fernando Lugo APC)
Polska ma dzisiaj już ponad 500 ton złota, a jego udział w rezerwach przekroczył 20 proc. – poinformował Narodowy Bank Polski 24 kwietnia 2025 r. Obecne rezerwy są niemal 5-krotnie wyższe niż siedem lat temu.
Zaczynał mając 43 lat i 20 tys. juanów w ręku. Założona przez niego firma w 2024 r. osiągnęła 8,6 mld dol. zysku i była jednym z najważniejszych graczy na rynku telekomunikacyjnym. A historię o nim i firmie, którą stworzył opowiada napisana przez Li Hongwena książka „Ren Zhengfei & Huawei”.
Kiedyś przeokropna nędza, dziś pieniędzy pod dostatkiem. Miło po wiekach udręki dostać klucze do Sezamu. Mowa o Irlandii, będącej przez stulecia kolonią brytyjską. W połowie XIX w. zmarło tam z głodu milion ludzi. Sto lat potem Dublin stanął z Londynem w biznesowo-finansowe szranki i ma się dziś znakomicie.
Amerykańskie cła spadły na Kanadę w trudnym momencie. Produktywność w gospodarce nie rośnie, a zależność od rynku USA jest bardzo duża. W krótkiej perspektywie kraj nie ma dużego pola manewru.
Wskaźniki urodzeń spadają na całym świecie, lecz nigdzie bardziej niż w Korei. Ten artykuł poddaje analizie, w jaki sposób normy dotyczące płci, kultura pracy i inne cechy społeczne współdziałają ze sobą i powstrzymują płodność w tym kraju pomimo dużych inwestycji w politykę rodzinną.
W obliczu gwałtownego wzrostu taryf celnych i dużej niepewności politycznej Międzynarodowy Fundusz Walutowy oczekuje, że globalny wzrost gospodarczy spadnie w tym i przyszłym roku, ale światowa gospodarka nie wpadnie w recesję.
Prawdopodobieństwo wyginięcia ludzkości przed końcem XXI w. wynosi około 85 proc. – ocenia prof. Jakub Growiec, doradca ekonomiczny w Departamencie Analiz i Badan Ekonomicznych NBP, wykładowca SGH. Jego zdaniem kluczowym zagrożeniem jest niekontrolowany rozwój sztucznej inteligencji ogólnej (AGI), która może przejąć kontrolę nad światem. O losie ludzkości zadecyduje kilka najbliższych lat.
Czy Polska rzeczywiście dokonała gospodarczego cudu? Ostatnie trzy i pół dekady pokazują, że odpowiedź może być tylko jedna – tak. Nowy numer kwartalnika „Obserwator Finansowy” to opowieść o sukcesie, który nie wydarzył się w naszej gospodarce sam, ale był efektem odwagi, determinacji i pracy całego społeczeństwa. A także o wyzwaniach, które dopiero przed nami.
Do wybudowania elektrowni jądrowej na Pomorzu potrzeba m.in. 39 tys. ton stali. Wylewanie tzw. betonu jądrowego w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino rozpocznie się w 2028 r., a pierwszy blok zostanie ukończony w 2035 r.
Pandemia, problemy z łańcuchami dostaw, przemiany klimatyczne, wojna w Ukrainie i napięcia geopolityczne, a także konkurencja technologiczna (zwłaszcza na rynku samochodów elektrycznych i półprzewodników) postawiły pod znakiem zapytania ideę globalnego wolnego handlu. W efekcie coraz więcej państw i organizacji międzynarodowych wdraża rozwiązania interwencjonistyczne – w tym politykę przemysłową.
W ostatnim czasie wiele się mówiło o „metalach ziem rzadkich na terenie Ukrainy”. Wszystko z powodu umowy surowcowej pomiędzy USA a Kijowem. Warto przeanalizować, czym dokładnie są metale ziem rzadkich, jak dużo ich ma Ukraina, a także, dlaczego na tych pierwiastkach tak bardzo zależy Stanom Zjednoczonym.
Kiedy świat wynurzył się z chaosu II wojny światowej, władzę objęli ludzie o przekonaniach makroekonomicznych, ukształtowanych w formacyjnym dla nich doświadczeniu lat 30. XX w.
Cena złota osiągnęła w kwietniu najwyższy poziom w historii. W głównym stopniu przełożyły się na to zakupy dokonywane przez banki centralne, czynniki behawioralne oraz przejściowy wzrost ryzyka geopolitycznego, wynikający z walk na Bliskim Wschodzie.
Mija blisko trzydzieści lat od chwili, gdy Narodowy Bank Polski przeprowadził denominację złotego. Jej przygotowanie było złożonym procesem – należało bowiem wszystko zaplanować, zaprojektować nowe monety i banknoty, zlecić ich produkcję, przygotować całą logistykę, a na koniec przekazać je przy pomocy banków do portfeli wszystkich Polaków.
W ostatnich latach, a szczególnie po rozpoczęciu wojny z Ukrainą, z Rosji płynie nieprzerwany przekaz o sukcesach. Ich skala narasta – gospodarka uodporniła się na sankcje i nawet się rozwija oraz restrukturyzuje, bieda spada, a zamożność rośnie, produkcja krajowa wypiera zaś import. Czy sukcesy mają jednak realny wymiar, czy głównie propagandowomedialny?
Odbudowa gospodarcza kraju i opanowanie chaosu walutowego należały do największych wyzwań, jakie stanęły przed władzami niepodległego państwa polskiego w 1918 r. Sanacja gospodarcza zależała zarówno od skutecznie przeprowadzonych reform finansów publicznych i skarbu państwa, jak również od szybkiego wprowadzenia do obiegu nowej, pełnowartościowej polskiej waluty. A to właśnie dobrze zorganizowany aparat skarbowy, sprawny obieg pieniądza i jego stabilna wartość stanowiły podstawę rozwoju ekonomicznego i społecznego odrodzonej Polski.
W ciągu najbliższych 30 lat rynek pracy będzie podlegał rozmaitym trendom. Do najważniejszych należą rozwój sztucznej inteligencji, starzenie się społeczeństw i ekologiczna transformacja. Każdy z nich będzie się wiązał z nowymi zagrożeniami, ale też i zawodowymi szansami.