Skutki ekonomiczne i potencjał biznesowy globalnej otyłości
Kategoria: Demografia
„Obserwator Finansowy”: Tempo wzrostu duńskiej gospodarki, w ujęciu kwartalnym w 2025 r. – delikatnie mówiąc – nie zachwyca. Do jakiego stopnia jest to kwestia tego, co się dzieje z gigantem farmaceutycznym Novo Nordisk? Ta firma jest jednym z głównych motorów napędowych duńskiej gospodarki i ostatnio zawodziła oczekiwania inwestorów obniżając prognozy finansowe.
Jan Størup Nielsen: Cały duński sektor farmaceutyczny, nie tylko Novo Nordisk, ma wielkie znaczenie dla naszej gospodarki. Oczywiście, Novo Nordisk jest bardzo dużym graczem w duńskim sektorze farmaceutycznym. Jeśli spojrzymy na wzrost PKB bez sektora farmaceutycznego, to był on całkowicie płaski od 2021 r. Czyli przez ostatnie cztery lata duńska gospodarka była po prostu stabilna, ale ponieważ sektor farmaceutyczny rośnie w siłę, to odnotowaliśmy ten silny wzrost w PKB, który był znacznie wyższy niż w wielu innych krajach europejskich.
W 2025 r. rzeczywiście widać spore kwartalne wahania duńskiego PKB. Tempo wzrostu spada, nie ma co do tego wątpliwości. Część tego spadku wynika ze spowolnienia właśnie w sektorze farmaceutycznym spowodowanego przez kilka czynników. Uważam jednak, że bardzo ważne jest rozróżnienie między tym, co się dzieje na rynku akcji – na przykład z walorami Novo Nordisk – a wpływem kondycji tego sektora na całą gospodarkę duńską. Nawet jeśli wycena Novo Nordisk na giełdzie spada, nie oznacza to automatycznie, że przekłada się to na duńską gospodarkę. Tutaj chcę zaznaczyć, że wpływ sektora farmaceutycznego na duńską gospodarkę jest duży, bo to wciąż jest bardzo ważny sektor, choć nie jest decydujący.
Jaki jest właściwie wkład Novo Nordisk do PKB Danii i jaki udział w duńskim eksporcie ma ta firma, bo pojawiają się różne wyliczenia?
Obliczenie tego jest bardzo trudne. W ostatnich latach sektor ten miał nawet do 50 proc. wkładu we wzrost realnego PKB. Ma on gigantyczne znaczenie, jeśli spojrzymy na przykład na wzrost zatrudnienia, ponieważ nawet jeśli nasza gospodarka zwalniała, to zatrudnienie nadal rosło, co było zasługą prężnego sektora farmaceutycznego.
Czy można postawić tezę, że Novo Nordisk i cały sektor farmaceutyczny nadmiernie zniekształcają duńskie wskaźniki makroekonomiczne?
Zdecydowanie tak. Coraz trudniej jest śledzić duńską gospodarkę i próbować zrozumieć, co się w niej dzieje. Mamy przez ten sektor duże wahania w danych kwartalnych. To jednak tylko efekt uboczny. Dzięki temu sektorowi nasz eksport kwitnie i bardzo nam się opłaca posiadanie tak mocno rozwiniętego i dobrze sobie radzącego sektora.
Jak ocenia pan sytuację duńskiego sektora farmaceutycznego i Novo Nordisk?
Nie jestem analitykiem giełdowym i nie śledzę danych sektorowych. Generalnie jego sytuacja jest dobra, choć ostatnio przeżywa pewne turbulencje związane z wyzwaniami technologicznymi i rosnącą konkurencją ze strony USA, ale po szczegóły odesłałbym jednak do lepiej poinformowanych kolegów.
W jaki sposób ten gigantyczny sukces Novo Nordisk i całego sektora farmaceutycznego wpływa na konkurencyjność duńskich przedsiębiorstw i jak oddziałuje na rynek pracy?
Od kilku lat obserwujemy istotny wzrost zatrudnienia w duńskiej gospodarce. Sektor farmaceutyczny był ważnym motorem tego wzrostu. Zauważalne jest to, że spora część podaży pracy pochodzi od cudzoziemców przyjeżdżających do Danii właśnie do pracy w sektorze farmaceutycznym. W pewnym sensie nasza podaż pracy wzrosła dzięki temu dużemu zapotrzebowaniu na pracę.
Prawdą jest też, że właściwie jesteśmy zależni od napływu obcokrajowców. Już około 14 proc. zatrudnionych w duńskiej gospodarce nie ma duńskiego obywatelstwa. Polska jest wśród krajów, z których przyciągamy wiele osób do pracy w Danii.
Czy ta sytuacja ma tylko jasną stronę? Czy to nie jest tak, że obecna znacząca koncentracja eksportu i wpływów podatkowych w rękach jednego sektora, który w dużej mierze zależy od jednej firmy, jaką jest Novo Nordisk, stanowi realne zagrożenie dla stabilności makroekonomicznej Danii? Wiadomo, scenariusze dla duńskiej gospodarki mogą być różne…
To prawda, istnieje wiele scenariuszy. Wielu analityków z zagranicy porównuje tę naszą sytuację z Novo Nordisk do historii Nokii i tego, co stało się w Finlandii w latach 90. XX w. Wtedy Finowie również stali się bardzo zależni od jednej, konkretnej firmy. W naszym przypadku jednak to nie jest jeszcze ten stopień zależności. I nie sądzę, abyśmy zobaczyli jakiś negatywny scenariusz.
Oczywiście, obecnie mamy taką sytuację, że wiele zasobów w duńskiej gospodarce zostało skoncentrowanych w sektorze farmaceutycznym. Zatem w takich okolicznościach słabej dywersyfikacji łatwiej doświadczyć większych niestabilności w gospodarce. I jeśli sektor farmaceutyczny napotkałby jakieś problemy, to oczywiście zobaczymy większe wahania czy wstrząsy.
Z drugiej jednak strony, dzięki temu sektorowi znacznie wzmocniliśmy nasz bilans, mamy dużą nadwyżkę na rachunku bieżącym, która nigdy wcześniej nie była wyższa, i zatrudnienie, które również nigdy wcześniej nie było wyższe. Na razie ten sektor wzmocnił duńską gospodarkę.
Duńska produkcja przemysłowa jest generalnie słaba w 2025 r. Dlaczego?
Nie do końca zgadzam się z tym stwierdzeniem. Słabe odczyty wynikają z wysokiej bazy z 2024 r., bo wtedy ona gwałtownie wzrosła. Aczkolwiek obecnie widać trend spadkowy w przemyśle.
Produkcję przemysłową w Danii można podzielić na tę z sektorem farmaceutycznym i bez niego. Gdy spojrzymy na całość, to produkcja spada, ale jeśli wyodrębnimy sektor farmaceutyczny, to widać wzrost. Warto jednak pamiętać o wciąż bardzo wysokiej bazie zeszłorocznej. Czasami warto dokonywać porównań między gospodarkami. Jeśli porównamy naszą produkcję przemysłową z niemiecką, to widać, że nasza tak naprawdę rośnie dość szybko od kilku lat.
Porozmawiajmy o innych sektorach duńskiej gospodarki. Czy można już ocenić w jaki sposób podatek od emisji CO2 w rolnictwie – który został zatwierdzony w 2024 r. jako pierwsza taka regulacja na świecie – wpływa na kondycję sektora oraz na duński eksport żywności?
Sektor rolny od wielu lat jest istotny dla duńskiej gospodarki, a to nie jest często spotykane w dzisiejszej Europie. Trzyma się dobrze, ale zielona transformacja powoduje, że coraz więcej gruntów jest wyłączanych z użytku ze względów środowiskowych. Mamy dość ambitne cele dotyczące redukcji CO2. To wywiera presję na rolników i wpływa na to, ile faktycznie mogą wyprodukować. Toczy się debata, ile ziemi powinniśmy przeznaczyć na produkcję rolną, a ile na zieloną transformację.
Dobrą wiadomością dla duńskich rolników jest to, że ceny ich produktów wzrosły, widać to szczególnie na przykładzie mleka. W sektorze rolnym zatrudnionych jest wielu ludzi i nadal wnosi on duży wkład w nasz eksport, w nadwyżkę na rachunku bieżącym.
A jak sobie radzi sektor usług?
On jest mocno zróżnicowany. Ogólnie rzecz biorąc, radzi sobie dobrze. Coraz więcej ludzi jest zatrudnionych w duńskim sektorze usługowym, również obcokrajowców. Gospodarstwa domowe są w bardzo dobrej sytuacji finansowej, płace wzrosły w ostatnich latach bardziej niż inflacja. Zatem siła nabywcza duńskich gospodarstw domowych rośnie, a gdy mają one dodatkowe pieniądze do wydania, to wydają je zazwyczaj na usługi, a niekoniecznie na towary.
Warto przypomnieć, że przez wiele lat problemem było to, że sektor usługowy miał kłopot ze znalezieniem pracowników. Po prostu brakowało ludzi na rynku pracy. Ten niedobór siły roboczej już nie jest tak mocno widoczny, ale wciąż występuje w niektórych segmentach sektora.
Nie można nie wspomnieć o Grenlandii. W odpowiedzi na zakusy administracji prezydenta USA Donalda Trumpa wobec tego autonomicznego terytorium, rząd duński ogłosił zwiększenie wydatków na obronność i inwestycje w Arktyce. Jak ważna jest dla Danii Grenlandia z ekonomicznego punktu widzenia?
Jeśli spojrzymy na Grenlandię tylko z makroekonomicznej perspektywy, to nie jest ona zbyt ważna. Po prostu jest mała. Oczywiście, ma pewne zasoby naturalne, ale jeśli chodzi o PKB, to obecnie generuje bardzo nikłą część wzrostu duńskiej gospodarki.
Kwestia grenlandzka ma jednak wpływ na duńską gospodarkę w ten sposób, że tworzy niepewność. Jeśli spojrzymy na wskaźnik zaufania konsumentów, to po zamieszaniu wokół Grenlandii był on na bardzo niskim poziomie. I wciąż pozostaje na relatywnie niskim poziomie, co można wiązać z tym, że ludzi niepokoi cała ta dyskusja dotycząca Grenlandii, a także innych kwestii geopolitycznych. To wpływa na konsumpcję, ale w większej mierze na inwestycje, bo z jednej strony hamuje inwestycje sektora prywatnego, a z drugiej zmusza sektor publiczny do inwestowania pieniędzy w obronność i infrastrukturę na Grenlandii.
Dania jest jednym z nielicznych krajów w Europie, w których relacja długu publicznego do PKB w ostatnich latach spada, a nie rośnie. Z czego to wynika i czy to jest do utrzymania w długim terminie?
Mamy bardzo silny bilans. Mamy najwyższą nadwyżkę budżetową w całej UE. Powód? Pełne zatrudnienie i jego ciągły wzrost. Coraz więcej ludzi płaci podatki, coraz więcej osób przyjeżdża do Danii do pracy, to zwiększa dochody rządu. Uważam, że jest to do utrzymania w długim terminie.
Obecnie jesteśmy w sytuacji, w której dokonujemy bardzo dużych inwestycji w nasz przemysł obronny i musimy wydawać dużo pieniędzy na zieloną transformację, próbując wyzbyć się zależności od Rosji. Nasza bardzo dobra sytuacja fiskalna sprawia, że rząd może łatwo pożyczać pieniądze. Nie jesteśmy w tej samej sytuacji, co niektóre inne kraje europejskie, gdzie poziom długu jest na krytycznym poziomie. Nadwyżka na rachunku rządowym jest do utrzymania w latach 2026 i 2027, ale będzie znacznie mniejsza w stosunku do tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni.
Dania jest światowym liderem w energetyce wiatrowej, jednak w ostatnim czasie nastąpiła zmiana w debacie politycznej i obecnie duński rząd rozważa możliwość włączenia energetyki jądrowej do przyszłego miksu energetycznego. Trwają analizy, które mogą zakończyć 40-letnie moratorium na atom. Czy to Rosja jest przyczyną tej zmiany? Czy według pana realne jest to, że Dania zbuduje elektrownię jądrową?
Głównym powodem dyskusji o elektrowniach jądrowych w Danii jest fakt, że przed wojną między Ukrainą a Rosją importowaliśmy dużo taniej energii z Federacji Rosyjskiej i – oczywiście – zdecydowanie nie chcemy tego kontynuować. Myślę, że rząd duński jest jednym z liderów wspierających Ukrainę i stara się jak najszybciej uniezależnić od Kremla we wszystkich aspektach.
I w tym sensie dyskusja o elektrowniach jądrowych powróciła w Danii, aczkolwiek wciąż dominuje przekonanie, że dobrze jest mieć dużo i energii wiatrowej, i energii z paneli słonecznych. Problem polega na tym, że potrzebne jest stabilne źródło dostaw energii, bo wiatr nie zawsze wieje, a słońce nie zawsze przedziera się przez chmury. Jesteśmy obecnie na wczesnym etapie analiz, a większość ekspertów i analityków, których słucham, zgadza się z tezą, że Dania powinna bardziej integrować się z resztą krajów europejskich i że lepiej wymieniać się energią z sąsiadami, niż rozpoczynać potężną inwestycję, która nie dość, że długo potrwa, to jeszcze nie mamy doświadczenia na tym polu.
Warto też dodać, że wracamy do wydobycia gazu ziemnego i ropy naftowej na Morzu Północnym. W pewnym momencie nasz rząd powiedział: „Nie powinniśmy w to więcej inwestować, ponieważ chcemy transformacji ekologicznej”. Obecnie jednak, pod wpływem napięć geopolitycznych i wojny w Ukrainie, rząd zdecydował, że nadal potrzebujemy tej produkcji i wciąż powinniśmy inwestować w gaz ziemny. To jest dywersyfikacja strategiczna. Sytuacja z Rosją, generalnie niepewność geopolityczna ma naprawdę duży wpływ na Danię i duńską gospodarkę.
Miesiąc temu pojawiło się zalecenie Narodowego Banku Danii (Danmarks Nationalbank – DNB) dla obywateli, by mieli gotówkę na wypadek awarii systemów płatniczych. Jak pan ocenia odporność krytycznej infrastruktury płatniczej i bankowej w Danii na cyberataki? Czy to zalecenie DNB to symboliczny koniec dążenia do „społeczeństwa bezgotówkowego”? Czy już wiadomo jaka była reakcja konsumentów i przedsiębiorców na zalecenie DNB? To interesujące, bo w Danii udział płatności bezgotówkowych w płatnościach ogółem jest jednym z najwyższych w Europie.
Duńczycy są cyfrowym społeczeństwem, a nasze państwo jest jednym z najbardziej cyfrowych na świecie. Ale to jednocześnie oznacza, że jesteśmy bardziej podatni na awarie systemowe lub cyberataki niż inne kraje. Sądzę, że stan naszego cyberbezpieczeństwa jest dobry. Kolejne duńskie rządy dbały bowiem o to i uczyły się jak zarządzać wszelkiego rodzaju awariami. To jednak nie wyklucza sytuacji, w której system finansowy nie będzie w pełni działał, przynajmniej przez krótki czas, z powodu jakichś zakłóceń. Dlatego, tak jak zalecił DNB, warto trzymać w domu choć trochę gotówki.
Na razie trudno ocenić reakcję społeczną na to zalecenie, ale sądzę, że może ono podnosić poziom niepewności. Tymczasem od kilku lat widać, że duńskie gospodarstwa domowe oszczędzają więcej niż kiedyś. Nasi obywatele zaczęli niepokoić się o przyszłość. Przecież przez wiele dekad nikt w Danii nie myślał o tym, że możemy zostać zaatakowani przez kogokolwiek. Mieliśmy takie przekonanie, że jesteśmy bardzo bezpiecznym państwem i to się stopniowo zmienia od momentu ataku Rosji na Ukrainę.
Wyraźnie widać też różnicę między Danią a Szwecją w tym zakresie. W mojej opinii Szwecja zawsze była znacznie lepiej przygotowana na jakiś rodzaj ataku lub konfliktu, na przykład z Rosją. Dlatego dla Duńczyków to jest szok, że rząd nagle im mówi, że powinni mieć w domu i gotówkę, i radio na baterie, i dodatkową żywność w puszkach. Świadomość niepewnej sytuacji geopolitycznej rośnie i będzie wpływała na naszą gospodarkę.
Jak pan ocenia stabilność duńskiego sektora bankowego?
Ogólnie rzecz biorąc, jest bardzo silny. Na naszym rynku finansowym już od dłuższego czasu obowiązują rygorystyczne regulacje i nasze instytucje dostosowały się do nich, ale dzięki temu są bardzo stabilne i ich kondycja kapitałowa jest doskonała. Oczywiście to nie oznacza, że banki nie są podatne na cyberataki, ale sądzę, że podejmowały i wciąż podejmują duży wysiłek, by jak najlepiej się chronić.
W Danii obowiązuje reżim stałego kursu walutowego (związanie korony duńskiej z euro) w ramach ERM II. To rozwiązanie daje stabilność i niską inflację, jednocześnie pozwalając krajowi na zachowanie własnej waluty i częściową autonomię. Nie ma obecnie debaty na temat odejścia od tego rozwiązania. Czy można sobie wyobrazić scenariusze, w których mogłoby dojść do odejścia od tego reżimu?
Mamy ten system od ponad 40 lat. Jego głównym celem jest właściwie stały kurs walutowy wobec gospodarki niemieckiej, ponieważ Niemcy wciąż są dla nas bardzo ważnym partnerem handlowym.
Jakie scenariusze mogłyby to zmienić? Są dwa takie scenariusze. Pierwszy jest niezbyt dobry, bo w nim dochodzi do rozpadu strefy euro czy nawet całej Unii Europejskiej. Mogłoby to nastąpić po jakimś dużym kryzysie zadłużeniowym. Wtedy prawdopodobnie wyszlibyśmy z ERM II i być może związalibyśmy się z niemiecką walutą.
Drugi scenariusz jest taki, że Dania wchodzi do strefy euro. Chciałbym przypomnieć, że kilka miesięcy temu szef DNB udzielił wywiadu agencji Bloomberg, w którym powiedział, że może sobie wyobrazić sytuację, w której dołączenie Danii do strefy euro byłoby korzystne nie tyle z perspektywy gospodarczej, co ze względu na kwestię bezpieczeństwa, związaną z sytuacją geopolityczną. Wobec rosnących napięć, lepiej byłoby dla tak małej gospodarki, by była częścią strefy euro, niż by pozostawała poza nią.
Gdybyśmy chcieli wyjść z ERM II, to musi się to stać na drodze referendum. Rząd musi postawić pytanie w referendum, a społeczeństwo musi odpowiedzieć. Na razie nie widać społecznej dyskusji na ten temat, ani też nie widać, by ktoś w rządzie o tym mówił, wysyłał jakieś sygnały na ten temat. Nie sądzę, aby w tej materii coś się zmieniło w najbliższych latach. Poza tym wiadomo, że w Danii mamy długą tradycję przeprowadzania referendów w różnych sprawach, także dotyczących UE i strefy euro, a duńskie społeczeństwo jest bardzo podzielone. Te referenda prawie zawsze kończą się wynikiem 50 proc. „za” i 50 proc. „przeciw”. Takie referendum na temat wejścia do strefy euro musiałoby wynikać z pogarszającej się sytuacji geopolitycznej w Europie, by był głęboki sens je organizować.
Jakie są pańskie prognozy dla wzrostu gospodarczego Danii na lata 2026–2027?
Sądzę, że duńska gospodarka będzie rosła w tempie około 2 proc. zarówno w całym 2025 r., w 2026 r., jak i w 2027 r. Czeka nas przyzwoity wzrost. Nie jest on tak wysoki, jak ten, do którego przywykliśmy, ponieważ sektor farmaceutyczny nieco zwolnił. Inwestycje publiczne będą miały większy wkład do PKB niż kiedyś. Konsumpcja gospodarstw domowych jest w dużej mierze uzależniona od tego, co się stanie w wymiarze geopolitycznym.
Rozmawiał Piotr Rosik


