Autor: Piotr Arak

Adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW

więcej publikacji autora Piotr Arak

Różne wizje przyszłości Ukrainy

Wojna się jeszcze nie skończyła, ale już toczy się inna walka o to, jak będzie wyglądał świat po niej. Prowadzona jest nie tylko w bunkrach i sztabach, ale także w salach konferencyjnych, raportach think tanków i dyskusjach przy okrągłych stołach.
Różne wizje przyszłości Ukrainy

(@Getty Images)

Dlatego właśnie oczy świata zwróciły się ku Rzymowi, gdzie 10–11 lipca 2025 r. odbyła się 4. Międzynarodowa Konferencja Odbudowy Ukrainy (URC2025). Choć oficjalnie chodziło o plany rekonstrukcji zrujnowanej gospodarki, infrastruktury i instytucji, to prawdziwa stawka tych rozmów była znacznie większa – przyszły status Ukrainy na mapie Europy i globalnego ładu.

Konferencja zgromadziła liderów politycznych, ekonomicznych i społecznych z ponad 60 państw i instytucji. Ale nad wszystkim unosił się duch niepewności: amerykańskie wsparcie militarne wisi na włosku, europejska jedność kruszeje, a wojna – choć już bez codziennych nagłówków – nadal trwa. Obecnie, trzy lata po pełnoskalowej inwazji Rosji, nikt nie mówi już o „zwycięstwie demokracji nad tyranią”. Coraz częściej pada pytanie: jaką Ukrainę świat będzie gotów zaakceptować?

Na to pytanie próbują dziś odpowiedzieć nie tylko politycy, ale i ekonomiści. Analitycy JP Morgan Chase proponują cztery możliwe scenariusze zakończenia konfliktu. Każdy z nich ma swoją logikę, własne koszty i konsekwencje. Tylko jeden daje Ukrainie realną szansę na dobrobyt, stabilność i trwałe zakorzenienie w strukturach zachodnich. Pozostałe to scenariusze kompromisów, zmęczenia i geopolitycznego dryfu – od „izraelskiej samotnej twierdzy”, przez „gruziński dryf”, aż po „białoruską utratę suwerenności”.

Korea, Izrael, Gruzja, Białoruś – mapy przyszłości

Najlepszy scenariusz – „Korea Południowa” – zakłada, że Ukraina nie wejdzie – co prawda – do NATO, ale otrzyma stałe wsparcie wojskowe, obecność europejskich sił na swoim terytorium i twarde gwarancje bezpieczeństwa od USA. Zajęte przez Rosję 20 proc. ziem pozostanie poza kontrolą Kijowa, ale reszta kraju dostanie szansę na stabilność, demokrację i odbudowę. I co równie ważne – pieniądze. Zamrożone rosyjskie aktywa o wartości 300 mld dol. mogłyby posłużyć jako zalążek planu Marshalla dla Ukrainy. To wariant ambitny, ale politycznie trudny. Prawdopodobieństwo? Zaledwie 15 proc.

Zobacz również:

Bez Rosji – nowe wektory państw kaukaskich

Nieco bardziej realistyczny (20 proc.) jest scenariusz „izraelski”. Bez obecności wojsk NATO, ale z regularnym wsparciem militarnym i finansowym, Ukraina stałaby się samotną twierdzą – uzbrojoną po zęby, ale pozostającą w stanie ciągłego zagrożenia. Ceną za to byłoby zniesienie niektórych sankcji wobec Rosji i de facto zamrożenie konfliktu na dekady.

Najbardziej prawdopodobny – i niestety najgorszy z realistycznych – scenariusz nosi nazwę „Gruzja”. Daje 50 proc. szans na to, że Ukraina – choć nominalnie niezależna – pozostanie bez gwarancji bezpieczeństwa, stopniowo tracąc zainteresowanie Zachodu. Demokracja zacznie erodować, inwestorzy się wycofają, część uchodźców nie wróci. Ukraina dryfująca w geopolitycznej próżni, coraz bardziej zależna od sąsiadów, w tym również tych z Moskwy. Tak stało się z Gruzją, na której europejskie ambicje nie umiała odpowiedzieć wspólnota europejska. Kraj ten był zbyt niestabilny by zostać członkiem UE, ale nie postarano się o wystarczające marchewki w postaci inwestycji czy kontaktów, które przyłączyłyby instytucje Gruzji do Zachodu. Zamiast tego kraj osunął się w polityczny chaos.

Ostatni wariant – „Białoruś”. Jeśli Stany Zjednoczone się wycofają, a Europa nie przejmie pałeczki, to Ukraina może się stać państwem klienckim Rosji. Przegra nie tylko Ukraina, ale też Zachód, który nie zdołał obronić porządku międzynarodowego opartego na prawie, a nie na sile. Szanse? Również 15 proc.

Scenariusz gruziński Ukrainy

Gruzja po wojnie z Rosją w 2008 r. otrzymała pomoc humanitarną i finansową, ale nie uzyskała twardych gwarancji bezpieczeństwa ani perspektywy członkostwa w NATO. Choć kraj formalnie utrzymał kurs prozachodni, po kilku latach doszło do politycznego zwrotu – rządy przejął obóz prorosyjski, ograniczono działalność organizacji pozarządowych, a perspektywa integracji z Unią Europejską została zamrożona. W 2024 r. parlament Gruzji przyjął tzw. ustawę o „zagranicznych agentach”, wzorowaną na rosyjskim modelu, co wywołało masowe protesty obywatelskie i potępienie ze strony Brukseli oraz Waszyngtonu.

Gospodarka Gruzji pozostaje przy tym krucha – uzależniona od turystyki i przekazów pieniężnych, z których aż 15 proc. PKB pochodzi z Rosji. Takie uzależnienie finansowe osłabia niezależność polityczną i sprzyja infiltracji struktur państwa przez rosyjskie interesy.

Niepokojącą analogię można dziś dostrzec w ukraińskim kontekście. W scenariuszu gruzińskim Kijów otrzymałby wsparcie po wojnie, ale nie doczekałby się trwałego zakotwiczenia w strukturach bezpieczeństwa Zachodu, takich jak NATO, stowarzyszenie z Paktem czy członkostwo w jednolitym rynku lub w UE.

Zobacz również:

Ukraińskie metale ziem rzadkich

Dodatkowym ryzykiem, już dziś widocznym w przestrzeni publicznej, byłoby wykorzystanie powojennego zmęczenia i rozczarowania do zmian politycznych o wstecznym charakterze. Przykład Gruzji pokazuje, że bez realnego wsparcia instytucjonalnego i długofalowej obecności Zachodu, możliwa jest restauracja wpływów prorosyjskich sił pod pozorem „stabilizacji”. Wystarczy wspomnieć, że w 2020 r. doszło tam do kontrowersyjnych wyborów parlamentarnych, oskarżanych o fałszerstwa, a były prezydent Micheil Saakaszwili – symbol prozachodnich reform – został uwięziony po powrocie do kraju i skazany w procesach politycznych.

Pokój, który nie będzie sprawiedliwy

Żaden z realnych scenariuszy nie niesie dziś dla Ukrainy pełnego zwycięstwa. Nawet jeśli wojna zakończy się rozejmem, nie oznacza to sprawiedliwego pokoju. Ukraina już zapłaciła ogromną cenę – ludzką, terytorialną, gospodarczą. To, co otrzyma w zamian, zależy od siły i trwałości gwarancji, które zaoferuje jej Zachód. Jeśli będą one jedynie papierowe, to Kijów może zostać zmuszony do kolejnych ustępstw – nie tylko terytorialnych, ale też suwerennościowych i tożsamościowych.

W tym kontekście najbardziej niepokojący jest scenariusz gruziński – dryf w kierunku pozornego spokoju, ale bez realnego zakotwiczenia w strukturach Zachodu. Taki „pokój” opierałby się na zmęczeniu Zachodu, kapitulacji przed polityką faktów dokonanych i milczącym uznaniu rosyjskich zdobyczy. To rozwiązanie odpowiada logice Kremla: Putin nie potrzebuje już kontrolować całej Ukrainy, wystarczy mu, że świat zaakceptuje nowy status quo – kraj okrojony, zneutralizowany, rozbrojony i politycznie zdemoralizowany.

Stąd zestaw maksymalistycznych żądań Moskwy, które zamykają Ukrainie drogę do samodzielności:

  • zakaz członkostwa w NATO i obecności wojsk sojuszniczych,
  • zakaz jakiejkolwiek formy ochrony atomowej,
  • blokada dostaw nowoczesnej broni i pomocy wywiadowczej,
  • uznanie aneksji Krymu i okupowanych obwodów,
  • prawo weta Rosji wobec przyszłych gwarancji dla Kijowa,
  • żądanie politycznych i wojskowych ustępstw całego Zachodu – od redukcji wojsk USA w Europie po zniesienie sankcji.

To nie są warunki pokoju, lecz warunki wasalizacji.

Jeśli taki układ miałby być uznany za zakończenie wojny, oznaczałby de facto zgodę na erozję porządku międzynarodowego opartego na prawie i suwerenności. W tej logice Ukraina przestałaby być państwem aspirującym do Zachodu, a stałaby się szarą strefą międzyblokową – bez realnych sojuszy, z gospodarką hamowaną przez niepewność, z emigracją zamiast powrotów i elitami zdezorientowanymi politycznie.

Zobacz również:

Rosyjskie narzędzia nacisku straciły moc

Scenariusz gruziński to nie pokój – to zamrożony konflikt z rosyjską kulą u nogi. To ostrzeżenie, że bez twardych decyzji i długoterminowego zaangażowania Zachodu, Ukraina nie zbuduje trwałego bezpieczeństwa. A my, Polacy, możemy się obudzić za kilka lat z kolejnym kryzysem na wschodnich granicach – tylko jeszcze bardziej skomplikowanym i kosztownym.

Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko instytucji, w której pracuje.

(@Getty Images)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Bez Rosji – nowe wektory państw kaukaskich

Kategoria: Analizy
Przez prawie dwa stulecia Rosja cieszyła się wyjątkowymi wpływami na Kaukazie Południowym, obejmującym Azerbejdżan, Gruzję i Armenię. Wydarzenia wokół Ukrainy znacząco ograniczyły jednak jej zdolność do wpływania na procesy w tym regionie.
Bez Rosji – nowe wektory państw kaukaskich

Transformacja czy stagnacja? Różne wizje chińskiego rozwoju

Kategoria: Demografia
Rozjeżdża się wizja Zachodu i Pekinu co do kształtu gospodarki chińskiej w przyszłości. Chińczycy sceptycznie postrzegają rekomendacje reform głoszone przez zachodnich ekspertów, gdyż nie zawsze są one zgodne z ich planami. Zachód tkwi natomiast w schemacie postrzegania Chin przez pryzmat tradycyjnych motorów wzrostu i nie widzi transformacji zachodzącej w Państwie Środka. Pytanie tylko, czy wizja nowych Chin przekona inwestorów i pozwoli uniknąć pułapki średniego dochodu?
Transformacja czy stagnacja? Różne wizje chińskiego rozwoju

Rosyjskie miliardy mogą wkrótce wesprzeć Ukrainę

Kategoria: Trendy gospodarcze
Perturbacje z zatwierdzeniem przez Kongres USA nowego pakietu pomocy finansowej dla Ukrainy oraz problemy płatnicze Unii Europejskiej sprawiły, że na porządku dziennym stanęła sprawa wykorzystania na potrzeby naszego sąsiada rosyjskich aktywów zamrożonych na Zachodzie.
Rosyjskie miliardy mogą wkrótce wesprzeć Ukrainę