Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
(©Envato)
Nie od dziś wiadomo, że dla osób związanych z rolnictwem długotrwały brak opadów atmosferycznych to powód do zmartwień.
O tym, że susza zdarzała się przed pierwszą i drugą wojną światową, możemy przeczytać m.in. w wybranych dziełach literackich, ówczesnej prasie, pamiętnikach oraz zapiskach sporządzanych przez zarządców czy ekonomów. W niektórych podręcznikach do historii też.
Odrobina teorii
Naukowcy wyróżniają cztery rodzaje suszy:
Kiedyś co pięć lat, a teraz?
W okresie powojennym z suszą atmosferyczną mieliśmy do czynienia wielokrotnie, ale w ostatnim czasie nasiliła się częstotliwość jej występowania. W poprzedniej dekadzie (lata 2010–2019) dochodziło do niej statystycznie co 2,5 roku, a we wcześniejszym okresie (lata 1989–2009) – średnio raz na pięć lat.
Z analiz krajowego bilansu wodnego za lata 1987–2018 wynika, że największe prawdopodobieństwo występowania silnych susz atmosferycznych jest na styku województw wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego, łódzkiego i mazowieckiego, a centralna i zachodnia część Polski stanowi obszar o zwiększonym zagrożeniu. Nie jest to zatem problem lokalny.
Susza rolnicza
Jak czytamy w „Planie przeciwdziałania skutkom suszy” (PPSS), ok. 37,8 proc. obszarów rolnych i leśnych w Polsce uznaje się za ekstremalnie i silnie zagrożone występowaniem suszy rolniczej. Wliczając tereny zagrożone w stopniu umiarkowanym (ponad 7,7 proc.), aż 45,5 proc. powierzchni rolnych i leśnych w skali całego kraju kwalifikuje się jako istotnie zagrożone.
„Na obszarze dorzeczy Odry tereny zagrożone suszą rolniczą w stopniu silnym i ekstremalnym obejmują obszar 52 proc. W obszarze dorzecza Wisły tereny te stanowią 37 proc.” – podkreślono w dokumencie.
Miliardy złotych rocznie
W 2022 r. Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) podjął się określenia strat powodowanych przez niedobory wody na polach uprawnych dla trzech grup upraw: zbóż, roślin bulwiastych (ziemniaków i buraków cukrowych) oraz roślin oleistych (rzepaku, rzepiku i słonecznika). Stanowią one ok. 80 proc. powierzchni zasiewów w Polsce.
Wyniki analiz zostały zaprezentowane w raporcie pt. „Gospodarcze koszty suszy dla polskiego rolnictwa” i mówiąc wprost, nie napawają optymizmem. „Susze kosztują Polskę miliardy złotych rocznie” – mówi Jan Markiewicz, współautor raportu, analityk z Zespołu Gospodarki Światowej PIE.
Najwięcej szkód w Wielkopolsce
Przeciętna roczna suma strat, obliczona przy wykorzystaniu wskaźnika klimatycznego niedoboru wody, została oszacowana na ok. 3,9 mld zł. Większe są szkody określone w oparciu o znormalizowany różnicowy wskaźnik wegetacji (Normalized Difference Vegetation Index – NDVI) – w tym przypadku mogą sięgać nawet 6,5 mld zł, licząc według przeciętnych cen bieżących w skupach w danym województwie.
Te dwie wartości (3,9 mld i 6,5 mld zł) zostały uznane za górny i dolny przedział strat plonów rolniczych. Najbardziej poszkodowane jest województwo wielkopolskie, a najmniej województwo warmińsko-mazurskie.
„Przedstawione szacunki ograniczają się do upraw rolnych. Nie obejmują całości szkód środowiskowych i gospodarczych wyrządzanych przez susze” – podkreśla Szymon Ogórek, współautor raportu, analityk z Zespołu Strategii PIE. Zdaniem autorów opracowania, lepsze nawodnienie pól mogłoby zwiększyć plony zbóż o 20 proc., a roślin bulwiastych o 30 proc.
Problem zaczyna się zimą
Wiele osób mylnie uważa, że susza dotyczy tylko krajów o gorącym klimacie, które sąsiadują z Saharą. Na szczęście w Polsce rośnie świadomość występowania tego zjawiska i związanych z nim kosztów. „Ciepłe, bezśnieżne zimy nie sprzyjają gromadzeniu się zasobów wody w glebie i powodują jej braki już na początku okresu wegetacji roślin uprawnych. Również upalne i suche okresy letnie zwiększają ryzyko występowania suszy” – mówi dr Krzysztof Bartoszek z Katedry Hydrologii i Klimatologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS) w Lublinie.
Na obszarze Polski susze, do których dochodzi jesienią i wczesną wiosną, wpływają na zmniejszenie plonów zbóż ozimych, susze wiosenne – zbóż jarych, a letnie – zbiorów ziemniaka i roślin pastewnych.
Reakcja na długotrwały deficyt opadów zależy od różnych czynników, w tym gatunku rośliny, rodzaju gleby i regionu geograficznego. Na obszarze Polski susze, do których dochodzi jesienią i wczesną wiosną, wpływają na zmniejszenie plonów zbóż ozimych, susze wiosenne – zbóż jarych, a letnie – zbiorów ziemniaka i roślin pastewnych.
Mniej plonów, więcej chorób
„Wymagania roślin zmieniają się w okresie wegetacji. W Polsce największe potrzeby wodne zbóż przypadają na okres kwitnienia, ziemniaków – od tworzenia pąków do kwitnienia, kukurydzy – od początku tzw. wyrzucania wiechy do kwitnienia” – wylicza dr Krzysztof Bartoszek.
Susza nie tylko zmniejsza plony, ale również powoduje zmianę struktury zasiewów. „Może przyczynić się do rozwoju chorób i szkodników roślin w ekosystemach naturalnych i rolniczych. Stanowi poważne zagrożenie dla ekosystemu gleby i różnorodności życia biologicznego w glebie” – dodaje naukowiec z UMCS.
Kto płaci za brak wody
Niewystarczająca ilość wody sprawia, że uprawa roślin oraz chów i hodowla zwierząt staje się mniej opłacalna. Słabe plony to niższe dochody rolników, co z kolei przekłada się na wzrost cen żywności.
Z „Atlasu skutków zjawisk ekstremalnych w Polsce”, który powstał w ramach projektu realizowanego przez Instytut Ochrony Środowiska-Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie, wynika, że z powodu dotkliwej suszy w 2015 r. straty w dwóch najbardziej poszkodowanych województwach, mazowieckim i wielkopolskim, przekroczyły 1 mld zł.
W latach 2017-2019 ponad 70 proc. strat odnotowanych w rolnictwie stanowiły te spowodowane suszą. Dokonując tych szacunków, autorzy „Atlasu” powołali się na dane Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, więc trudno zarzucić im brak wiarygodności.
Zmiany klimatyczne zaostrzają globalny problem niedoboru wody
Co robić?
Jednym ze sposobów przeciwdziałania skutkom długotrwałej suszy jest gromadzenie wody w niewielkich zbiornikach, zarówno naturalnych, jak i sztucznych. Mogą one stanowić rezerwuar w okresie bez opadów deszczu.
Niestety wieloletnie osuszanie terenów podmokłych oraz regulowanie rzek i małych cieków wodnych znacząco zmniejszyło zdolność wielu obszarów do magazynowania wody.
Niestety wieloletnie osuszanie terenów podmokłych oraz regulowanie rzek i małych cieków wodnych znacząco zmniejszyło zdolność wielu obszarów do magazynowania wody.
Aby sprostać potrzebom ludzi, gospodarki i przyrody, współczynnik retencji powinien wynosić 20 proc. Mniej więcej tyle wynosi też średnia europejska. Tymczasem do niedawna w Polsce gromadzono zaledwie 6,5 proc. średniorocznego odpływu z rzek.
Różnorodność to klucz do sukcesu
Susza jest jednym z „najbardziej dotkliwych, ekstremalnych zjawisk naturalnych oddziałujących na społeczeństwo, środowisko i gospodarkę Polski” – czytamy w PPSS, który w 2021 r. został opublikowany w Dzienniku Ustaw jako załącznik do rozporządzenia ministra infrastruktury.
W dokumencie wskazano na konieczność podjęcia zróżnicowanych aktywności: „należy realizować zarówno działania techniczne, polegające na realizacji inwestycji w dużą i małą retencję, działania w naturalną retencję – przywracając i chroniąc m.in. mokradła czy zwiększając retencję korytową, jak i działania nietechniczne, polegające na kształtowaniu dobrych postaw i edukowaniu społeczeństwa oraz na budowaniu systemów monitoringu i reagowaniu na zjawisko suszy”.