Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Jak przebiega finansjalizacja środowiska przyrodniczego

Spekulacja prawami do emisji CO2, wylesianie, grabież ziemi, prywatyzacja sektora gospodarki wodnej – oto niektóre przejawy postępującej finansjalizacji środowiska przyrodniczego.
Jak przebiega finansjalizacja środowiska przyrodniczego

Środowisko przyrodnicze jest dziś coraz częściej uznawane nie za dobro wspólne czy prawo człowieka, lecz za składnik aktywów finansowych, mogący przynosić zyski właścicielom wielkiego kapitału lub pośrednikom. Za fasadą zrównoważonego rozwoju czy walki ze zmianami klimatycznymi bywa prowadzona jego brutalna eksploatacja. Takie wnioski formułują dr Izabela Bludnik i dr Hanna Pondel z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu w książce Finansjalizacja środowiska przyrodniczego. Problemy i wyzwania (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, 2021).

Zdaniem autorek monografii finansjalizacja środowiska przyrodniczego trwa od czterech dekad. Polega na implementacji do sektora środowiskowego reguł wolnego rynku, które sprowadzają się do maksymalizacji korzyści dla posiadaczy kapitału. „Gra nie toczy się o ochronę ekosystemów czy walkę ze zmianami klimatycznymi. Elity kreują coraz to nowe sposoby czerpania profitów, tworząc kolejne kategorie aktywów finansowych oraz innowacyjne narzędzia finansowe, powiązane z zasobami środowiskowymi” – przekonują Bludnik i Pondel.

Klimatyczne startupy

Jak wskazują Bludnik i Pondel, już wiele lat temu uczestnicy rynków finansowych dostrzegli możliwość zawłaszczania i komercjalizacji zasobów przyrodniczych. „Polityka neoliberalna sprawiła, że środowisko przyrodnicze przekształcono w jeden z bardziej atrakcyjnych obszarów realizacji strategii akumulacji finansowej, zdominowanej przez działania spekulacyjne. Sfera prywatna przejęła kontrolę nad przyrodą” – alarmują autorki. Twierdzą również, że dzieje się tak za cichym przyzwoleniem nie tylko poszczególnych państw i korporacji międzynarodowych, lecz także takich organizacji jak Unia Europejska, które mają na sztandarach dbanie o środowisko, ale jednocześnie dopuszczają do pogłębiania jego finansjalizacji poprzez angażowanie uczestników rynków finansowych w transformację klimatyczną.

Czasami konsekwencje wejścia sektora prywatnego w środowisko są tak poważne, że spełniają definicję ekobójstwa.

Według autorek monografii traktowanie środowiska przyrodniczego jak towaru niesie ze sobą dramatyczne skutki, m.in. przymusowe wysiedlenia, wzrost cen żywności, dewastację ekosystemów wraz z utratą bioróżnorodności. Czasami konsekwencje wejścia sektora prywatnego w środowisko są tak poważne, że spełniają definicję ekobójstwa (ecocide).

Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych

Zdaniem Bludnik i Pondel działania Unii Europejskiej miały wpływ na postępującą finansjalizację środowiska przyrodniczego i spowodowały powstanie rynku handlu uprawnieniami do emisji CO2. Drogę do tego otworzył protokół z Kioto (1997), którego postanowienia miały ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Problem w tym, że pod auspicjami UE rynek ten – największy na świecie – przejawia cechy rynku akcji, po prostu kwitnie na nim spekulacja. W IV kwartale 2019 r. inwestorzy spekulacyjni stanowili 40–47% jego uczestników. Wśród największych nabywców praw można znaleźć m.in. Deutsche Bank, Goldman Sachs, fundusze private equity.

Poważnym problemem spowodowanym przez finansjalizację środowiska przyrodniczego jest z pewnością wylesianie i degradacja lasów na skutek ich wyrębu pod budowę infrastruktury bądź w innych celach przemysłowych. Jednym z głównych czynników prowadzących do wylesiania jest hodowla bydła, a także uprawa soi na potrzeby przemysłu mięsnego (przoduje tutaj Holandia) czy rybnego (połowa światowych przetwórców łososia stosuje w hodowli soję pochodzącą z lasów brazylijskich).

Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone

Pokrewnym zjawiskiem jest „grabież” ziemi. Proceder ten rozpoczął się, gdy finansjera dostrzegła, że grunty mogą być doskonałymi aktywami inwestycyjnymi. Według autorek inwestorzy byli nawet zachęcani do lokowania kapitału w ziemi na rynkach wschodzących przez takie instytucje jak Bank Światowy. Ziemię rolną zaczęły więc kupować fundusze emerytalne, hedge oraz ETF (exchange traded funds – notowane na giełdzie). Tutaj ciekawostka – największym na świecie podmiotem inwestującym w ziemię jest Teachers Insurance and Annuity Associattion – College Retirement Equities Fund, który ma w zarządzaniu około 886 mld dolarów. Jest on właścicielem największego na świecie podmiotu zarządzającego aktywami rolnymi – Westchester Group. „Grabież” ziemi odbywa się głównie w krajach Południa (Afryka, Azja, Ameryka Południowa) i zazwyczaj ma charakter długoterminowy (umowy dzierżawy podpisywane nawet na 99 lat).

Transformacja energetyczna i klimatyczna: obecne i przyszłe wyzwania

Innym przejawem finansjalizacji środowiska przyrodniczego jest prywatyzacja sektora gospodarki wodnej. Na całym świecie prywatne firmy coraz częściej przejmują infrastrukturę wodno-kanalizacyjną oraz podmioty nią zarządzające. Problem w tym, że ważny staje się wówczas zysk, nie wysoka jakość usług, a dostęp do czystej wody pitnej zalicza się przecież do podstawowych potrzeb ludzkich. Bludnik i Pondel podają kilka ciekawych przykładów. W 1989 r. w Gwinei dokonano prywatyzacji gospodarki wodnej. Prywatne konsorcjum sprawnie działało, dopóki rząd je subsydiował. Gdy przestał, cena za metr sześcienny wody wzrosła siedmiokrotnie i połowa odbiorców przestała regulować rachunki. W 2003 r. rząd wycofał się z reformy, bo jej skutki były społecznie drastyczne. Podobna historia miała również miejsce w Tanzanii. W 2003 r. miejski system wodny w stolicy Dar es Salaam trafił pod opiekę konsorcjum City Water. Doszło do skokowych podwyżek cen wody, a infrastruktura nie była remontowana. Rząd Tanzanii zerwał kontrakt dwa lata później, a City Water otrzymało od międzynarodowego trybunału nakaz zapłaty rekompensaty za wyrządzone szkody. Po tych przypadkach tempo prywatyzacji sektora gospodarki wodnej wyhamowało.

Problem z cat bonds

W niektórych aspektach książka może zostać odebrana jako kontrowersyjna. Bludnik i Pondel mają negatywny stosunek do prywatyzacji, na przykład kupowanie ziemi rolnej przez fundusze inwestycyjne określają wprost mianem grabieży. Jest również kwestia obligacji katastrofalnych, zwanych też katastroficznymi (cat bonds). Samo ich istnienie jest zaliczane przez autorki do przejawów finansjalizacji środowiska przyrodniczego – ale czy słusznie? Owszem, cat bonds to instrumenty powiązane z tym, co dzieje się w przyrodzie, ale przecież tę strzałkę wpływu wypada raczej skierować wprost przeciwnie: od środowiska w kierunku obligacji, a nie odwrotnie. Autorki same wskazują – za innymi naukowcami – że finansjalizacja ubezpieczeń ryzyka klimatycznego jest niebezpieczna. Do niestabilności klimatycznej inkorporuje się potencjalną niestabilność rynków finansowych, co może zwielokrotnić skutki ekstremalnych zdarzeń pogodowych. W przypadku kryzysu finansowego to państwo, czyli de facto podatnicy, będzie musiało odegrać rolę ubezpieczyciela ostatniej instancji. Oczywiście takie ryzyko istnieje, ale to nie oznacza, że się zmaterializuje.

Najważniejsze wyzwania gospodarcze przyszłości

Poza tym we wstępie została postawiona teza, że finansjalizacja środowiska przyrodniczego jest w dużej mierze odpowiedzialna za… wybuch pandemii COVID-19. Według Bludnik i Pondel naruszanie równowagi środowiska i zaburzanie naturalnych procesów wykreowało warunki do pojawienia się nowych patogenów oraz ich swobodnego rozprzestrzeniania się w skali globalnej. Być może tak jest, ale czy twierdzenie dotyczące tego konkretnego wirusa jest słuszne? A może jednak źródła COVID-19 są gdzieś indziej?

Niemniej Finansjalizacja środowiska przyrodniczego jest dość ciekawą pozycją, wypełniającą lukę na polskim rynku wydawniczym w zakresie tytułowego zjawiska, którego niewątpliwie nie można lekceważyć. Z pewnością jest to monografia godna polecenia osobom zawodowo zajmującym się ekonomią i finansami.

Otwarta licencja


Tagi