Autor: Kamil Goral

Analityk makroekonomiczny i publicysta, jego zainteresowania dotyczą polityki pieniężnej i fiskalnej oraz rynków finansowych.

Długoterminowa stabilność dzięki niezależności NBP

Ostatnie lata nie były dla banków centralnych łatwe. Egzogeniczne szoki, takie jak pandemia i rosyjska inwazja na Ukrainę doprowadziły do skokowego wzrostu inflacji niemal we wszystkich państwach świata. To było novum dla banków centralnych, które w latach poprzedzających pandemię COVID-19 zmagały się raczej z ryzykiem deflacji niż ze zbyt szybkim wzrostem cen.
Długoterminowa stabilność dzięki niezależności NBP

(© NBP)

Poważnym wyzwaniem była końcówka pandemii COVID-19, gdy to skumulowane oszczędności gospodarstw domowych zaczęły trafiać do gospodarki. W momencie wybuchu koronawirusa wzrosła bowiem społeczna skłonność do oszczędzania, jest to typowa reakcja w sytuacji narastającej niepewności. Ludzie chcą mieć pieniądze, aby w razie utraty pracy mieli za co przeżyć, wolą nimi dysponować także w okolicznościach pojawienia się nieprzewidzianych wydatków. Lockdowny i liczne ograniczenia dotyczące korzystania z usług sprzyjały gromadzeniu dodatkowych oszczędności. To wszystko zaczęło się zmieniać, gdy obostrzenia pandemiczne stopniowo znikały. Ludzie zaczęli wychodzić ze swoich domów, zmniejszyły się także obawy związane z przyszłością, co sprzyjało wzrostowi konsumpcji. W efekcie zaczęliśmy więcej wydawać. Prawdopodobnie dodatkowa masa pieniądza nie przełożyłaby się na tak znaczny wzrost inflacji, gdyby tak jak wcześniej działała podaż. Ta jednak wciąż była pod wpływem pandemicznych obostrzeń, silne restrykcje obowiązywały w Azji. W efekcie pojawiła się nierównowaga. Podaż nie nadążała za popytem, co wpłynęło na wzrost cen. Wiele wskazuje na to, że taka sytuacja nie potrwałaby zbyt długo, a inflacja szybko znalazłaby się pod kontrolą. Takie było stanowisko szefów największych banków centralnych na świecie, czyli Fed i EBC. Scenariusz ten się jednak nie zmaterializował, a inflacja rosła jeszcze bardziej. Powodem był wybuch wojny. Europa odczuła bardzo mocno szok energetyczny, ceny gazu zaczęły osiągać niewyobrażalne poziomy. W efekcie wskaźnik CPI jeszcze przyspieszył.

Zobacz również:
Prezes EBC: Niezależność banków centralnych zmniejsza niepewność i inflację

Wtedy to bankierzy centralni weszli na poważnie do gry. Warto podkreślić, że dużo wcześniej niż czołowe banki centralne, stopy zaczął podnosić Narodowy Bank Polski. To fakt wart odnotowania. Pojawiło się zasadnicze pytanie, czy banki centralne uratują swoją wiarygodność? To znaczy, czy pokażą, że umieją zahamować wzrost cen i mają odpowiednią determinację, aby sprowadzić inflację do celu? W komunikacji bankierów centralnych zaczęły się pojawiać zdecydowane deklaracje, takie jak: chcemy obniżyć inflację i uda nam się to zrobić. Nie było innego wyjścia jak tylko mówić w ten sposób. Jakiekolwiek zawahanie, brak pewności czy stanowczości, zostałyby natychmiast uznane przez rynki za brak determinacji w walce z inflacją. Wszyscy wiedzieli, że tak właśnie trzeba mówić, co więcej, trzeba także podejmować odpowiednie działania, aby ten przekaz był dla odbiorców wiarygodny. Bez tego nikt nie traktowałby go poważnie. W ślad za słowami poszły zatem czyny i stopy zaczęły rosnąć. Wiarygodny bank centralny nie rzuca słów na wiatr! Weszliśmy w erę niewidzianych od dekad poziomów stóp procentowych. Epoka, gdy oscylowały wokół zera minęła. Stopniowo zaczęła też spadać inflacja.

Tureckie doświadczenia

Wysokie stopy procentowe to coś czego nie lubią rządzący. Nie da się bowiem ukryć, że im wyższe stopy, tym trudniej o łatwy i tani pieniądz. Oznacza to, że więcej trzeba płacić za zaciągany dług. Dotyczy to zarówno przedsiębiorstw, gospodarstw domowych, jak i państwa. Mniej dostępny kredyt i uszczuplający portfele koszt obsługi już zaciągniętych zobowiązań sprawiają, że cała gospodarka jedzie na wolniejszym biegu. Możliwe, że zacznie się nawet cofać. Trudniej zatem o imponujące wyniki, jeśli chodzi o dynamikę PKB, pojawić się mogą problemy na rynku pracy. Nie zawsze efekt jest dokładnie taki, wiele zależy od odporności danej gospodarki i tego jak długo restrykcyjna polityka pieniężna jest utrzymywana. Patrząc więc na sprawę podręcznikowo, zacieśnienie w polityce monetarnej to wejście do makroekonomicznej chłodni. Tak to powinno działać, jeśli nie chcemy się pogrążyć w inflacyjnej spirali.

I tu właśnie mogą się zaczynać problemy. Bank centralny zaangażowany w walkę ze zbyt szybkim wzrostem cen może się stać obiektem ataków ze strony rządzących polityków. Wszak cele władz monetarnych oraz rządu mogą być, a często są, inne. Rządzący, szczególnie w sytuacji rosnących wydatków, chcą móc tanio finansować potrzeby pożyczkowe państwa na rynku. Ekspansywna polityka fiskalna to zaś problem w walce z inflacją. To tu właśnie może się pojawić konflikt. Jeśli władza polityczna ma narzędzia, aby wpływać na decyzje banku centralnego, może podjąć działania, aby skorygować jego politykę. Walka z inflacją schodzi na dalszy plan.

Bank centralny zaangażowany w walkę ze zbyt szybkim wzrostem cen może się stać obiektem ataków ze strony rządzących polityków

W tych warunkach wiarygodność działań banku centralnego staje pod bardzo poważnym znakiem zapytania. Dla przykładu, przyjrzyjmy się Turcji, gdzie w 2021 r. prezydent Recep Tayyip Erdoğan odwołał prezesa tamtejszego banku centralnego. Co bardziej uważni obserwatorzy poczynań tureckiej głowy państwa wskazują, że chodziło o poziom stóp procentowych. Bank kierowany przez Naciego Ağbala, który wcześniej był także ministrem finansów, drastycznie podniósł stopy procentowe. Zaraz potem został on usunięty ze stanowiska. Dwa lata wcześniej jeden z jego poprzedników skończył w ten sam sposób, także nie spełniał oczekiwań prezydenta, a w tle były również decyzje dotyczące wysokości stóp procentowych. Działania te za specjalnie nie pomogły tureckiej gospodarce, czego dowodem była lecąca na łeb na szyję lira turecka i szalejąca inflacja. Rynki finansowe uznały bowiem, że tamtejszy bank centralny nie jest niezależny. W 2024 r. turecki Sąd Konstytucyjny uznał bowiem uprawnienie prezydenta do odwoływania szefa banku centralnego za niezgodne z tamtejszą Konstytucją.

Zobacz również:
Banki centralne poradziły sobie podczas kryzysów, ale trudne czasy przed nimi

Jaki wniosek należy wyciągnąć z tureckiej lekcji? Z niezależnością banku centralnego nie ma żartów. Oczywiście nie oznacza to, że instytucja ta wolna jest od błędów i nie można jej krytykować. Krytyka jednak to co innego niż ingerencja w niezależność. To praktyka znana z wielu państw świata, że decyzje władz monetarnych są przedmiotem, często także nieprzychylnych opinii. Wyrażają je ekonomiści, dziennikarze zajmujący się polityką pieniężną oraz politycy. Krytyka ta, jeśli trafna i dobrze uzasadniona, może znacząco przyczynić się do poprawy jakości działań banku centralnego, chodzi zarówno o merytoryczne decyzje, jak i sposób ich komunikacji. Bank centralny i jego kierownictwo nie mogą czuć się od takiej krytyki zwolnieni. Problem pojawia się wtedy, gdy władza polityczna chce bezpośrednio ingerować w decyzje dotyczące polityki pieniężnej. Ma to miejsce np. wtedy, gdy chce arbitralnie kształtować skład gremium decyzyjnych odpowiedzialnych za tę politykę, pomijając przy tym ustalony czas trwania ich kadencji. O szkodliwości takich ruchów przekonano się dotkliwie w Turcji, co znalazło odbicie w konstytucyjnym orzecznictwie tamtejszego sądu.

Bez niezależności nie ma wiarygodności

Pozbawiony niezależności i narażony na polityczne wpływy bank centralny nie jest wiarygodny, a jego komunikacja z otoczeniem jest praktycznie niemożliwa. Może się odbywać, ale nikt nie będzie traktował jej poważnie. Co bowiem po słowach szefostwa banku, które deklaruje działania w walce z inflacją, skoro może zostać wymienione na inne jednym ruchem niezadowolonych z takich słów polityków. Wiadomo, że wówczas bank centralny nie realizuje swojego mandatu, jakim powinna być troska o stabilność cen, jego głównym zadaniem staje się zadowolenie klasy politycznej, a dokładnie tych sprawujących w danym momencie władzę. Niestety, gdy to od nich zależy los bankierów centralnych, to można raczej zapomnieć o niskiej inflacji. Jej poziom być może będzie wysoko na liście priorytetów, ale nie będzie to raczej główny cel ich starań.

Pozbawiony niezależności i narażony na polityczne wpływy bank centralny nie jest wiarygodny, a jego komunikacja z otoczeniem jest praktycznie niemożliwa

Stąd w różnych systemach prawnych kładzie się nacisk na stosowne gwarancje niezależności bankierów centralnych, tak aby wyeliminować wpływ polityków na ich decyzje. Służą temu m.in. kadencyjność i nieodwoływalność. A to oznacza, że osób odpowiedzialnych za prowadzenie polityki pieniężnej nie można bez ważnego powodu pozbawić stanowiska. Władza polityczna nie może ich także w żaden wiążący sposób instruować czy pouczać, co do treści podejmowanych decyzji. Nie oznacza to jednak, że banku centralnego nie wolno krytykować czy komentować jego decyzji. Wskazane jest nawet to, aby takie komentarze się pojawiały, odnosząc się do meritum i skupiając się na znalezieniu jak najlepszych rozwiązań. Nie mogą to być jednak wiążące instrukcje ani groźby pozbawienia stanowiska. To przekroczenie cienkiej linii, co zabraniają przepisy.

Zobacz również:
Co dalej z forward guidance?

Oprócz owych regulacji, należy zwrócić także uwagę na rynkowe zabezpieczenia dla niezależności banku centralnego. Nie są one wiążące, niemniej mogą być bardzo dotkliwe w praktyce. Odbiorcami decyzji banków centralnych są m.in. krajowe i międzynarodowe instytucje finansowe. To one postanawiają o alokacji posiadanych przez siebie funduszy m.in. w krajowe waluty, akcje, obligacje i inne aktywa. Państwo traktowane przez te podmioty poważnie, uznawane za wiarygodne, może liczyć na napływ kapitału umożliwiający efektywną wycenę nominowanych w krajowym pieniądzu aktywów, sprzyja to także stabilności kursu walutowego, tak aby trzymał się on makroekonomicznych fundamentów. Wymagane są jednak pewne warunki gry, które umożliwią realizację tego scenariusza. Nikt nie zainwestuje pieniędzy w państwie, w którym nie są one spełnione. A tam, gdzie nie są przestrzegane, pojawia się ryzyko gwałtownego odpływu kapitału, wzrostu rentowności krajowego długu i krach waluty. Dlatego niezależność banku centralnego jest starannie pilnowana, tak aby nie narazić się na takie „atrakcje”. Jak pokazuje przykład Turcji konsekwencje mogą być bardzo poważne. Lepiej zatem nie narażać się na takie ryzyko i dbać o niezależny bank centralny, który dla rynku będzie gwarantem stabilnego pieniądza. Pieniądza, który dzięki temu staje się atrakcyjną opcją inwestycyjną.

Inne istotne zagrożenie dotyczy zakotwiczenia oczekiwań inflacyjnych. Zarządzanie tymi oczekiwaniami to jeden z kluczowych elementów dobrze prowadzonej polityki pieniężnej. Jeśli nie są one zakotwiczone w okolicach celu banku centralnego, uruchomiona może zostać spirala płacowo-cenowa, a stąd już prosta droga do wysokiej inflacji. Dlatego tak ważna była i wciąż jest pełna determinacja banków centralnych w walce z wciąż uciążliwym wzrostem cen. Nie będzie ona jednak skuteczna, gdy bank nie będzie uznawany za niezależny lub jego niezależność będzie kwestionowana.

To nasz wspólny interes

Doświadczenia banków centralnych na całym świecie pokazują jednoznacznie, że tylko niezależny bank centralny zasługuje na miano banku wiarygodnego. Uderzenie w jedno, niemal automatycznie jest także uderzeniem w drugie. Bank centralny nie może być jednocześnie zależny i wiarygodny. Może się zdarzyć, że niezależny bank straci wiarygodność, a tego obawiali się czołowi bankierzy centralni, gdy inflacja przed kilkoma latami wymknęła się im spod kontroli. Wciąż jednak, dzięki niezależności, mieli możliwość, aby swoją wiarygodność odzyskać czy utwierdzić. Gdyby stracili niezależność, byłoby to niemożliwe, co niemal niemożliwym czyniłoby także walkę z inflacją.

Bank centralny, jeśli ma istnieć, musi być niezależny. W przeciwnym razie nie będzie spełniał funkcji, jakiej oczekuje od niego społeczeństwo. Można sobie zatem darować jego powoływanie czy utrzymywanie. Alternatywa jaka pojawia się na horyzoncie, czyli polityka pieniężna zarządzana przez władzę polityczną, to przepis na permanentną i wysoką inflację, której towarzyszyć będzie załamanie kursu narodowej waluty, odpływ kapitału i ogólny gospodarczy krach. Nie są to słowa na wyrost, wystarczy zainteresować się trochę tematem i zbadać doświadczenia różnych państw, aby się o tym przekonać.

(© NBP)

Tagi


Artykuły powiązane

Niezależność banku centralnego, dlaczego to takie ważne?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Niezależność banku centralnego ma znaczenie fundamentalne dla funkcjonowania państwa, dlatego trzeba zrozumieć zarówno jej istotę, jak i mechanizmy prawne, które pozwalają ją zapewnić.
Niezależność banku centralnego, dlaczego to takie ważne?

Dokąd zmierza polityka pieniężna

Kategoria: Trendy gospodarcze
W latach 90. XX w. wydawało się, że patent na prowadzenie polityki pieniężnej jest znany. Kraje małe, o otwartej gospodarce i swobodnych przepływach finansowych, powinny zrezygnować z prowadzenia własnej polityki monetarnej i przywiązać kurs swojego pieniądza do zagranicznej waluty dominującej w obrotach handlu zagranicznego. Oczywiście takie rozwiązanie wymagało prowadzenia odpowiedzialnej polityki budżetowej i zaufania rynków finansowych wykluczające raptowny odpływ zagranicznego finansowania.
Dokąd zmierza polityka pieniężna

Gdy bank centralny ma stratę zamiast zysku

Kategoria: Analizy
Strata banków centralnych, do tej pory była zjawiskiem rzadkim, obecnie pojawi się w przypadku czołowych europejskich banków centralnych. A jak będzie w rozwijających się krajach?
Gdy bank centralny ma stratę zamiast zysku