Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Zakończył się etap konsultacji społecznych w sprawie Pracowniczych Programów Kapitałowych (PPK). Wkrótce ma się odbyć konferencja uzgodnieniowa, podczas której zostaną uwzględnione lub odrzucone zastrzeżenia, jakie wobec PPK zgłaszali pracodawcy, związki zawodowe i przedstawiciele funduszy inwestycyjnych, które miałyby zarządzać PPK.
Wciąż nie jest przesądzone, czy program wejdzie w życie 1 stycznia 2019 roku. Aby tak się stało ustawa regulująca tworzenie i funkcjonowanie PPK powinna zostać przyjęta w czerwcu.
Wątpliwości wobec efektów PPK jest co najmniej tyle, co nadziei związanych z ich uruchomieniem. Na seminarium zorganizowanym przez Instytut Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur dr Wojciech Nagel, członek rady nadzorczej ZUS, ekspert BCC, podkreślił, że PPK nie rozwiążą problemu niestabilności obecnego systemu emerytalnego, który nawet dziś, w okresie niskiego bezrobocia i rosnących wynagrodzeń, wymaga dofinansowania z budżetu państwa kwotą 43 mld zł. Niestabilność ta, czyli niezbilansowanie wpływów z wydatkami, wynika, jak mówił, z pozostawienia poza systemem wielu grup zawodowych objętych szczególnymi regulacjami – górników, prokuratorów, nauczycieli, czy służb mundurowych. Te przywileje kosztują rocznie od 10 do 15 mld zł i są jednym z powodów deficytu FUS, uważa dr Nagel.
W ustawie o PPK ma być wyraźny zapis, że oszczędności, gromadzone w PPK są własnością prywatną. Chodzi o uniknięcie sytuacji, gdy oszczędności gromadzone w OFE były traktowane przez uczestników funduszy jako prywatne, ale ostatecznie Trybunał Konstytucyjny zadecydował, że są elementem finansów publicznych. W wyniku tej decyzji część oszczędności została przeniesiona do FUS, a obligacje SP będące w posiadaniu OFE umorzone.
Zwiększenie wiarygodności PPK jest warunkiem niezbędnym do osiągnięcia jak największej liczby uczestniczących w tym systemie oszczędzania emerytalnego. Polski Fundusz Rozwoju, który ma być operatorem systemu PPK, prognozuje, że pozostanie w nim 75 proc. zapisanych na starcie pracowników, a zatem około 11 mln osób (zapisy będą obligatoryjne, ale później można się będzie wycofać).
Dr Nagel zaznaczył, że wprawdzie system OFE nie jest bezpośrednio związany z PPK, ale konieczne będzie podjęcie decyzji o dalszym losie Otwartych Funduszy, zanim zostaną wprowadzone Pracownicze Plany Kapitałowe. Prywatyzacja środków, które jeszcze pozostały w OFE zwiększyłaby zaufanie do nowej formy oszczędzania emerytalnego.
W dyskusji o PPK zapomina się często o tym, że podobny program już został uruchomiony i do dziś funkcjonuje. Chodzi o Pracownicze Programy Emerytalne (PPE). W ramach tego programu pracodawca odprowadza składki podstawowe za pracowników – uczestników PPE w wysokości nie wyższej niż 7 proc. wynagrodzenia. Program może dopuszczać też odprowadzanie składek dodatkowych przez samego pracownika. Składka podstawowa odprowadzana przez pracodawcę zwolniona jest z obciążenia składkami na ubezpieczenia społeczne. Zyski z inwestycji w ramach PPE i wypłata środków zwolnione są zaś z podatku dochodowego od osób fizycznych. Wypłata z PPE może nastąpić na wniosek uczestnika po ukończeniu przez niego 60 lat, lub 55 lat po przedstawieniu przez niego decyzji o przyznaniu mu emerytury.
Robert Juszczak, były prezes Pracowniczego Towarzystwa Emerytalnego „Nowy Świat”, zauważa, że ustawodawcy prognozowali, iż do PPE przystąpi 3-3,5 mln pracowników, a przystąpiło 400 tys. PPE powstawały głównie w dużych korporacjach energetycznych, telekomunikacyjnych i finansowych.
Na korzyść PPK może działać fakt, iż zapis będzie obowiązkowy, ale każdy będzie miał możliwość wypisania się z programu. Pracodawcy będą mieli obowiązek powołania PPK w każdym zakładzie (najpierw w większych, potem w mniejszych i w sferze budżetowej). Przy PPE obowiązku nie było, a pracodawcy mogli pracowników zniechęcać. W przypadku PPK przewidywane są nawet kary za zniechęcanie lub za zaniechanie zapisania pracownika do programu.
Z drugiej strony korzyści dla pracowników w PPE były większe, gdyż składkę uiszczał tylko pracodawca. Wielu pracowników zniechęcał jednak fakt, że składka jest opodatkowana. W przypadku 7-procentowej składki jego wynagrodzenie netto było o 1,3 proc. niższe. To okazywało się silniejszym bodźcem do zaniechania oszczędzania w PPE niż korzyści do uzyskania w odległej przyszłości.
W przypadku PPK składka pracownika wyniesie zaś 2 proc., a pracodawcy 1,5 proc.
Przykład PPE może wskazywać, że rzeczywista liczba pracowników, którzy długoterminowo pozostaną „klientami” PPK może być wielokrotnie niższa od założonej. Według Antoniego Kolka, prezesa Instytutu Emerytalnego, oszczędzanie w PPK będzie najkorzystniejsze dla osób relatywnie młodych, o wysokich dochodach. Ale wyższe dochody mają zwykle pracownicy starsi, z dłuższym stażem.
Uczestnicy seminarium uważają, że wielu pracowników może pozostać w PPK na zasadzie inercji, nie interesując się programem i uznając, że uszczerbek bieżących dochodów nie jest duży. Za to pracownicy bardziej świadomi swych finansów mogą przeprowadzić kalkulację i uznać, że mimo dopłat pracodawców i państwa, wolą bieżącą konsumpcję niż oszczędności, które otrzymają do dyspozycji w przyszłości.
Niechętne oszczędnościom będą też zapewne osoby mające do dyspozycji niskie dochody, dla których składka w wysokości 50 zł miesięcznie jest istotnym uszczerbkiem środkach do dyspozycji.
Polskie gospodarstwa domowe mają niską stopę oszczędności – dotyczy to także gospodarstw zasobniejszych. Jeśli program ma być skuteczny potrzebne są właściwe argumenty zachęcające do oszczędzania w PPK. Paneliści nie byli w tym przekonujący. Mówili o pogarszającej się sytuacji demograficznej, o dziurze w finansach ZUS, o niskiej stopie zastąpienia (relacji emerytury do ostatniej płacy), ale były to argumenty zrozumiałe dla osób, mających większą wyobraźnię ekonomiczną.
Polaków do odkładania nie zachęca też pamięć historyczna. W ostatnich 100 latach kolejne pokolenia przechodziły okresy, w których trudno było utrzymać realną wartość oszczędności.
Kluczowe dla sukcesu PPK będą dwie sprawy – zaufanie oraz postawa pracodawców. Co do tego eksperci są zgodni. Przemysław Gawlak, dyrektor sprzedaży w Esaliens TFI, stwierdził, że program PPK zyska większe zaufanie, jeśli nie będzie przedmiotem politycznych sporów.
Jak zachęcić pracodawców do tego, by wsparli program mówił Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich: dla pracodawcy pracowniczy plan kapitałowy to nowe obowiązki i koszty. Po jego stronie będzie naliczenie, finansowanie i odprowadzenie zarówno składki pracownika jak i pracodawcy. Na pracodawcy spoczywać będą obowiązki administracyjne, jak zawarcie czy rozwiązanie umowy w imieniu pracownika. Jedyna korzyść to taka, że składka będzie kosztem, więc obniży CIT. Bardziej korzystne byłoby zmniejszenie składki po stronie pracowników i zwiększenie po stronie pracodawców, gdyż w ostatecznym rachunku i tak pracodawcy będą musieli zapłacić całość – podniosą wynagrodzenia, by zrekompensować składkę pracownika.
Optymistyczne szacunki Polskiego Funduszu Rozwoju przewidują, że PPK przyspieszą wzrost PKB o 0,3-0,4 proc. rocznie. Ma być to efektem wzrostu oszczędności i skierowania dużego strumienia pieniędzy na rynek kapitałowy. Takie szacunki obciążone są jednak dużą dozą niepewności. Po pierwsze – nie wiadomo, jaka liczba pracowników zdecyduje się trwale pozostać w PPK. Po drugie – sumując wpływ na gospodarkę trzeba także uwzględnić wzrost kosztów. Marża zysku polskich firm to zwykle 2-3 proc. Wzrost kosztów pracy o 3,5 proc. (przy założeniu, że w całości obciążą one przedsiębiorców) spowoduje wyraźne obniżenie marży. Aby ją zrekompensować przedsiębiorcy podniosą ceny, co pobudzi inflację, i obniży konkurencyjność polskich firm.
Dziś nie sposób przesądzić, który efekt przeważy – prorozwojowy, czy antywzrostowy, podsumowują eksperci.