Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

więcej publikacji autora Bogdan Góralczyk

Chiny z pierwszej ręki

– Hank, jesteś prawdziwym patriotą, więc czemu tak bardzo pomagasz Chińczykom? – zapytał Henry’ego Paulsona pewien amerykański biznesmen. Książka „Dealing with China”, w której Paulson wykłada swoje racje przynosi odpowiedź na to pytanie razem z dużą porcją zachwytu autora nad krajem dla Zachodu niezrozumiałym.
Chiny z pierwszej ręki

Od momentu normalizacji stosunków z Chińską Republiką Ludową przez administrację prezydenta Jimmy’ego Cartera, czyli od 1 stycznia 1979 r., wszystkie następne amerykańskie ekipy rządzące w różnym stopniu były aktywnie zaangażowane we współpracę z ChRL. Nie ma żadnych wątpliwości, że Amerykanie, najpierw mocno inwestując, co nastąpiło po 1992 r., a następnie (od końca lat 90. XX w.) coraz więcej od Chin kupując, przyłożyli rękę do sukcesu chińskiej transformacji i modernizacji.

Do normalizacji stosunków między USA a ChRL w ogromnym stopniu przyczynił się Zbigniew Brzeziński (wystarczy sięgnąć do jego wspomnień lub wystąpień z tamtego okresu), a przez dziesięciolecia swoistym guru stosunków z Chinami stał się po stronie amerykańskiej Henry Kissinger, co udowodnił na wiele sposobów, a bodaj najdobitniej w wydanym i u nas tomie „O Chinach”.

Interesy z Chinami

Trzecią kluczową osobą dla stosunków USA z Chinami stał się ostatnio Henry M. Paulson, były szef Departamentu Skarbu (2006–2009) i były szef Goldman Sachs (1999–2006). Co więcej, również po odejściu z administracji utrzymał bliską współpracę z Chinami i tamtejszymi władzami, powołując do życia specjalizujący się w programach na rzecz ochrony środowiska i walki ze zmianami klimatu na terenie Chin. Ma on siedziby w obu krajach i sztab złożony z przedstawicieli obu stron.

Paulson wszedł do annałów jako ten, który przygotował potężny pakiet pomocowo-interwencyjny po upadku Lehman Brothers, bowiem to na czas sprawowania przez niego urzędu w resorcie skarbu przypadł wielki kryzys gospodarczy. Opisał to z werwą w poprzedniej książce – „On the Brink” (Na granicy), chwalonej i szeroko czytanej. Jej główną treść stanowiło właśnie spojrzenie od wewnątrz na walkę z kryzysem.

Teraz, idąc niejako za ciosem, Paulson wydał „Dealing with China” (Interesy z Chinami) – znów mocno osobisty tom, tym razem poświęcony stosunkom z Chinami, do których – jak wielu Amerykanów na wysokich stanowiskach – po raz pierwszy trafił dopiero na początku lat 90. minionego stulecia, a potem, już w Goldman Sachs, nawiązał z Chińczykami bliską współpracę, która nieprzerwanie trwa od tamtej pory.

Jego relacja jest ważna, bowiem pochodzi z pierwszej ręki. Zamiast klasycznej w tego typu książkach bibliografii mamy tu na koniec tomu obszerną listę rozmówców Paulsona, od prezydentów Hu Jinatao i Xi Jinpinga, przez premierów Zhu Rongqi, Wen Jiabao i Le Keqianga, po bardzo obszerną paletę chińskich ministrów, urzędników wysokiego szczebla, biznesmenów i szefów firm, zarówno tych państwowo-prywatnych (jak Lenovo, Wanxiang czy Fuyao), jak i już prywatnych (Alibaba, Tencent czy Cindat).

Zauroczony

A mimo to podtytuł tej interesującej relacji – „Zrywanie masek nowego gospodarczego supermocarstwa przez człowieka od wewnątrz” – wydaje się tezą postawioną mocno na wyrost. Owszem, autor bezustannie cytuje i opisuje swoje spotkania z chińskimi notablami, także te prowadzone w gmachu parlamentu, a nawet zamkniętej dzielnicy rządowej Zhongnanhai, ale za każdym razem odnosi się nieodparte wrażenie, że Chińczycy uważnie trzymają karty przy piersiach, nie odkrywają się, a najwyżsi rangą politycy najczęściej mówią zaprzyjaźnionemu Amerykaninowi dokładnie to samo, co można znaleźć w ich oficjalnych enuncjacjach.

Tom opisuje wszystkie etapy kontaktów H. Paulsona z Chinami, od Goldman Sachs, przez krótki okres, gdy odpowiadał w amerykańskiej administracji za ochronę środowiska (2004–2006), pełnienie funkcji sekretarza skarbu (gdy nawiązał z Chinami ważny Gospodarczy Dialog Strategiczny), aż do prywatnego biznesu w ramach Instytutu Paulsona, gdy ponownie wrócił do swej ukochanej natury, o której pisze z równą fascynacją i zaangażowaniem, jak o Chinach i ich mieszkańcach. Jego zauroczenie Chinami i chińskością jest niemal całkowite.

Nie ma więc tutaj szeroko rozwijanych w innych amerykańskich kręgach tez o „chińskim zagrożeniu” czy głębszych rozważań, co może przynieść ze sobą tak szybki, wręcz gwałtowny wzrost pretendenta do miana gospodarki numer jeden w świecie, a tym samym największego strategicznego rywala USA.

Najbardziej fascynujące są końcowe fragmenty tej bardzo żywo napisanej i bardzo osobistej relacji, gdy autor nie może już ukryć, że chińska administracja pod rządami Xi Jinpinga, jego wielokrotnego interlokutora, wyszła z geostrategicznymi koncepcjami, takimi jak dwa nowe Jedwabne Szlaki, lądowy i morski (Yi dai, Yi lu – jeden pas, jedna droga). Zaskakujące, że o Jedwabnych Szlakach, ogłoszonych przez Xi Jinpinga we wrześniu (lądowy) i październiku (morski) 2013 r. Paulson niemal nie pisze. O azjatyckim z nazwy, a chińskim z natury i kapitału AIIB, nawet nie wspomina, co jest może zrozumiałe ze względu na cykl wydawniczy (bank formalnie powołano do życia w czerwcu 2015, choć było o nim głośno przez wiele poprzednich miesięcy, a książka została wydana w II kwartale 2016 r.). Te inicjatywy zaś są niczym innym, jak próbą kształtowania nowego światowego ładu gospodarczego

Rywale czy partnerzy?

Znamienne, jak często Paulson powiela argumenty Henry’ego Kissingera zawarte w końcowych partiach jego dzieła „O Chinach”, chociaż się na niego nie powołuje. Twierdzi, nie bez słuszności, że w dziedzinie, która jest mu najbliższa, czyli ekologii i zmian klimatycznych, rozwiązania mogą być już tylko i wyłącznie globalne, podobnie jak na przykład w zwalczaniu terroryzmu, więc współpraca USA i Chin, przecież dwóch największych trucicieli środowiska, jest prostu niezbędna. W sferze tzw. wyzwań globalnych oba supermocarstwa są na siebie skazane. Koniec, kropka.

Jednakże inne tezy stawiane przez autora mogą już być przedmiotem debaty, a często wręcz polemiki. Na przykład ta, gdy pisze: „Jeśli będziemy próbowali Chiny wyłączyć, zignorować lub osłabić, to ograniczymy nasze możliwości wpływu na wybory dokonywane przez ich liderów”. Owszem, jakaś racja w tym jest, ale i tak w amerykańskim głównym nurcie dyskursu politycznego w ostatnich latach wyraźnie narasta tendencja ku konfrontacji, a nie daleko idącej współpracy z Chinami, traktowanymi już nie jako intratny partner, jak dawniej, lecz raczej rywal, konkurent, a nierzadko nawet wróg.

Paulson oczywiście dostrzega te tendencje, wymienia nawet dwa spory terytorialne – o wyspy Senkaku/Diaoyudao oraz na Morzu Południowochińskim (archipelagi Paracele i Spratley) – które grożą konfrontacją, ale nadal zdecydowanie opowiada się za kontynuacją współpracy gospodarczej, handlowej i we wszystkich innych dziedzinach, za „komplementarnością”.

Otwarcie pisze, że nie wierzy w grę o sumie zerowej, ale zarazem apeluje o uczciwą konkurencję we wzajemnych stosunkach. Problem w tym, że tak jak on myśli coraz mniej Amerykanów, co zresztą autor potwierdza, powołując się na znane badania agencji Pew w Waszyngtonie prowadzającej regularne sondaże na temat wzajemnego postrzegania się obu państw. Jednoznacznie wynika z nich wzajemne pogorszenie wizerunku: w 2013 aprobata dla chińskich działań w amerykańskiej opinii publicznej spadła do zaledwie 14 proc., dwa lata wcześniej sięgała 37 proc.

Paulson ze swymi poglądami znajduje się więc w zdecydowanej mniejszości. Ma utrudnione zadanie, bowiem również po stronie chińskiej pozytywne postrzeganie Ameryki spada (o 7 proc. w ciągu dwóch lat, osiągając w 2013 r. 53 proc.). A ostatnio – dodajmy od siebie – według Pew aż 52 proc. Amerykanów uważa deficyt handlowy z Chinami za najważniejsze wyzwanie w stosunkach wzajemnych.

Paulson oczywiście odnotowuje problem tego deficytu (386 mld dol. w 2015 r., a podobna skala utrzymuje się od lat), ale za groźniejsze zjawisko uznaje fakt, że w szacowanych na koniec 2014 r. na 4 bln dol. chińskich rezerwach walutowych aż 1,3 bln dol. to aktywa trzymane w postaci amerykańskich papierów dłużnych i gwarancji rządowych. To go niepokoi, ale jako kontrposunięcie proponuje dalsze inwestowanie na terenie ChRL (14 mld dol. w 2013 r.). Zdecydowanie nie wszyscy w USA podzielają już ten pogląd.

Osiem zasad

Na koniec tomu Henry M. Paulson przedstawia swoje credo na temat współpracy z Chinami. Zaczyna od stwierdzenia, które natychmiast zjeży wielu obserwatorów w USA i na Zachodzie – od tezy, że Xi Jinping jest reformatorem. Problem w tym, że od mniej więcej dwóch lat mamy do czynienia ze stale narastającą debatą, czy Xi przypadkiem nie porzuca dotychczasowych zasad zbiorowego kierownictwa państwa na rzecz autokracji i rządów silnej ręki, co w żadnym razie nie pomoże mu w stosunkach z USA i Zachodem.

Zasady Paulsona brzmią następująco: „Pomóż tym, którzy pomagają nam”; „Świeć jasnym przykładem: nic dobrego nie dzieje się w ciemności”; „Znajdź Chinom lepsze miejsce przy stole”; „Demonstruj gospodarcze przywództwo za granicą”; „Szukaj więcej rozwiązań na tak”; „Unikaj niespodzianek, ale bądź gotów na przełomy”; „Działaj zgodnie z metodami odzwierciedlającymi chińską rzeczywistość”.

Ponieważ dzisiaj wszyscy, również w Polsce stają przed dylematem negocjacji i zacieśnienia relacji z Chinami w kontekście promocji lądowego Jedwabnego Szlaku, warto się nad powyższymi zasadami zastanowić, bo zostały sformułowane przez osobę dobrze Chiny i Chińczyków znającą. Na pewno wzbudzą one zaciętą dyskusję, a ta mówiąca o „lepszym miejscu przy stole” pewnie nawet sprzeciw, bo przecież oni sami potrafią być zaradni i znaleźć sobie to miejsce, co udowodnili w ostatnich dekadach wyjątkowo przejrzyście.

Marzenie, by „mówić w stosunku do Chin jednym głosem”, też przez Paulsona jasno wyrażone, jest w demokracji głosem wołającego na puszczy. Tego po prostu nie da się zrobić, szczególnie w kontekście tak szybko się zmieniających, a dla nas nadal nieprzejrzystych Chin.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich

Kategoria: Polityka fiskalna
Spowolnienie gospodarcze, napięcia geopolityczne, obawy dotyczące bezpieczeństwa łańcucha dostaw i szerzej bezpieczeństwa narodowego prowadzące do wzrostu protekcjonizmu i fragmentacji handlu, bardziej restrykcyjne otoczenie regulacyjne biznesu, trudniejsze globalne warunki finansowe i rosnące koszty negatywnych skutków zmian klimatu to wybrane czynniki podważające stabilność i przewidywalność globalnych przepływów inwestycyjnych. Nie pozostają bez wpływu na przepływy zagranicznych inwestycji bezpośrednich (ZIB), zarówno w rozwiniętych, jak i w rozwijających się krajach.
Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich

Chiny – jedyne supermocarstwo przemysłowe: zarys drogi na szczyt

Kategoria: Sektor niefinansowy
Stany Zjednoczone są jedynym militarnym supermocarstwem świata: wydają na siły zbrojne więcej niż dziesięć kolejnych krajów łącznie. Chiny natomiast stały się jedynym na świecie supermocarstwem w przetwórstwie przemysłowym (manufacturing). Produkcja Chin przewyższa produkcję dziewięciu następnych krajów na liście razem wziętych.
Chiny – jedyne supermocarstwo przemysłowe: zarys drogi na szczyt

Jak chińskie pożyczki kolonizują Afrykę?

Kategoria: Sektor niefinansowy
Czarny Kontynent przez wiele lat był swego rodzaju poligonem globalnych graczy. Ostatnie dekady pokazują jednak, że to Pekin zadomowił się tam na dobre. Chiny są największym pożyczkodawcą państw afrykańskich. W XXI w. łączna wartość kredytów sięgnęła 170 mld dol. Pomimo spadku akcji kredytowej w ostatnim czasie, Afryka wciąż jest ambitnym celem Inicjatywy Pasa i Szlaku. Chiny podbijają ten kontynent na trzy sposoby: poprzez pożyczki, inwestycje i handel. Choć zrealizowano tam wiele potrzebnych inwestycji, wiele rzeczy stoi pod znakiem zapytania.
Jak chińskie pożyczki kolonizują Afrykę?