Po co afrykańska ziemia krajom trzecim?
Kategoria: Społeczeństwo
Autorka specjalizuje się w międzynarodowych stosunkach gospodarczych i w problematyce społecznej z perspektywy ekonomicznej
więcej publikacji autora Katarzyna Zarzecka(@Getty Images)
Praktyki nielegalnego przejmowania ziemi (land grabbingu) w Ameryce Południowej, nie są zjawiskiem odosobnionym, gdyż występuję też w Afryce, gdzie mają tendencję wzrostową. Warto jednak podkreślić, że to południowoamerykański kontynent wyróżnia się ponadprzeciętną skalą i metodami doszlifowanymi wręcz do perfekcji tego procederu.
Praktyki związane z masowym przejmowaniem ziemi w skondensowanej formie obrazuje Zjednoczona Republika Soi, położona na terenie czterech państw: Argentyny, Boliwii, Brazylii i Paragwaju. Określenie to po raz pierwszy ukazało się w argentyńskiej gazecie w 2003 r. jako reklama, którą zamówiła jedna z największych światowych firm agrochemicznych. Przez wielu odebrana została jako podejście neokolonialne. Rzeczywiście, ciężko z tym polemizować. Przedstawia bowiem stosunek właścicieli monokultur zarówno do suwerenności państw i wzmacniania wpływów, jak i do tamtejszych mieszkańców. Republika jest obecnie liderem na światowym rynku soi, w każdym z wymienionych krajów jest to dominujący produkt eksportowy.
Sprawdzone tradycyjne metody
Przez dziesięciolecia w Ameryce Południowej w imię walki z komunizmem, łamano prawa człowieka nie tylko na masową skalę, ale wykorzystywano ją do celów ekonomicznych rodzimych elit i globalnych korporacji. Land grabbing prowadzony był zarówno pod osłoną ówczesnej zimnej wojny, jak i przez władze centralne w postaci dyktatur w każdym z tych państw. Przykładem jest Paragwaj za rządów jednego z najdłużej panujących dyktatorów – prezydenta Alfredo Stroessnera (1954-1989). Szkielet systemu był bardzo prosty. Postulowano reformę rolną, która była potrzebna. Właścicieli pozbawiano ziemi pod zarzutami walki z komunizmem, który podlegał elastycznej interpretacji. Ofiarami (represji, kontroli, tortur, zabójstw) padali wszelcy działacze krytykujący władze, bądź nawet teoretycznie mogący jej zagrozić, czyli obrońcy praw człowieka czy przedstawiciele chłopscy aktywnie działający na rzecz reformy rolnej. Tych historii jest bardzo wiele, a zeznania świadków są wstrząsające.
Do puli dołączano grunty państwowe lub lokalnych społeczności. Ziemię, szacowaną łącznie na 7–8 mln ha, ostatecznie dzielono między znajomych królika. Działania te ułatwiał fakt, że zarówno poszczególni rolnicy, jak i rdzenni mieszkańcy nie posiadali aktów własności do swojej ziemi (jest to wyzwanie, z którym obecnie mierzy się Afryka). Biorąc pod uwagę autorytarny charakter państwa, sądownictwo nie gwarantowało ochrony.
Właściciele latyfundiów zwiększali swoje posiadłości także wykupując tymczasowe tytuły własności ziemi od ubogich chłopów. Powszechna w tym regionie stała się praktyka grilagem polegająca na fałszowaniu dokumentów własności i aby je postarzać wkładano papier np. do pudełek ze świerszczami, których mocz go postarzał. Dzięki tej metodzie przejęto miliony hektarów nie tylko w Paragwaju, ale i w całym regionie.
Stroessner, zwalczając środowiska lewicowe w apogeum zimnej wojny, zyskał przychylność USA. Operacja Kondor, koordynująca współpracę tajnych służb reżimów Ameryki Południowej w latach 70. i początku 80. XX w., wspierana przez Stany Zjednoczone, opierała się na prześladowaniu i eliminowaniu przeciwników politycznych m.in. w Argentynie, Urugwaju, Chile, Paragwaju, Boliwii i Brazylii. Dla przykładu, Paragwaj stał się bastionem antykomunizmu na świecie. Dokonywano tam tzw. represji prewencyjnych finansowanych przez Kondor, o czym świadczą odkryte Akta Terroru.
Zarówno ta operacja, jak i produkcja soi to dwie strony tej samej monety. Ziemie rozdysponowane między osoby z kręgu Stroessnera i jego zamożnych popleczników zostały przekształcone w wielkoobszarowe monokultury soi. Było to posunięcie przynoszące dochód zarówno zagranicznym korporacjom, jak i krajowym oligarchom. Jednocześnie dyktatury chroniły zachodnie strefy wpływów, tworząc gwarancję zachowania klientystycznego statusu quo w kraju.
Daltonizm decydentów
Zamiast rozliczenia się z bolesną przeszłością i dyktaturami, doszło do utrwalenia tych schematów oraz zabezpieczenia przejętych majątków. Po upadku żelaznej kurtyny zarówno USA (FBI), jak i kraje południowoamerykańskie, zmieniły paradygmat wroga publicznego – z komunistów na ekoterrorystów.
Zmieniło się zatem wszystko, żeby nic się nie zmieniło. Praktyki te są obecnie utrzymane, inna jest tylko narracja walki – zamiast „czerwonych” są „zieloni”. Pod tym ostatnim określeniem mieszczą się obrońcy środowiska, drobnych rolników, rdzennej ludności i zwierząt, a także działacze pracujący na rzecz odzyskania zagrabionej ziemi. Najnowsze dane wskazują, że w Ameryce Łacińskiej w 2023 r. 85 proc. wszystkich zabójstw dokonano na obrońcach ziemi i środowiska.
Znamienne jest to, że byłe ruchy antykomunistyczne przekształciły się w think tanki reprezentujące agrobiznes i lobbujące za legislacją sprzyjającą ich interesom, wykorzystując przy tym media. Skala zjawiska jest szczególnie widoczna w Brazylii, jak również w państwach ościennych.
Niektórzy badacze określają tę obecną sytuację jako Kondor 2. Na tych terenach wciąż dochodzi do ataków na wioski przez grupy paramilitarne związane z latyfundiami i międzynarodowymi korporacjami, których celem jest przejęcie ziemi. Wzmaga się strach okolicznych mieszkańców, którzy jeszcze szybciej oddają ziemię. Przemoc skierowana jest również wobec dziennikarzy ujawniających nielegalne procedery. Brak adekwatnej reakcji państwa umacnia bezkarność.
Symbolem współczesnego Paragwaju w służbie ziemskich oligarchów stała się masakra do jakiej doszło w 2012 r. w Curuguaty. Zbiegły się tam interesy agrobiznesu z poszkodowanymi dyktatury – bezrolnymi chłopami w liczbie 60 rodzin. Nakaz eksmisji drobnych rolników miał zostać wydany na podstawie twierdzenia jednej z zamożnych rodzin, że zajmują oni teren prywatny, gdyż ziemia ta została jej podarowana przez byłego dyktatora. Na nic było orzeczenie Komisji Praw Człowieka Paragwaju z 1999 r. uznające, że teren ten jest własnością publiczną. W wyniku konfliktu zginęło jedenastu chłopów i sześciu policjantów. Rolnicy zostali postawieni w stan oskarżenia, uniewinnił ich dopiero Sąd Najwyższy, wskazując na szereg nieprawidłowości. Wobec czego Prokurator Generalny wniósł sprawę przeciwko powyższym sędziom. Nie obyło się też bez sprzeciwu ONZ.
Masakra ta stała się pretekstem do instytucjonalnego zamachu stanu, który tydzień później doprowadził do upadku rządów prezydenta Fernanda Lugo. Warto przypomnieć, że Lugo jako pierwszy przywódca nie wywodził się z partii byłego dyktatora, a wybory wygrał dzięki postulatom reformy rolnej i redystrybucji nielegalnie przejętych gruntów. Po objęciu stanowiska zaczął również działać na rzecz regulacji środowiskowych, m.in. wobec genetycznie modyfikowanych upraw. Według ekspertów, masakrę wykorzystano jako pretekst do zmiany władzy. Nowe rządy natychmiast zablokowały reformę rolną, cofnęły zakazy związane z ekologią (przypadek zatruwania wody przez globalny koncern), zaś międzynarodowym korporacjom wydano kilkanaście pozwoleń (obecnie 49) na uprawy GMO (wcześniej było siedem), a także nastąpiła fala represji wobec przywódców chłopskich.
W ostatnich latach władze m.in. Paragwaju i Brazylii zaczęły kryminalizować walkę o ziemię za pomocą legislacji. Od 2021 r. w tym pierwszym obowiązuje ustawa nakładająca karę do 10 lat więzienia dla osób nielegalnie zajmujących posesje i klasyfikująca to jako przestępstwo, co de facto uniemożliwia odzyskanie ziemi przez chłopów oraz rdzenną ludność. W 2023 r. w Brazylii nielegalna stała się okupacja gruntów państwowych, tym samym osoby, które żyły na tych terenach od lat zostały tej ziemi pozbawione.
Nie ma żadnych postępów w odzyskaniu swoich terenów. Ameryka Łacińska charakteryzuje się największą nierównością na świecie pod względem podziału własności ziemi. Paragwaj zajmuje w tym pierwsze miejsce z największymi nierównościami gruntowymi (Gini coefficient for land: 0,93).
Jeśli relacje i wspólne interesy są ze sobą tam tak mocno powiązane, to w jaki sposób mogą być nakładane regulacje na agrobiznes? Reforma rolna w Paragwaju i sąsiednich państwach nadal nie została skutecznie przeprowadzona.
Był las, są steki
Przejmowanie ziemi na szeroką skalę nie ogranicza się już do istniejących terenów agrarnych, ale do przejmowania tych, które na dalszym etapie dostosowuje się do celów rolniczych – czyli wylesianie. Jest to masowy problem na obszarze całej Zjednoczonej Republiki Soi. W deforestacji spory udział ma również popyt na hodowlę bydła, które sprzedawane jest głównie do Chin i Europy.
Najbardziej znanym jest przypadek land grabbingu w Brazylii, gdzie doszło do wylesiania sporych terenów. Warto podkreślić, że 95 proc. wylesiania w Brazylii jest nielegalne. Tylko w latach 2019 –2024 r. straciła ona 9 mln ha lasów pierwotnych (obszar Korei Południowej), z czego 6 mln ha w Amazonii. Działalność rolnicza odpowiadała za 97 proc. brazylijskiego wylesiania w ciągu ostatnich sześciu lat. W mediach potępiano niszczenie Amazonii. I faktycznie, obecnie skala jej deforestacji się zmniejszyła (choć nadal trwa). Ogłoszono to jako sukces, jednak agrobiznes wciąż musi zaspokajać swoje potrzeby. Nie zwrócono natomiast uwagi na to, że w tym samym czasie przeniesiono deforestację do pobliskiego Cerrado, które ma ogromne znaczenie ze względu na najbardziej bioróżnorodną sawannę na świecie, gdzie korzenie drzew magazynowały CO2 wielkości rocznej emisji Chin w 2020 r. Ofiarą padł teren pięć razy większy niż w Amazonii. Drobiazgowa analiza łańcucha dostaw przez Global Witness wykazała dostarczanie z tego obszaru bydła do trzech największych tamtejszych mięsnych firm. Badacze uznali prawie wszystkie wylesienia za nielegalne, ponieważ brakowało wymaganych pozwoleń przewidzianych w brazylijskim prawie.
Należy również wspomnieć o naruszaniu praw rdzennej ludności do ziemi, które gwarantują konstytucje tych państw. Prawo wprawdzie istnieje, ale nie jest egzekwowane, bądź świadomie łamane, czego dowodzą m.in. paragwajscy sygnaliści z państwowej administracji. Autochtoni doświadczają przemocy i znikają w dziwnych okolicznościach. Nierozwiązane problemy z ziemią dotyczą zarówno setek społeczności, o czym również alarmowało ONZ, jak i ostatnich plemion izolowanych (sytuacja w Brazylii w raporcie). Land grabbing przez wylesianie powoduje nie tylko utratę przez nich ziemi, ale także źródła wyżywienia, chodzi głównie o zwierzynę łowną i rośliny nadające się do spożycia. Ciężko argumentować, żeby mieszkańcy mieli właściwe narzędzia do obrony przed agrobiznesem czy podmiotami zajmującymi się wycinką. Możliwości zatrudnienia poza ich środowiskiem są trudne, uwzględniając często własny język (nieznajomość hiszpańskiego lub portugalskiego), wysoki poziom analfabetyzmu, ogólnie niższy od ogółu populacji poziom wykształcenia i o wiele wyższy wskaźnik skrajnego ubóstwa.
Zielone pustynie
Land grabbing z celem tworzenia wielkoskalowego rolnictwa monokulturowego prowadzi zatem do wielu negatywnych skutków. Jednym z nich, którego nie można oczywiście pominąć są negatywne efekty środowiskowe. Przejmując kolejne obszary, unicestwiana jest dzika przyroda i niszczone zasoby leśne, w tym gatunki zagrożone. Jedną z najprostszych metod wylesiania jest wywoływanie pożarów, które stanowią dodatkowe zagrożenia dla okolicznej ludności i ich domostw. Wylesianie przyczynia się także do niskiego poziomu wód, a to prowadzi do większej suszy.
W Paragwaju około 60 proc. użytków rolnych zajmuje soja, z czego 99 proc. stanowią uprawy GMO. Rolnictwo przemysłowe wykorzystuje na masową skalę środki chemiczne (nie są tak restrykcyjni co UE), mające chronić m.in. przed chwastami. A ze względu na wielkość obszarów, często są rozpylane z samolotów. Pojawia się wiele dowodów świadczących również o tym, że wpływają niekorzystnie na sąsiadujące niemodyfikowane genetycznie uprawy. Brakuje dyskusji o skutkach wywołanych przez uprawy transgenicznych roślin.
Brak bioróżnorodności wpływa na bezpieczeństwo żywnościowe. Monopolizacja upraw jednej rośliny GMO, przeznaczonej na eksport, stanowi ryzyko dla potrzeb własnych obywateli.
Kto zawinił, czyli o łańcuchach dostaw
Praktyki land grabbingu nie byłyby opłacalne bez stale rosnącego zagranicznego popytu. Grunty przejmowane są głównie pod uprawę soi i hodowlę bydła. Celem tej drugiej działalności, prowadzonej na nielegalnie wylesionych obszarach, jest nie tylko późniejsza sprzedaż wołowiny, ale też skór. Śledztwa dotyczące łańcuchów dostaw dowodzą, że ich odbiorcami były luksusowe europejskie marki samochodów (skóry pochodziły z terenów, gdzie żyje ostatnie izolowane plemię poza Amazonią w Ameryce Południowej), jak i światowe marki obuwia i odzieży. Jedno z dochodzeń wykazało, że niektóre koncerny mięsne zaopatrują się u hodowców bydła odpowiedzialnych za wylesianie 75 tys. ha Paragwaju. Odnotowuje się również popyt na wykorzystywanie kolagenu w branży beauty.
Drugim celem przejmowania ziemi jest uprawa soi. Od lat 50. XX w. nastąpił 15-krotny wzrost światowej produkcji, co dowodzi skali zapotrzebowania. Mniej wtajemniczeni, stwierdziliby, że temat ich nie dotyczy, bo ani nasiona soi, ani wytworzone z niej produkty, takie jak np. tofu, nie są podstawą diety Europejczyków. Aż 77 proc. produkowanej soi jest jednak przeznaczane jako pasza dla zwierząt (pożywienie dla drobiu, trzody chlewnej, bydła, ryb), a jedynie 7 proc. służy do produkcji produktów spożywczych dla ludzi.
Ale może polskie zwierzęta jej nie jedzą? Nic bardziej mylnego. W 2023 r. nasz kraj importował tylko samej śruty sojowej o wartości 1,55 mld dol. Dane w sposób dobitny pokazują, że większościowy udział mają państwa z tzw. Zjednoczonej Republiki Soi – łącznie ponad 1,18 mld dol.
Nie można sobie pozwolić na utratę nadziei
Jedną z jaskółek zmian jest unijne rozporządzenie (EUDR), mające zapobiegać wylesianiu terenów w krajach trzecich przez zakaz obrotu wybranych towarów z tych obszarów. Jego egzekwowanie zaczyna być jednak niepewne z powodu rosnących sprzecznych interesów państw członkowskich i stojącego za nimi lobbyingu.
Wiarę dają też działania mające pociągać do odpowiedzialności podmioty, które czerpią korzyści w swoich łańcuchach dostaw z terenów nielegalnie wylesianych, co czyni m.in. Center for Climate Crime Analysis, współpracujący z takimi partnerami, jak Europol, a także wskazujący dowody łamania prawa krajowym organom sądowym, których efektem są nakładane kary. Kolejną iskierką nadziei może się okazać przekazywanie ziemi np. w Brazylii w 2025 r. bezrolnym chłopom, a wszystko pod patronatem prezydenta Luiza Inácio Luli da Silvy.
Autorka wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko instytucji, w której jest zatrudniona.