Strategia dla gotówki a obrona swobody wyboru instrumentów płatniczych
Kategoria: Analizy
Archiwum własne
„Obserwator Finansowy”: Na początku roku opublikowano „Manifest Koalicji dla Gotówki”, czyli nieformalnej sieci organizacji, których celem jest obrona gotówki jako podstawowego środka płatniczego w obrocie gospodarczym. Czy rzeczywiście wymaga ona obrony?
Rafał Górski: Zdecydowanie tak, ponieważ toczy się pełnoskalowa wojna z gotówką. Zwykli obywatele na ogół albo jej nie widzą, albo widzą, ale nie do końca zdają sobie sprawę z faktu, że ma ona aż tak intensywny przebieg. Każdy, kto korzysta z gotówki na co dzień, w szczególny sposób doświadcza codziennych problemów związanych z ograniczaniem tego środka płatniczego.
Na przykład?
Bardzo często zdarza się, że sprzedawcy mają problem z wydawaniem reszty z banknotu 100-, 200- czy nawet 50-złotowego, ponieważ brakuje w obrocie tych o niskich nominałach. Choć mają taki obowiązek, to w sytuacji, gdy większość klientów płaci kartą lub telefonem zaczyna brakować gotówki w kasie i klient słyszy: Nic drobniej nie będzie? Nie mam wydać. A może kartą? I błędne koło się zamyka. Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno dość powszechną praktyką było rozmienianie banknotów o większych nominałach właśnie u kasjera w sklepie. Nie było z tym problemu. Teraz jest to bardzo trudne, ponieważ z uwagi na deficyt gotówki w codziennym obrocie kasjerzy muszą ją „oszczędzać“, żeby móc wydać resztę klientowi. Dodatkowo, mamy kwestię wypłat z bankomatów, gdzie pojawia się kilka wyzwań. Chodzi np. o tzw. pustynie bankomatowe, na które zwracał uwagę m.in. Narodowy Bank Polski w „Narodowej Strategii Bezpieczeństwa Obrotu Gotówkowego”. Coraz trudniej wypłacać pieniądze, zwłaszcza poza wielkimi miastami i często trzeba jeździć kilka lub kilkanaście kilometrów do najbliższego bankomatu. Na terenach miejskich wciąż jest łatwiej, choć i tutaj mamy do czynienia z różnymi ograniczeniami (np. limitami) i prowizją.
Moja żona poświęciła czas, żeby zlokalizować w naszej dzielnicy bankomaty, które wypłacają gotówkę w mniejszych nominałach niż tylko 100 i 200 zł. Kiedyś były trzy, oddalone od naszego domu o pięć przystanków autobusowych. Zostały dwa, ponieważ w jednym z nich dodano ostatnio nominały 200-złotowe. W praktyce oznacza to, że jeśli klient zechce wypłacić kwotę powyżej stu złotych, otrzyma banknoty 200-złotowe, z którymi będzie problem przy płaceniu w sklepie. W teorii jednak to ograniczenie można obejść, dokonując kilku mniejszych wypłat, np. po 100 lub 150 zł każda. Ale to, z kolei, wiąże się z opłatą prowizyjną, którą płaci klient przy każdej takiej transakcji. Oznacza to, że to on traci i przekonuje się na własnej skórze, że gotówka to koszty, problemy i stres, więc „lepiej już płacić kartą“. To wszystko utrudnia korzystanie z gotówki.
Przypomina mi to nieco sytuację z połowy lat 90. XX w., gdy ostrzegaliśmy przed wykluczeniem transportowym i musiało minąć 25 lat, żeby temat wszedł do debaty publicznej. W tamtych czasach postrzegano użytkowników transportu publicznego jako ludzi drugiej kategorii. Mam wrażenie, że podobnie jest obecnie z gotówką. Powiększa się wykluczenie gotówkowe. Próbuje się nam wmawiać, że nowoczesność to BLIK lub karta płatnicza, a gotówka to coś wstydliwego. Widać ewidentny nacisk kulturowy idący w tę stronę, co według mnie jest efektem lobbingu. Do tego wszystkiego mamy jeszcze poziom legislacyjny, gdzie wprowadza się limity płatności gotówkowej, co powoduje marginalizację gotówki. W efekcie wytwarza się trend odchodzenia gotówki do lamusa, ale to nie jest tendencja naturalna tylko napędzana przez lobby bezgotówkowe. Z drugiej strony, mamy wyniki badań, które pokazują, że ponad 80 proc. Polaków nie chce likwidacji gotówki.
Skąd zatem obawy?
Wystarczy połączyć fakty. Gotówki nie likwiduje się z dnia na dzień czy nawet w ciągu roku, ale ktoś, kto obserwuje ten proces od wielu lat, zauważy, że robi się to techniką „salami” (osiąganie dużego celu poprzez podzielenie go na małe, łatwe do zaakceptowania etapy – red.) czy też „gotowania żaby” (opartej na metaforze, która ilustruje, jak stopniowe zmiany mogą pozostać niezauważone, aż do momentu, gdy jest już za późno na reakcję – red.). Oficjalnie mówi się o tym, że nie ma likwidacji gotówki, ale w rzeczywistości, ruguje się ją na przeróżne sposoby. Mogę się tylko uśmiechać, gdy słyszę polityków, którzy chcą zapisu o gotówce w Konstytucji – z czym się zgadzam. Ale co nam to da, gdy w rzeczywistości utrudnia się płatność gotówką? Czy pokazując przy kasie zapis w Konstytucji, spowoduję, że gotówka w magiczny sposób tam się pojawi? Nie potrzebujemy martwych zapisów tylko realnego działania, które przekłada się na codzienność każdego z nas.
Komu zatem nie podoba się gotówka i dąży do jej wyeliminowania?
Mamy tu różnego rodzaju lobby. Po pierwsze, jest to lobby bankowe, któremu zależy na tym, by jak największy obrót odbywał się w sferze cyfrowej. Druga grupa interesów to podmioty, które oferują karty płatnicze, w tym międzynarodowe korporacje, zarabiające na ludziach korzystających z kart. Trzecia grupa to tzw. fintechy, czyli finanse i technologia. Mowa o dużych firmach, których zarabianie opiera się na transakcjach elektronicznych. Czwarta zaś grupa graczy, to niestety politycy. Na ogół, sami nie korzystają z gotówki na co dzień, więc nie mają pojęcia o problemach, z którymi mierzą się ich wyborcy, ale często natomiast powiązani są z biznesem zainteresowanym likwidacją gotówki. Dodatkowo, obserwujemy nieprzychylne dla nas nastawienie mediów. Zwłaszcza tych, które w jakimś stopniu są powiązane (np. reklamowo) z owymi grupami. Mówimy przecież o ogromnych kwotach wydawanych przez duże korporacje na reklamę. Wszystkie te podmioty pilnują, by gotówka miała się jak najgorzej. Warto przypomnieć, że Koalicja na Rzecz Obrotu Bezgotówkowego i Mikropłatności działa w Polsce od 2007 r. i skupia szereg podmiotów, w tym politycznych, biznesowych czy urzędów miast. Do 2020 r. w Polsce nie było żadnej organizacji społecznej, która broniłaby gotówki w sposób systematyczny i długofalowy. Instytut Spraw Obywatelskich był pod tym względem prekursorem. Dzisiaj mamy co prawda „Koalicję dla Gotówki”, ale to o wiele za mało i za późno. Druga strona jest bowiem bardzo dobrze zorganizowana i inwestuje ogromne pieniądze w to, by wmawiać Polakom, że gotówka jest zła: wsteczna, czasochłonna, obarczona ryzykiem kradzieży i tzw. szarej strefy, natomiast płatności bezgotówkowe są: szybkie, bezpieczne i oznaczają nowoczesność.
A jakie są zalety obrotu gotówkowego? Czy fundamentem jest niezależność od technologii i sytuacji kryzysowych?
Dwa największe skoki w wypłatach z bankomatów miały miejsce podczas pandemii COVID-19 (2020 r.) oraz wybuchu wojny w Ukrainie (2022 r.). Polacy ruszyli wówczas po swoje pieniądze, czując intuicyjnie, że gotówka jest dużo bardziej bezpieczna niż system cyfrowego pieniądza w postaci zer i jedynek, który dla wielu jest pewną abstrakcją oraz iluzją. W momencie, w którym występuje zagrożenie, wolimy mieć gotówkę w kieszeni, w połączeniu np. z kruszcami, bo pozwala nam to przeżyć. Kwestia wyłączeń prądu nie jest przecież scenariuszem science fiction, jeśli przypomnimy sobie niedawny blackout w Hiszpanii. To tylko niektóre z przykładów.
Inną sferą jest funkcja wolności i prywatności w transakcjach. Płacąc bezgotówkowo pokazujemy innym, co i gdzie kupujemy.
Trzeba tu przede wszystkim wymienić czterech aktorów – rząd, korporacje, służby i banki. Wszystkie te podmioty analizują nasze obroty w świecie cyfrowym, a to zdecydowanie ułatwia kontrolę. Kiedyś mogło się to wydawać utopią, natomiast technologia już dawno przegoniła to, co opisał Orwell i pozwala na inwigilację. Jeżeli ktoś ceni sobie prywatność, to powinien być za tym, aby mieć prawo wyboru. W naszych działaniach szczególnie bardzo mocno podkreślamy to, żeby nie utrudniać klientom płatności gotówką, gdyż w konsekwencji powodujemy jej likwidację. Logicznym jest, że codzienne ograniczenia powodują, że klient sięga po płatności kartą, bo potrzebuje realizować swoje opłaty tu i teraz. A potem słyszymy od lobbystów , że taki jest wybór klientów. Nie jest. To jest wymuszenie. Jeśli ktoś chce korzystać z karty, telefonu czy tęczówki oka, to niech to robi, niech ma taką możliwość, ale jednocześnie niech pozwoli innym płacić gotówką. Warto również wspomnieć o kontrolowaniu wydatków.
Chodzi o to, że gotówka ze względów psychologicznych stanowi większą kontrolę nad wydatkami?
Tak. Z badań wynika, że bardzo mocno ulegamy emocjom i reklamom, gdy płacimy kartą i często popadamy w problemy finansowe. Szacuje się, że osoby płacące „plastikiem” wydają nawet o 20 proc. więcej w porównaniu z tymi, którzy posługują się gotówką, ponieważ proces rozliczeń nie wymaga przeliczenia posiadanych środków. Gotówka oznacza zaś większą kontrolę domowych wydatków. Przy tej okazji zarabia też wielki biznes, któremu zależy na obrocie bezgotówkowym. Płacąc gotówką wspieramy też polskie firmy, bo w ten sposób tworzymy i utrzymujemy miejsca pracy, co ma znaczenie dla małych firm. Wiele z nich nie chce oddawać prowizji korporacjom międzynarodowym, stąd prośby, żeby klienci płacili właśnie w ten sposób.
Tymczasem obserwujemy presję na ograniczanie gotówki ze strony instytucji finansowych i rządów. Najczęściej przy tej okazji pojawia się argument walki z szarą strefą, praniem brudnych pieniędzy i przestępczością. Co pan na to?
Problem w tym, że do debaty publicznej dopuszcza się tylko jedną stronę, a drugiej nie pozwala się nawet odezwać. Ewentualnie tylko po to, żeby ją wyśmiać i zdyskredytować. Nie będziemy przecież rozmawiać z ciemnogrodem, który najchętniej cofnąłby nas wszystkich do jaskiń. Co do szarej strefy to każdy, kto jest zainteresowany obroną i utrzymaniem normalnego obrotu gotówką, dotrze do raportów, które wprost wskazują, że nie jest prawdą, iż płatność gotówką ułatwia rozwój tej strefy. Informacje o tych raportach publikowaliśmy na łamach Tygodnika Spraw Obywatelskich. Z dziesięciu europejskich krajów, w których szara strefa jest najniższa, tylko w dwóch – Danii i Francji – istnieją limity płatności gotówką, a w pozostałych ośmiu (Szwajcaria, Austria, Holandia, Wielka Brytania, Finlandia, Niemcy, Islandia, Szwecja) limitów takich nie ma. To pokazuje, że ten argument jest nietrafiony. Można też przywołać prof. Jakuba Górkę, który wskazywał, że jest wręcz odwrotnie, a kwestia szarej strefy i prania brudnych pieniędzy dominuje w sferach związanych z obrotem bezgotówkowym, np. w kryptowalutach. Problem w tym, że te argumenty nie padają w przestrzeni publicznej i wielu Polaków o nich nie wie, bo nie daje się nam możliwości, żeby je im przedstawić. Oczywiście, jesteśmy za tym, by walczyć z szarą strefą czy praniem brudnych pieniędzy, ale próby ograniczenia płatności gotówką, to wylanie dziecka z kąpielą i robienie z tego środka płatniczego chłopca do bicia. Nie tędy droga.
Strategia dla gotówki a obrona swobody wyboru instrumentów płatniczych
Próby ograniczenia płatności gotówką mogą prowadzić do pełnej kontroli państwa nad obiegiem pieniądza. Niedawno Edi Rama, premier Republiki Albanii, przyznał, że chce, aby jego kraj za kilka lat był państwem bezgotówkowym, co pokazuje, że w Europie pojawiają się tego typu pomysły.
Wypowiedź premiera Albanii jest kuriozalna. W Europie natomiast, na gruncie systemowym, jeśli chodzi o banki centralne, mamy do czynienia raczej z odwrotnymi rekomendacjami. Sądzę, że sytuacje kryzysowe powodują, że u decydentów pojawia się refleksja. Cyfryzowanie wszystkiego to najgorsze, co jest możliwe. To bardzo niebezpieczny kierunek. Uważamy, że obok płatności bezgotówkowych równolegle powinien funkcjonować obrót gotówkowy, który powinien być wspierany i rozwijany, by nikt nie mógł go później zakwestionować.
Czy są inicjatywy legislacyjne chroniące prawo do płatności gotówką?
Są, ale jeśli przyjrzymy się dokumentom to widzimy, że mamy do czynienia z polityczną schizofrenią. Na przykład, Komisja Europejska w 2020 r. podkreślała, że trzeba zagwarantować obywatelom dostęp do gotówki, bo istnieje znaczne ryzyko, iż wykluczeni cyfrowo mogą stać się jeszcze bardziej wykluczeni. A cztery lata później eurodeputowani przegłosowali zakaz płacenia gotówką powyżej 10 tys. euro od 1 stycznia 2027 r. Według mnie, zadziałało tutaj lobby bezgotówkowe. Przy Parlamencie Europejskim działa wielu lobbystów. W Niemczech również można zaobserwować mocne przywiązanie do gotówki. Pracuje się tam nad nowymi przepisami, które wzmocnią tę sferę, co powinno dawać do myślenia. W Polsce, jedyne wnioski, do których doszliśmy mówią o tym, że Niemcy są zapóźnieni.
„Koalicja dla Gotówki” z okazji 16 sierpnia, czyli Dnia Płatności Gotówką, przygotowała dwa projekty ustaw progotówkowych i zwróciła się do prezydenta Karola Nawrockiego o ich złożenie Sejmowi w ramach inicjatywy prezydenckiej. O co chodzi?
Pierwszy projekt dotyczy wprowadzenia obowiązkowej akceptacji gotówki w parkomatach. To ukłon w stronę zwykłych obywateli, którzy zaczęli zauważać, że nie mogą zapłacić gotówką za postój samochodu. Drugi projekt dotyczy podjęcia inicjatywy ustawodawczej mającej na celu nowelizację ustawy Prawo przedsiębiorców – konkretnie chodzi o zmianę w art. 19 – podwyższającą limit obrotu gotówkowego pomiędzy przedsiębiorcami z 15 tys. zł na równowartość 10 tys. euro. To z kolei ukłon w stronę małych firm, które od dawna sygnalizowały, że ten limit jest zbyt niski i niekorzystanie wpływa na ich funkcjonowanie, a nie wynika z wymogów Unii Europejskiej. Liczymy, że prezydent skieruje te projekty do Sejmu.
Rozmawiał Karol Gac