Raj dla zwiedzających i swoiste miejsce do życia
Kategoria: Demografia
Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów
więcej publikacji autora Mirosław Ciesielski
Kryzys w japońskiej gospodarce charakteryzujący się niskimi stopami jej wzrostu i deflacją trwa praktycznie od trzydziestu lat, czyli od pęknięcia bańki finansowej, czego skutki rozlały się na wiele sektorów, w tym na sektor nieruchomości. To okres nazywany „straconymi dekadami”. Średnioroczna stopa wzrostu PKB w tym czasie nie przekraczała pół procent, tyle samo co stopa inflacji. Zanotowano przynajmniej 10 lat, w których ceny spadały, szczególnie dotyczyło to okresu na przełomie wieków. Sumarycznie w ciągu 30 lat – według kalkulacji OECD – wzrost cen w gospodarce Kraju Kwitnącej Wiśni wyniósł 13,4 proc. Choć może się wydawać inaczej, to jest to jednak niekorzystne zjawisko. Spadające czy nawet stałe ceny nie zachęcały z natury oszczędnych Japończyków do zakupów, konsumpcja nie odgrywała więc wystraczająco mocnej siły napędowej PKB. Do stabilizacji lub spadku cen przyczyniał się też mocny jen, co sprawiało, że importowane towary taniały.
Próbę przełamania kryzysu podjęła druga administracja premiera Shinzō Abe, który objął urząd w 2012 r., wprowadzając politykę „Abenomiki”, mającą na celu ożywienie gospodarki. Obejmowała ona ekspansywną politykę pieniężną, zwiększone wydatki rządowe oraz zmiany w przepisach mające na celu zwiększenie handlu i wzrostu gospodarczego. Przyniosła jednak mieszane rezultaty. Jej pozytywne skutki to: poprawa otoczenia biznesowego, wzrost zysków przedsiębiorstw i cen, niższa stopa bezrobocia. Nie udało się natomiast osiągnąć zarówno trwale wyższej dynamiki PKB, jak i celu inflacyjnego na poziomie 2 proc. – rzeczywista inflacja okazała się niższa!
Koniec deflacji i hamulce wzrostu
Sytuacja zauważalnie zmieniła się po pandemii COVID-19, gdy w 2020 r. gospodarka japońska skurczyła się o 4,2 proc., a odbicie w kolejnych dwóch latach było słabe – odpowiednio 2,7 i 0,9 proc. Zmiana polegała jednak na wzroście inflacji do niemal 3 proc.! Być może więc deflacja się skończyła. W latach 2023–2025 wzrost cen nieco przekraczał cel inflacyjny – na koniec września 2025 r. inflacja wyniosła 2,9 proc. głównie wskutek wzrostu cen żywności, szczególnie ryżu. Mimo to bank centralny Japonii (BoJ) pozostawił główną stopę procentową ma poziomie 0,5 proc. Niestety wzrost gospodarczy nadal jest dość niski. W 2023 r. dynamika PKB wyniosła przyzwoite 1,5 proc., ale rok później było to jedynie 0,1 proc. Jesienna prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazuje na dynamikę wzrostu PKB Japonii w 2025 r. na poziomie 1,1 proc., a w 2026 r. 0,6 proc.
Dużym obciążeniem dla wzrostu gospodarczego Japonii pozostaje dług publiczny, który w grudniu 2024 r. według serwisu Trading Economics był równy 216 proc. PKB. To najwyższy poziom wśród krajów rozwiniętych na świecie. Na koniec 2025 r. wyniesie już 230 proc. PKB, a koszty jego obsługi do końca bieżącego roku fiskalnego (marzec 2026 r.) będą opiewać na rekordową kwotę 220 mld dol. Kluczowymi przyczynami długu jest długotrwały trend starzenia się społeczeństwa, co zwiększa koszty ubezpieczeń społecznych i opieki zdrowotnej, wieloletnia stagnacja gospodarcza prowadząca do utrzymujących się deficytów budżetowych oraz niepowodzenia rządowych środków stymulujących, które miały na celu przeciwdziałanie niskiemu wzrostowi gospodarczemu. Deficyt budżetowy w poprzednim roku fiskalnym wyniósł 2,9 proc. wartości PKB, a rok wcześniej ponad 6 proc. Utrzymujące się deficyty ciągle powiększają dług, tym bardziej, że gospodarka potrzebuje trwałej stymulacji, a to przekłada się na wyższe wydatki budżetowe bez istotnego wzrostu dochodów.
Mimo niskiego wzrostu gospodarczego poziom bezrobocia od lat jest niewielki i wyniósł we wrześniu 2025 r. 2,9 proc. To wynik szybkiego kurczenia się populacji i wynikających z tego niedoborów siły roboczej – 30 proc. populacji kraju ma więcej niż 65 lat, a wskaźnik urodzeń na jedną kobietę w 2024 r. wyniósł 1,15. W ten sposób w 2025 r. Japonia wkroczyła w 19. rok spadku liczebności jej populacji. W szczytowym okresie kraj liczył 128 mln mieszkańców – obecnie to 123 mln. Pod koniec dekady liczba Japończyków może spaść poniżej 120 mln. Oznacza to także mniej zatrudnionych i zmniejszające się dochody budżetu z podatków. Problemu nie rozwiązuje migracja zarobkowa do Japonii (głównie z Chin, Wietnamu i Korei Płd.), której sami obywatele są niechętni nazywając ją „cichą inwazją”. Liczba pracujących migrantów w 2024 r. wyniosła 2,3 mln, powiększając się o ćwierć miliona rok do roku. Przybywa ich więc znacznie wolniej niż ubywa zatrudnionych w gospodarce. W przemyśle przetwórczym zamiast pracowników coraz częściej zatrudnia się roboty. W Kraju Kwitnącej Wiśni według serwisu Statista przypada ich około 400 na 10 tys. zatrudnionych. W Korei Płd. jest ich prawie trzykrotnie więcej!
Wyzwaniem japońskiej gospodarki jest duże uzależnienie od importowanych paliw kopalnych i ich cen na rynkach międzynarodowych. Z danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) wynika, że w 2024 r. 26 proc. energii pochodziło z węgla, 36,5 proc. z ropy i jej pochodnych, a 21 proc. z gazu ziemnego. Paliwa te pochodziły z importu, głównie z Bliskiego Wschodu, Australii i USA, a 9 proc. gazu z Rosji. Odpowiadały one za 87 proc. podaży energii. Do źródeł krajowych należały: energia jądrowa, biopaliwa i energia solarna, która generowała 10 proc. energii w kraju. Warto zaznaczyć, że 32 proc. elektryczności pochodziło natomiast ze źródeł niskoemisyjnych. To o wiele niższy poziom niż średnia światowa (41 proc.). Cel w postaci 38 proc. prądu z tych źródeł do końca dekady trudno uznać za ambitny, biorąc pod uwagę, że globalna wartość określona w scenariuszu Zero Emisji Netto IEA została ustanowiona na poziomie 60 proc. Miejscowe firmy energetyczne wykazują wyraźną niechęć do inwestowania w energię odnawialną, a nie sprzyjają temu trudności jej integracji z sieciami przesyłowymi oraz brak regulacyjnych i finansowych zachęt dla jej rozwoju. Co prawda oficjalny cel Japonii to 44 proc. prądu ze źródeł odnawialnych do 2030 r. dla głównych dostawców, jednak brak jego realizacji nie wiąże się na razie z sankcjami finansowymi. Paradoksalnie, osiągnięcie neutralności energetycznej w 2050 r. jest w dalszym ciągu oficjalną polityką państwa.
Zgodnie z siódmym strategicznym planem energetycznym z 2025 r., Japonia ma dążyć do zwiększenia udziału energii odnawialnej do 40–50 proc. do 2030 r., a udziału energii nuklearnej do 20 proc. do 2040 r.
Znaczenie wymiany międzynarodowej
Istotna rola w kreowaniu wzrostu gospodarczego przypada w Japonii handlowi zagranicznemu, który w większym stopniu mógłby być kołem zamachowym gospodarki, jednak zmaga się z niekorzystnymi trendami w otoczeniu globalnym. Obecnie wymiana zagraniczna stanowi ponad 45 proc. wartości PKB i można ją uznać za w miarę zrównoważoną z nieznaczną przewagą importu nad eksportem w ciągu ostatnich lat. W 2024 r. po stronie wywozu zanotowano wartość 707 mld dol., a importu – 743 mld dol. Osiągnięty deficyt był o połowę mniejszy niż rok wcześniej, a obroty handlowe spadły prawie o 4 proc. Eksportowi nie zaszkodziła dość duża fluktuacja kursu jena wobec dolara (w paśmie 140 do 160 jenów). W japońskim eksporcie pięć największych kategorii towarowych pod względem wartości w 2024 r. stanowiły samochody (16,5 proc.), elektroniczne układy scalone i zintegrowane części elektroniczne, maszyny do produkcji półprzewodników, części i akcesoria samochodowe oraz złoto w stanie surowym. Łącznie odpowiadały one za ponad 30 proc. całkowitej wartości wywozu. Po stronie importu kluczową kategorią były paliwa mineralne – 23 proc. całości przywozu, sprzęt elektryczny i elektroniczny (14 proc.), maszyny i reaktory atomowe (9,8 proc.), produkty farmaceutyczne (4,1 proc.) oraz rudy, żużel i popioły (3,7 proc.), a także sprzęt medyczny i optyczny (3,7 proc.).
Uwzględniając geograficzną strukturę handlu, największymi odbiorcami japońskiego eksportu w 2024 r. były: USA (20 proc.), Chiny (17,6 proc.), Korea Południowa (6,6 proc.) i Tajwan (6,4 proc.). Kraje europejskie odpowiadały za 12,3 proc. wartości wywozu, w tym najwięcej Niemcy (2,5 proc.). Z kolei po stronie importu za największych dostawców Japonii należy uznać: Chiny (23 proc.), USA (12 proc.), Australię (7,4 proc.), Zjednoczone Emiraty Arabskie (5,2 proc.), Koreę Płd. (4,4 proc.) i Arabię Saudyjską (4,2 proc.). Szczególnie warto zwrócić uwagę na obroty handlowe Japonia–USA, które wyniosły 322 mld dol. z amerykańskim deficytem handlowym bliskim 70 mld dol. Stało się to asumptem do nałożenia ceł na japońskie towary przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Japońska wymiana zagraniczna w 2025 r. w związku z polityką amerykańskiej administracji odznacza się dużą niestabilnością. I tak japoński wywóz do Stanów Zjednoczonych spadł w czerwcu o 11 proc., a eksport samochodów aż o 26,7 proc. wskutek wcześniejszego obłożenia ich 25-proc. cłem, obniżonym później do 15 proc. po zobowiązaniach Tokio odnośnie do inwestycji wartych 550 mld dol. w USA. Amerykański deficyt handlowy wobec Kraju Kwitnącej Wiśni jednak się utrzymuje. Według danych urzędu statystycznego Stanów Zjednoczonych na koniec lipca wyniósł 40 mld dol., czyli był na podobnym poziomie jak rok wcześniej! W czasie wizyty Trumpa, zaledwie miesiąc po objęciu urzędu przez japońską premier, oba rządy opublikowały listę projektów z zakresu energetyki, sztucznej inteligencji i minerałów krytycznych, w które mogłyby inwestować japońskie firmy w USA, co służyłoby ograniczeniu dominacji Chin. Wykazując dobrą wolę, premier Takaichi zdecydowała się zamówić na razie nieokreśloną liczbę masywnych pickupów Ford F-150, mimo, że nie nadają się one na wąskie japońskie ulice. Mogą jednak zostać wykorzystane jako pługi śnieżne. Podobnie japońscy producenci aut w USA zobowiązali się wyeksportować do własnego kraju do 20 tys. samochodów. W kategoriach ekonomicznych nie będzie miało to większego sensu, ale ma symbolizować gotowość do obniżenia deficytu handlowego Japonii wobec USA.
Kluczowy sektor motoryzacyjny
Japonia jest czwartym co do wielkości rynkiem motoryzacyjnym na świecie z zauważalną specyfiką, która polega na bardzo dużym udziale w nim krajowych producentów. Według danych specjalistycznej firmy Jato w pierwszej połowie 2025 r. generowali oni prawie 94 proc. całkowitej sprzedaży aut. Pierwsze miejsce zajęła Toyota (33 proc.) przed Suzuki (16 proc.). Sprzedaż samochodów z silnikami spalinowymi spada, odpowiadając za 44,7 proc. udziału w rynku. Znaczenie samochodów z napędem elektrycznym (BEV) jest natomiast marginalne (1,3 proc.). Znacznie lepiej wypada to odnośnie do hybryd, które w 2024 r. stanowiły 35,6 proc. sprzedanych pojazdów, a w pierwszej połowie 2025 r. – 33,8 proc. Liczba oferowanych japońskich samochodów BEV jest skromna, gdyż sprowadza się tylko do 10 modeli, gdy tymczasem 51 modeli pochodzi od producentów zagranicznych. Drugą kluczową cechą japońskiego rynku jest duży udział w nim mini aut (tzw. kei) o pojemności silnika 660 cm3 i mocy 64–66 KM. Przykładem tego segmentu jest Suzuki Alto. Samochody tego typu stanowiły w 2024 r. aż jedną trzecią sprzedaży również dlatego, że od lat są przedmiotem rządowego wsparcia. Ten segment rynku w największym stopniu odpowiada za sprzedaż pojazdów elektrycznych w cenie odpowiadającej 17–24 tys. dol. uwzględniając 3,9 tys. dotacji. Samochody te, występujące również w wersjach mini van, przeznaczone do lokalnego ruchu miejskiego, są dostępne cenowo dla większości Japończyków.
Liczba aut sprzedanych na rynku wewnętrznym Kraju Kwitnącej Wiśni przekroczyła w 2024 r. 4,4 mln sztuk i była niższa o 7,5 proc. w stosunku do poprzedniego roku, natomiast 2025 r. przyniósł zauważalny wzrost. Eksport samochodów w 2024 r. obejmował 4 mln aut nowych i ponad 1,6 mln używanych. Głównymi odbiorcami tych pierwszych były USA (1,3 mln sztuk), Chiny i Kanada, tych drugich Zjednoczone Emiraty Arabskie, Rosja i Mongolia. Wywóz do Stanów Zjednoczonych w 2025 r. spada wskutek wprowadzonych 15 proc. taryf na japońskie produkty, gdy rok wcześniej obciążone były one 2,5 proc. cłem.
Plany nowego rządu
Japonia, czwarta gospodarka świata pod względem wielkości nominalnego PKB, w perspektywie co najmniej kilku lat stanie w obliczu kilku wyzwań, poza najważniejszym w postaci negatywnych zmian demograficznych. W najbliższych kwartałach główny nacisk będzie położony na utrzymanie kruchego ożywienia gospodarczego. Już podczas kampanii wyborczej nowa premier zadeklarowała agresywne inwestycje w niektóre obszary, takie jak sztuczna inteligencja, półprzewodniki i baterie nowej generacji. Zapowiedziała również obniżenie podatków od paliw, aby pomóc biznesowi i społeczeństwu poradzić sobie ze wzrostami cen. Umiarkowana inflacja wobec wynegocjowanych przez związki zawodowe podwyżek płac o 5 proc. będzie miała raczej charakter trwały. Przygotowywany jest również pakiet stymulacyjny o wartości przynajmniej 92 mld dol., mający wesprzeć szczególnie mały i średni biznes. Prawdopodobne są też ulgi podatkowe dla firm oferujących usługi w zakresie opieki nad dziećmi, które służyłyby zwiększeniu zatrudnienia i dzietności.
Inną dziedziną działań ma być zwiększenie bezpieczeństwa ekonomicznego poprzez dywersyfikację łańcuchów dostaw. Chodzi przede wszystkim o uniezależnienie się od Chin. Oznaczać to może, że obniżanie kosztów nie będzie już priorytetem. Odbije się to jednak na konkurencyjności międzynarodowej japońskich dóbr, które i tak zmagają się z konsekwencjami amerykańskich ceł. Działaniom rządu towarzyszą pozytywne oczekiwania, a nastawienie wobec gospodarki Kraju Kwitnącej Wiśni znacząco się zmieniło. Japoński indeks giełdowy Nikkei 225 wzrósł od stycznia do końca października 2025 r. o niemal 30 proc., wysoce przewyższając wyniki amerykańskiego indeksu S&P. Wiara inwestorów nie uczyni cudów w gospodarce Japonii, ale pozytywne nastroje z reguły pomagają. Dobrze, aby tak było i tym razem.


