Bohaterem sierpnia był bez wątpienia frank szwajcarski, którego kurs pobił kolejny rekord. Przy okazji kilka banków wycofało ze swojej oferty kredyty hipoteczne we franku, inne zaproponowały produkty strukturyzowane oparte o jego kurs. Pod koniec miesiąca weszła zaś w życie ustawa umożliwiająca spłatę kredytu bezpośrednio we frankach.
(CC BY-NC s_falkow)
Bankowość
Pulpit
Analizy
Trudniej o kredyt, zachęty dla depozytów
Bohaterem sierpnia był bez wątpienia frank szwajcarski, którego kurs pobił kolejny rekord. Przy okazji kilka banków wycofało ze swojej oferty kredyty hipoteczne we franku, inne zaproponowały produkty strukturyzowane oparte o jego kurs. Pod koniec miesiąca weszła zaś w życie ustawa umożliwiająca spłatę kredytu bezpośrednio we frankach.
700 tys. polskich rodzin w ubiegłym miesiącu, zamiast śledzić losy bohaterów telewizyjnych seriali, z napięciem oglądało ekonomiczny dreszczowiec o franku szwajcarskim. Kurs tej waluty kolejny miesiąc szedł ostro do góry i w szczytowym momencie, 9 sierpnia, przekroczył nawet na chwilę poziom 4 zł.
Osoby, które następnego dnia płaciły ratę kredytową boleśnie odczuły to w swoim portfelu. Posiadacz kredytu w wysokości 300 tys. zł, na 30 lat, zaciągniętego trzy lata temu, kiedy frank był po 2 zł, jeszcze w lipcu płacił ratę w wysokości 1830 zł. To o 300 zł więcej niż w momencie zaciągania kredytu. Sierpniowa rata, zapłacona tuż po rekordzie franka, była jednak jeszcze droższa, bo sięgnęła aż 2150 zł.
Budżety kredytobiorców zostały więc mocno nadszarpnięte. Na szczęście kolejne tygodnie przyniosły uspokojenie i kurs się obniżył. Jest więc szansa, że spłacalność kredytów hipotecznych we franku wyraźnie się nie pogorszy. Banki mają jednak jeszcze jeden powód do niepokoju, a mianowicie wzrost całkowitego zadłużenia ich klientów. Kredyt walutowy jest bowiem przeliczany na złote po dużo wyższym kursie, więc zadłużenie dynamicznie rośnie.
Znikające oferty we franku
A to oznacza, że coraz rzadziej nieruchomość, która jest przedmiotem zabezpieczenia, ma wartość wystarczającą na pokrycie długu. Według szacunków Open Finance przy kursie 3,80 zł ponad połowa kredytów z lat 2006-2008 osiąga wartość przekraczającą wycenę nieruchomości. W takich przypadkach, jeśli odpowiednie zapisy znajdują się w umowie, bank może od klienta zażądać dodatkowego zabezpieczenia, na przykład w postaci ubezpieczenia niskiego wkładu.
Kredyty we franku przeżywały swoje złote czasy na kilka lat przed wybuchem kryzysu w 2008 roku. Teraz stanowią już margines oferty, jednak ostatnie zawirowania skłoniły kolejne instytucje do ich wycofania. Kredytu w CHF do niedawna można było szukać w siedmiu bankach, ale z tego grona wykruszyły się mBank, MultiBank i Alior Bank. Wśród pozostałych banków jest jeszcze PKO BP, który ma zaporową marżę dla kredytów w CHF, więc jest to w zasadzie martwa oferta. W praktyce kredyt w CHF mogą więc udzielić już tylko 3 instytucje: BPH, Nordea i Deutsche Bank, choć ten ostatni ogranicza się do klientów private banking. Widać, więc że kolejne instytucje nie chcą ryzykować zwiększania liczby kredytów, w przypadku których zabezpieczenie w postaci nieruchomości może szybko stać się niewystarczające.
Nowe struktury
Frank znika z oferty kredytowej, ale coraz częściej pojawia się w inwestycyjnej. Kilka banków zaproponowało swoim klientom produkty strukturyzowane powiązane z kursem franka. Jak podaje portal Structus.pl na początku sierpnia można było w nie zainwestować w Kredyt Banku, mBanku i Raiffeisen Banku. Wcześniej podobny produkt miał ING Bank, a pod koniec sierpnia BNP Paribas. Oferowane przez te banki struktury mają przynieść zysk w przypadku spadku kursu szwajcarskiej waluty. Nie są więc dobrym produktem dla posiadaczy kredytów w CHF, którzy powinni raczej szukać produktów stawiających na wzrost kursu CHF. W takiej sytuacji zabezpieczają się bowiem przed ryzykiem kursowym. Jeśli stracą na kredycie, to zarobią chociaż na produkcie strukturyzowanym.
Los posiadaczy kredytów we franku nie pozostał obojętny politykom, którzy w szybkim przedwyborczym trybie uchwalili ustawę antyspreadową. Jest ona swego rodzaju poprawką do rekomendacji S II Komisji Nadzoru Finansowego, zalecającej bankom umożliwienie klientom spłaty kredytów bezpośrednio w walucie kredytu. Rekomendacja weszła w życie dwa lata temu, ale banki wymagały od klientów, którzy chcieli skorzystać z nowej możliwości spłaty, aneksów do umów kredytowych. Część banków ustawiła zaporowe ceny tych aneksów, co spowodowało, że spłata kredytu frankami, czy euro kupionymi w kantorze, nie stała się popularnym rozwiązaniem. W nowych przepisach jest jednak zapis mówiący, że banki nie mogą pobierać żadnych dodatkowych opłat za przejście na spłatę kredytu bezpośrednio w walucie.
Teoretycznie nowe rozwiązanie może spowodować spadek spreadów w bankach, które będą wolały zmniejszyć nieco przychody z tytułu obrotu walutą, niż stracić je całkowicie. W praktyce jednak wiele zależeć będzie od klientów banków. Dopiero jeśli zaczną oni masowo korzystać ze spłaty w walucie, to wywrą presję na banki. W największym stopniu będzie to dotyczyło klientów tych banków, gdzie spread jest najwyższy, i gdzie potencjalne oszczędności są największe.
Rodzinie dalej do swojego
Istotnym wydarzeniem dla rynku kredytów hipotecznych są również zmiany w programie „Rodzina na swoim”, które ograniczają dostęp do kredytów z rządowymi dopłatami. Od początku września zmieniły się współczynniki służące do obliczania maksymalnej ceny nieruchomości, która kwalifikuje się do programu. Pojawiło się również ograniczenie wiekowe, bo osoba starająca się o dopłatę nie może mieć więcej niż 35 lat, a jeśli jest to małżeństwo, to limit wiekowy dotyczy młodszej osoby. Przy okazji dotykamy zmiany na korzyść klientów, a mianowicie włączenia do programu tzw. singli.
Spadek wspomnianych współczynników jest na tyle dotkliwy, że bardzo poważnie ogranicza liczbę mieszkań spełniających wymagani programu. Limit cen na rynku wtórnym spadł o 42 proc., a na rynku pierwotnym o 28 proc. To początek wygaszania „Rodziny na swoim”, i widać już pierwsze reakcje banków, bo z programu wycofał się Deutsche Bank. Jak do tej pory „Rodzina na swoim” była motorem rynku kredytów hipotecznych, gdyż jej udział w rynku wzrósł w ciągu ostatniego roku z 15,6 proc. do ponad 23 proc. Teraz jednak przejdzie ona na margines rynku, więc można się spodziewać, że niebawem grono instytucji oferujących preferencyjne kredyty jeszcze się pomniejszy. Póki co można je znaleźć w ofercie dwudziestu banków.
Dla banków ograniczenia w „Rodzinie na swoim” mogą oznaczać zmniejszenie skali kredytowania hipotek. Oczywiście amatorzy niedrogich kredytów mogą szukać alternatywy w postaci kredytów w euro, ale tu z kolei dostęp utrudniają działania Komisji Nadzoru Finansowego, której rekomendacje skutecznie powstrzymują zbyt dynamiczną sprzedaż ryzykownych kredytów walutowych. Można się więc spodziewać spadku sprzedaży kredytów hipotecznych w najbliższych miesiącach.
Depozyty antypodatkowe przetrwały
Ciekawa rzecz wydarzyła się w ostatnim miesiącu na rynku depozytów. Do grona banków oferujących produkty z dzienną kapitalizacją, czyli pozwalające omijać podatek Belki, dołączył PKO BP. Trzeba jednak pamiętać, że to instytucja z dominującym udziałem Skarbu Państwa. Bank będzie więc wykorzystywał lukę w prawie, którą jego główny właściciel chciał załatać. Z drugiej strony, skoro reszta banków wykorzystuje ten mechanizm na potęgę, to może nie warto by PKO BP poddawał się konkurencji i pozwalał wyciągać od siebie depozyty.
Pozostałe banki cały czas podnoszą oprocentowanie lokat, wykorzystując wzrost stóp procentowych i odroczenie wyroku na depozyty antypodatkowe. Miały one zostać zlikwidowane od początku 2012 roku, ale parlament obecnej kadencji już się tą sprawą nie zajmie, więc ich usunięcie nie jest już 100-proc. pewne. Wzrost oprocentowania lokat widać szczególnie po najlepszych ofertach, które przekraczają już poziom 8 proc. w skali roku. A to oznacza, że powoli zbliżamy się do rekordowych poziomów z czasów wojny na lokaty, która wybuchła w drugiej połowie 2008 roku. Trudno się jednak spodziewać, że i tym razem doczekamy się lokat na 10 proc. w skali roku.
Mateusz Ostrowski
Około 700 tys. polskich rodzin w ubiegłym miesiącu, zamiast śledzić losy bohaterów telewizyjnych seriali, z napięciem oglądało ekonomiczny dreszczowiec o franku szwajcarskim. Kurs tej waluty kolejny miesiąc szedł ostro do góry i w szczytowym momencie, 9 sierpnia, przekroczył nawet na chwilę poziom 4 zł.
Osoby, które następnego dnia płaciły ratę kredytową boleśnie odczuły to w swoim portfelu. Posiadacz kredytu w wysokości 300 tys. zł, na 30 lat, zaciągniętego trzy lata temu, kiedy frank był po 2 zł, jeszcze w lipcu płacił ratę w wysokości 1830 zł. To o 300 zł więcej niż w momencie zaciągania kredytu. Sierpniowa rata, zapłacona tuż po rekordzie franka, była jednak jeszcze droższa, bo sięgnęła aż 2150 zł.
Budżety kredytobiorców zostały więc mocno nadszarpnięte. Na szczęście kolejne tygodnie przyniosły uspokojenie i kurs się obniżył. Jest więc szansa, że spłacalność kredytów hipotecznych we franku wyraźnie się nie pogorszy. Banki mają jednak jeszcze jeden powód do niepokoju, a mianowicie wzrost całkowitego zadłużenia ich klientów. Kredyt walutowy jest bowiem przeliczany na złote po dużo wyższym kursie, więc zadłużenie dynamicznie rośnie.
Znikające oferty we franku
A to oznacza, że coraz rzadziej nieruchomość, która jest przedmiotem zabezpieczenia, ma wartość wystarczającą na pokrycie długu. Według szacunków Open Finance przy kursie 3,80 zł ponad połowa kredytów z lat 2006-2008 osiąga wartość przekraczającą wycenę nieruchomości. W takich przypadkach, jeśli odpowiednie zapisy znajdują się w umowie, bank może od klienta zażądać dodatkowego zabezpieczenia, na przykład w postaci ubezpieczenia niskiego wkładu.
Kredyty we franku przeżywały swoje złote czasy na kilka lat przed wybuchem kryzysu w 2008 roku. Teraz stanowią już margines oferty, jednak ostatnie zawirowania skłoniły kolejne instytucje do ich wycofania. Kredytu w CHF do niedawna można było szukać w siedmiu bankach, ale z tego grona wykruszyły się mBank, MultiBank i Alior Bank. Wśród pozostałych banków jest jeszcze PKO BP, który ma zaporową marżę dla kredytów w CHF, więc jest to w zasadzie martwa oferta. W praktyce kredyt w CHF mogą więc udzielić już tylko 3 instytucje: BPH, Nordea i Deutsche Bank, choć ten ostatni ogranicza się do klientów private banking. Widać, więc że kolejne instytucje nie chcą ryzykować zwiększania liczby kredytów, w przypadku których zabezpieczenie w postaci nieruchomości może szybko stać się niewystarczające.
Nowe struktury
Frank znika z oferty kredytowej, ale coraz częściej pojawia się w inwestycyjnej. Kilka banków zaproponowało swoim klientom produkty strukturyzowane powiązane z kursem franka. Jak podaje portal Structus.pl na początku sierpnia można było w nie zainwestować w Kredyt Banku, mBanku i Raiffeisen Banku. Wcześniej podobny produkt miał ING Bank, a pod koniec sierpnia BNP Paribas. Oferowane przez te banki struktury mają przynieść zysk w przypadku spadku kursu szwajcarskiej waluty. Nie są więc dobrym produktem dla posiadaczy kredytów w CHF, którzy powinni raczej szukać produktów stawiających na wzrost kursu CHF. W takiej sytuacji zabezpieczają się bowiem przed ryzykiem kursowym. Jeśli stracą na kredycie, to zarobią chociaż na produkcie strukturyzowanym.
Los posiadaczy kredytów we franku nie pozostał obojętny politykom, którzy w szybkim przedwyborczym trybie uchwalili ustawę antyspreadową. Jest ona swego rodzaju poprawką do rekomendacji S II Komisji Nadzoru Finansowego, zalecającej bankom umożliwienie klientom spłaty kredytów bezpośrednio w walucie kredytu. Rekomendacja weszła w życie dwa lata temu, ale banki wymagały od klientów, którzy chcieli skorzystać z nowej możliwości spłaty, aneksów do umów kredytowych. Część banków ustawiła zaporowe ceny tych aneksów, co spowodowało, że spłata kredytu frankami, czy euro kupionymi w kantorze, nie stała się popularnym rozwiązaniem. W nowych przepisach jest jednak zapis mówiący, że banki nie mogą pobierać żadnych dodatkowych opłat za przejście na spłatę kredytu bezpośrednio w walucie.
Teoretycznie nowe rozwiązanie może spowodować spadek spreadów w bankach, które będą wolały zmniejszyć nieco przychody z tytułu obrotu walutą, niż stracić je całkowicie. W praktyce jednak wiele zależeć będzie od klientów banków. Dopiero jeśli zaczną oni masowo korzystać ze spłaty w walucie, to wywrą presję na banki. W największym stopniu będzie to dotyczyło klientów tych banków, gdzie spread jest najwyższy, i gdzie potencjalne oszczędności są największe.
Rodzinie dalej do swojego
Istotnym wydarzeniem dla rynku kredytów hipotecznych są również zmiany w programie „Rodzina na swoim”, które ograniczają dostęp do kredytów z rządowymi dopłatami. Od początku września zmieniły się współczynniki służące do obliczania maksymalnej ceny nieruchomości, która kwalifikuje się do programu. Pojawiło się również ograniczenie wiekowe, bo osoba starająca się o dopłatę nie może mieć więcej niż 35 lat, a jeśli jest to małżeństwo, to limit wiekowy dotyczy młodszej osoby. Przy okazji dotykamy zmiany na korzyść klientów, a mianowicie włączenia do programu tzw. singli.
Spadek wspomnianych współczynników jest na tyle dotkliwy, że bardzo poważnie ogranicza liczbę mieszkań spełniających wymagani programu. Limit cen na rynku wtórnym spadł o 42 proc., a na rynku pierwotnym o 28 proc. To początek wygaszania „Rodziny na swoim”, i widać już pierwsze reakcje banków, bo z programu wycofał się Deutsche Bank. Jak do tej pory „Rodzina na swoim” była motorem rynku kredytów hipotecznych, gdyż jej udział w rynku wzrósł w ciągu ostatniego roku z 15,6 proc. do ponad 23 proc. Teraz jednak przejdzie ona na margines rynku, więc można się spodziewać, że niebawem grono instytucji oferujących preferencyjne kredyty jeszcze się pomniejszy. Póki co można je znaleźć w ofercie dwudziestu banków.
Dla banków ograniczenia w „Rodzinie na swoim” mogą oznaczać zmniejszenie skali kredytowania hipotek. Oczywiście amatorzy niedrogich kredytów mogą szukać alternatywy w postaci kredytów w euro, ale tu z kolei dostęp utrudniają działania Komisji Nadzoru Finansowego, której rekomendacje skutecznie powstrzymują zbyt dynamiczną sprzedaż ryzykownych kredytów walutowych. Można się więc spodziewać spadku sprzedaży kredytów hipotecznych w najbliższych miesiącach.
Depozyty antypodatkowe przetrwały
Ciekawa rzecz wydarzyła się w ostatnim miesiącu na rynku depozytów. Do grona banków oferujących produkty z dzienną kapitalizacją, czyli pozwalające omijać podatek Belki, dołączył PKO BP. Trzeba jednak pamiętać, że to instytucja z dominującym udziałem Skarbu Państwa. Bank będzie więc wykorzystywał lukę w prawie, którą jego główny właściciel chciał załatać. Z drugiej strony, skoro reszta banków wykorzystuje ten mechanizm na potęgę, to może nie warto by PKO BP poddawał się konkurencji i pozwalał wyciągać od siebie depozyty.
Pozostałe banki cały czas podnoszą oprocentowanie lokat, wykorzystując wzrost stóp procentowych i odroczenie wyroku na depozyty antypodatkowe. Miały one zostać zlikwidowane od początku 2012 roku, ale parlament obecnej kadencji już się tą sprawą nie zajmie, więc ich usunięcie nie jest już 100-proc. pewne. Wzrost oprocentowania lokat widać szczególnie po najlepszych ofertach, które przekraczają już poziom 8 proc. w skali roku. A to oznacza, że powoli zbliżamy się do rekordowych poziomów z czasów wojny na lokaty, która wybuchła w drugiej połowie 2008 roku. Trudno się jednak spodziewać, że i tym razem doczekamy się lokat na 10 proc. w skali roku.
W seriach wydawniczych Materiały i Studia NBP oraz NBP Working Papers został niedawno opublikowany raport przedstawiający wyniki najnowszych badań dotyczących mechanizmu transmisji polityki pieniężnej w Polsce. Z wielu wątków poddanych analizie wybraliśmy trzy, które streszczamy w niniejszym artykule. Rozpoczynamy od czynników wpływających na możliwie zmiany mechanizmu transmisji polityki pieniężnej. Następnie analizujemy siłę i opóźnienia, z jaką decyzje Rady Polityki Pieniężnej oddziałują na gospodarkę. W ostatniej części artykułu przyglądamy się bliżej funkcjonowaniu kanału kredytowego polityki pieniężnej w Polsce.
Przedstawiane przez organy nadzoru makroostrożnościowego twierdzenia o przeszacowaniu cen nieruchomości – na przykład w Szwecji – oparte na współczynniku cen nieruchomości do dochodów są często przesadzone. W niniejszym artykule dowodzimy, że dla określenia czynników fundamentalnych kształtujących ceny nieruchomości mieszkaniowych konieczne jest uwzględnienie zrównoważonego poziomu stóp procentowych, lecz żadna konkretna miara przeszacowania lub niedoszacowania nie jest zadowalająca. Do miar tych należy współczynnik kosztów użytkowania do dochodów. Zamiast nich dla potrzeb przeprowadzenia oceny opartej na dowodach wymagane są strukturalne modele empiryczne rynku mieszkaniowego i rynku kredytowego.
Jedną z kluczowych decyzji przy podpisywaniu umowy kredytu hipotecznego jest wybór formy oprocentowania. Zasadniczo konsument może wybrać stałe (FRM – Fixed-Rate Mortgage) lub zmienne (ARM – Adjustable-Rate Mortgage) oprocentowanie. Wybór ten jest ważny przede wszystkim z perspektywy społecznej.
Unia Europejska jako pierwsza na świecie wdrożyła kompleksowe przepisy regulujące sztuczną inteligencję. Czy AI Act wystarczy, by zapewnić bezpieczeństwo obywatelom, a jednocześnie nie zahamować innowacji? – Na pewno to dobry krok, ale wciąż brakuje nam technologicznego przywództwa – mówi dr Michał Nowakowski, radca prawny i ekspert ds. etyki AI.
Sztuczna inteligencja może nie tylko przejąć wiele zadań wykonywanych przez ludzi, ale też radykalnie zmienić fundamenty globalnego ładu. W optymistycznym scenariuszu oznaczać to może „w pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm”. Jednak jeszcze bardziej prawdopodobne są mroczne wizje: podział ludzkości na kasty, neokolonializm technologiczny, ekstremalne nierówności czy cyfrowe dyktatury zarządzane przez ogólną sztuczną inteligencję. Utopia może łatwo przerodzić się w dystopię – przestrzega prof. Jakub Growiec, doradca ekonomiczny w Departamencie Analiz i Badań Ekonomicznych NBP i wykładowca SGH.
Głównym tematem tegorocznego sympozjum w Jackson Hole, organizowanego przez Bank Rezerwy Federalnej w Kansas City, była sytuacja i aktualne trendy na rynku pracy. Nie zabrakło tam również innych tematów, w tym prezentacji dotyczącej reguły Taylora, z której można się było dowiedzieć, dlaczego trudno jest opisywać i intepretować politykę pieniężną za pomocą prostych matematycznych formuł.
Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych (Fed) dokonała w ostatnim czasie kolejnego przeglądu swojej strategii polityki pieniężnej. W nowym dokumencie strategicznym potwierdzono główne założenia dotychczasowego podejścia Fed do prowadzenia polityki pieniężnej.
Autonomiczna sztuczna inteligencja w ciągu kilku lat zrewolucjonizuje wiele biznesów i branż, zmieni łańcuchy wartości firm i strukturę zatrudnienia. Nie powinna jednak być pozostawiona bez nadzoru.
Pomimo wyzwań gospodarczych i społecznych, coraz dłuższe życie otwiera również nowe możliwości ekonomiczne, które mogą przekształcić starzenie się społeczeństw z obciążenia w źródło wzrostu i rozwoju.
Kraj byłego bloku wschodniego, który – podobnie jak my – zaczął dynamicznie się rozwijać po upadku komunizmu to Rumunia. Dziś ma apetyt na znacznie więcej, ale czy wystarczy jej sił i ambicji, by sięgnąć po więcej?
Podczas pandemii inflacja CPI w ujęciu rocznym w Stanach Zjednoczonych gwałtownie wzrosła, osiągając w czerwcu 2022 r. maksimum na poziomie 9 proc. W artykule przekonujemy, że ten wzrost inflacji można wyjaśnić w ramach metodologicznych, w których inflacja zależy od trzech czynników: długoterminowych oczekiwań, stopnia zacieśnienia rynku pracy mierzonego stosunkiem wakatów do bezrobocia oraz dużych zmian cen względnych w poszczególnych branżach, np. sektorze energetycznym i motoryzacyjnym.
Im dłużej europejskie rządy będą inwestowały w obronność, tym większe są szanse na znaczny wzrost innowacyjności i w długim horyzoncie czasowym na Starym Kontynencie zobaczymy efekt spin-off, czyli transferu technologii z sektora defence do sektorów cywilnych – uważa prof. Hubertus Bardt, dyrektor zarządzający IW Köln.
Swobodny dostęp do zdrowej i relatywnie taniej żywności wciąż nie jest czymś powszechnym w skali globu, i wymaga interdyscyplinarnego podejścia, współpracy państw i firm z organizacjami międzynarodowymi, a także zapewnienia odpowiedniego finansowania przedsiębiorstwom z branży rolnej – przekonują autorzy monografii „Współczesne wyzwania bezpieczeństwa żywnościowego”.
Pracownicy tracą pracę bezpowrotnie. Klienci zostają bez usług, na których polegali przez lata. Drużyny sportowe tracą sponsorów, a społeczności swoje instytucje, które były ich opoką. Wygrywa tylko private equity. Taki krajobraz USA maluje Megan Greenwell w książce „Bad Company”.
Polska chce zablokować umowę o wolnym handlu z krajami Ameryki Południowej. Powodem są głównie obawy rolników o konkurencyjność ich produktów. W jaki sposób realizacja umowy z Mercosur może wpłynąć na unijne rolnictwo i jakie mogą być też jej inne skutki?
Czy Polska rzeczywiście dokonała gospodarczego cudu? Ostatnie trzy i pół dekady pokazują, że odpowiedź może być tylko jedna – tak. Nowy numer kwartalnika „Obserwator Finansowy” to opowieść o sukcesie, który nie wydarzył się w naszej gospodarce sam, ale był efektem odwagi, determinacji i pracy całego społeczeństwa. A także o wyzwaniach, które dopiero przed nami.
Rosnące napięcia geopolityczne, demontaż globalnych łańcuchów dostaw, protekcjonizm, wojny handlowe i ekspansja sztucznej inteligencji coraz mocniej kształtują nowy, wielobiegunowy ład gospodarczy. Najnowszy numer kwartalnika Narodowego Banku Polskiego stawia pytania o przyszłość światowej gospodarki.