Nowa lista leków refundowanych, słaby złoty i droga żywność to powody, które zadecydowały, że inflacja w listopadzie nieoczekiwanie wzrosła do 4,8 proc. Tak wysoki wskaźnik wzrostu cen wybija ostatecznie argumenty tym, którzy chcieliby szybkich obniżek stóp procentowych. Tym bardziej, że polityka pieniężna ma dziś na inflację ograniczony wpływ.
(Opr. DG)
Makroekonomia
Pulpit
Analizy
Inflacja trzyma się mocno, rośnie zamiast spadać
Nowa lista leków refundowanych, słaby złoty i droga żywność to powody, które zadecydowały, że inflacja w listopadzie nieoczekiwanie wzrosła do 4,8 proc. Tak wysoki wskaźnik wzrostu cen wybija ostatecznie argumenty tym, którzy chcieliby szybkich obniżek stóp procentowych. Tym bardziej, że polityka pieniężna ma dziś na inflację ograniczony wpływ.
Dlaczego tak się dzieje? Wzrost cen nie jest skutkiem rosnącego popytu, tylko efektem słabego złotego i decyzji administracyjnych. To wszystko tzw. czynniki podażowe. Tymczasem wysokość stóp procentowych teoretycznie decyduje o dostępności pieniądza, a więc ma bezpośredni wpływ na popyt.
Główne powody są ciągle te same już od kilku miesięcy: rosnące ceny żywności oraz paliw. Te pierwsze w samym listopadzie wzrosły o 1,3 proc. Te drugie – aż o 3,2 proc. Ale to nie wszystko: wyraźnie wzrosły też ceny w kategorii jak zdrowie – aż o 2,3 proc. To prawdopodobnie efekt wprowadzenia nowej listy leków refundowanych.
Wysoka inflacja to teraz nie najlepsza wiadomość. Polska gospodarka wchodzi w fazę spowolnienia. Przed nami tymczasem najprawdopodobniej kolejne podwyżki cen administracyjnych, tym razem w kategorii energia – podwyżki cen gazu chce PGNiG. Jest prawdopodobne, że samorządy zdecydują się też na podwyższenie stawek za usługi komunalne w przyszłym roku, bo ich sytuacja finansowa jest wyjątkowo napięta. Co gorsza nie widać szans na szybkie umocnienie złotego – a to źle wróży cenom paliw i innych towarów z importu. Efektem może być bardzo wolny spadek inflacji w przyszłym roku – dużo wolniejszy, niż to wcześniej zakładano.
Dla Rady Polityki Pieniężnej obecna sytuacja jest wyjątkowo niekomfortowa. Inflacja jest daleko od celu banku centralnego (2,5 proc. plus-minus 1 pkt proc.), a dynamika PKB będzie coraz słabsza. Polityka pieniężna nie może więc wspierać wzrostu poprzez obniżki stóp, bo głównym jej celem jest walka z inflacją. Głośno mówią o tym niektórzy członkowie RPP.
– W takiej sytuacji nie ma co oczekiwać na obniżki stóp proc. w pierwszej połowie 2012 roku. Moim zdaniem prawdopodobieństwo podwyżek stóp jest obecnie wyższe niż obniżek – powiedziała w rozmowie z PAP Anna Zielińska-Głębocka z Rady.
Piotr Bujak, główny ekonomista Banku Nordea
Walka z inflacją za pomocą krajowych instrumentów makroekonomicznych może być bardzo trudna. A to dlatego, że głównym czynnikiem podsycającym inflację jest osłabienie złotego. A ono nie wynika z czynników krajowych, tylko wiąże się w całości z rozwojem sytuacji na globalnych rynkach finansowych. Wydaje się więc, że w dużej mierze jesteśmy skazani na niepowodzenie. To, co można zrobić to umiejętnie komunikować opinii publicznej przyczyny wzrostu inflacji po to, żeby ograniczać wzrost oczekiwań inflacyjnych. W sytuacji, gdy jest coraz bardziej oczywiste, że nadchodzi spowolnienie gospodarcze, gdzie trudno oczekiwać efektów drugiej rundy efektów wtórnych w postaci nasilenia presji płacowej nie należy się spodziewać. W związku z tym jakaś nerwowa reakcja ze strony RPP w postaci podwyżki stóp, która miałaby wspierać złotego i obniżać inflację jest niewskazana.
Dlatego raczej należy to przeczekać. Tym bardziej, że zadziała efekt wysokiej bazy i wyraźne osłabienie popytu. Inflacja powinna się więc zacząć obniżać, nawet przy słabym złotym. Niemniej jednak zejście do 2,5 proc. – czyli celu NBP – wydaje się coraz trudniejsze. W warunkach tak dużego osłabienia złotego sukcesem będzie spadek inflacja do pasma dopuszczalnych odchyleń od celu. To powinno nastąpić w marcu-kwietniu przyszłego roku, o ile złoty przestanie się osłabiać.
Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK
Słaby złoty będzie opóźniał zejście z inflacją do celu, ale jednak wskaźnik wzrost cen będzie spadał, bo zacznie działać efekt bazy i efekt słabnącego popytu. Na razie jest tak, że na ceny bardzo mocno wpływa efekt kursowy – ale badania NBP potwierdzają prawidłowość, że ten wpływ nie jest taki sam w różnych fazach cyklu koniunkturalnego. Dziś jest jeszcze stosunkowo mocny, bo do niedawna gospodarka rosła w miarę przyzwoitym tempie, a w przyszłym roku zwolni, wiec siła efektu kursowego na inflację będzie mocno osłabiona. W takich okresach może spadać do zera. Natomiast w tej chwili nie ma powodu, by obawiać się efektów wtórnych wysokiej inflacji, np. efektów drugiej rundy. Mamy wyraźne hamowanie dynamiki PKB, to nie są warunki do podwyższania wynagrodzeń.
Rada Polityki Pieniężnej mając perspektywę obniżania inflacja i hamowania wzrostu gospodarczego będzie obniżała stopy, żeby nie tworzyć dodatkowych hamulców dla wzrostu. Uważamy, że szanse na obniżki stóp procentowych są, według naszej prognozy pierwsza powinna nastąpić w czerwcu.
Marek Chądzyński
Dlaczego tak się dzieje? Wzrost cen nie jest skutkiem rosnącego popytu, tylko efektem słabego złotego i decyzji administracyjnych. To wszystko tzw. czynniki podażowe. Tymczasem wysokość stóp procentowych teoretycznie decyduje o dostępności pieniądza, a więc ma bezpośredni wpływ na popyt.
Główne powody są ciągle te same już od kilku miesięcy: rosnące ceny żywności oraz paliw. Te pierwsze w samym listopadzie wzrosły o 1,3 proc. Te drugie – aż o 3,2 proc. Ale to nie wszystko: wyraźnie wzrosły też ceny w kategorii jak zdrowie – aż o 2,3 proc. To prawdopodobnie efekt wprowadzenia nowej listy leków refundowanych.
Wysoka inflacja to teraz nie najlepsza wiadomość. Polska gospodarka wchodzi w fazę spowolnienia. Przed nami tymczasem najprawdopodobniej kolejne podwyżki cen administracyjnych, tym razem w kategorii energia – podwyżki cen gazu chce PGNiG. Jest prawdopodobne, że samorządy zdecydują się też na podwyższenie stawek za usługi komunalne w przyszłym roku, bo ich sytuacja finansowa jest wyjątkowo napięta. Co gorsza nie widać szans na szybkie umocnienie złotego – a to źle wróży cenom paliw i innych towarów z importu. Efektem może być bardzo wolny spadek inflacji w przyszłym roku – dużo wolniejszy, niż to wcześniej zakładano.
Dla Rady Polityki Pieniężnej obecna sytuacja jest wyjątkowo niekomfortowa. Inflacja jest daleko od celu banku centralnego (2,5 proc. plus-minus 1 pkt proc.), a dynamika PKB będzie coraz słabsza. Polityka pieniężna nie może więc wspierać wzrostu poprzez obniżki stóp, bo głównym jej celem jest walka z inflacją. Głośno mówią o tym niektórzy członkowie RPP.
– W takiej sytuacji nie ma co oczekiwać na obniżki stóp proc. w pierwszej połowie 2012 roku. Moim zdaniem prawdopodobieństwo podwyżek stóp jest obecnie wyższe niż obniżek – powiedziała w rozmowie z PAP Anna Zielińska-Głębocka z Rady.
Piotr Bujak, główny ekonomista Banku Nordea
Walka z inflacją za pomocą krajowych instrumentów makroekonomicznych może być bardzo trudna. A to dlatego, że głównym czynnikiem podsycającym inflację jest osłabienie złotego. A ono nie wynika z czynników krajowych, tylko wiąże się w całości z rozwojem sytuacji na globalnych rynkach finansowych. Wydaje się więc, że w dużej mierze jesteśmy skazani na niepowodzenie. To, co można zrobić to umiejętnie komunikować opinii publicznej przyczyny wzrostu inflacji po to, żeby ograniczać wzrost oczekiwań inflacyjnych. W sytuacji, gdy jest coraz bardziej oczywiste, że nadchodzi spowolnienie gospodarcze, gdzie trudno oczekiwać efektów drugiej rundy efektów wtórnych w postaci nasilenia presji płacowej nie należy się spodziewać. W związku z tym jakaś nerwowa reakcja ze strony RPP w postaci podwyżki stóp, która miałaby wspierać złotego i obniżać inflację jest niewskazana.
Dlatego raczej należy to przeczekać. Tym bardziej, że zadziała efekt wysokiej bazy i wyraźne osłabienie popytu. Inflacja powinna się więc zacząć obniżać, nawet przy słabym złotym. Niemniej jednak zejście do 2,5 proc. – czyli celu NBP – wydaje się coraz trudniejsze. W warunkach tak dużego osłabienia złotego sukcesem będzie spadek inflacja do pasma dopuszczalnych odchyleń od celu. To powinno nastąpić w marcu-kwietniu przyszłego roku, o ile złoty przestanie się osłabiać.
Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK
Słaby złoty będzie opóźniał zejście z inflacją do celu, ale jednak wskaźnik wzrost cen będzie spadał, bo zacznie działać efekt bazy i efekt słabnącego popytu. Na razie jest tak, że na ceny bardzo mocno wpływa efekt kursowy – ale badania NBP potwierdzają prawidłowość, że ten wpływ nie jest taki sam w różnych fazach cyklu koniunkturalnego. Dziś jest jeszcze stosunkowo mocny, bo do niedawna gospodarka rosła w miarę przyzwoitym tempie, a w przyszłym roku zwolni, wiec siła efektu kursowego na inflację będzie mocno osłabiona. W takich okresach może spadać do zera. Natomiast w tej chwili nie ma powodu, by obawiać się efektów wtórnych wysokiej inflacji, np. efektów drugiej rundy. Mamy wyraźne hamowanie dynamiki PKB, to nie są warunki do podwyższania wynagrodzeń.
Rada Polityki Pieniężnej mając perspektywę obniżania inflacja i hamowania wzrostu gospodarczego będzie obniżała stopy, żeby nie tworzyć dodatkowych hamulców dla wzrostu. Uważamy, że szanse na obniżki stóp procentowych są, według naszej prognozy pierwsza powinna nastąpić w czerwcu.
Polska ma dzisiaj już ponad 500 ton złota, a jego udział w rezerwach przekroczył 20 proc. – poinformował Narodowy Bank Polski 24 kwietnia 2025 r. Obecne rezerwy są niemal 5-krotnie wyższe niż siedem lat temu.
Kiedyś przeokropna nędza, dziś pieniędzy pod dostatkiem. Miło po wiekach udręki dostać klucze do Sezamu. Mowa o Irlandii, będącej przez stulecia kolonią brytyjską. W połowie XIX w. zmarło tam z głodu milion ludzi. Sto lat potem Dublin stanął z Londynem w biznesowo-finansowe szranki i ma się dziś znakomicie.
W obliczu narastających napięć geopolitycznych pozycja Chin jako kluczowego ogniwa w globalnym łańcuchu dostaw zaczyna się chwiać. Zmusza to międzynarodowe korporacje do rozważenia ewentualnych dodatkowych lokalizacji dla swoich oddziałów. W tych strategiach nie chodzi o alternatywę dla „Made in China”, gdyż taki scenariusz jest mało prawdopodobny, ale chodzi raczej o dywersyfikację.
Szybki rozwój sztucznej inteligencji może przyczynić się do transformacji gospodarczej porównywalnej z rewolucją przemysłową. Kluczowa jest próba zrozumienia, kiedy i w jaki sposób gospodarka może zostać przekształcona, gdy systemy sztucznej inteligencji będą zmierzać w kierunku opanowania większości lub wszystkich form pracy poznawczej, która może być wykonywana przez ludzi, w tym także nowych zadań, jeszcze nieistniejących.
Hermès nie sprzedaje torebek, lecz opowieść o klasie, dziedzictwie i kunszcie. Chanel nie oferuje perfum – tylko historię, którą można nosić na skórze. Dior nie proponuje sukienek, lecz emocje zapisujące się w pamięci. Najlepsze luksusowe marki traktują marketing, w tym marketing treści jako wehikuł prestiżu.
Nakładem Instytutu Pileckiego ukazał się pierwszy pełny przekład jednego z najważniejszych dzieł niemieckiej myśli politycznej i ekonomicznej, czyli „Mitteleuropa” pióra Friedricha Naumanna. Mimo że w ogromnej mierze dotyczy ono Polski, w naszym języku znane było dotąd jedynie z licznych analogii, fragmentów i streszczeń. Teraz otrzymaliśmy je w bardzo komunikatywnym tłumaczeniu Kamila Markiewicza, wraz z opracowaniem i wstępem wybitnego niemcoznawcy prof. Grzegorza Kucharczyka.
Prawdopodobieństwo wyginięcia ludzkości przed końcem XXI w. wynosi około 85 proc. – ocenia prof. Jakub Growiec, doradca ekonomiczny w Departamencie Analiz i Badan Ekonomicznych NBP, wykładowca SGH. Jego zdaniem kluczowym zagrożeniem jest niekontrolowany rozwój sztucznej inteligencji ogólnej (AGI), która może przejąć kontrolę nad światem. O losie ludzkości zadecyduje kilka najbliższych lat.
Czy Polska rzeczywiście dokonała gospodarczego cudu? Ostatnie trzy i pół dekady pokazują, że odpowiedź może być tylko jedna – tak. Nowy numer kwartalnika „Obserwator Finansowy” to opowieść o sukcesie, który nie wydarzył się w naszej gospodarce sam, ale był efektem odwagi, determinacji i pracy całego społeczeństwa. A także o wyzwaniach, które dopiero przed nami.
Do wybudowania elektrowni jądrowej na Pomorzu potrzeba m.in. 39 tys. ton stali. Wylewanie tzw. betonu jądrowego w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino rozpocznie się w 2028 r., a pierwszy blok zostanie ukończony w 2035 r.
W ostatnim czasie wiele się mówiło o „metalach ziem rzadkich na terenie Ukrainy”. Wszystko z powodu umowy surowcowej pomiędzy USA a Kijowem. Warto przeanalizować, czym dokładnie są metale ziem rzadkich, jak dużo ich ma Ukraina, a także, dlaczego na tych pierwiastkach tak bardzo zależy Stanom Zjednoczonym.
Pandemia, problemy z łańcuchami dostaw, przemiany klimatyczne, wojna w Ukrainie i napięcia geopolityczne, a także konkurencja technologiczna (zwłaszcza na rynku samochodów elektrycznych i półprzewodników) postawiły pod znakiem zapytania ideę globalnego wolnego handlu. W efekcie coraz więcej państw i organizacji międzynarodowych wdraża rozwiązania interwencjonistyczne – w tym politykę przemysłową.
Kiedy świat wynurzył się z chaosu II wojny światowej, władzę objęli ludzie o przekonaniach makroekonomicznych, ukształtowanych w formacyjnym dla nich doświadczeniu lat 30. XX w.
Cena złota osiągnęła w kwietniu najwyższy poziom w historii. W głównym stopniu przełożyły się na to zakupy dokonywane przez banki centralne, czynniki behawioralne oraz przejściowy wzrost ryzyka geopolitycznego, wynikający z walk na Bliskim Wschodzie.
Mija blisko trzydzieści lat od chwili, gdy Narodowy Bank Polski przeprowadził denominację złotego. Jej przygotowanie było złożonym procesem – należało bowiem wszystko zaplanować, zaprojektować nowe monety i banknoty, zlecić ich produkcję, przygotować całą logistykę, a na koniec przekazać je przy pomocy banków do portfeli wszystkich Polaków.
W ostatnich latach, a szczególnie po rozpoczęciu wojny z Ukrainą, z Rosji płynie nieprzerwany przekaz o sukcesach. Ich skala narasta – gospodarka uodporniła się na sankcje i nawet się rozwija oraz restrukturyzuje, bieda spada, a zamożność rośnie, produkcja krajowa wypiera zaś import. Czy sukcesy mają jednak realny wymiar, czy głównie propagandowomedialny?
Odbudowa gospodarcza kraju i opanowanie chaosu walutowego należały do największych wyzwań, jakie stanęły przed władzami niepodległego państwa polskiego w 1918 r. Sanacja gospodarcza zależała zarówno od skutecznie przeprowadzonych reform finansów publicznych i skarbu państwa, jak również od szybkiego wprowadzenia do obiegu nowej, pełnowartościowej polskiej waluty. A to właśnie dobrze zorganizowany aparat skarbowy, sprawny obieg pieniądza i jego stabilna wartość stanowiły podstawę rozwoju ekonomicznego i społecznego odrodzonej Polski.
Chiny nie są już największą montownią świata, z tanią siłą roboczą, czy producentem tanich produktów codziennego użytku. Kraj stał się eksporterem technologii. Mimo wojny handlowej i nałożonych ograniczeń, Chiny coraz śmielszymi krokami wchodzą ze swoimi rozwiązaniami w świat zachodni. Na milion mieszkańców w 2020 r. przypadało tam 1585 badaczy. Jest to trzykrotny wzrost w czasie zaledwie jednej dekady. Chiny inwestują w technologię, a ta zapewnia im coraz większą dominację na świecie.