Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

więcej publikacji autora Bogdan Góralczyk

Nie pozwólmy, by Polsce uciekły azjatyckie tygrysy

Centrum światowej gospodarki przesunęło się do Azji. Czas więc przemyśleć dotychczasową mantrę: gońmy Zachód. Szliśmy w tamtą stronę tak długo, że przeoczyliśmy fenomen wschodzących rynków, w tym tak wielkich jak Chiny, Indie i Indonezja.
Nie pozwólmy, by Polsce uciekły azjatyckie tygrysy

Chcąc iść do Azji, trzeba pokonać stereotyp, zgodnie z którym Wschód w to Rosja i sąsiedztwo, a reszta ginie nam gdzieś we mgle i za horyzontem. (Rys. Dariusz Gąszczyk)

Biorąc pod uwagę dostępne dane, gospodarcza mapa Azji jest przejrzysta. Pierwsze są Chiny – druga gospodarka świata, a nawet pierwsza wg siły nabywczej. Państwo Środka puka do naszych drzwi czy to w formule Jedwabnego Szlaku, czy wcześniejszej, w ogłoszonej w Warszawie w 2012 roku formule 16 + 1. Chińskie banki i kapitały już tutaj są – i właśnie borykamy się z dylematem, co z nimi zrobić.

A co z innymi partnerami z Azji, o których mówimy zdecydowanie mniej? Drugą pozycję w Azji ma Japonia, mimo długotrwałych trudności ciągle druga gospodarka w Azji i trzecia na świecie. Trzecie są Indie. W tamtym regionie w pierwszej dziesiątce największych gospodarek są jeszcze (w kolejności): Korea Płd., Indonezja, Tajwan i Tajlandia, a między nimi raczej bliskowschodnie niż azjatyckie Arabia Saudyjska i Iran.

Wskazane byłoby, by się tym regionem systematycznie i głębiej zająć. Jeśli mamy ceniony na rynku międzynarodowym Ośrodek Badań Wschodnich, to czemu nie powołać do życia Ośrodka Badań Azji, jeśli jej znaczenie tak mocno rośnie? Dotychczas na takie rozwiązanie w naszym regionie zdobył się jedynie premier Węgier Viktor Orbán, ale nie ma naśladowców. Nadal patrzymy na Zachód, co w dzisiejszych realiach i w świetle dostępnych danych wydaje się być podejściem przebrzmiałym.

Chcąc iść do Azji, trzeba pokonać stereotyp, zgodnie z którym Wschód w naszej polityce to Rosja i bezpośrednie sąsiedztwo, a reszta ginie nam gdzieś we mgle i za horyzontem. Tymczasem to, co gospodarczo najważniejsze, dzieje się teraz właśnie za tym horyzontem, w regionie u nas ciągle traktowanym jako Trzeci Świat albo egzotyka godna wycieczki turystycznej, lecz niekoniecznie inwestowania.

Chińczycy idą do Polski

Chiny są bardziej asertywne, dzięki czemu zaczynają być u nas obecne. Inni potencjalni partnerzy z Azji, jak Japonia i Korea Płd., od dość dawna są już całkiem nieźle osadzeni na polskim rynku i mają tu znaczące inwestycje. Natomiast my u nich nie. Nam ich rynki wciąż giną z pola widzenia. Nie jesteśmy w Azji obecni inwestycyjnie i cierpimy na chroniczny deficyt z tamtejszymi partnerami.

Co zrobić, by wkomponować ich w naszą Strategię na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju? Azja Wschodnia wypracowała swoisty model, zwany „państwem prorozwojowym”, polegający na – mówiąc w największym skrócie – połączeniu rynku z interwencjonizmem państwowym. Zapoczątkowała go Japonia, potem przyjęły tamtejsze tygrysy (Korea Płd., Hongkong, Tajwan i Singapur). W latach 90. przejęły go także komunistyczne z nazwy Chiny, a ostatnio sporo z tego modelu wzięły Indie pod wodzą charyzmatycznego premiera Narendry Modiego.

Głównym wyznacznikiem państwa prorozwojowego jest nacisk na zwiększanie własnego eksportu, a z czasem także innowacji. Wśród dziesięciu największych producentów baterii solarnych na świecie aż ośmiu z dziesięciu znajduje się w Chinach i Korei Płd., a tylko dwóch w USA i Kanadzie. Podobnie jest z turbinami wiatrowymi: choć prowadzi duński Vestas, a w czołówce jest amerykański GE i niemiecki Siemens, to i tak dominują producenci z Azji. Korea Płd. to z kolei najbardziej – obok Estonii – nasycony szybkim szerokopasmowym internetem kraj na globie, inne kraje w regionie idą w jej ślady.

Dla nas wniosek może być tylko jeden: w Azji ugramy coś, jeśli nie tylko będziemy sprzedawali tam nasze jabłka i towary rolne, o czym ostatnio głośno, lecz jeśli postawimy na najnowocześniejsze technologie. Do takich należy np. czysta obróbka węgla – w czym jesteśmy dobrzy, a czym zainteresowane są Chiny i Indie, czy wszelkie rozwiązania mające na celu uzdatnianie wód i gleb i w ogóle ekologię. Na ten obszar kładzie się tam największy nacisk i w tym obszarze najłatwiej też otrzymać pozwolenia czy ulgi podatkowe.

Azja Wschodnia i „wschodzące rynki” stały się w ostatniej dekadzie siłą napędową światowej gospodarki (te ostatnie dały aż 80 proc. globalnego wzrostu po 2008 r.). Wiodą pod względem inwestycji, wzrostu obrotów handlowych, a ostatnio także coraz częściej ilości patentów czy innowacji, co widać po elektronice i innych sprzętach w naszych gospodarstwach domowych – Lenovo, Samsung, Huawei czy Xiaomi stały się równie popularne jak japońskie samochody.

Polski problem z azjatyckimi partnerami jest taki, że w zasadzie mamy ruch jednostronny: to oni przychodzą do nas, a my na ich rynki nie idziemy. Nie ma polskich inwestorów w Japonii, czy Korei Płd., niewielu jest ich w Chinach. Miejmy nadzieję, że niedawno otwarte bezpośrednie połączenia lotnicze LOT-u z Tokio (styczeń 2016 roku) i Seulem (październik 2016 roku) ułatwią penetrację tych rynków przez polskich przedsiębiorców.

Według Polsko-Koreańskiego Forum Biznesowego Polska jest czołowym partnerem handlowym i gospodarczym Korei Płd. w naszym regionie, a perspektywy rozwoju rysują się dobrze, szczególnie w branży elektronicznej i nowych technologii (obecnie w rozruchu jest dziesięć kolejnych projektów). Nadal jednak bardziej liczymy na ich obecność u nas niż odwrotnie. W ostatnich latach nasze wzajemne obroty handlowe raczej malały, niż rosły (z 4,6 mld w 2014 roku do 2,5 mld dol. w 2015 roku).

Jeśli chodzi o Indie, widać jest delikatny nowy trend, po tym jak w ubiegłym roku była w tym kraju duża polska misja handlowa towarzysząca wicepremierowi Piotrowi Glińskiemu (luty 2016 r.). Pomocna może też być kwietniowa wizyta premier Szydło, pierwsza tej rangi po wielu latach. Zadeklarowano współpracę, a nawet zawarto umowy, np. o współpracy w rolnictwie. Indie są jednak trudnym, bardzo nieprzystępnym i zbiurokratyzowanym rynkiem, niechętnie wpuszczającym obcych. Trzeba być zdecydowanym, ale przede wszystkim konsekwentnym.

Nasze dwustronne obroty handlowe z Indiami sięgnęły w 2016 r. 2,7 mld euro (zbliżając się tym samym do obrotów z Japonią (3,2 mld euro na koniec 2016 roku), ale to stanowczo za mało – szczególnie w zestawieniu z Chinami, gdzie są niemal dziesięciokrotnie wyższe.

Według danych Ministerstwa Rozwoju w 2016 roku eksport na hinduski rynek wzrósł aż o 44 proc. (o 670 mln dol.). Podkreślmy jednak, że startujemy z wyjątkowo niskiego pułapu. Powoli rodzi się też dwustronna współpraca inwestycyjno-kapitałowa, ale na razie obrazuje ją głównie zaangażowanie koncernu Arcelor-Mittal w polskim przemyśle metalurgicznym.

Ujemny bilans handlowy z całą Azją jest chroniczną chorobą Polski (o. 100 mld euro ujemnego salda z partnerami z tego kontynentu na koniec 2016 roku). Spośród 20 światowych partnerów, z którymi Polska ma ujemny bilans, aż połowa przypada na Azję – z czego też należałoby chyba wyciągnąć jakieś wnioski.

Niemal całkowicie z kręgu polskich zainteresowań wypadła Indonezja, a szkoda. Bardziej rozwinięte – i bardziej dynamiczne – stosunki mamy z sąsiednim, maleńkim Singapurem, nowoczesnym i ekspansywnym (obroty handlowe z nim sięgają 2 mld dolarów, przy stosunkowo niewielkim ujemnym polskim bilansie). Ale rynków zbytu powinniśmy szukać nie w tym państwie-mieście, lecz na sąsiednim największym na świecie archipelagu.

Polskie priorytety w Azji najwyraźniej nie są najlepiej narysowane. Jeśli obroty z niewielkim, choć nowoczesnym i stojącym na wysokich technologiach Singapurem są tylko niewiele mniejsze od tych z potężnymi i od tego roku najludniejszymi na świecie Indiami, to znaczy, że nie wykorzystujemy potencjału.

Centrum światowej gospodarki przeniosło się w region Azji i Pacyfiku, ale polska gospodarka najwyraźniej jeszcze o tym nie wie.

 

Chcąc iść do Azji, trzeba pokonać stereotyp, zgodnie z którym Wschód w to Rosja i sąsiedztwo, a reszta ginie nam gdzieś we mgle i za horyzontem. (Rys. Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Kraje azjatyckie otwierają się na polskie mięso

Kategoria: Analizy
Polska jest ważnym eksporterem mięsa na rynek UE. Perspektywy wzrostu unijnego popytu na mięso są jednak ograniczone, dlatego aby zapewnić branży dynamiczny rozwój w najbliższych latach potrzeba nowych rynków zbytu. Duże nadzieje producenci wiążą z krajami Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej.
Kraje azjatyckie otwierają się na polskie mięso

Słabnąca Rosja traci zaplecze

Kategoria: Sektor niefinansowy
Odkąd Rosja, w wyniku zaatakowania Ukrainy znalazła się w pozycji konfrontacji z całym światem, jej strefa wpływów szybko się kurczy, a liczba „przyjaciół” gwałtownie spada. Proces ten dotarł już nawet do kręgu, zdawałoby się jej niepodważalnych wpływów i najbardziej jej oddanych (jak chce Rosja) czy też najbardziej od niej zależnych (według obiektywnych ocen) państw Azji Centralnej.
Słabnąca Rosja traci zaplecze

Indie na drodze szybkiego wzrostu

Kategoria: Demografia
Indie pod względem wartości PKB są piątą, a przed końcem dekady staną się trzecią gospodarką świata. Aby jednak znaleźć swoje miejsce w globalnych łańcuchach wartości muszą stawić czoła wielu kluczowym problemom.
Indie na drodze szybkiego wzrostu