Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich
Kategoria: Trendy gospodarcze
Getty Images
W pierwszym ćwierćwieczu XXI w. wzrost gospodarczy UE był dość słaby. Według danych Eurostatu średnie roczne tempo wzrostu realnego PKB w Unii Europejskiej w latach 2000–2023 wynosiło około 1,5 proc., podczas gdy w Stanach Zjednoczonych oscylowało w granicach 2,2 proc., a w dynamicznie rozwijających się Chinach przekraczało nawet 8 proc. Ponadto w strategicznych sektorach, takich jak technologie cyfrowe, półprzewodniki czy zaawansowane rozwiązania medyczne i biotechnologiczne, unijne inwestycje były relatywnie niższe w porównaniu z nakładami ponoszonymi przez USA i Państwo Środka. Zgodnie z danymi OECD, w tym okresie średnie wydatki na badania i rozwój sięgały około 1,9 proc. PKB w UE i 2,7 proc. PKB w Stanach Zjednoczonych, podczas gdy w Chinach – choć średnio wynosiły około 1,6 proc. PKB – wzrosły z poziomu 0,89 proc. w 2000 r. do 2,56 proc. PKB w 2022 r.
Nadmiar regulacji osłabia prywatne inwestycje
The Wall Street Journal zauważa, że restrykcyjne przepisy dotyczące fuzji, sztucznej inteligencji i ochrony danych utrudniają unijnym firmom konkurowanie z amerykańskimi oraz chińskimi gigantami. Zamiast inwestować w nowe technologie, przedsiębiorstwa często muszą dostosowywać się do kolejnych wymogów prawnych, co wydłuża procesy decyzyjne i zwiększa koszty działalności.
Zobacz również:
Przeregulowana Europa przegrywa geoekonomiczny wyścig
Liczba regulacji w ramach UE stale rośnie. Dane z bazy EUR-Lex wskazują, że od 1990 r. wprowadzono około 60 tys. aktów prawnych, obejmujących między innymi dyrektywy i decyzje Parlamentu Europejskiego oraz rozporządzenia Komisji Europejskiej. Nadmierne regulowanie życia gospodarczego było swego czasu jednym z kluczowych argumentów za brexitem, a obecnie może prowadzić do destabilizacji politycznej wśród gospodarek europejskich. Rosnąca liczba przepisów nie tylko zwiększa koszty prowadzenia działalności, ale również wpływa na decyzje inwestorów. Firmy, zamiast angażować kapitał w innowacyjne przedsięwzięcia, muszą dostosowywać się do skomplikowanych wymogów regulacyjnych.
Niski poziom prywatnych inwestycji spowodowany nadmiernymi regulacjami osłabia konkurencyjność Unii Europejskiej na tle reszty świata. Według raportu Maria Draghiego, w kluczowych sektorach – m.in. w zaawansowanych technologiach medycznych, sztucznej inteligencji czy półprzewodnikach – udział prywatnych nakładów inwestycyjnych w państwach członkowskich UE jest znacznie niższy niż w Stanach Zjednoczonych czy w Chinach, co potwierdzają przytoczone dane. Przyszłość nie jest jednak jednoznaczna. Henrique Schneider w swoim artykule wskazuje na trzy główne scenariusze rozwoju. Pierwszy zakłada utrzymanie obecnego stanu („prohibicyjnego” podejścia), co może prowadzić do stopniowej erozji konkurencyjności i skłonić przedsiębiorców do przenoszenia procesów produkcyjnych oraz własności intelektualnej poza granice UE ze względu na zbyt duże obciążenie biurokratyczne i podatkowe. Drugi, bardziej optymistyczny, przewiduje powstanie w UE „wysp innowacji” – pojedynczych obszarów lub państw członkowskich, które złagodzą politykę regulacyjną i staną się lokalnymi centrami rozwoju. W trzecim, również całkiem prawdopodobnym wariancie, według prof. Schneidera, unijne podejście do nadmiernych regulacji w zakresie zaawansowanych technologicznie sektorów staje się standardem globalnym. Oznaczałoby to uniwersalne zaostrzenie przepisów, co wprawdzie zwiększałoby ochronę konsumentów, ale jednocześnie mogłoby dodatkowo zahamować innowacyjność i obniżyć długookresowy potencjał wzrostu.
Konsekwencje polityczne
Niezadowolenie z polityki regulacyjnej UE nie ogranicza się jedynie do środowisk biznesowych – znajduje także odzwierciedlenie w zmianach politycznych. Przeregulowanie gospodarek europejskich coraz częściej budzi sprzeciw wśród państw członkowskich, które postrzegają je jako czynnik hamujący wzrost gospodarczy. Szczególnie partie prawicowe zdają się zyskiwać na popularności, wskazując unijne przepisy jako główne źródło problemów i akcentując potrzebę chronienia suwerenności narodowej, lekceważąc przy tym wcześniej osiągnięte sukcesy. W 2024 r. eurosceptyczne ugrupowania osiągnęły rekordowe wyniki w wyborach w Niemczech, Holandii i Francji, a ich rosnące poparcie może znacząco wpłynąć na przyszłość integracji europejskiej. Coraz więcej rządów decyduje się na konfrontacyjną postawę wobec Brukseli, a debata o suwerenności gospodarczej i regulacjach staje się jednym z kluczowych tematów politycznych w Europie.
Zobacz również:
Chiny wzmacniają swoją pozycję w wojnie technologicznej z USA
Patrząc na rankingi rozwoju społeczno-gospodarczego, widzimy, że niektóre kraje europejskie plasują się tam dużo wyżej niż pozostałe bardziej rozwinięte gospodarki. Dla przykładu, w najnowszym rankingu Human Development Index (HDI) wśród pierwszej dziesiątki znalazło się aż pięć państw Unii Europejskiej zaraz po Szwajcarii, Norwegii i Islandii, wyprzedzając takie potęgi gospodarcze, jak Stany Zjednoczone czy kraje Azji Wschodniej. Podobną tendencję widać też w innych wskaźnikach, np. Social Progress Index, w którym w pierwszej dwudziestce rankingu znajduje się aż 11 państw UE, podczas gdy Stany Zjednoczone są na 25. miejscu, a Państwo Środka aż na 94. Z jednej strony potwierdza to skuteczność europejskiego modelu łączącego rozwój gospodarczy z rozbudowanym systemem zabezpieczeń społecznych. Z drugiej zaś rodzi pytanie, czy w dłuższej perspektywie uda się utrzymać wysoki poziom życia przy rosnącej presji konkurencyjnej ze strony państw o bardziej elastycznym podejściu do inwestycji i regulacji?
Przegrany wyścig technologiczny
W obecnych warunkach gospodarczych będzie bardzo trudno dogonić liderów w wyścigu technologicznym. Według danych CB Insights, w 2024 r. w Europie działało niespełna 9 proc. wszystkich światowych „jednorożców”, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych było ich ponad 50 proc., a w Chinach – około 13 proc. Dodatkowo, z raportów PitchBook wynika, że łączna wartość inwestycji venture capital w UE w 2024 r. nie przekroczyła 70 mld dol., podczas gdy w Stanach Zjednoczonych przebiła wartość 200 mld dol. W rezultacie, europejskie innowacje w takich dziedzinach, jak sztuczna inteligencja, robotyka czy biotechnologia, wciąż ustępują rozwiązaniom powstającym za oceanem i w Azji, co jeszcze bardziej pogłębia dystans konkurencyjny.
Kraje Unii Europejskiej ten wyścig technologiczny raczej przegrały. Problemem pozostaje nie tylko wolniejsze tempo rozwoju innowacji, lecz także utrudniony dostęp do kluczowych surowców i rosnący niedobór wykwalifikowanych specjalistów. Wiele państw Wspólnoty wciąż polega na imporcie metali strategicznych oraz pierwiastków ziem rzadkich, co utrudnia stabilizację dostaw potrzebnych do produkcji zaawansowanych technologii. Choć w Europie nie brakuje świetnie wykształconych inżynierów i informatyków, z analizy Forbes wynika, że średnie roczne wynagrodzenia programistów (Software Engineers) w większości krajów członkowskich odstają od amerykańskich, sięgających obecnie około 200 tys. dol. W Wielkiej Brytanii kwoty te zazwyczaj utrzymują się w przedziale 130–160 tys. dol., we Francji i Hiszpanii często są jeszcze niższe (od 70 do 120 tys. dol.), co powoduje, że wielu specjalistów IT decyduje się na emigrację do Stanów Zjednoczonych, przyciągających ich wyższymi zarobkami i lepszymi warunkami rozwoju zawodowego.
Przyszłość europejskiej gospodarki w dużej mierze zależy zatem od tego, czy uda się znaleźć równowagę między regulacjami a elastycznością rynkową. Choć UE wciąż wyróżnia się wysokimi standardami życia i stabilnością instytucji, to rosnąca konkurencja globalna wymaga bardziej zdecydowanych działań w zakresie innowacji i inwestycji. Jeśli Europa nie zmieni swojego podejścia, to dystans do USA i Państwa Środka w strategicznych sektorach będzie się tylko powiększał.