Autor: Kamil Goral

Analityk makroekonomiczny i publicysta, jego zainteresowania dotyczą polityki pieniężnej i fiskalnej oraz rynków finansowych.

Inflacja hamuje. RPP znowu tnie stopy

Ostatnia decyzja Rady Polityki Pieniężnej nie była specjalnym zaskoczeniem dla obserwatorów polskiej polityki pieniężnej. Po obniżce o 25 punktów bazowych główna stopa procentowa wynosi 5,75 proc. Rada umotywowała ten ruch m.in. szybko spadającą inflacją oraz obniżeniem dynamiki aktywności gospodarczej.

Rzeczywiście ceny nad Wisłą od pół roku, w ujęciu miesiąc do miesiąca, praktycznie stoją w miejscu. Ostatni raz wzrost inflacji liczony w tej konwencji czasowej miał miejsce w kwietniu. Spada także inflacja mierzona rocznie. Szybki szacunek GUS mówi o 8,2 proc. za wrzesień.

Z kolei według prognoz analityków banku Pekao S.A na koniec 2024 roku tempo wzrostu cen wyniesie 4,5 proc. Jeszcze w tym roku, zdaniem tych samych ekonomistów, inflacja ma zejść poniżej 7 proc. Prognozy te są zgodne z obecną sytuacją w gospodarce, czyli m.in. ostrym hamowaniem inflacji PPI (w sierpniu, jak podaje GUS, w ujęciu rocznym ceny te spadły aż o 2,8 proc.). Ceny producentów mogą być dobrym wskaźnikiem wyprzedzającym jeśli chodzi o to, jak w kolejnych miesiącach kształtować będzie się inflacja konsumencka.

Mamy zatem do czynienia w Polsce z szybkim tempem procesu dezinflacyjnego. Stoi to w oczywistej sprzeczności z opiniami, często zresztą powtarzanymi, że w Polsce z inflacją nikt nie walczy i grozi nam tzw. turecki scenariusz. Przypomnijmy, że w ciągu ostatniego roku ceny rosły w Turcji nawet o ponad 80 proc. r/r. Obecnie jest to około 60 proc. Tego typu porównania miały zatem sugerować, że w Polsce sprawy będą się miały podobnie. Oczywiście ów wariant wydarzeń kompletnie się nie zrealizował.

Zarówno sam szok inflacyjny, jak i obecne procesy dezinflacyjne w Polsce przebiegają podobnie do tego, co dzieje się w naszym regionie.

Pierwotny impuls proinflacyjny silniej oddziaływał na kraje, w których ceny są wciąż niskie w porównaniu do średniej unijnej. Pamiętać należy o tym, że poziom cen nad Wisłą, zgodnie z danymi Eurostatu,  jest niemal najniższy w całej Unii (trochę taniej jest tylko w Bułgarii i Rumunii). Stąd, presja inflacyjna związana z wydarzeniami mającymi wymiar globalny, oddziaływała silniej w Europie Środkowo – Wschodniej niż  np. w zachodniej części kontynentu. Ten aspekt jest dosyć często pomijany w różnego rodzaju analizach.

Inna, równie często powtarzana opinia głosi, że ceny w Polsce są zaniżone w sposób sztuczny. Poprzez tarczę antyinflacyjną rzeczywiście dochodzi do obniżenia inflacji headline. To jednak nie jest tylko polska specyfika. Bardzo wiele państw w Europie zdecydowało się na różnego rodzaju pakiety osłonowe w odpowiedzi na szybki wzrost cen. W relacji do PKB podobne albo nawet większe programy niż u nas wprowadzono m.in. w Grecji, Francji, Hiszpanii czy Niemczech. Stosownych obliczeń w tym zakresie dokonał think tank Bruegel i jasno z nich wynika, że Polska wcale nie jest tutaj jakimś wyjątkiem. Trzymając się zatem tej semantyki, także inni mieli lub mają „nieprawdziwe/sztuczne wskaźniki inflacji”.

Pozytywnie należy ocenić to, że walka z inflacją nie doprowadziła do trwałych i głębokich procesów recesyjnych. Ich efektem byłby bowiem wzrost bezrobocia. To zjawisko, które męczyło polską gospodarkę przez wiele lat, aktualnie jest jednak pod kontrolą. Obecnie nad Wisłą mamy niemal najniższe bezrobocie w całej UE, pod tym względem lepiej jest nieznacznie jedynie w Czechach. Warto o tym mówić, szczególnie w kontekście nawoływania do bardziej restrykcyjnej polityki monetarnej. Jej skutki mogłyby być znacznie bardziej odczuwalne dla społeczeństwa właśnie w związku z odwróceniem się sytuacji w tym obszarze. Jednym z trudniejszych zadań bankierów centralnych jest kontrolowanie inflacji przy jednoczesnym uniknięciu załamania na rynku pracy.

Nawet jeśli bank centralny ma jeden mandat, czyli utrzymanie stabilności cen, to nie powinien realizować go za wszelką cenę. Można sobie oczywiście wyobrazić sytuację, w której stopy procentowe wynoszą w Polsce 15 proc. Efekty makroekonomiczne byłyby jednak opłakane. Mówimy tutaj o masowej upadłości firm w związku z gwałtownym spadkiem popytu. W efekcie rośnie bezrobocie. Przypomnijmy,  że podczas walki z ekonomicznymi skutkami pandemii bardzo istotnym celem było właśnie uniknięcie masowych zwolnień. Zbieganie do celu inflacyjnego nie może być zatem gwałtowne, musi uwzględniać także inne czynniki (flexible inflation targeting), w przeciwnym razie efekt może być opłakany. I nie dotyczy to tylko banków mających więcej niż jeden mandat. Jak dotąd udaje się to w Polsce osiągnąć.

 

„Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko podmiotów, z którymi współpracuje”.


Artykuły powiązane

Dlaczego dzisiaj walka z inflacją jest łatwiejsza

Kategoria: Trendy gospodarcze
Obecny okres inflacji został zdominowany przez dodatni wstrząs popytowy i korzystne warunki początkowe, takie jak niskie oczekiwania inflacyjne. W niniejszym artykule dowodzimy, że te dwa czynniki sprawiają, iż praca banków centralnych jest dziś znacznie łatwiejsza niż w latach 1979–1985. O ile nie wystąpią nowe destruktywne wstrząsy, polityka dezinflacji od 2021 r. powinna prowadzić do stabilności cen szybszą i znacznie mniej kosztowną ścieżką niż miało to miejsce w latach 70. i 80. XX w. Władze monetarne zarówno w strefie euro, jak i w Stanach Zjednoczonych nie powinny podnosić stóp procentowych zbyt wysoko i przez zbyt długi czas, powodując niepotrzebną recesję.
Dlaczego dzisiaj walka z inflacją jest łatwiejsza

O zdrowy rozsądek w polityce pieniężnej

Kategoria: Analizy
Dziennik „Rzeczpospolita” wyróżnia się regularnym udostępnianiem swych łamów opiniom dotyczącym polityki pieniężnej. W większości autorami tych opinii są byli członkowie Rady Polityki Pieniężnej. Niestety, często zawierają one błędy merytoryczne. Bank centralny poświęcił wiele uwagi ich prostowaniu.
O zdrowy rozsądek w polityce pieniężnej

Zmiany mechanizmów przeniesienia cen a „domknięcie” procesu dezinflacji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Stopy inflacji w strefie euro i w USA gwałtownie wzrosły w 2022 r., po części w wyniku poważnych szoków wywołanych zwyżką cen energii. Nasz artykuł zawiera analizę przeniesienia cen energii na inflację bazową w Stanach Zjednoczonych i Niemczech począwszy od lat 70. XX w. Wykazujemy, że siła tego przenoszenia nie jest stała, ale zmienia się w czasie. Wpływ cen energii na inflację w latach 70. XX w. był silny w Stanach Zjednoczonych – w przeciwieństwie do Niemiec. W obu krajach zaobserwowano silne przenoszenie cen energii w 2022 r., która jednak osłabiła się w ostatnich kwartałach, co świadczyłoby o przywróceniu bardziej normalnej dynamiki inflacji.
Zmiany mechanizmów przeniesienia cen a „domknięcie” procesu dezinflacji