Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy
(©Envato)
Sankcje gospodarcze, które podważyłyby zdolność Rosji do prowadzenia wojny z Ukrainą, stanowią clue odpowiedzi świata zachodniego na tę barbarzyńską inwazję. W Polsce nikomu nie trzeba opowiadać o okrucieństwach popełnianych przez Rosjan na terenie Ukrainy: od bombardowania infrastruktury cywilnej, przez zbrodnie wojenne na ludności cywilnej, po ostrzał korytarzy humanitarnych, tortury, gwałty i porwania. Ostrze tych wielce niedoskonałych sankcji dodatkowo tępi jednak nieprzerwany import paliw kopalnych z Rosji, w szczególności do UE. Z powodu zależności od rosyjskiego gazu nie można powziąć bardziej kompleksowych sankcji wobec rosyjskich banków i instytucji finansowych. Napływ gotówki o wartości setek milionów euro dziennie wzmacnia kurs rubla i osłabia skutki sankcji.
W tym kontekście Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA), niezależny think tank z siedzibą w Helsinkach, przyjrzał się sprzedaży rosyjskich węglowodorów, rurociągami oraz drogą morską, od momentu wybuchu wojny w Ukrainie. To cenna inicjatywa z myślą o wszystkich tych, którzy zastanawiają się, kto kupuje rosyjską ropę, gaz i węgiel, pomimo wiszącego w powietrzu embarga oraz jak zmienił się wolumen i wartość eksportu od początku inwazji.
Z raportu wynika, że:
MAE prognozuje spadek wydobycia rosyjskiej ropy naftowej o 25-proc. w maju.
Duże firmy naftowe, zakłady energetyczne i przemysłowe nadal kupowały rosyjskie paliwa kopalne:
Rosja dostarcza gaz rurociągami do kilkudziesięciu krajów europejskich. Po tym, jak UE nałożyła sankcje na Rosję w związku z inwazją na Ukrainę, Moskwa zażądała, aby począwszy od 1 kwietnia należności regulować w rublach: w dekrecie z 31 marca Putin ogłosił, że narody określane jako „nieprzyjazne” Rosji będą zmuszone płacić za zakup gazu w rublach na specjalne konto w rosyjskim banku należącym do Gazprombanku. Na takie dictum Komisja Europejska odparła, że mechanizm, który wymaga otwarcia kont w euro i rublu w kontrolowanym przez władzę Gazprombanku, narusza sankcje. Pod koniec kwietnia Putin odciął gaz Polsce i Bułgarii, a w drugiej połowie maja Finlandii, bo te sprzeciwiły się dokonaniu płatności w rublach, aby nie łamać unijnych sankcji. Wiele mówi fakt, że w strachu przed odcięciem dostaw już dziesięć europejskich firm otworzyło rachunki w Gazprombanku potrzebne do spełnienia rosyjskich żądań płatności.
Rosja postawiła Europie ultimatum: zapłacisz za gaz w rublach albo stracisz dostawy. Posunięcie to jest kolejną eskalacją napięć gospodarczych między Rosją a Zachodem w związku z inwazją na Ukrainę. Ale ma też jasny cel: rosyjskie żądanie przelewów w rublach jest powodowane chęcią podratowania podupadającej waluty.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji
Gospodarz Kremla ostrzegł zatem, że ci, którzy nie zgodzą się płacić w rublach, ryzykują całkowitym odcięciem od dostaw gazu: „Jeśli te płatności nie zostaną dokonane, uznamy to za niewywiązanie się przez kupującego ze swoich zobowiązań, ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami”. UE nadal importuje nieco ponad 40 proc. swojego gazu ziemnego z Rosji, więc każda przerwa w dostawach spowodowałaby ogromne niedobory. Niemiecki rząd zapowiedział, że w przypadku odcięcia dopływu rosyjskiego gazu może zastosować racjonowanie, gdy skończą się rezerwy. Austria uruchomiła również plany awaryjne, aby ściśle monitorować dostawy energii. Plany te są jednak skuteczne na krótką metę.
Wielomiliardowe kontrakty energetyczne nie są materią plastyczną w renegocjacji, a zmiana umów walutowych zajmie trochę czasu. Ale z pewnością jest to łatwiejsze, niż przestawianie całej infrastruktury na kierunek azjatycki. Dlatego Putin działa pragmatycznie. Zakłada, że gdy stworzy zagrożenie dla dostaw energii w Europie, sprowadzi Zachód do pionu, a zwłaszcza krytyczne w swoim ciężarze gatunkowym państwa, takie jak Niemcy i Holandia, które są bezapelacyjnie uzależnione od rosyjskiego gazu.