Autor: Piotr Arak

Adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW

więcej publikacji autora Piotr Arak

Nowa epoka handlu: protekcjonizm i regionalizacja

Współczesny handel międzynarodowy przechodzi głęboką transformację, którą można określić mianem nowej epoki regionalizacji i protekcjonizmu. Procesy te zaczęły nabierać wyraźnych kształtów po 2008 r., kiedy globalizacja – przez dekady napędzająca wzrost gospodarczy – zaczęła tracić impet. Kryzys finansowy z 2008 r. uwypuklił słabości międzynarodowego systemu gospodarczego, zaś dynamiczny rozwój Chin, oparty na eksporcie, uległ spowolnieniu.
Nowa epoka handlu: protekcjonizm i regionalizacja

(@Getty Images)

Istotnym punktem zwrotnym był okres prezydentury Baracka Obamy, który zapoczątkował osłabianie globalnych struktur handlowych m.in. przez zablokowanie sądu arbitrażowego Światowej Organizacji Handlu (WTO). Następnie Donald Trump, dzięki polityce wojen handlowych wobec Chin, ale też krajów Unii Europejskiej wprowadził bardziej agresywne formy protekcjonizmu, które wywarły znaczący wpływ na relacje międzynarodowe. Jego następca Joe Biden kontynuował tę politykę. Kładł on nacisk na ochronę interesów gospodarczych Stanów Zjednoczonych w ramach inicjatyw takich jak reshoring i promowanie lokalnej produkcji. Wprowadził także m.in. program subsydiów dla produkcji w USA w obszarze odnawialnych źródeł energii. Obecnie powrót Donalda Trumpa do Białego Domu przypieczętowuje koniec epoki wolnego handlu.

Wszystkie te działania są odzwierciedleniem szerszego trendu, w którym priorytetem stają się regionalne bloki handlowe i narodowe interesy gospodarcze, a nie globalna współpraca. Taka zmiana redefiniuje reguły handlu międzynarodowego i stawia pytania o przyszłość globalizacji oraz rolę, jaką będą odgrywać multilateralne instytucje w obliczu nowego porządku ekonomicznego, ale też bezpieczeństwa.

Powrót Trumpa

Donald Trump po powrocie na stanowisko prezydenta USA zapowiedział wiele zmian w globalnym handlu, które mają na celu ochronę amerykańskiej gospodarki i zmniejszenie deficytu handlowego. W ciągu dwóch pierwszych dni urzędowania ogłosił cła w wysokości 25 proc. na Meksyk i Kanadę oraz 10 proc. na Chiny. Miały zacząć obowiązywać od 1 lutego, ale Kanadzie i Meksykowi udało się wynegocjować miesięczne moratorium. Chiny poszły bezpośrednio do sądu, ale też nie zdecydowały się rozpocząć pełnoskalowej wojny handlowej. Do tego Trump planuje wprowadzić cła na aluminium i stal w wysokości 25 proc., co wpłynęłoby przede wszystkim na jego najbliższych sąsiadów, ale też na Holandię, Niemcy, Wietnam, czy Koreę Południową oraz Brazylię.

Prezydent USA skrytykował obecne umowy handlowe, takie jak USMCA (następca NAFTA wynegocjowany za pierwszej prezydentury republikanina), i zadeklarował ich renegocjacje, aby lepiej chronić amerykański przemysł. Po pierwszej kadencji Trump zamierza kontynuować politykę ograniczania dostępu Chin do amerykańskich technologii oraz zwiększyć cła na chińskie produkty, co ma na celu zmniejszenie deficytu handlowego z tym krajem.

Zobacz również:

Unia Europejska w trudnej sytuacji po cłach Trumpa

Poinformował, że cła będą utrzymywane, dopóki Meksyk i Kanada nie podejmą skutecznych działań przeciwko przemytnikom narkotyków i nielegalnym migrantom. Prezydent planuje również wprowadzenie 200-procentowych ceł na samochody produkowane w Meksyku, aby chronić amerykański przemysł motoryzacyjny.

W pierwszych dniach swojego urzędowania w 2025 r. Donald Trump wycofał USA z klimatycznych Porozumień Paryskich, a także ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). To pokazuje, jak daleko zaszliśmy w ograniczaniu instytucji multilateralnych na rzecz relacji regionalnych oraz bilateralnych. Prezydent USA zamierza także powołać External Revenue Service, nowy urząd odpowiedzialny za dochody pochodzące z ceł. Taryfy mają stać się równorzędnym źródłem dochodów co podatki płacone przez amerykańskie firmy na terenie USA.

Wpływ protekcjonizmu na gospodarkę Europy

Rosnąca fala protekcjonizmu na świecie może mieć dalekosiężne skutki dla gospodarki europejskiej, szczególnie w kontekście jej słabej konkurencyjności. Wysokie cła, sięgające 10–20 proc. będą dla Europy dotkliwe. W momencie pisania tych słów jeszcze nie zostały zapowiedziane, ale Trump na szlaku wyborczym obiecywał, że Europa także będzie płacić więcej (na razie dotknąć mogą ją tylko cła na stal i aluminium).

W zależności od tego, czy będą to uniwersalne cła w tej samej stawce nałożone na wszystkie państwa, czy selektywne, np. tylko w sektorze motoryzacyjnym i tylko na Niemcy, ostateczny wpływ tych zmian trudno dziś oszacować. Wprowadzenie wszystkich zapowiedzianych przez nowego prezydenta USA zmian celnych na cały eksport będzie ciosem w Europę, skutkującym skurczeniem gospodarki UE o 0,5–2 proc. do 2027 r. (w zależności od źródła szacunków – raporty EY, PIIE czy banków inwestycyjnych). Dla UE Stany Zjednoczone są dziś najważniejszym partnerem handlowym, do którego trafia co piąty wytwarzany produkt.

W 2023 r. UE znacząco zwiększyła eksport do Stanów Zjednoczonych. Osiągnął on wartość 502 mld euro. Równocześnie import z USA wyniósł 344 mld euro, co pozwoliło Europie cieszyć się dodatnim saldem handlowym na poziomie 158 mld euro. Największym eksporterem w tej relacji były Niemcy, których eksport do USA wyniósł 146 mld euro. Irlandia, Francja, Włochy i Polska również odegrały istotną rolę, dostarczając różnorodne towary, takie jak maszyny, produkty farmaceutyczne czy chemiczne, pojazdy oraz produkty rolno-spożywcze.

Wprowadzenie wszystkich zapowiedzianych przez nowego prezydenta USA zmian celnych na cały eksport będzie ciosem w Europę, skutkującym skurczeniem gospodarki UE o 0,5–2 proc. do 2027 r.

Pomimo dodatniego salda bilansu handlowego ekspozycja na ryzyko protekcjonizmu jest zróżnicowana w zależności od kraju. Gospodarki takie jak Irlandia, Belgia, Słowacja, Holandia i Niemcy są szczególnie narażone, ponieważ eksport do USA stanowi znaczącą część ich PKB. Przykładowo, w Irlandii udział wynosi aż 26,6 proc., choć wynik ten jest w dużej mierze efektem optymalizacji podatkowej międzynarodowych korporacji. Niemcy, gdzie eksport do USA odpowiada za 10 proc. całkowitego eksportu, mogą stanąć przed poważnymi wyzwaniami, zwłaszcza w obliczu przedłużającej się recesji, która uczyni ich gospodarkę najwolniej rozwijającą się w UE w 2025 r.

Zobacz również:

Sytuacja Niemiec szybko się nie poprawi

Polska z kolei wydaje się mniej narażona na bezpośrednie skutki amerykańskich ceł, ponieważ eksport do USA stanowi jedynie 3,1 proc. polskiego eksportu, co odpowiada mniej więcej 1,5 proc. PKB. Niemniej jednak Polska jako ważny element łańcucha dostaw w niemieckim sektorze maszynowym i motoryzacyjnym może odczuć pośrednie efekty spadku niemieckiego eksportu do USA.

Polska z kolei wydaje się mniej narażona na bezpośrednie skutki amerykańskich ceł, ponieważ eksport do USA stanowi jedynie 3,1 proc. polskiego eksportu, co odpowiada mniej więcej 1,5 proc. PKB

Największe wyzwania stoją przed Niemcami i Włochami. Niemcy jako lider eksportu i jednocześnie kraj stosujący wewnętrzne formy protekcjonizmu w UE mogą znaleźć się w trudnym położeniu. Włochy, silnie uzależnione od handlu z USA, również mogą ponieść znaczące straty. Dodatkowym utrudnieniem dla Włoch są liczne postępowania związane z naruszeniami prawa unijnego, które osłabiają ich pozycję w obronie wolnego handlu. Francja, mimo wspierania swojego przemysłu, szczególnie w sektorach rolnym i motoryzacyjnym, również jest narażona na skutki protekcjonizmu.

Wzrost protekcjonizmu prowadzi do spowolnienia dynamiki gospodarczej w Europie. Prognozy wskazują, że w 2025 r. PKB UE wzrośnie jedynie o 1,5 proc., podczas gdy gospodarka USA będzie rozwijać się w tempie 2,3–2,5 proc. To rozbieżne tempo wzrostu podkreśla, jak istotne jest wypracowanie strategii umożliwiających Europie zminimalizowanie skutków wojny handlowej.

Metale ziem rzadkich – kolejny front

Administracja Donalda Trumpa jeszcze za pierwszej kadencji zainteresowała się Grenlandią, która jest terytorium zależnym UE, m.in. ze względu na zasoby metali ziem rzadkich, kluczowych dla amerykańskiego przemysłu. W 2025 r. Trump złożył propozycję przyłączenia tego autonomicznego terytorium Danii do USA. Dzięki temu USA uzyskałyby dostęp do jednych z większych zasobów metali ziem rzadkich koniecznych do produkcji układów scalonych czy baterii wykorzystywanych w transformacji energetycznej.

W 2023 r. ekonomiści Komisji Europejskiej zidentyfikowali 204 krytyczne towary importowe, których brak mógłby sparaliżować gospodarkę UE. Wśród nich znajdują się surowce energetyczne, komponenty medyczne, elementy transformacji energetycznej i cyfryzacji. Aż 64 z nich UE importuje głównie z Chin, co pogłębia uzależnienie Europy od tego kraju mimo rosnących napięć geopolitycznych.

Zobacz również:

Protekcjonistyczna polityka USA może poprawić relacje UE z Chinami

Pandemia COVID-19 uwidoczniła to ryzyko, co skłoniło UE do działań na rzecz samowystarczalności. W 2024 r. wprowadzono ustawę Critical Raw Material Act, która zakłada m.in. zwiększenie lokalnego wydobycia, przetwórstwa i recyklingu surowców krytycznych, a także dywersyfikację dostaw. Do 2030 r. UE planuje, by 10 proc. zapotrzebowania na surowce pochodziło z wydobycia na jej terenie, 40 proc. – z przetwórstwa wewnętrznego, a 25 proc. – z recyklingu.

Administracja Donalda Trumpa jeszcze za pierwszej kadencji zainteresowała się Grenlandią, która jest terytorium zależnym UE, m.in. ze względu na zasoby metali ziem rzadkich, kluczowych dla amerykańskiego przemysłu

Metale ziem rzadkich są kluczowe dla rozwoju zielonej energii, elektroniki i technologii wojskowych. Uniezależnienie się od Chin jest kosztowne i złożone, ponieważ globalne łańcuchy dostaw są mocno powiązane. Niemniej Europa podejmuje wysiłki, aby zmniejszyć strategiczne ryzyko związane z monopolem Chin na te surowce, co wymaga współpracy międzynarodowej oraz inwestycji w nowe technologie i recykling.

Chiński protekcjonizm

Chiny prowadzą konsekwentną politykę protekcjonistyczną, której celem są: wzmocnienie krajowej gospodarki, ochrona lokalnych producentów oraz zwiększenie niezależności od Zachodu. Działania te obejmują regulacje rynku i strategiczne wsparcie dla kluczowych sektorów, co jest dalekie od regulacji WTO, do której Chiny przystąpiły 11 grudnia 2001 r.

Wejście ChRL do WTO było wynikiem 15-letnich negocjacji, podczas których Chiny zobowiązały się do liberalizacji handlu. Chiński protekcjonizm opiera się jednak na kontroli nad rynkiem wewnętrznym, ograniczaniu wpływów zagranicznych inwestycji oraz wsparciu lokalnych producentów przez subsydia. Szczególnie widoczne jest to w sektorze technologicznym, gdzie zagraniczne firmy muszą przekazywać technologię miejscowym firmom.

Chiny stosują również ograniczenia importowe w postaci ceł i regulacji, co chroni lokalny przemysł. Koncentrują się na strategicznych sektorach, takich jak przemysł, energetyka i rolnictwo. Dążą tym samym do samowystarczalności i stabilności makroekonomicznej.

Przykładem jest rozwój sektora pojazdów elektrycznych (EV) w Chinach. W 2024 r. chińska branża EV wyprodukowała 10 mln pojazdów, co stanowi wzrost o 4,3 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Chiny odpowiadały za 65 proc. globalnej sprzedaży EV w pierwszej połowie 2024 r.

Intensywne inwestycje w badania i rozwój technologii EV oraz wsparcie rządowe pozwalają na zwiększenie samowystarczalności. Chińska branża akumulatorowa przewiduje zdolność produkcyjną na poziomie 4800 GWh do 2025 r., co jest czterokrotnością krajowego zapotrzebowania.

Chińscy producenci EV stają się coraz bardziej konkurencyjni na rynkach międzynarodowych. W 2023 r. Chiny wyeksportowały około 4,8 mln pojazdów elektrycznych, co jest wzrostem aż o 81 proc. w porównaniu z 2022 r., kiedy eksport wyniósł 1,2 mln pojazdów.

Zobacz również:

Taktyczna strona polityki gospodarczej Trumpa

Innym przykładem są ograniczenia w sektorze półprzewodników. W odpowiedzi na amerykańskie restrykcje dotyczące eksportu zaawansowanych technologii Chiny wdrożyły własne regulacje mające na celu ochronę krajowego przemysłu elektronicznego oraz rozwój lokalnych innowacji.

Zwiększenie nakładów na badania i rozwój, wsparcie dla lokalnych innowacji oraz tworzenie własnych technologii są priorytetami chińskiego rządu, które wzmacniają pozycję tego państwa na arenie międzynarodowej.

Po tym, jak Stany Zjednoczone wprowadziły 100-procentowe cła na chińskie samochody elektryczne, Unia Europejska również zdecydowała się na podobne kroki. Dochodzenie rozpoczęte we wrześniu 2023 r. wykazało, że chińskie pojazdy elektryczne były znacznie subsydiowane przez tamtejszy rząd, co umożliwiało w Europie ich sprzedaż poniżej kosztów produkcji. Taka strategia dumpingowa zaczęła stanowić poważne zagrożenie dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. W odpowiedzi UE w 2024 r. nałożyła cła ochronne w wysokości od 8 do 35 proc., mające na celu wyrównanie warunków konkurencji i wsparcie lokalnych producentów.

W reakcji na te działania Chiny wstrzymały realizację kilku planowanych inwestycji w sektorze elektromobilności w krajach UE. Decyzja o nałożeniu ceł podzieliła państwa członkowskie – część z nich popierała wyższe taryfy ochronne, podczas gdy inne były temu przeciwne. Przeciwnikami ceł okazały się m.in. Węgry, które chętnie przyjmują chińskie inwestycje, oraz Niemcy, dla których Chiny pozostają kluczowym rynkiem eksportowym. Niestety, pod koniec zeszłego roku chiński rynek zbytu dla niemieckich marek w zasadzie zamknął się z powodu konsumenckiego bojkotu, aktywnie wspieranego przez władze w Pekinie.

Koszty i korzyści protekcjonizmu

Protekcjonizm jako narzędzie polityki gospodarczej ma na celu ochronę krajowych producentów przed zagraniczną konkurencją, co może prowadzić do wzrostu liczby miejsc pracy w kluczowych sektorach gospodarki. W trudnych czasach, takich jak kryzysy gospodarcze, ograniczenie importu i wspieranie lokalnych produktów mogą stabilizować rynek wewnętrzny i zapewniać większą odporność gospodarki na zewnętrzne wstrząsy.

W sektorze rolnym protekcjonizm wspiera bezpieczeństwo żywnościowe, chroniąc krajowych producentów i minimalizując ryzyko zależności od dostaw z zagranicy. Polityka protekcjonistyczna wiąże się jednak również z wyzwaniami, takimi jak wyższe ceny dla konsumentów, zmniejszona konkurencyjność krajowych firm na rynkach międzynarodowych oraz potencjalne napięcia handlowe między państwami.

Regionalizacja handlu promuje współpracę między krajami i oferuje korzyści w postaci preferencyjnych umów handlowych, które zwiększają wymianę handlową wewnątrz regionu oraz poprawiają jego konkurencyjność na rynku globalnym. Niemniej jednak ten model współpracy może marginalizować państwa spoza porozumień handlowych oraz tworzyć nierówności w dostępie do rynków. Europa może stworzyć swój klub kooperacji, USA – własny, a Chiny – kolejny. Wymiana handlowa będzie rosnąć, ale w swojej konstrukcji może zacząć przypominać świat lat 60. i 70. XX w., czyli środka zimnej wojny, a od tamtego czasu w naszych gospodarkach wiele się zmieniło. Nie tak łatwo będzie wrócić do świata bez tak licznych połączeń ekonomicznych.

Zobacz również:

Przerwać spiralę

Protekcjonizm może znacząco spowolnić globalny wzrost gospodarczy z kilku istotnych powodów. Wzrost barier handlowych, takich jak cła, ogranicza wymianę towarów między krajami. Protekcjonizm skutkuje wyższymi kosztami importu, co przekłada się na wzrost cen dla konsumentów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy oszacował, że wzrost cen importowych o 10 proc. może zmniejszyć globalną produkcję o 2 proc. w dłuższym okresie, a także zredukować konsumpcję i inwestycje.

Polityka protekcjonistyczna zwiększa również niepewność wśród inwestorów, co skłania przedsiębiorstwa do odkładania decyzji inwestycyjnych. W efekcie spowalnia to rozwój innowacji i ekspansji rynkowej, które są kluczowe dla wzrostu gospodarczego.

Ponadto protekcjonizm może fragmentaryzować globalne łańcuchy wartości, a przez to osłabiać efektywność produkcji i zwiększać koszty. Taki rozwój wydarzeń uderza zarówno w gospodarki rozwinięte, jak i rozwijające się. Niekorzystne warunki gospodarcze często prowadzą do napięć społecznych i politycznych, co dodatkowo osłabia globalny wzrost.

Podsumowując, protekcjonizm to nic dobrego w długim terminie, ale weszliśmy teraz w fazę jego rozkwitu. Będziemy mieć krótkoterminowe zyski z ograniczania importu niektórych dóbr z Chin. USA będą zwiększać swój potencjał produkcyjny i budować konkurencyjność w segmentach gospodarki, w których do tej pory dominowały na ich rynku Chiny. Europa prowadzi z Chinami negocjacje dotyczące aut elektrycznych, ale nie wiadomo, czy jest gotowa tak bardzo zaangażować się w konflikt jak USA ze względu na własną ekspozycję na rynek chiński. My chcemy tam wciąż sprzedawać swoje produkty. Pytanie, czy nadal będziemy mogli. Przyszłość jest niepewna, a jeżeli będzie więcej ceł, to w dłuższym horyzoncie czasowym będzie też droższa.

Autor wyraża własne poglądy, a nie oficjalne stanowisko instytucji w której pracuje.

Artykuł  pochodzi z 20. wydania kwartalnika „Obserwator Finansowy”- marzec-maj 2025 r.

 

(@Getty Images)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wojna celna dotknie też handel rolno-spożywczy USA

Kategoria: Analizy
W kontekście wprowadzanych przez USA ceł dużo się mówi o łańcuchach wartości, w ramach których są wytwarzane wyroby przemysłowe, a relatywnie niewiele o łańcuchach dostaw żywności. Stąd też w artykule wskazano potencjalne kierunki wpływu ceł, które zostały nałożone i mają obowiązywać w zakresie handlu rolno-spożywczego Stanów Zjednoczonych.
Wojna celna dotknie też handel rolno-spożywczy USA

Przerwać spiralę

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeśli Unia Europejska postawi na protekcjonizm, stanie się gospodarczym skansenem. Szczególnie jeśli w fazę silnych wojen celnych weszły Stany Zjednoczone, a Chiny zrobią zapewne kroki odwetowe. Nie dokładajmy do tego pieca.
Przerwać spiralę

Produkty rolno-spożywcze w wojnie celnej UE–USA

Kategoria: Analizy
W kontekście wprowadzanych przez USA ceł dużo mówi się o łańcuchach wartości, w ramach których są wytwarzane wyroby przemysłowe, a relatywnie niewiele o łańcuchach dostaw produktów rolno-spożywczych.
Produkty rolno-spożywcze w wojnie celnej UE–USA