Narodowy Bank Polski nie będzie walczył z trendem na rynku walutowym, celem jego dotychczasowych interwencji jest uspokojenie nastrojów. Jeśli z rynku będą się wycofywać inwestorzy długoterminowi, to trzeba będzie się pogodzić z dalszą deprecjacją złotego. Chodzi jednak o to, żeby ten proces nie był gwałtowny – ocenia prezes NBP Marek Belka.
Marek Belka, prezes NBP (CC By-NC-ND IMF)
NBP nie będzie walczył z trendem rynkowym
Narodowy Bank Polski nie będzie walczył z trendem na rynku walutowym, celem jego dotychczasowych interwencji jest uspokojenie nastrojów. Jeśli z rynku będą się wycofywać inwestorzy długoterminowi, to trzeba będzie się pogodzić z dalszą deprecjacją złotego. Chodzi jednak o to, żeby ten proces nie był gwałtowny – ocenia prezes NBP Marek Belka.
Szef banku centralnego prezentował w piątek prezesom polskich banków komercyjnych założenia do polityki pieniężnej na przyszły rok. I przy tej okazji skomentował to, co ostatnio działo się na rynku finansowym.
Niepokoi ryzyko załamania finansowego w Europie
Według prezesa NBP polska gospodarka musi być przygotowana na osłabienie koniunktury w Europie, jednak do tej pory, gdy Stary Kontynent przechodził kryzys, polskie przedsiębiorstwa dobrze sobie radziły z tą sytuacją, bo były w stanie skutecznie konkurować na wspólnym rynku.
– Jeśli nie nastąpi gwałtowne pogorszenie nastrojów wewnętrznych, to polska gospodarka ma szanse się obronić tak, jak to było w roku 2009. Nie unikniemy spowolnienia, ale nie musi być ono tak głębokie, jak na sąsiednich rynkach. Poza tym jeśli konsensus rynkowy mówi o przyszłorocznym wzroście powyżej 3 proc. PKB, to nie jest to jeszcze nic dramatycznego, choć w porównaniu z wynikami za 2010 rok i 2011 rok trudno to nazwać dobrą wiadomością – mówił prezes Belka.
Jego zdaniem bardziej należy się martwić ryzykiem załamania europejskiego systemu finansowego. Jak mówi szef NBP mogłoby to oznaczać zamrożenie rynku międzybankowego i eliminowanie poszczególnych europejskich banków z tego rynku.
– A to dotyczyłoby niektórych „rodziców” naszych banków. Poza tym niepokoi wycofywanie się amerykańskich funduszy z rynku europejskiego i rynków emerging markets. I nie chodzi tylko o fundusze hedgingowe, widzimy, że z rynków wschodzących – m.in. z Polski – wycofują się też inwestorzy długoterminowi. Monitorujemy tę sytuację, bo gdyby ten proces postępował trzeba by zaakceptować dalszą deprecjację złotego – uważa prezes Belka.
Szef NBP przypomniał, że w ostatnich tygodniach bank centralny trzykrotnie interweniował w obronie złotego.
– W ciągu kilku dni złoty osłabił się wobec z euro z poziomu 4,40 do 4,53. W normalnych warunkach nazwalibyśmy to currency crash. Nasze trzy interwencje miały pokazać, że nie działamy incydentalnie, że mamy działa, których możemy użyć – mówi prezes Belka.
Jego zdaniem sytuacja na rynku nieco się uspokoiła, ale nadal panuje duża niepewność.
Marek Belka podkreśla, że NBP nie będzie walczył z rynkowym trendem.
– Nie bronimy jakiegoś wyznaczonego kursu. Jeśli trend będzie taki, że pewne kategorie kapitału wychodzą z rynków wschodzących, w tym z naszego, to i tak niewiele będziemy mogli zrobić. Możemy jedynie spowodować, żeby ten proces nie miał gwałtownego charakteru, żeby temperatura tego zjawiska nie była podwyższona przez działania spekulacyjne – mówi.
Rekapitalizacja banków w Europie – czy jest się czego bać?
Prezesi banków komercyjnych pytali szefa NBP, czy polskie władze mają gotowy jakiś scenariusz na wypadek rekapitalizacji europejskich banków. Komisja Europejska pracuje nad planem skoordynowanej akcji wsparcia kapitałowego dla sektora. Według niektórych prezesów polskich banków wiele zależy od sposobu zwiększenia kapitału, jaki zostanie zastosowany. Jeśli będzie się to odbywało przez delewarowanie banku, czyli ograniczenie podaży kredytu może to mieć negatywny skutek dla akcji kredytowej w Polsce, bo proces będzie dotyczył całych grup bankowych.
Według prezesa NBP całemu procesowi rekapitalizacji w Europie bacznie powinien przyglądać się polski nadzór bankowy.
– Spodziewam się, że KNF w sposób asertywny potraktuje banki-matki polskich banków i zada im serię istotnych pytań. Na przykład tych dotyczących strategii wobec polskich spółek – powiedział.
– To Polski dotyczy w tym sensie, że 70 proc. naszego systemu bankowego jest zdominowane przez zagraniczny kapitał. Jeśli akcja rekapitalizacji miałaby być skoordynowana to dobrze, bo oznaczać to może, że banki zostaną w jakiś sposób do niej zmuszone. Z naszego punktu widzenia to dobra informacja, gdyż oznacza, że właściciele naszych banków będą musieli wzmocnić swoją bazę kapitałową. Dlatego nie bałbym się tego procesu, wręcz przeciwnie – mówił Marek Belka.
Według prezesa NBP nie należy próbować zwiększać udziału finansowania zewnętrznego akcji kredytowej. Dziś w ten sposób finansowane jest około 14 proc. kredytów udzielanych przez polskie banku.
– Te 14 proc. to finansowanie przez linie kredytowe od central albo finansowanie pozyskiwane na europejskim rynku międzybankowym. Takie finansowanie jest niestabilne. Odpowiedzią na pytanie o wielkość akcji kredytowej w Polsce jest skłonność Polaków do oszczędzania. Ona jest niska. Można powiedzieć, ze Polacy oszczędzają około 10 proc. swoich dochodów. Jeżeli natomiast mielibyśmy podtrzymywać ekspansję kredytową finansowaną spoza polskiego systemu bankowego to ja tego nie chcę. Wolę trudniejszy dostęp do kredytów niż dramatycznie pogarszającą się niestabilność własnej waluty związaną z uzależnieniem od finansowania zewnętrznego – mówił Marek Belka.
Ambitny plan spadku deficytu
Marek Belka nazwał „super ambitnym” rządowy plan zmniejszenia deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB już w 2012 roku.
– Oznaczałoby to zacieśnienie fiskalne rzędu 5 pkt proc. PKB w ciągu dwóch lat. Gdyby go się udało zrealizować można by było powiedzieć, że polska jest liderem zacieśnienia fiskalnego. Ale pojawia się pytanie, czy wobec osłabienia tempa wzrostu gospodarczego tak duże ograniczenie deficytu jest wykonalne. Co prawda w tym roku sytuacja budżetu jest komfortowa, ale w dużej części wynika to z czynników jednorazowych – jak ograniczenie transferów do OFE – mówił prezes.
Jego zdaniem powodzenie rządowego planu zniwelowałoby część napięć inflacyjnych wynikających z luźnej polityki fiskalnej.
– Poza tym trzeba pamiętać o tzw. percepcji rynków. Jeśli w tym roku deficyt nadal wynosiłby blisko 8 proc. PKB a nie 5,5 proc. to pewnie polska gospodarka rosłaby w tempie 6 proc. rocznie, ale skutki dla deficytu obrotów bieżących i kursu złotego byłyby fatalne. Jeśli miałoby się okazać, że Polska ma problemy z deficytem budżetowym albo z deficytem obrotów bieżących reakcja rynku mogłaby być nieproporcjonalnie negatywna – mówił szef NBP.
Szef banku centralnego prezentował w piątek prezesom polskich banków komercyjnych założenia do polityki pieniężnej na przyszły rok. I przy tej okazji skomentował to, co ostatnio działo się na rynku finansowym.
Niepokoi ryzyko załamania finansowego w Europie
Według prezesa NBP polska gospodarka musi być przygotowana na osłabienie koniunktury w Europie, jednak do tej pory, gdy Stary Kontynent przechodził kryzys, polskie przedsiębiorstwa dobrze sobie radziły z tą sytuacją, bo były w stanie skutecznie konkurować na wspólnym rynku.
– Jeśli nie nastąpi gwałtowne pogorszenie nastrojów wewnętrznych, to polska gospodarka ma szanse się obronić tak, jak to było w roku 2009. Nie unikniemy spowolnienia, ale nie musi być ono tak głębokie, jak na sąsiednich rynkach. Poza tym jeśli konsensus rynkowy mówi o przyszłorocznym wzroście powyżej 3 proc. PKB, to nie jest to jeszcze nic dramatycznego, choć w porównaniu z wynikami za 2010 rok i 2011 rok trudno to nazwać dobrą wiadomością – mówił prezes Belka.
Jego zdaniem bardziej należy się martwić ryzykiem załamania europejskiego systemu finansowego. Jak mówi szef NBP mogłoby to oznaczać zamrożenie rynku międzybankowego i eliminowanie poszczególnych europejskich banków z tego rynku.
– A to dotyczyłoby niektórych „rodziców” naszych banków. Poza tym niepokoi wycofywanie się amerykańskich funduszy z rynku europejskiego i rynków emerging markets. I nie chodzi tylko o fundusze hedgingowe, widzimy, że z rynków wschodzących – m.in. z Polski – wycofują się też inwestorzy długoterminowi. Monitorujemy tę sytuację, bo gdyby ten proces postępował trzeba by zaakceptować dalszą deprecjację złotego – uważa prezes Belka.
– W ciągu kilku dni złoty osłabił się wobec z euro z poziomu 4,40 do 4,53. W normalnych warunkach nazwalibyśmy to currency crash. Nasze trzy interwencje miały pokazać, że nie działamy incydentalnie, że mamy działa, których możemy użyć – mówi prezes Belka.
Jego zdaniem sytuacja na rynku nieco się uspokoiła, ale nadal panuje duża niepewność.
Marek Belka podkreśla, że NBP nie będzie walczył z rynkowym trendem.
– Nie bronimy jakiegoś wyznaczonego kursu. Jeśli trend będzie taki, że pewne kategorie kapitału wychodzą z rynków wschodzących, w tym z naszego, to i tak niewiele będziemy mogli zrobić. Możemy jedynie spowodować, żeby ten proces nie miał gwałtownego charakteru, żeby temperatura tego zjawiska nie była podwyższona przez działania spekulacyjne – mówi.
Rekapitalizacja banków w Europie – czy jest się czego bać?
Prezesi banków komercyjnych pytali szefa NBP, czy polskie władze mają gotowy jakiś scenariusz na wypadek rekapitalizacji europejskich banków. Komisja Europejska pracuje nad planem skoordynowanej akcji wsparcia kapitałowego dla sektora. Według niektórych prezesów polskich banków wiele zależy od sposobu zwiększenia kapitału, jaki zostanie zastosowany. Jeśli będzie się to odbywało przez delewarowanie banku, czyli ograniczenie podaży kredytu może to mieć negatywny skutek dla akcji kredytowej w Polsce, bo proces będzie dotyczył całych grup bankowych.
Według prezesa NBP całemu procesowi rekapitalizacji w Europie bacznie powinien przyglądać się polski nadzór bankowy.
– Spodziewam się, że KNF w sposób asertywny potraktuje banki-matki polskich banków i zada im serię istotnych pytań. Na przykład tych dotyczących strategii wobec polskich spółek – powiedział.
– To Polski dotyczy w tym sensie, że 70 proc. naszego systemu bankowego jest zdominowane przez zagraniczny kapitał. Jeśli akcja rekapitalizacji miałaby być skoordynowana to dobrze, bo oznaczać to może, że banki zostaną w jakiś sposób do niej zmuszone. Z naszego punktu widzenia to dobra informacja, gdyż oznacza, że właściciele naszych banków będą musieli wzmocnić swoją bazę kapitałową. Dlatego nie bałbym się tego procesu, wręcz przeciwnie – mówił Marek Belka.
Według prezesa NBP nie należy próbować zwiększać udziału finansowania zewnętrznego akcji kredytowej. Dziś w ten sposób finansowane jest około 14 proc. kredytów udzielanych przez polskie banku.
– Te 14 proc. to finansowanie przez linie kredytowe od central albo finansowanie pozyskiwane na europejskim rynku międzybankowym. Takie finansowanie jest niestabilne. Odpowiedzią na pytanie o wielkość akcji kredytowej w Polsce jest skłonność Polaków do oszczędzania. Ona jest niska. Można powiedzieć, ze Polacy oszczędzają około 10 proc. swoich dochodów. Jeżeli natomiast mielibyśmy podtrzymywać ekspansję kredytową finansowaną spoza polskiego systemu bankowego to ja tego nie chcę. Wolę trudniejszy dostęp do kredytów niż dramatycznie pogarszającą się niestabilność własnej waluty związaną z uzależnieniem od finansowania zewnętrznego – mówił Marek Belka.
Ambitny plan spadku deficytu
Marek Belka nazwał „super ambitnym” rządowy plan zmniejszenia deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB już w 2012 roku.
– Oznaczałoby to zacieśnienie fiskalne rzędu 5 pkt proc. PKB w ciągu dwóch lat. Gdyby go się udało zrealizować można by było powiedzieć, że polska jest liderem zacieśnienia fiskalnego. Ale pojawia się pytanie, czy wobec osłabienia tempa wzrostu gospodarczego tak duże ograniczenie deficytu jest wykonalne. Co prawda w tym roku sytuacja budżetu jest komfortowa, ale w dużej części wynika to z czynników jednorazowych – jak ograniczenie transferów do OFE – mówił prezes.
Jego zdaniem powodzenie rządowego planu zniwelowałoby część napięć inflacyjnych wynikających z luźnej polityki fiskalnej.
– Poza tym trzeba pamiętać o tzw. percepcji rynków. Jeśli w tym roku deficyt nadal wynosiłby blisko 8 proc. PKB a nie 5,5 proc. to pewnie polska gospodarka rosłaby w tempie 6 proc. rocznie, ale skutki dla deficytu obrotów bieżących i kursu złotego byłyby fatalne. Jeśli miałoby się okazać, że Polska ma problemy z deficytem budżetowym albo z deficytem obrotów bieżących reakcja rynku mogłaby być nieproporcjonalnie negatywna – mówił szef NBP.
Odbudowa gospodarcza kraju i opanowanie chaosu walutowego należały do największych wyzwań, jakie stanęły przed władzami niepodległego państwa polskiego w 1918 r. Sanacja gospodarcza zależała zarówno od skutecznie przeprowadzonych reform finansów publicznych i skarbu państwa, jak również od szybkiego wprowadzenia do obiegu nowej, pełnowartościowej polskiej waluty. A to właśnie dobrze zorganizowany aparat skarbowy, sprawny obieg pieniądza i jego stabilna wartość stanowiły podstawę rozwoju ekonomicznego i społecznego odrodzonej Polski.
W ciągu ostatnich 200 lat bankowość centralna przeszła poważną ewolucję, zmieniały się jej zadania oraz reguły polityki pieniężnej. Tekst pokazuje z tej perspektywy dwa banki centralne: Bank Polski (1828–1866) oraz Bank Polski SA (1924–1939). Akcent położono na okoliczności ich powstania oraz intencje i oczekiwania projektodawców, które zdeterminowały statutowy zakres ich uprawnień. Pokazano trudne wybory odnośnie do priorytetów i gradacji celów, przed jakimi stawiała je rzeczywistość gospodarcza. Okoliczności te skłaniały do pytań o właściwe cele i zasady funkcjonowania banków centralnych, tworzyły przestrzeń dla ścierania się koncepcji swoistego bankowego wariabilizmu i statyzmu.
Mija blisko trzydzieści lat od chwili, gdy Narodowy Bank Polski przeprowadził denominację złotego. Jej przygotowanie było złożonym procesem – należało bowiem wszystko zaplanować, zaprojektować nowe monety i banknoty, zlecić ich produkcję, przygotować całą logistykę, a na koniec przekazać je przy pomocy banków do portfeli wszystkich Polaków.
Unia Europejska jako pierwsza na świecie wdrożyła kompleksowe przepisy regulujące sztuczną inteligencję. Czy AI Act wystarczy, by zapewnić bezpieczeństwo obywatelom, a jednocześnie nie zahamować innowacji? – Na pewno to dobry krok, ale wciąż brakuje nam technologicznego przywództwa – mówi dr Michał Nowakowski, radca prawny i ekspert ds. etyki AI.
Sztuczna inteligencja może nie tylko przejąć wiele zadań wykonywanych przez ludzi, ale też radykalnie zmienić fundamenty globalnego ładu. W optymistycznym scenariuszu oznaczać to może „w pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm”. Jednak jeszcze bardziej prawdopodobne są mroczne wizje: podział ludzkości na kasty, neokolonializm technologiczny, ekstremalne nierówności czy cyfrowe dyktatury zarządzane przez ogólną sztuczną inteligencję. Utopia może łatwo przerodzić się w dystopię – przestrzega prof. Jakub Growiec, doradca ekonomiczny w Departamencie Analiz i Badań Ekonomicznych NBP i wykładowca SGH.
Głównym tematem tegorocznego sympozjum w Jackson Hole, organizowanego przez Bank Rezerwy Federalnej w Kansas City, była sytuacja i aktualne trendy na rynku pracy. Nie zabrakło tam również innych tematów, w tym prezentacji dotyczącej reguły Taylora, z której można się było dowiedzieć, dlaczego trudno jest opisywać i intepretować politykę pieniężną za pomocą prostych matematycznych formuł.
Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych (Fed) dokonała w ostatnim czasie kolejnego przeglądu swojej strategii polityki pieniężnej. W nowym dokumencie strategicznym potwierdzono główne założenia dotychczasowego podejścia Fed do prowadzenia polityki pieniężnej.
Autonomiczna sztuczna inteligencja w ciągu kilku lat zrewolucjonizuje wiele biznesów i branż, zmieni łańcuchy wartości firm i strukturę zatrudnienia. Nie powinna jednak być pozostawiona bez nadzoru.
Pomimo wyzwań gospodarczych i społecznych, coraz dłuższe życie otwiera również nowe możliwości ekonomiczne, które mogą przekształcić starzenie się społeczeństw z obciążenia w źródło wzrostu i rozwoju.
Kraj byłego bloku wschodniego, który – podobnie jak my – zaczął dynamicznie się rozwijać po upadku komunizmu to Rumunia. Dziś ma apetyt na znacznie więcej, ale czy wystarczy jej sił i ambicji, by sięgnąć po więcej?
Podczas pandemii inflacja CPI w ujęciu rocznym w Stanach Zjednoczonych gwałtownie wzrosła, osiągając w czerwcu 2022 r. maksimum na poziomie 9 proc. W artykule przekonujemy, że ten wzrost inflacji można wyjaśnić w ramach metodologicznych, w których inflacja zależy od trzech czynników: długoterminowych oczekiwań, stopnia zacieśnienia rynku pracy mierzonego stosunkiem wakatów do bezrobocia oraz dużych zmian cen względnych w poszczególnych branżach, np. sektorze energetycznym i motoryzacyjnym.
Im dłużej europejskie rządy będą inwestowały w obronność, tym większe są szanse na znaczny wzrost innowacyjności i w długim horyzoncie czasowym na Starym Kontynencie zobaczymy efekt spin-off, czyli transferu technologii z sektora defence do sektorów cywilnych – uważa prof. Hubertus Bardt, dyrektor zarządzający IW Köln.
Swobodny dostęp do zdrowej i relatywnie taniej żywności wciąż nie jest czymś powszechnym w skali globu, i wymaga interdyscyplinarnego podejścia, współpracy państw i firm z organizacjami międzynarodowymi, a także zapewnienia odpowiedniego finansowania przedsiębiorstwom z branży rolnej – przekonują autorzy monografii „Współczesne wyzwania bezpieczeństwa żywnościowego”.
Pracownicy tracą pracę bezpowrotnie. Klienci zostają bez usług, na których polegali przez lata. Drużyny sportowe tracą sponsorów, a społeczności swoje instytucje, które były ich opoką. Wygrywa tylko private equity. Taki krajobraz USA maluje Megan Greenwell w książce „Bad Company”.
Polska chce zablokować umowę o wolnym handlu z krajami Ameryki Południowej. Powodem są głównie obawy rolników o konkurencyjność ich produktów. W jaki sposób realizacja umowy z Mercosur może wpłynąć na unijne rolnictwo i jakie mogą być też jej inne skutki?
Czy Polska rzeczywiście dokonała gospodarczego cudu? Ostatnie trzy i pół dekady pokazują, że odpowiedź może być tylko jedna – tak. Nowy numer kwartalnika „Obserwator Finansowy” to opowieść o sukcesie, który nie wydarzył się w naszej gospodarce sam, ale był efektem odwagi, determinacji i pracy całego społeczeństwa. A także o wyzwaniach, które dopiero przed nami.
Rosnące napięcia geopolityczne, demontaż globalnych łańcuchów dostaw, protekcjonizm, wojny handlowe i ekspansja sztucznej inteligencji coraz mocniej kształtują nowy, wielobiegunowy ład gospodarczy. Najnowszy numer kwartalnika Narodowego Banku Polskiego stawia pytania o przyszłość światowej gospodarki.