Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
David Li Daokui (CC BY-SA World Economic Forum)
Daokui Li (lub Li Daokui, tak jak piszą zaczynając od nazwiska Chińczycy) jest chińskim ekonomistą z bogatym akademickim doświadczeniem międzynarodowym, ale pracującym od 2004 roku na Uniwersytecie Tsinghua w Pekinie. Był do niedawna doradcą w banku centralnym Chin, a jego komentarze śledzi na Twitterze 6 mln ludzi. Cichy, spokojny, grzeczny, w rozmowie za każdym razem powtarzał: to świetne pytanie.
Odpowiedzi były ciekawsze. Czy uda się zachować wzrost gospodarczy zastępując eksport jako czynnik wzrostu konsumpcją?
– To już się dzieje. W Chinach zachodzi cicha rewolucja. Od 2007 roku płace robotników rosną szybciej niż produkt krajowy, bo zaczęły występować braki siły roboczej. Dlatego od tego czasu udział konsumpcji w produkcie krajowym rośnie o jeden punkt procentowy rocznie. Dane oficjalne są zaniżone, ludzie w gospodarstwach domowych nie przyznają się, że kupują. Dlatego nie obawiam się o wzrost gospodarczy i zmiany strukturalne. Od dwóch lat mówię, że będzie dobrze.
A wojny walutowe? – brzmiało kolejne pytanie.
– Nie przejmuję się. Jesteśmy coraz mniej zależni od eksportu. Nadwyżka handlowa zmniejszyła się w kilka lat z ponad 8 do 2,5 procent PKB.
A kwestia gigantycznych inwestycji?
– Struktura inwestycji też zmieniła się. Od 2007 roku większość inwestycji lokowana jest nie w środki trwałe w przemyśle, lecz w infrastrukturę. Potrzeby są ogromne.
Daokui Li podaje przykład: – 21 lipca 2012 roku w wyniku ulewnych deszczów w Pekinie zginęło ponad 70 ludzi z powodu braku systemu kanalizacyjnego.
Wielu analityków zachodnich dopatruje się w Chinach poważnych zagrożeń dla banków. Według nich rynek nieruchomości i budownictwa przegrzał się, istnieją całe miasta niezasiedlonych mieszkań, a deweloperzy padają.
– Zagrożone są przede wszystkim kredyty jakie wzięły w bankach rządy lokalne – tłumaczy Daokui Li. – Te długi przejmie rząd centralny. Potem należy sprzedać państwowe przedsiębiorstwa i spłacić długi.
Więc znowu rząd? To jaki model powinny wybrać Chiny – amerykański: niskie podatki, mało regulacji, wolny rynek, czy bardziej socjalny i regulowany – niemiecki?
– Na to pytanie odpowiedzą ludzie. Ale ze względu na tradycję konfucjańską Chiny wybiorą raczej model… Singapuru. Mniej wolności niż w Ameryce, ale za to z porządkiem społecznym i dobrą regulacją – mówi Daokui Li.
W jednym z wywiadów Daokui Li mówił też: „Potrzebne jest nowe myślenie ekonomiczne. Na pewno trzeba odejść od prostego keynesizmu, ale i systemu laissez-faire. Keynesizm może przynieść krótkoterminową prosperity dzięki programom i inwestycjom rządowym, ale nie rozwiąże podstawowych problemów w długim horyzoncie. Z kolei polityka laissez-faire – wiemy do jakiego kryzysu doprowadziła”.
Zaraz, zaraz, ludzie wybiorą? Tak, dzięki nowym środkom przekazu ludzie coraz śmielej wyrażają swoje poglądy, a politycy ich słuchają – wyjaśnił skromny posiadacz 6 milionów śledzących na Twitterze.
Jak dr Li ocenia nowe kierownictwo Chin?
– Pierwsze dwa i pół miesiąca dają nadzieję na reformy. To ludzie, którzy przeżyli rewolucję kulturalną, pochodzą z terenu i są znacznie lepiej wykształceni ekonomicznie. Pierwsza taka generacja. Lepiej mieć dyplom z ekonomii niż go nie mieć.
Dzień wcześniej w czasie dyskusji o Chinach w 2020 roku Jingtian Li , wiceprezydent Centralnej Szkoły Partyjnej Komunistycznej Partii Chin, pytany o reformy uciekł w znane chińskie powiedzenie: „Będziemy przekraczać rzekę, czując kamienie pod stopami”. Co oznacza – preferencję dla gradualizmu. Reformy, o których coraz częściej się mówi w Chinach to m.in. złagodzenie przepisów dotyczących migracji do miast, stopniowa liberalizacja rynków finansowych (np. uwolnienie oprocentowania depozytów dziś często realnie ujemnego), odejście od nominacji partyjnych w przedsiębiorstwach państwowych.
Jednak w czasie tego samego panelu profesor Xu Xiaonian z Chińsko-Europejskiej Międzynarodowej Szkoły Biznesu ripostował: – Partia mówi o reformach od lat, ale to pusta mowa. I wyjaśnił: – W ostatnich latach sektor państwowy rósł. To kierunek przeciwny do tego, w którym powinniśmy zmierzać. Kiedy zasoby przesuwane są z wysoko efektywnego sektora prywatnego do sektora państwowego o niskiej efektywności, gospodarka zwalnia.
Wróćmy do dialogu z Daokui Li. – To nic pana nie martwi? – brzmiało kolejne z pytań.
– Europa jest OK, pracuje ciężko i jest dobrze. Martwią mnie Stany Zjednoczone. Tam nie wykonano pracy domowej. I boje się, że w czasie drugiej kadencji prezydent Obama nie będzie w stanie rozwiązać problemów ekonomicznych.
Czy to oznacza, że Chiny zaczną wyprzedawać obligacje amerykańskie?
– Nie, nie chcemy prowokować problemów – zapewnił Daokui Li.
Oceny Daokui Li niewątpliwie wykraczają poza standardowe analizy ekonomistów zachodnich. Środowa dyskusja o przyszłości Chin także była ciekawa, choć chyba mniej inspirująca. Ale najlepsze bon mot wygłosił wówczas prof. Kenneth Rogoff z Harwardu: „Chiny poradziły sobie z kryzysem lepiej niż inne kraje. Ale nie należy tego sprawdzać zbyt często”.
>>więcej relacji z Davos w sekcji: Konferencje i Raporty
OF