Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Coraz trudniejsze bilanse SKOK-ów

Sytuacja Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych pogarsza się w niepokojącym tempie. SKOK-i to wprawdzie nie polski Lehman Brothers i nawet ich upadłość nie zagroziłaby stabilności systemu finansowego, gdyż nie mają znaczących wzajemnych powiązań z bankami. Ratowanie zgromadzonych w nich depozytów może jednak okazać się kosztowne dla państwa.
Coraz trudniejsze bilanse SKOK-ów

Fot. PAP

Cały system SKOK-ów ma rozmiary niewielkiego banku. Aktywa na koniec I kwartału tego roku wynosiły 18,2 mld zł, czyli trochę więcej niż suma bilansowa Banku Ochrony Środowiska, a znacząco mniej niż nie tak dawno założonego Alior Banku. Prawdziwy kłopot to 17,2 mld zł depozytów członków kas złożonych tam przez ponad 2,6 mln ludzi. To niewiele, zaledwie 2,3 proc. wszystkich depozytów sektora niefinansowego w polskim sektorze bankowym. Ale to pieniądze niezamożnych, drobnych ciułaczy, niecałe 7 tys. zł na głowę.

Tymczasem na koniec I kwartału sektor SKOK miał 133,3 mln zl straty netto w porównaniu do 50,4 mln zł w całym zeszłym roku. Straty te powodują zmniejszenie i tak wątłych i nieadekwatnych do skali działalności funduszy własnych. Te z kolei, liczone do wymogu kapitałowego, obniżyły się w stosunku do końca 2012 roku o 105,6 mln zł, czyli o 34 proc. Niedobór funduszy w stosunku do tego wymogu wzrósł do 525 mln zł, czyli o 44 proc. ­– podała Komisja Nadzoru Finansowego

Choć 19 kas spełniło normy i miało współczynnik wypłacalności powyżej 4 proc., a 10 z nich nawet powyżej 5 proc. (taka wysokość ma obowiązywać dopiero w przyszłym roku), to w całym sektorze wyniósł on średnio 1,11 proc., spadając z 1,83 proc. na koniec 2012. Na dodatek do 19 z 14 wrosła liczba kas, które miały współczynnik wypłacalności ujemny, czyli teoretycznie zbankrutowały. Te SKOK-i posiadają w sumie 28,9 proc. aktywów całego sektora. Bieżące straty notuje 39 z 55 kas mających 43 proc. udziału w aktywach sektora. KNF zaleciła w sumie 44 kasom wprowadzenie programów naprawczych.

Co doprowadziło SKOK-i do trudnej sytuacji? Wieloletni rozrost systemu poza jakąkolwiek publiczną kontrolą. Zerwanie z ideami spółdzielczości i rozpoczęcie działalności nastawionej na zysk przy braku kompetencji w ocenie ryzyka. Co za tym idzie – fatalne portfele kredytowe i skala koniecznych odpisów. Choroba całego polskiego sektora bankowego, ale w SKOK-ach przebiegająca w wyjątkowo ostrej postaci, czyli finansowanie długoterminowych kredytów z krótkoterminowych depozytów, co zagraża płynności.

Jakie są szanse na ratunek? Widoczny wzrost udziałów nowych członków i zwiększanie udziałów przez dotychczasowych. Relatywnie niski stosunek kredytów do depozytów, co negatywnie wpływa na wyniki, ale zwiększa „poduszkę” płynnościową. Jak do tej pory wystarczający fundusz stabilizacyjny utrzymywany w Kasie Krajowej. Programy naprawcze wprowadzane przez KNF w kolejnych kasach oraz stworzona prawnie możliwość przejęcia przez banki tych kas, które mogą upaść.

Przyjrzyjmy się po kolei tym wyzwaniom.

Jak spółdzielnia stała się parabankiem

SKOK-i powstały w latach 90. po to, żeby zaspakajać potrzeby swoich członków transferując pomiędzy nimi środki: jednym zapewniając możliwość oszczędzania, a innym udzielając z tak zgromadzonych pieniędzy pożyczek. Miały działać według starych zasad spółdzielczości, do których należą samopomoc oraz nie nastawianie się na zysk. Członkami spółdzielczej kasy mogła być grupa ludzi, powiązana ze sobą określoną więzią. Mogli to być np. pracownicy jednego zakładu pracy. Wiele SKOK-ów zresztą przekształciło się z wcześniej funkcjonujących w przedsiębiorstwach kas zapomogowo-pożyczkowych, na co pozwoliła ustawa z 1995 roku. W skonsolidowanych, wąskich grupach społecznych niepotrzebne były bankowe metody oceny ryzyka kredytowego. Zabezpieczeniem było to, że osoba pragnąca zostać członkiem SKOK wpłacała wpisowe, wkład i obejmowała udział kasy.

W poprzedniej dekadzie system zaczął się zmieniać. O ile w latach 90. kas było ponad 300, to w 2006 roku już zaledwie 70, a do 2012 r. liczba kas zmniejszyła się do 55. Okazało się, że powstałe oddolnie spółdzielnie trafiają na silniejszych graczy, którzy dostrzegli, że ideę spółdzielczości można zaprząc do ciągnięcia parabankowego biznesu. Taką możliwość dało SKOK-om prawo wprowadzone w 1997 roku. Niektóre SKOK-i rozrosły się, pozyskały nowych członków, zaczęły ich szukać po całym kraju otwierając oddziały. Działo się to równocześnie z konsolidacją kas, co uzasadniały one poprawą efektywności gospodarki finansowej.

Efekt? Od 2006 roku (od kiedy GUS podaje zbiorcze dane na temat sektora SKOK-ów) do końca 2012 aktywa kas wzrosły z 6 do 16,9 mld zł, kredyty z 4 do 10,5 mld zł, depozyty z 5,6 do 15,7 mld zł, a liczba członków z 1,6 mln do 2,6 mln osób. Najbardziej urósł SKOK Stefczyka.

Ciężar złych kredytów

Rozrastające się SKOK-i dalej jednak ignorowały profesjonalne zasady oceny ryzyka kredytowego, a wydane przez Kasę Krajową reguły tworzenia odpisów były nieporównywalnie bardziej łagodne niż obowiązujące w sektorze bankowym. Jaki jest tego skutek? Kredyty i pożyczki przeterminowane na koniec marca 2013 r. stanowiły 30,4 proc. wartości portfela kredytowego i miały wartość 3,9 mld zł w portfelu wartym w sumie 10,6 mld zł.

W sektorze bankowym wskaźnik ten na koniec I kwartału wynosił 7,8 proc., a dla najgorzej spłacalnych kredytów konsumpcyjnych – SKOK-i udzielają głównie kredytów kwalifikujących się do tej kategorii – było to 16,8 proc.

„Dynamiczny rozwój niektórych kas doprowadził (…) do sytuacji, w której kasy obsługują po kilkaset tysięcy członków z różnych środowisk, praktycznie niepołączonych więzią (zawodową, środowiskową). Dodatkowym elementem ryzyka jest liczba członków przypadających na jednego zatrudnionego pracownika, która może powodować, że analiza ryzyka kredytowego jest sporządzana w sposób powierzchowny” – napisała KNF w „Informacji o sytuacji spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych w I kwartale 2013 r.”

Odpisy na złe kredyty, jakie utworzyły SKOK-i wyniosły na koniec I kwartału 2,3 mld zł. Zatem pokrycie rezerwami sięgałoby 59 proc. Byłby to całkiem przyzwoity wynik również w porównaniu z sektorem bankowym, gdzie na koniec zeszłego roku pokrycie rezerwami w kredytach dla gospodarstw domowych przekraczało nieco 65 proc. W SKOK-ach kredyty przeterminowane powyżej roku, czyli takie, które uważać można za stracone, stanowią jednak aż 56 proc. wszystkich opóźnionych w spłacie. To 2,1 mld zł, na które SKOK-i – zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów – powinny utworzyć 100 proc. odpisów.

Kredyty przeterminowane od 3 do 12 miesięcy powinny być pokryte rezerwami w 35 proc. Takich było na koniec I kwartału 601 mln zł, co oznacza kolejnych 210 mln zł. Wynika z tego, że odpisy utworzone są w takiej jak trzeba wysokości. 1,1 mld zł w portfelach kas to jednak kredyty opóźnione w spłacie do trzech miesięcy i za kolejny kwartał duża część może awansować do „starszej” kategorii. Jeśli SKOK-i nie powstrzymały psucia się portfela w II kwartale, odpisy mogłyby sięgnąć nawet 400 mln zł. Zabójcza kwota.

Co więcej, SKOK-i w 2012 roku sprzedały złe kredyty o wartości 1,2 mld zł funduszom sekurytyzacyjnym z Polski i Cypru, a także luksemburskiej spółce zależnej ASK Invest. W zamian za to objęły wyemitowane przez tę spółkę skrypty dłużne zaksięgowane w takiej samej wysokości. O ile na koniec zeszłego roku wartość bilansowa skryptów wynosiła 1,2 mld zł, to na koniec I kwartału 2013 r. – 952 mln zł. Nie wiadomo, co się stało z 250 mln zł. Prawdopodobnie kasy, zgodnie z upomnieniem KNF, przeszacowały w I kwartale wartość tych aktywów. Księgując w ubiegłym roku skrypty dłużne SKOK-i założyły, że wszystkie kredyty zostaną spłacone w 100 proc. Jeśli więc spłacalność tych kredytów lub wartość zabezpieczeń okaże się niższa, SKOK-i będą musiały utworzyć na nie rezerwy. KNF policzyła, że gdyby uwzględnić konieczność utworzenia tych rezerw, złe kredyty stanowiłyby 36 proc. całego portfela, czyli 4,2 mld zł.

Największy problem to największa kasa – SKOK Stefczyka. Miała ona na koniec 2012 roku blisko milion członków i 6,8 mld zł aktywów, czyli ponad 37 proc. wszystkich zgromadzonych w sektorze. Według danych jej audytora, na które powołuje się Tomasz Urbaś na portalu mpolska24.pl, udzielone kredyty z uwzględnieniem przeniesionych do ASK mają wartość 5,6 mld zł, z czego 2,6 mld zł, czyli 46 proc., to należności przeterminowane. SKOK utworzył na nie zaledwie 1,4 mld zł odpisów, co oznacza pokrycie w 54 proc. SKOK Stefczyka ostatnie sprawozdanie finansowe w Monitorze Spółdzielczym B opublikował za 2009 rok. W końcu lipca wydał komunikat, w którym twierdzi, że na koniec I kwartału miał 1,5 mln zysku netto, po I półroczu 35,8 mln zł, a współczynnik wypłacalności jest powyżej 5 proc. Żadnych bliższych danych nie podaje.

Duża część wątpliwych należności SKOK-ów to długoterminowe kredyty na nieruchomości. W całym portfelu kredytowym stanowią one 51,2 proc., a w portfelu należności przeterminowanych 46,5 proc. wartości. Tu pojawia się problem zabezpieczeń – czy jest to hipoteka i jakiej wartości w stosunku do kredytu. Na razie nie wiadomo, jakie SKOK-i mają zabezpieczenia tych kredytów.

Spam z KNF

Co robią kasy, żeby poprawić sytuację? Nie wszystko jest zgodne z zasadami księgowości. W 2012 roku przeniosły sporą część działalności do spółek celowych, które zajmują się ich obsługą, m.in. informatyczną, sprzedażą, oceną ryzyka. W zamian za aport do tych spółek obejmowały pakiety ich akcji. Łączna wartość udziałów i akcji w aktywach SKOK-ów stanowi 5,7 proc. Biegli rewidenci badający sprawozdania kas za 2012 r. mieli spore kłopoty z wyceną tych aktywów.

Niektóre kasy chcą ratować i tak trudną sytuacje, zwiększając zobowiązania, a nie kapitał. Do 26 lipca SKOK-i miały złożyć w KNF do zatwierdzenia statuty zgodne z obowiązującą od października zeszłego roku ustawą. Komisja już wcześniej zwracała uwagę, że niektóre zapisy statutów nie są zgodne z prawem, więc nie będzie mogła ich zatwierdzić. Kasy chciały w nich zapisać między innymi, że będą mogły zaliczać do funduszy własnych emitowane obligacje. To sprzeczne z ustawą o rachunkowości.

Jedna z realnych szans na poprawę sytuacji to zwiększanie udziałów członkowskich i niektóre kasy obrały taką strategię. Udziały zadeklarowane przez członków wzrosły w I kwartale o 23 proc., a dzięki temu zaliczany do funduszy własnych fundusz udziałowy zwiększył się o 7,5 mln zł, czyli o 5,7 proc. Wzrosły aktywa płynne, a ich udział w całości aktywów zwiększył się na koniec I kwartału do 25 proc. z 19 proc. na koniec 2012 roku, choć prawo wymaga tylko 10 proc.

W lipcu i sierpniu KNF wprowadziła zarządy komisaryczne w trzech kasach: SKOK im. Mikołaja Kopernika, SKOK Wspólnota i SKOK im. św. Jana z Kęt. Kasa Krajowa udzieliła pomocy z funduszu stabilizacyjnego 25 kasom prowadzącym postępowanie naprawcze w wysokości 196 mln zł, z czego 34,4 mln zł stanowiły darowizny. Te środki SKOK-i mogą zaliczać do funduszy własnych. Fundusz stabilizacyjny Kasy Krajowej wynosi 420,9 mln zł, a więc o ponad 100 mln zł mniej niż niedobór funduszy własnych w systemie.

Trwa więc wyścig z czasem. Bankowy Fundusz Gwarancyjny obejmie gwarancjami depozyty w SKOK-ach dopiero od 29 listopada. Od aktywów i zobowiązań pozabilansowych na 30 czerwca kasy wpłacą do 12 września opłatę roczną do BFG. Będzie to około 3,5 mln zł. Fundusz będzie mógł udzielić wsparcia kasie albo bankowi, gdyby bank ją przejął. Być może będzie to najlepsze rozwiązanie w przypadku SKOK Stefczyka.

W raporcie za 2012 rok KNF napisała, że badania audytorów sprawozdań SKOK-ów wykazały „kilka kluczowych problemów z zakresu prawa bilansowego”. Kasy zobowiązane były do korekt do końca maja. Jednak w raporcie po I kwartale Komisja stwierdziła z kolei: „kasy nadal przekazują do UKNF dane sprawozdawcze obarczone błędami, wewnętrznie niespójne”.

Z innych materiałów KNF wynika, że w sprawozdaniach tych pozycje bilansowe nie sumują się, a te same pozycje mają inną wartość w jednych arkuszach sprawozdawczych, a inną w kolejnych. Maile z KNF z uwagami do sprawozdań trafiają w skrzynkach odbiorczych SKOK-ów do spamu. Sytuacja jest wciąż poważna, a wiele SKOK-ów nie próbuje znaleźć sposobów jej rozwiązania. Jakby ignorowały fakt, że odpowiadają za 17 mld zł.

Fot. PAP

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Hiszpańska bankowość pod lupą

Kategoria: Analizy
Hiszpańska bankowość podniosła się z głębokiego kryzysu. Dzisiaj system bankowy jest stabilny i mniej rozdrobniony. Systematycznie poprawiała się jakość kredytów, która była bolączką hiszpańskich banków.
Hiszpańska bankowość pod lupą

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?