Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Rewolucja technologiczna szybko wpłynie na produktywność

Komputery zaczęły wpływać na gospodarkę dopiero po latach, ale obecną rewolucję technologiczną: sztuczną inteligencję, Internet rzeczy i robotykę powinniśmy szybciej zobaczyć w statystykach – uważa prof. Matilde Mas.
Rewolucja technologiczna szybko wpłynie na produktywność

Matilde Mas (Fot. NBP)

Obserwator Finansowy: Jak Pani wyjaśnia tajemnicę niskiego wzrostu produktywności w Europie i fakt, że odstajemy pod tym względem od USA?

Matilde Mas: Faktem jest, że USA są wciąż światowym liderem produktywności w wielu branżach, a rozwinięte gospodarki Europy doświadczają jej spadku. Niemniej porównując Stany Zjednoczone same ze sobą także widać było spadki produktywności i dopiero ostatnio sytuacja zaczyna się poprawiać. Oddzielną historią są Chiny i Indie. Tam produktywność nie spada i to być może jeden z powodów obecnej konfrontacji Waszyngtonu z Pekinem.

W Pani badaniach powtarza się teza o niskiej produktywności pracy w Europie i rozwiązaniu w postaci inwestycji w aktywa niematerialne. Jak je Pani definiuje?

Aktywa niematerialne to, najprościej ujmując te, które przyczyniają się do wzrostu produktywności, a nie są np. budynkami czy pracownikami, więc są trudniej mierzalne. Są oczywiście aktywa niematerialne, które są uznawane przez rachunki narodowe od dawna jak np. wydatki na badania i rozwój (B+R). Ja jednak podkreślam znaczenie aktywów, które nie są umieszczane w PKB: wydatków na badania marketingowe, na design produktów, na szkolenia pracowników i na przyjęcie przez firmę odpowiedniej struktury organizacyjnej. Carol Corrado postuluje, aby tego typu inwestycje również były uwzględnianie w PKB, ponieważ przyczyniają się do procesu produkcji przez dłużej niż rok, a to jest właśnie definicja aktywów. Jest jeszcze jeden ważny aspekt aktywów niematerialnych.

Jaki?

Efekty przenikania (ang. spillovers). Główną przyczyną dla której inwestycje w sektor ICT (technologie informacyjne i komunikacyjne) przyczyniły się do wzrostu produktywności dopiero od około 1995 roku jest to, że właśnie wtedy inwestycje w aktywa niematerialne uzupełniły dotychczasowe inwestycje w aktywa materialne. I te pierwsze zaczęły generować pozytywne efekty przenikania w całej gospodarce. A przynajmniej niekwestionowane jest to, że ze statystycznego punktu widzenia aktywa niematerialne mają pozytywy wpływ na produktywność pracy i na TFP (łączna produktywność czynników produkcji ang. Total Factor Productivity). Dlatego powinny być uwzględnianie w PKB, a nie są.

Nie mamy zatem problemu ze spadkiem produktywności, tylko z niedoskonałymi jej definicjami?

Nie. Uważam, że nawet gdyby definicje były inne to wciąż mielibyśmy do czynienia ze spadkiem produktywności, tylko trochę złagodzonym. Przyczyna jest prosta – te inwestycje w aktywa materialne i niematerialne nie przebiegają równolegle, nie zgrywają się ze sobą w czasie, ich korzyści są przez to mniejsze i odroczone.

Inwestycje w aktywa materialne np. w budynki, albo infrastrukturę, są jeszcze istotne?

Wciąż są. Równie istotne jest to, że niepokoimy się tylko spadkiem wydajności pracy, a nie spadkiem produktywności kapitału. Tymczasem od lat nie mamy dużych korzyści z tym związanych.

Co jest przyczyną niskiej produktywności kapitału?

Nie znam odpowiedzi dla Polski, ale w Hiszpanii przyczyną może być np. to, że jesteśmy o wiele bardziej zainteresowani krótkotrwałymi korzyściami niż długoterminową perspektywą. Przykładem niech będzie to co stało się w naszym sektorze budowlanym. Złe decyzje o skali alokacji środków w tej branży doprowadziły do bańki. Obecnie w kontekście nowych technologii wiele firm też zastanawia się czy już teraz powinno się zainwestować np. w robotyzację czy sztuczną inteligencję i nie są to decyzje łatwe. Nie ma przecież żadnych modeli biznesowych i twardych wyliczeń, na których można by się oprzeć. Do tego większość firm w Hiszpanii nie inwestuje w poszerzanie kompetencji swoich pracowników. Nawet gdyby przedsiębiorstwo zainwestowało np. w robotykę, to okaże się, że nie ma odpowiednio przeszkolonych menadżerów i pracowników do pracy w zrobotyzowanym środowisku. Okaże się też pewnie, że sama struktura firmy nie pasuje do tych nowych inwestycji.

Mam ze sobą ranking najbardziej innowacyjnych firm świata według Boston Consulting Group. Pierwsza firma z Europy – Orange jest na 19. miejscu, a 15 miejsc powyżej zajmują firmy z USA. Czy taki dystans da się w ogóle nadrobić? Może Europa powinna po prostu zajmować się czymś innym niż technologiami?

Warto się zastanowić czy mówimy tu o szeroko, czy o wąsko pojętej innowacyjności. Nie znam metodologii rankingu, ale jeśli stworzono go na podstawie twardych wydatków na badania i rozwój, to on musi tak wyglądać. Jeśli jednak innowacyjność pojmujemy szerzej, to warto zwrócić uwagę, że na liście nie ma np. Inditex – właściciela marki Zara. Ta hiszpańska firma jest jednym z liderów produktywności i wydaje bardzo dużo na design swoich produktów, a tradycyjnie rozumiane wydatki na badania i rozwój nie są dla niej aż takim priorytetem.

Czyli nie ma problemu z innowacyjnością w Europie?

Unia Europejska ma problem i z innowacyjnością i z konkurencyjnością. I to problem wykraczający poza rankingi najlepszych firm. Znacznie ważniejsze od tego co dzieje się u firm na szczycie jest bowiem to co dzieje się z firmami poniżej. Mamy w Europie grupę produktywnych firm, ale ich wiedza i doświadczenie nie zmieniają całej gospodarki, nie przekładają się na resztę przedsiębiorstw. W Stanach Zjednoczonych te efekty przenikania (ang. spillover) działają znacznie silniej.

Co się zatem musi stać aby następny Facebook albo Amazon powstały w Europie?

Żeby mieć w przyszłości firmę o takim znaczeniu trzeba zmienić całą filozofię finansowania nowych przedsięwzięć. Większość inwestycji w Europie jest zależna od systemu bankowego, a banki z natury rzeczy pytają o namacalne zabezpieczenia jak budynki czy maszyny. Nie interesuje ich sam pomysł obiecującego start-upu, choćby nie wiem jak potencjalnie dochodowego. W USA tymczasem aniołowie biznesu łatwiej inwestują pieniądze w ciekawe pomysły, bo rozumieją, że nie ma wyższych zysków bez wyższego ryzyka.

Moje kolejne spostrzeżenie jest takie, że w Europie nie ma takich relacji biznes-nauka jak w USA. Weźmy np. Dolinę Krzemową i Uniwersytet  Stanforda. Tam powiązania są bardzo bliskie, z korzyścią dla obu stron. W Europie to zbyt skomplikowane. Mamy za dużo biurokracji, rzeczy dzieją się za wolno. To się oczywiście zmienia, ale wciąż niewystarczająco.

Przytacza Pani jednak cytat Roberta Solowa z 1987 roku: „Komputery można zobaczyć wszędzie, poza statystykami produktywności”. Czy ten paradoks został już pokonany i inwestycje w teleinformatykę przekładają się bez opóźnień na gospodarkę?

Tak, sektor ICT, który dobrze komponuje się z aktywami niematerialnymi, okazał się fundamentalny dla wzrostu produktywności w latach 1995-2008. To wyraźnie widać w statystykach. Oczywiście dziś na tamtą rewolucję nakłada się kolejna, która bez tej pierwszej by nie istniała. Przecież sztuczna inteligencja czy uczenie maszynowe nie byłyby możliwe bez komputerów. Na razie to głównie rewolucja komputerowa przyczyniała się do wzrostu, ale teraz czas wykonać kolejny krok.

To kiedy obecną falę technologii – sztuczną inteligencję, Internet rzeczy, robotykę będzie widać w statystykach produktywności?

To tylko moja intuicja, ale wydaje mi się, że szybciej niż myślimy. Historia powinna nas uczyć takiego optymizmu. Solow wskazywał na swój paradoks w 1987 roku, a już kilka lat później – w 1995 roku zaczął się prawdziwy boom produktywności. Mamy teraz na świecie okres pewnej niestabilności politycznej i obaw inwestorów, ale gdyby te czynniki wyłączyć, to nowa rewolucja technologiczna doszłaby do głosu dość szybko.

– Rozmawiał Marek Pielach

Matilde Mas – profesor analizy ekonomicznej na Uniwersytecie w Walencji, dyrektor projektu DICTA (dane do analizy europejskiego przemysłu ICT). Specjalizuje się w analizie kapitału publicznego, gospodarki regionalnej, nowych technologii informacyjnych i aktywów niematerialnych. Była gościem podczas konferencji NBP „Tajemnica niskiego wzrostu produktywności w Europie”.

Matilde Mas (Fot. NBP)

Tagi