Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich
Kategoria: Trendy gospodarcze
Ren Zhengfei? A któż to? W Polsce to nazwisko kojarzy zapewne jedynie kilkunastu dziennikarzy, kilkudziesięciu pasjonatów biznesu technologicznego i może jeszcze garstka fanów pewnej wielkiej chińskiej firmy. Miał 43 lata, gdy po 11 latach służby w Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w Syczuanie rozpoczął pracę w grupie Shenzhen Nanyou na stanowisku zastępcy kierownika w spółce z branży elektronicznej. Niestety zawarł niekorzystną umowę, przez co musiał odejść z Nanyou. Nie załamał się jednak po tym zwolnieniu oraz rozwodzie i w 1988 r. założył Huawei.
„Ren Zhengfei & Huawei. Historie sukcesu chińskich przedsiębiorców” (EmpikGo, 2025 r.) opowiada historię tego niezwykłego chińskiego biznesmana, którego firma Huawei Technologies stała się jednym z najważniejszych producentów sprzętu telekomunikacyjnego i telefonów komórkowych na całym świecie. Autorem książki jest Li Hongwen, pisarz szczególnie zainteresowany historiami biznesów i przedsiębiorców.
Jak w pocie czoła budowano chińskiego giganta
Przedsiębiorstwo technologiczne Huawei startowało z kapitałem 20 tys. juanów. Na początku sprzedawało centrale telekomunikacyjne wyprodukowane w Hongkongu. W 2003 r., po 15 latach od założenia, przychody tej firmy sięgnęły 30 mld dol. i stała się jednym z najważniejszych wśród najlepiej prosperujących chińskich przedsiębiorstw. W 2024 r. Huawei miało przychody rzędu 862,1 mld juanów (około 118,2 mld dol.), czyli o 22,4 proc. wyższe w porównaniu z 2023 r., zarobiło 62,6 mld juanów (około 8,6 mld dol.), a zainwestowało około 179,7 mld juanów (1,249 bln juanów w ciągu ostatniej dekady!).
Huawei działa w trzech kluczowych segmentach, takich jak infrastruktura ICT (największy udział w przychodach), biznes konsumencki (napędzany głównie sprzedażą smartfonów w Chinach, gdzie firma ma 16 proc. udziału w rynku) oraz rozwiązania dla motoryzacji. Firma rozwija autorskie technologie, w tym m.in. system operacyjny HarmonyOS 5 i chipy AI Ascend. Zatrudnia około 207 tys. osób, z czego ponad połowa pracuje w dziale R&D (badania i rozwój). Tak, ponad połowa, czyli co najmniej 104 tys. osób codziennie myśli, jak rozwijać technologie, na których zarabia Huawei!
Zobacz również:
Wyścig, który zmienia świat, czyli próba dominacji na rynku AI
Gdy Ren Zhengfei zakładał swoją firmę, mieszkał wraz z ojcem, matką i rodzeństwem w maleńkim domku o powierzchni 12 mkw. Balkon pełnił funkcję prowizorycznej kuchni. Jedzenie zaś kupowali późnym wieczorem na targu – nabywali przecenione warzywa, ryby i krewetki, które danego dnia się nie sprzedały. Rzeczywiście, Ren Zhengfei jest niemal wzorcowym przykładem postaci wzrastającej „od pucybuta do milionera”, zahartowanej ciężkim dzieciństwem (a taka jest przynajmniej oficjalna wersja, „sprzedawana” w tejże biografii). Autor umie to ująć w sposób poetycki: „Problemy i trudności w okresie dorastania mogą stać się cennym zasobem w życiu człowieka. Brak jedzenia i bieda sprawiają, że drzewo życia mocniej ukorzenia się w ziemi. Im głębiej sięgną jego korzenie, tym większe urośnie”.
Trzeba przyznać, że Ren Zhengfei osiągnął z Huawei wielki sukces. W 2007 r. założona przez niego firma z rocznymi przychodami na poziomie 125,6 mld dol. była 5. największym przedsiębiorstwem telekomunikacyjnym na świecie. W 2010 r. zadebiutowała na liście Fortune Global 500, a w 2011 r. Ren Zhengfei po raz pierwszy znalazł się na liście miliarderów czasopisma „Forbes”. W 2017 r. jego majątek wynosił 2,2 mld dol., a obecnie jest szacowany na około 1,3 mld dol.
To, czego dowiadujemy się jednak o nim z kart książki, może budzić wielkie zdziwienie pomieszane z politowaniem i niesmakiem. Jak twierdzi autor, Ren Zhengfei spędził w wojsku wiele lat, a oprócz wymyślania nowatorskich rozwiązań technologicznych, czas upływał mu na czytaniu „Kapitału” Karola Marksa i czterech tomów „Dzieł wybranych” Mao Zedonga. „Przedstawione w tych książkach koncepcje wryły się głęboko w jego umysł. Ren Zhengfei odwoływał się do nich również na późniejszych etapach życia, gdy kierował Huaweiem i budował unikalną kulturę zarządzania korporacyjnego” –napisał Li Hongwen.
Zhengfei stara się unikać rozgłosu. Bardzo rzadko udziela wywiadów i wypowiedzi dla mediów. Nie przyjął propozycji objęcia stanowiska wiceprzewodniczącego Ogólnochińskiej Federacji Przemysłu i Handlu ani deputowanego do Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. Dziennikarze z Państwa Środka utyskują, że umówić się z nim na wywiad jest dużo trudniej, niż z Li Ka-shingiem, najbogatszym Chińczykiem. Książka jest jednak okraszona długim wywiadem z założycielem Huawei, którego udzielił w marcu 2016 r. dziennikarzom agencji informacyjnej Xinhua. I to jest naprawdę wielce interesująca rozmowa, z której można się dowiedzieć szczegółów strategii rozwojowej Huawei, a także tego w jaki sposób rozwiązywano niektóre niespodziewane problemy, np. kwestię bardzo niskiej skłonności kluczowych pracowników do przeprowadzania się poza granice Państwa Środka. To zdecydowanie najbardziej wartościowy fragment tej publikacji.
Zobacz również:
Inwestycja w naukę to klucz do dominacji na świecie
Czytając „Ren Zhengfei & Huawei. Historie sukcesu chińskich przedsiębiorców” poznajemy nie tylko założyciela Huawei, ale i pracowników jego firmy, a patrząc szerzej, zaczynamy rozumieć skąd się wziął gigantyczny sukces całej chińskiej gospodarki. Codziennością w początkowej fazie istnienia Huawei była ciężka praca m.in. nad innowacyjnymi rozwiązaniami technologicznymi i sprawdzanie tysięcy kabli za pomocą lupy, siedząc w pomieszczeniach bez klimatyzacji i do tego bez przerw, czyli jednym słowem była to harówa i poświęcenie. I ta trudna codzienność była okraszona niezwykłą pomysłowością, bo gdy trzeba było przetestować nowy produkt pod postacią centrali telefonicznej, nie mając profesjonalnego sprzętu, wszyscy pracownicy odłożyli na bok swoją pracę i wzięli po dwa telefony, na których wybrali numery dokładnie w tym samym momencie po wspólnym odliczeniu do trzech. Ta chałupnicza metoda sprawdzania wydajności przetwarzania centrali w warunkach dużego obciążenia ruchem się sprawdziła. To pokazuje, ile determinacji i kreatywności było w chińskim narodzie oraz ile chęci wyrwania się z marazmu i biedy.
Autor-widmo na klęczkach
Książka Li Hongwena z pewnością jest cenną dokumentacją życia i pracy Zhengfeia oraz inspirującą historią budowania firmy od podstaw, która wciągnie miłośników wszelkich biografii. Jest także interesującym świadectwem niesamowitego wzrostu chińskiej gospodarki. Pełna jest jednak dość nużących fragmentów – przede wszystkim chyba zbędny był wstęp sięgający aż tak daleko wstecz, do historii rodziny założyciela Huawei. Autora można też oskarżać o pseudo-poetyckość („Wzdłuż wioski płynie czysta i pełna wdzięku rzeka Pu. W tle widać przyczajoną górę Guanyan, która przypomina majestatycznego lwa. Sama wioska jest przepiękna, pełna drzew, kwiatów i bambusów” – tak opisał rodzinną wieś Zhengfeia).
Książka miejscami właściwie przypomina… ulotkę reklamową, co może obniżać jej wiarygodność. A może nie tyle ulotkę reklamową, co pean na cześć Zhengfeia. Przykład? „Droga do wielkości zawsze jest wypełniona trudnościami. Nawet gdy Ren Zhengfei odniósł ogromny sukces, nie zapomniał o tym, że dorastał w biedzie razem z sześciorgiem rodzeństwa, utrzymując się ze skromnych pensji rodziców” – napisał Li Hongwen. „Ren Zhengfei zadbał o 150 tys. pracowników, którzy pomogli mu odnieść sukces, wychodząc z ciekawymi pomysłami i rozbudzając w firmie ducha przedsiębiorczości. W ramach inicjatywy >>akcje dla każdego<< rozszerzył dywidendy na wszystkie osoby zatrudnione w Huaweiu” – to inne zdanie. Jeszcze inne brzmi: „Mimo licznych trudności takich jak kryzys finansowy, bańka internetowa czy presja ze strony międzynarodowych gigantów w branży i konkurencja na krajowym rynku, Ren Zhengfei nie stracił ducha. Mocno ściskał stery Huaweia – lotniskowca prywatnych firm telekomunikacyjnych – i odważnie płynął naprzód, przecinając rwące potoki i strumienie”. Albo: „Kombinowanie i przekręty ciągle zakłócają porządek w świecie biznesu. Ren Zhengfei był osobą uczciwą i szanowaną, lojalną wobec przyjaciół i szczerą dla wszystkich”.
I jeszcze jeden taki „kwiatek”, a już miałem dać spokój: „Jednak dzięki doświadczeniu zdobytemu w wojsku Ren Zhengfei nigdy nie bał się trudnych doświadczeń. Zacisnął pasa i zakasał rękawy, żeby rzucić się w wir nowej pracy. Był jak łuk z napiętą cięciwą, gotowy do wypuszczenia strzały w stronę nowego celu”.
Zobacz również:
Chińskie wyzwania strukturalne
Trudno się nie śmiać. Takich zdań w książce jest mnóstwo. Peany o tym, jaki Ren Zhengfei jest wielki, wspaniały, a przy tym skromny i uczciwy, no i dobry z niego szef. To wygląda tak, jakby napisało ją przerośnięte ego założyciela Huawei. Owszem, przedsiębiorcy odnoszący wielkie sukcesy to twardzi ludzie, zdeterminowani, zmierzający do celu za wszelką cenę – tak musiało być, skoro im się udaje. I taki zapewne jest Ren Zhengfei. Ale to nie oznacza, że ich biografie muszą być pisane na klęczkach i że jego też musiała taka być.
Pewne fragmenty świadczą o tym, iż autor dość dobrze poznał założyciela firmy Huawei. Ale czy tak jest w istocie? Oto fragment: „Według niektórych Ren Zhengfei jest tajemniczy, inni widzą w nim kojota, jeszcze inni uważają go za człowieka prostego i prymitywnego lub też za empatycznego i prawego. Część ludzi powie, że jest żołnierzem, a druga część stwierdzi, że dopełnieniem jego bohaterskiego ducha jest czułe serce. Ren Zhengfei nie zwraca uwagi na to, co mówią o nim inni, bez względu na to, czy są to pochwały czy oszczerstwa, ponieważ wyznaje przekonanie, że brak odpowiedzi jest najlepszą możliwą reakcją”.
W internecie natomiast znajdziemy bardzo mało na temat samego autora tej książki. To dość dziwne, szczególnie w dobie upowszechniania danych i ekspresowego obiegu informacji na wielką skalę. Owszem, na portalu goodreads widać, że napisał jeszcze kilka innych pozycji, jednak informacji o nim brak. I trudno nawet szukać, bo ich po prostu nie ma. Biorąc pod uwagę, że – delikatnie mówiąc – książka przedstawia Zhengfeia i jego firmę właściwie w samych superlatywach, można poczynić założenie graniczące z pewnością, że Li Hongwen to… pseudonim. I trudno będzie dociec kto kryje się za tym przybranym nazwiskiem. Dlatego też niezwykle ostrożnie trzeba podchodzić do tego wydania i do informacji tam zawartych, podobnie jak do wszelkich danych z Chin.