Globalny wyścig regulacyjny w zakresie AI
Kategoria: Innowacje w biznesie
Dziennikarz, politolog specjalizujący się w zagadnieniach europejskich
więcej publikacji autora Mariusz TomczakOkładka książki
To amerykańskie przedsiębiorstwo z siedzibą w Santa Clara w Kalifornii, początkowo było znane przede wszystkim z produkcji kart graficznych popularnych wśród graczy. Obecnie jej niezwykle zaawansowane pod względem technologicznym produkty wpływają na kolejne sektory gospodarki i w coraz większym stopniu rzutują na życie społeczne i polityczne. Popyt na potężne chipy Nvidii utrzymuje się na wysokim poziomie, a bez nich trudno sobie wyobrazić trwającą rewolucję sztucznej inteligencji.
Nvidia zadebiutowała na giełdzie Nasdaq na początku 1999 r. W połowie 2024 r. stała się największą firmą na świecie pod względem kapitalizacji rynkowej, wyprzedzając m.in. Apple i Microsoft. Mimo że zbyt długo nie utrzymała się na tej pozycji, w kolejnych miesiącach nie wypadła ze ścisłej czołówki najwyżej wycenianych spółek. Jako pierwsza w historii osiągnęła kapitalizację 4 bln dol. 9 lipca 2025 r. „Osiem lat temu akcje firmy Nvidia były warte mniej niż 1 proc. obecnej ceny” – odnotował serwis informacyjny BBC, który tak jak wiele mediów informował o przebiciu sufitu na amerykańskiej giełdzie. Wynik ten jest imponujący także dlatego, że spółka po raz pierwszy osiągnęła wartość rynkową 1 bln dol. w czerwcu 2023 r., co oznacza, że potroiła ją w ciągu zaledwie dwóch lat. A 61-letni szef Nvidii Jensen Huang zapewnia, że jeszcze nie wybiera się na emeryturę.
Nie cegiełka, lecz kondygnacja
Tuż przed wakacjami ukazało się polskie wydanie książki „Nvidia – droga do sukcesu. Jak Jensen Huang stworzył technologicznego giganta” (tytuł oryginału: „The Nvidia Way: Jensen Huang and the Making of a Tech Giant”, przekład Wydawnictwo Prześwity, Warszawa 2025). Jej autor, Tae Kim, to dziennikarz zajmujący się branżą technologiczną, który w przeszłości był związany z agencją Bloomberg i pracował jako analityk inwestycyjny w funduszu hedgingowym. Z Nvidią zawodowo zetknął się dawno temu i prawdopodobnie dzięki temu dużo lepiej niż inni rozumie fenomen jej rozwoju. Pisząc książkę wykorzystał swoją wiedzę oraz ponad sto wywiadów przeprowadzonych m.in. z Jensenem Huangiem i pozostałymi jej współzałożycielami oraz długoletnimi pracownikami, a także z osobami, które zainwestowały w nią na początkowym etapie działalności.
Wydawnictwo „Prześwity” reklamuje nowo wydaną książkę Tae Kima w następujący sposób: „fascynująca historia biznesowa jednej z najważniejszych firm na świecie”. I nie ma w tym cienia przesady, bo to nie jest opis losów kolejnej firmy, która rozrosła się do niebotycznych rozmiarów i dała zarobić krocie najbardziej cierpliwym akcjonariuszom. „To opowieść o amerykańskim przedsiębiorstwie, które znalazło się w samym centrum jednej z największych rewolucji technologicznych naszych czasów i które do rozwoju nowych technologii dołożyło nie cegiełkę, ale całą kondygnację. A mowa tu o przemianach, które mogą zdefiniować kolejne dekady” – tymi słowami zaczyna się przedmowa do polskiego wydania napisana przez Tomasza Smolarka, licencjonowanego doradcę inwestycyjnego, a jednocześnie eksperta rynku półprzewodników. Czasami przedmowa niewiele pomaga w zrozumieniu książki, ale w tym przypadku jest zgoła inaczej, dlatego wszystkich, którzy sięgną po pracę Tae Kima, zachęcam do przeczytania jej uważnie.
Jensen Huang: nauczyciel i uczeń
Przyszły szef Nvidii przyszedł na świat w 1963 r. na Tajwanie. Jako młody chłopak został wysłany do wujostwa mieszkającego w Stanach Zjednoczonych. Jensen Huang to imigrant, który z całą pewnością uosabia amerykański mit „od pucybuta do milionera”, z tym, że w jego przypadku można mówić o majątku liczonym w miliardach dolarów. W USA pierwsze pieniądze zarabiał jako dozorca internatu i kelner. W jednym z wywiadów powiedział, że wyczyścił więcej toalet niż ktokolwiek inny w „historii prezesów”. W 1993 r. wraz z Curtisem Priemem i Chrisem Malachovskym założył Nvidię, w której od początku pełni funkcję prezesa i dyrektora generalnego. To samo w sobie jest ewenementem, bo w sektorze nowych technologii, słynącym z nieustannego chaosu oraz spektakularnych sukcesów biznesowych, jak i porażek, zmiany kierownictwa są częste i chyba nikogo nie dziwią. Do założenia firmy doszło w restauracji sieci Denny’s, w której Jensen Huang pracował kiedyś jako pomywacz i kelner.
Dyplom licencjata w dziedzinie inżynierii elektrycznej uzyskał na Uniwersytecie Stanu Oregon, a magistra inżynierii elektrycznej na Uniwersytecie Stanforda. Przed założeniem firmy pracował w Advanced Micro Devices, zajmującej się układami scalonymi, a także w LSI Logic Corporation, produkującej układy komputerowe. Kompetencje techniczne Huanga są niepodważalne, wszak był m.in. projektantem mikroprocesorów, ale w pojedynkę niewiele by osiągnął. Warto podkreślić, że o sukcesie jego firmy przesądziła jednak niebanalna organizacja pracy coraz liczniejszej załogi i wyzwalanie tkwiącego w niej potencjału. Kim napisał także, że prezes Nvidii „występuje na przemian w roli nauczyciela i ucznia, rozwijając w pracownikach etos współpracy, co ma im pomagać w myśleniu i rozwiązywaniu problemów”.
Cel: przyciągać najlepszych
Początki firmy nie były łatwe m.in. z powodu trudności w zdobyciu finansowania ze strony funduszy venture capital i błędów popełnionych w okresie, gdy brak pieniędzy był kluczową barierą w rozwoju. Zdaniem autora niektóre potknięcia prawdopodobnie zniszczyłyby większość start-upów, a jednak Nvidia przetrwała. Gdy po raz pierwszy uzyskała stabilność finansową, zaczęto stopniowo zatrudniać inżynierów z rywalizujących z nią firm, a z upływem czasu coraz agresywniej werbować najbardziej utalentowane osoby w branży. Zdarzało się, że przejmowano kilkudziesięcioosobowe zespoły, także za granicą. Czasami pomysł na zatrudnienie pojawiał się dość niespodziewanie, ale Huang podejmował decyzje kadrowe bardzo szybko.
Nie obawiał się przy tym rozstawać z pracownikami, którzy nie wpisywali się w cele firmy albo przestali nadążać za jej rozwojem. Nie oznacza to jednak, że w Nvidii panuje wielka rotacja – jest wprost przeciwnie i nie brakuje osób z co najmniej kilkunastoletnim stażem pracy. Huang powtarza: „tylko trzydzieści dni dzieli nas od bankructwa” oraz „tylko jedna błędna decyzja dzieli firmę od wejścia na drogę upadku”. Ci, co go znają, podkreślają, że ma obsesję na punkcie zwyciężania. Celem nie jest znalezienie się w czołówce, lecz bycie liderem, ponieważ dla niego drugie miejsce oznacza… pierwszego przegranego. A on zawsze chce wygrać. Takie podejście wytwarza wielką presję na załodze, która mając szefa stawiającego poprzeczkę tak wysoko musiała zacząć robić rzeczy nadzwyczajne na tle konkurencji.
Szybciej i lepiej niż inni
Kolejną przyczyną sukcesu Nvidii było narzucanie znacznie silniejszym konkurentom w branży własnych zasad, np. radykalnego przyspieszenia harmonogramów produkcji – chipy musiały być nie tylko najlepsze na rynku, ale i wprowadzane do sprzedaży znacznie szybciej niż przez inne firmy. Początkowo wydawało się to niemożliwe do realizacji, a jednak im się to udawało. „Jensen zarządza w taki, a nie inny sposób, ponieważ wierzy, że najgorszym wrogiem Nvidii nie jest konkurencja, ale ona sama – w szczególności samozadowolenie, które opanowuje każdą firmę osiągającą sukces” – napisał Kim. I dodał, że dla Huanga głównym celem nie jest zdobywanie kolejnych udziałów na istniejącym rynku, lecz kreowanie zupełnie nowych i osiągnięcie statusu niekwestionowanego lidera, który z upływem czasu jeszcze bardziej umacnia swoją pozycję na tle innych.
Huang nalega, by wszyscy pracowali z „prędkością światła”, czyli efektywnie i z maksymalnym zaangażowaniem. To w praktyce wiąże się z pozostawaniem w miejscu pracy dłużej niż w innych firmach – najpierw chodziło o rozpychanie się na rynku, następnie dogonienie konkurentów, a obecnie powiększanie dystansu od reszty. W Nvidii 60 godzin pracy tygodniowo jest uznawane za minimum nawet w przypadku osób z niedługim stażem, a gdy ważne projekty są na ukończeniu to czas pracy, zwłaszcza inżynierów, może przekraczać nawet 80 godzin w tygodniu. Niektórzy pracownicy wspominają, że nieraz zabierali z domu śpiwory, a w niektóre weekendy zapraszali członków rodziny do zakładu pracy, ponieważ nie mogli opuścić swojego „posterunku”. Szef Nvidii często pracuje w soboty i niedzielę, a na urlopie czyta i wysyła e-maile do pracowników, oczekując szybkiej, szczerej i konkretnej odpowiedzi.
Wyjątkowa kultura organizacyjna
Kultura organizacyjna w firmie kierowanej przez niego jest skoncentrowana na przyszłości, a nie na zadowoleniu z obecnej pozycji czy cieszeniu się z rozwoju dokonanego przez ostatnie lata. Praca w Nvidii polega na ciągłym podnoszeniu jakości i oferowaniu klientom coraz bardziej użytecznych produktów. Zawsze chodzi bowiem o to, by zrobić coś jeszcze lepiej, jeszcze szybciej czy jeszcze taniej. Załoga ma się skupiać wyłącznie na innowacjach czy poprawie zadowolenia klientów, a nie na wspomaganiu karier swoich bezpośrednich przełożonych. „Szefem jest zadanie” – powtarza Huang. Nieprzypadkowo stworzył organizację o płaskiej strukturze i wciąż ją utrzymuje, kładąc nacisk na bezpośrednią komunikację. Jest przekonany, że to przyspiesza obieg informacji oraz ułatwia eliminowanie osób mało efektywnych, niezdolnych do samodzielności i czekających na polecenia. W Nvidii nie ma dla nich miejsca.
W tej firmie wszyscy pracownicy są zachęcani do prezentowania własnych pomysłów i krytycznego myślenia. Od każdego wymaga się „intelektualnej uczciwości” – mówienia prawdy, przyznania się do porażki, bycia gotowym do dalszego działania i wyciągania wniosków z popełnionych błędów. Jeśli takowy się komuś przytrafia po raz pierwszy to winowajcy nie spada włos z głowy, ale musi się do niego przyznać, tak by reszta załogi wyciągnęła wnioski z tej sytuacji i nikt więcej nie zrobił czegoś podobnego. Prezes Nvidii oczekuje także od pracowników ciągłego rozwoju zawodowego i pomnażania wiedzy firmy, np. jeśli ktoś wraca z podróży służbowej, to pyta: „mów, czego się nauczyłeś?”. I nie daje się zbyć banalnymi odpowiedziami.
Martw się tym, jak grasz
Huang przeznacza dużo czasu na komunikowanie się z pracownikami i, co najważniejsze, nie tylko z gronem kilku czy kilkunastu najważniejszych osób. Nowe osoby, nawet na mało eksponowanych stanowiskach, są zaskoczone, że prezes pyta o szczegółowe kwestie związane z wykonywaną pracą w mało oczekiwanych okolicznościach, np. na korytarzu, w ubikacji czy na imprezie firmowej, a na dodatek pamięta szczegóły ich zawodowych biografii, np. w jakiej firmie wcześniej pracowali. Kim ocenia, że to stanowi jasny sygnał, iż zna potencjał wszystkich pracowników i każdemu bacznie się przygląda. Nie oznacza to jednak drobiazgowej kontroli w zakresie wykonywania poleceń, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zbyt sztywne zasady utrudniają działanie i tłumią kreatywność. A to obróciłoby się przeciwko jego firmie.
Choć Huang oczekuje ciężkiej i wytrwałej pracy oraz zdarza mu się podnieść głos, jeśli jest niezadowolony z rezultatów, nie traktuje podwładnych jak potencjalnych „ludzi do wymiany”. Pracownicy mogą liczyć zarówno na atrakcyjne wynagrodzenie, jak i przydział akcji, których liczba zależy od tego, jak ważni są dla firmy i jak bardzo są zaangażowani w wykonywanie obowiązków. Szef Nvidii przykłada do tego dużą wagę, mimo że pieniądze nie są jedynym magnesem przyciągającym osoby utalentowane do jego przedsiębiorstwa. Nie bez znaczenia jest fakt, że korporacja ta od dawna oferuje możliwość pracy nad rozwiązaniami zmieniającymi świat i zawsze była gotowa inwestować w rozwój biznesu, co w dużym stopniu tłumaczy, dlaczego potrafiła dogonić, a następnie wyprzedzić konkurentów. „Nie przejmuj się wynikiem. Martw się tym, jak grasz” – mawia Huang. W przeszłości nie zwracał przesadnej uwagi na wzrost wartości cen akcji Nvidii, koncentrując się na dostarczaniu klientom coraz większej wartości. Spodziewał się jednak, że takie podejście wcześniej czy później znajdzie odzwierciedlenie w notowaniach cen akcji na giełdzie.
Ponadczasowa inspiracja
Książka Tae Kima została napisana bardzo przystępnym językiem. Mimo że jest „naszpikowana” wieloma szczegółami, to są one świetnie wplecione w całość. To obowiązkowa pozycja dla miłośników nowoczesnych technologii, a w szczególności sztucznej inteligencji, a także pasjonatów informatyki i gier komputerowych, którzy przez wiele lat korzystali z rozwiązań dostarczanych przez Nvidię. Polecam ją osobom zastanawiającym się nad tym, w którym kierunku zmierza świat i czy sztuczna inteligencja to przełom, czy blaga. Sporo inspiracji znajdą w niej przedsiębiorcy i menedżerowie, ponieważ autor dokładnie opisuje kulturę organizacyjną, która jest odmienna od wzorców stosowanych przez duże korporacje.
Polski potencjał technologiczny, czyli kultura zaufania kluczem do rozwoju
To świetna lektura dla każdego, kogo ciekawi historia firmy o znacznym udziale w amerykańskich indeksach giełdowych S&P 500 i Nasdaq-100. Szczególnie powinni być nią zainteresowani inwestorzy i to niezależnie od tego, czy posiadają akcje Nvidii, czy już je sprzedali, czy też nigdy ich nie nabyli w obawie przed rosnącą „bańką sztucznej inteligencji”. Warto, by zwłaszcza ci ostatni przeczytali od deski do deski tę książkę. Po lekturze dużo łatwiej da się uzasadnić odpowiedź na pytanie, dlaczego zakup akcji Nvidii był dobrym wyborem choćby stosunkowo niedawno, np. rok czy dwa lata temu? Myślę, że gdyby ukazała się znacznie wcześniej, to niejeden inwestor zdecydowałby się na kupno większej liczby akcji albo nie sprzedawałby ich przedwcześnie.
AI z najwyższej półki
„W odróżnieniu od oprogramowania, które jest stosunkowo łatwe do skalowania w zasadzie bez dodatkowych kosztów, Nvidia wytwarza i dostarcza złożone produkty i systemy AI z najwyższej półki, przy czym niektóre z nich składają się z 35 000 części. Tempo wzrostu zapotrzebowania na sprzęt Nvidii jest nieporównywalne z żadną inną firmą technologiczną podobnej wielkości” – podkreślił w książce Kim. I dodał, że historia tej firmy nie jest dziełem przypadku. Wprawdzie szczęście odegrało pewną rolę w jej imponującym rozwoju, to jednak obecna pozycja stanowi przede wszystkim rezultat ciężkiej pracy Jensena Huanga i jego pracowników – ciągłego kwestionowania status quo i zespołowej pogoni za doskonałością. „Nvidia dostrzegła nadchodzącą falę popytu z wieloletnim wyprzedzeniem i przygotowała się na ten moment” – dodał autor.
„To książka dla tych, którzy pragną zrozumieć gwałtowny rozwój sztucznej inteligencji i ważną rolę Nvidii w tym fenomenie. Tae Kim opisuje, jak Nvidii udało się osiągnąć prawie monopolistyczną pozycję na rynku chipów AI i dołączyć do grona najwyżej wycenianych firm na świecie” – napisał Chris Miller, autor książki „Wielka wojna o chipy. Jak USA i Chiny walczą o technologiczną dominację nad światem”. A Morgan Housel, autor m.in. bestsellera „Psychologia pieniędzy”, w recenzji książki Kima podkreśla, że jest to „gruntowny opis najbardziej zdumiewającej biznesowej historii naszych czasów”. W pełni zgadzam się z tymi opiniami i zachęcam do lektury.