Przywódcy unijni w stanie nieświadomości

Aby Europa mogła utrzymać swój wzrost gospodarczy na poziomie 2-3 proc. PKB, musi albo podwyższyć podatki, albo otworzyć się na imigrantów. Być może należałoby zastanowić się nad kombinacją obu rozwiązań.
Przywódcy unijni w stanie nieświadomości

Copyright by MT

To była wielka strata czasu. Dwudniowy szczyt Unii Europejski nie przyniósł żadnego rozwiązania kryzysu greckiego, mimo że  to kryzys był głównym tematem rozmów najbardziej prominentnych polityków strefy euro. Ci nawet nie potrafili postawić prawidłowej diagnozy stanu Unii Europejskiej.  Bo grecka tragedia  to tylko objaw dużo poważniejszej choroby, która toczy Unię: kryzys państwa opiekuńczego.

Od co najmniej trzech dekad było wiadomo, że finanse publiczne Grecji wymagają radykalnej reformy: zmniejszenia wydatków na jednostki budżetowe o co najmniej 15 proc. i zwiększenia finansowania długu publicznego. Takie zalecenia przedstawił Międzynarodowy Fundusz Walutowy rządowi Konstantinosa Karamanlisa w 1977 r. Przynajmniej raz w roku przed kryzysem gospodarczym spowodowanym złym stanem finansów ostrzegała Greków jakaś międzynarodowa organizacja pozarządowa.

W listopadzie 1992 r. – przed podpisaniem Traktatu z Maastricht  – wraz z innymi ekspertami CATO przedstawiłem scenariusz recesji w Unii połączonej unią walutową. I według niego to właśnie Grecja, Hiszpania, Portugalia i Włochy miały potrzebować pomocy z zewnątrz. Ale w naszym scenariuszu to była tylko początkowa faza katastrofy, która kończyła się całkowitym rozpadem Unii Europejskiej.

W 1992 r. nie wiedzieliśmy, że Europę dotknie dużo poważniejszy kryzys – demograficzny. Wskaźnik urodzeń spada w rekordowym tempie. Jak policzyli eksperci Instytutu RAND, by Europa mogła utrzymać swój wzrost gospodarczy na poziomie 2-3 proc. PKB, stopa urodzeń (TFR) musiałaby wynosić 2,1 dziecka na rodzinę. W 2009 r. oscylowała wokół 1,8.

Europa nie ma więc dużego wyboru, jak tylko zdecydować się na jedno z dwóch rozwiązań: podwyższyć podatki lub otworzyć się na imigrantów. Być może należałoby zastanowić się nad kombinacją obu rozwiązań.

O co najmniej 15 proc. należałoby zwiększyć obciążenia podatkowe w państwach tak zwanej starej Unii, by zapobiec katastrofie funduszy emerytalnych i systemu świadczeń społecznych. Tak wynika z bardzo niedokładnych, wstępnych szacunków ekspertów Uniwersytetu Stanford. Bardzo trudno ustalić wielkość deficytów ze względu na brak wielu danych, np. informacji o niefiskalnych zobowiązaniach państw wobec emerytów. W USA trzeba byłoby podwyższyć podatki o 20 proc. Te liczby tylko pokazują, jak poważny jest to problem. Oceniam, że dziś już żadne państwo europejskie nie jest w stanie sobie z nim samodzielnie poradzić. Politycy muszą jak najszybciej odwołać obietnice spokojnej, dostatniej starości, którą obiecywali Europejczykom.

By nie dopuścić do wyjścia na ulice wszystkich stolic Europy rozgniewanych tłumów, trzeba przemyśleć politykę emigracyjną. Wzorem mogłaby być ustawa amerykańska w stosunku do pracowników z Meksyku i niektórych krajów afrykańskich. Jej autorzy zakładali, że wzrost gospodarczy w USA pozwoli, by obywatele tych państw podejmowali pracę niewymagająca dużego przygotowania.

I to może być wzorzec dla Europy, która powinna otworzyć się na kraje arabskie i afrykańskie. Miliony młodych ludzi mogłyby uzupełnić braki pracowników. Takie otwarcie wiązałoby się z kulturowymi zmianami w Europie. Bo Arabowie to wyznawcy islamu, który podobnie jak chrześcijaństwo jest religią silną, o wyrazistych  wartościach i regułach. Byłoby to – mówiąc językiem Samuela Huntingtona – zderzenie cywilizacji.

Europa jednak nawet wtedy – po podwyższeniu podatków i otwarciu się na imigrantów innych kultur – musiałaby zrezygnować z formuły państwa opiekuńczego. Bo w perspektywie dekad oznacza ona zastój i wegetację.

Unijni politycy wolą jednak na temat milczeć. W ubiegłym tygodniu przyjęli deklarację, która nie jest wiążąca. Zgodzili się na pomoc dla Grecji tylko wtedy,  jeśli ta rzeczywiście będzie potrzebować pomocy. Najwcześniej 20 kwietnia okaże się, czy Grecji uda się uzyskać 8,2 mld euro ze sprzedaży obligacji. Natomiast 13, 16 i 23 kwietnia i 10 maja – czy uda się jej zrolować odpowiednio 1, 1,3, 1,6 i 10 mld.  Takie wymaganie postawiła Grecji Komisja Europejska. Eryk Nielsen z Goldman Sachs w swoim raporcie „Here Comes The IMF” przypomniał, że do końca maja rząd grecki musi wygospodarować 24,7 mld euro. Natomiast do grudnia tego roku zamortyzować 7 proc. PKB długu, 10,2 proc. do 2011 i kolejnych 11,8 proc. do 2012 r. Nie ma wątpliwości, że grecką gospodarkę dotknął podwójny kryzys: płynności i wypłacalności.

I niestety, nie wiadomo, czy politycy europejscy zdają sobie sprawę z powagi nawet  tego problemu.

dr Marian Tupy – ekonomista i politolog. Był w zespole roboczym Council on Foreign Relations’ Commission. I w latach 90. był doradcą Central Intelligence Agency oraz wydziału ds. Europy Środkowej w Department of State. Publikuje w „Financial Times”, „Los Angeles Times”„Wall Street Journal Europe”, „Spectator ” (UK), „Weekly Standard”, „Foreign Policy”, „Reason Magazine”. Tupy komentował wydarzenia gospodarcze w The NewsHour with Jim Lehrer, CNN International, BBC World, CNBC, MSNBC, Al Jazeera.

Copyright by MT

Tagi