Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Sposoby rozwiązania dylematów wzrostu gospodarczego

W ostatnich dekadach dążenie do wzrostu gospodarczego nabrało znaczenia jako narzędzie do rozwiązywania sporów politycznych. Wraz ze wzrostem pojawiają się jednak pewne problemy i dylematy. Jak je rozwiązać, jak sobie z nimi poradzić? Odpowiedzi znajdują się w książce „Growth: A Reckoning” dr Daniela Susskinda.
Sposoby rozwiązania dylematów wzrostu gospodarczego

Okładka książki

Ostatnie 200 lat zapisze się w historii ludzkości nie tylko ze względu na absolutnie horrendalne novum jakim były wojny światowe, ale również – a może przede wszystkim – ze względu na niesamowite tempo wzrostu gospodarczego. Życie miliardów ludzi na całym globie stało się zdrowsze i dłuższe, a także bardziej wygodne oraz obfite pod względem materialnym. Skrajne ubóstwo, co prawda wciąż występuje, ale w nieporównywalnie mniejszej skali niż 100 czy 150 lat temu.

To zjawisko ma jednak – jak chyba wszystko – dwie strony medalu. Ta ciemniejsza strona to choroby psychiczne wywołane pogonią za życiowym sukcesem czy pogłębiające się nierówności. Owszem, gros ludzkości ma co jeść i gdzie mieszkać, ale tylko nieliczni mkną po autostradach w wielkich SUV-ach ze skórzanymi siedzeniami. Gospodarki nastawione na produkcję destabilizują wspólnoty lokalne i przyczyniają się do zmian klimatu (dyskusyjne może być to, w jak dużym stopniu).

I tutaj dochodzimy do swego rodzaju „dylematu wzrostu”. Jego rozwiązanie, jak twierdzi ekonomista Daniel Susskind, to jedno z największych zadań przed jakimi stoi w tej chwili ludzkość. Polityków, analityków czy inwestorów martwi spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego, jednak wielu ekonomistów wskazuje, że – biorąc pod uwagę koszty społeczne i środowiskowe – wyjściem jest „degrowth”, czyli celowa polityka dopuszczająca kurczenie się gospodarek w imię wyższych celów, często niematerialnych i niewidocznych na pierwszy rzut oka.

Zobacz również:

W poszukiwaniu straconego wzrostu PKB

Susskind pochylił się nad tym problemem i napisał głęboko refleksyjną książkę „Growth: A Reckoning” (Penguin, 2024). W obszernej analizie zastanawia się co tak naprawdę napędza wzrost oraz w jaki sposób może on zostać zreformowany tak, by lepiej zaspokajał potrzeby jednostek i społeczeństw. Warto przypomnieć, że Daniel Susskind jest nie tylko profesorem ekonomii w King’s College London, ale też pracownikiem naukowym na Uniwersytecie Oksfordzkim. Zaistniał jako współautor bestsellerowej książki „The Future of the Professions” (2015) oraz samodzielny autor „A World Without Work” (2020). Jest wykładowcą TED Talk, a w przeszłości zajmował także różne stanowiska w brytyjskim rządzie.

Od wzrostu nie ma ucieczki…

Wzrost gospodarczy jest na co dzień niezauważalny. Ale w horyzoncie kilku lat widać go gołym okiem, nie mówiąc już o horyzoncie kilku dekad. Zapewnia on coraz lepsze towary, coraz bardziej przydatne usługi, ale też – w niektórych przypadkach i okolicznościach – coraz więcej wolnego czasu. I właściwie to on stoi za wszystkim, co dziś uznajemy za oczywisty element naszego materialnego życia, no bo przecież odpowiada choćby za to, że mamy oświetlenie na ulicach.

Czy jest oczywiste skąd on się bierze, co go determinuje? W jaki sposób mieć go więcej? Jak zrobić, żeby był bardziej dynamiczny? Czy jego kontynuacja jako procesu, będzie zagrażała środowisku naturalnemu? Pytania o wzrost można mnożyć i mnożyć bez końca.

Susskind podejmuje się w swojej książce przeprowadzenia studium tej idei, która staje się materią. Przybliża zarówno jej przeszłość, jak i zastanawia się nad jej potencjalną przyszłością. Stara się być przewodnikiem po argumentach ekonomistów na temat wzrostu, ale też w pewnych momentach staje się komentatorem. Przybliża debaty na temat przyczyn podniesienia wzrostu do rangi priorytetu dla rządów.

W swoich filozoficznych rozważaniach nad wzrostem dochodzi do wniosku, że spory na temat przyczyn i konsekwencji wzrostu gospodarczego są tak gorące, ponieważ jest to… relatywnie nowe (młode) zjawisko. Trwały wzrost gospodarczy, taki jaki znamy dziś, rozpoczął się dopiero wraz z dziewiętnastowieczną rewolucją przemysłową. Susskind powtarza za Alvinem Hansenem, że przedtem, przez wieki, panowała właściwie długotrwała stagnacja. – „Przez większość z 300 000 lat istnienia człowieka, życie gospodarcze było w stagnacji. Niezależnie od tego, czy ktoś był łowcą-zbieraczem w epoce kamienia łupanego, czy robotnikiem pracującym w XVIII wieku, ich los ekonomiczny był bardzo podobny: obaj prawdopodobnie żyli w ubóstwie, zaangażowani w nieustanną walkę o utrzymanie” – napisał Susskind. Wskazuje też, że „dopiero zmiana kulturowa, jaka miała miejsce w XVIII w. popchnęła społeczeństwa w kierunku stawiania na użyteczność, co poskutkowało rozwojem technologii”.

W obecnym podejściu do wzrostu gospodarczego wyjątkowe jest nie to, że ludzie chcą mieć jak najwięcej rzeczy najwyższej jakości, ale to, iż ekspansja gospodarcza jest po prostu wysoko ceniona jako zjawisko. Susskind jako ilustrację przypomina słynne zdanie wypowiedziane przez byłą kanclerz RFN Angelę Merkel: „Potrzebujemy przede wszystkim trzech rzeczy. Po pierwsze: wzrostu. Po drugie: wzrostu. I po trzecie: wzrostu”. Tymczasem, jak wskazuje Susskind, jej słowa byłyby zaskakujące i niezrozumiałe dla większości ludzi w niemal każdym momencie dziejowym przed 1800 r. „W ostatnich dekadach dążenie do wzrostu stało się nie tylko czymś oczywistym, nabrało także doniosłego znaczenia jako narzędzie do rozwiązywania sporów politycznych czy uspokajania opinii publicznej, bo w końcu, gdy wszystkim pensje rosną, to łatwiej im przymykać oczy na innego rodzaju problemy” – przekonuje Susskind.

Zobacz również:

Generatywna sztuczna inteligencja a wzrost gospodarczy

Jego zdaniem dalsze pobudzanie wzrostu gospodarczego jest z wielu powodów konieczne, ale powinno następować na drodze reformy prawa dotyczącego własności intelektualnej, ułatwień dla migracji wysoko wykwalifikowanych pracowników, dużych i rosnących inwestycji w badania oraz rozwój, a także jeszcze większego wsparcia dla innowacji technologicznych. Ekonomista przekonuje, że bodźce, które skłaniają ludzi do innowacji nie są stałe i można je konstruować oraz utrzymywać za pomocą różnego rodzaju typów polityki.

Ekonomista staje wyraźnie w kontrze do ruchu „degrowth”, który „chciałby zatrzymać wzrost gospodarczy by ocalić lasy deszczowe” (to daleko idące uproszczenie, ale w gruncie rzeczy wiele w nim prawdy). Autor książki przekonuje, że wzrost gospodarczy ma tak naprawdę coraz bardziej pozytywny wpływ na ochronę środowiska naturalnego. Uważa, że ekonomiści optujący za opcją „degrowth” nie zdają sobie sprawy, iż w ten sposób opowiadają się za trwałą recesją, z której nic dobrego by nie wynikło. Tymczasem, powtarzając za Benjaminem Friedmanem, wskazuje, że „wzrost gospodarczy – oznaczający rosnący standard życia dla zdecydowanej większości obywateli – sprzyja większym możliwościom, tolerancji dla różnorodności, mobilności społecznej, zaangażowaniu w sprawiedliwość i demokrację”.

…, ale przydałaby mu się korekta

To nie jest jednak tak, że Susskind gloryfikuje i absolutyzuje wzrost gospodarczy, będąc ślepym na problemy oraz wyzwania, jakie się z nim wiążą. Według niego, jednym z najpoważniejszych negatywnych zjawisk, do jakich doprowadzi wzrost – a właściwie już doprowadził – jest postępująca automatyzacja pracy wszelakiej, która może zwiększyć bezrobocie do nigdy wcześniej nie spotykanych rozmiarów.

Bierze też na tapet dwa niezwykle fundamentalne pytania dotyczące wzrostu. Pierwsze brzmi: czy konwencjonalne miary wzrostu (jak PKB) właściwie pomijają kwestie środowiskowe czy równościowe? Drugie: czy społeczeństwa doszły już do punktu, w którym koszty wzrostu przewyższają korzyści? Susskind przyznaje również, że PKB jest nieadekwatną miarą dobrobytu (choć można ten wskaźnik rozszerzać, to i tak nie będzie doskonały – uważa ekonomista), a na te dwa przedstawione pytania nie daje jednoznacznej odpowiedzi.

Autor „Growth: A Reckoning” przyznaje, że pogoń za wzrostem – która zaczęła się na dobre po II wojnie światowej – zakładała, iż sukces w tej dziedzinie rozwiąże z automatu inne problemy. A tak się nie stało, ale to nie jest powód by rezygnować ze wzrostu, tylko należy zaakceptować fakt, że jest on tylko jednym z kilku ważnych celów społecznych. I tutaj dochodzimy do pomysłu, który może przerazić prokapitalistycznych wolnorynkowców: Susskind proponuje rozważenie wprowadzenia podatków majątkowych na większą skalę, niż obecnie (dziś występują one w wielu krajach głównie pod postacią podatku od wartości nieruchomości).

Zobacz również:

Źródła wzrostu gospodarczego w erze cyfrowej

Naukowiec z King’s College London w swojej książce nie zadaje kilku kluczowych pytań. Czy wzrost jednego kraju może być sprzeczny ze wzrostem innego? Czy wzrost jest grą o sumie zerowej, czy jednak nie? Co właściwie dzieje się, gdy cele wzrostu gospodarczego zderzają się z imperatywami i ideami politycznymi? Susskind co prawda dotyka kwestii konkurencyjnego wzrostu zimnowojennego, który wynikał z konfliktu między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, jednak pozostawia bez komentarza wzrost znaczenia Chin jako autorytarnej potęgi gospodarczej.

Szkoda także, że mało miejsca poświęca zjawisku, które ekonomista Philip Pilkington nazywa „przeoczoną sprzecznością kapitalizmu” (z ang. capitalism’s overlooked contradiction). Chodzi o to, że wzrost gospodarczy tworzy bogactwo, ale bogactwo zmniejsza dzietność, co z czasem prowadzi do spowolnienia tempa wzrostu. Świat za 100 lat może mieć o wiele mniej werwy niż ten, który znamy, bo społeczeństwa geriatryczne będą marzyły o spokoju i wygodzie, a nie o wyzwaniach czy podbojach. Doskonałym przykładem, który może zwiastować nadchodzące problemy niemal wszystkich krajów na świecie, jest Korea Południowa, która jest prymusem wzrostu za ostatnie trzy dekady, jednak płaci za to depopulacją.

Susskind napisał swoją książkę w sposób porywający, z humorem („Średniowieczni chłopi zabiliby za twoją frytkownicę, więc przestań narzekać!” – zwraca się w pewnym miejscu do czytelników), a dodatkowo wypełniając ją niezwykłymi wykresami (to przecież fascynujące, że potrafi znaleźć dane o wynagrodzeniach w Anglii w latach – uwaga – 1209–2009 i pokazać je na jednym wykresie). Jego „Growth: A Reckoning” to uczta intelektualna dla wszystkich, którzy zastanawiają się nad licznymi, niemal nieskończonymi, dylematami związanymi ze wzrostem gospodarczym.

 

Okładka książki

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Perspektywy wzrostu gospodarczego w obliczu starzenia się społeczeństw

Kategoria: Trendy gospodarcze
Gospodarcze konsekwencje starzenia się społeczeństw są przedmiotem coraz większej liczby badań. W niniejszym artykule dowodzimy, że konwencjonalna miara wieku produkcyjnego, która tak samo klasyfikuje starość dla każdego pokolenia, nie uwzględnia postępu w dziedzinie zdolności funkcjonalnej pod względem umieralności, niepełnosprawności, siły i funkcji poznawczych, wynikającego ze zdrowego starzenia się. Przyjęcie „prospektywnej” metody pomiaru struktury wiekowej społeczeństwa opartej na przewidywanej liczbie lat dalszego życia sugeruje, że ekonomiczne skutki starzenia się społeczeństw będą mniej dramatyczne, niż szacunki oparte na samej strukturze kohorty.
Perspektywy wzrostu gospodarczego w obliczu starzenia się społeczeństw

Cele korporacji w XXI wieku

Kategoria: Sektor niefinansowy
Czy można powiedzieć coś zupełnie nowego i świeżego o korporacjach i ich roli w gospodarce i społeczeństwie? Można. Udowadnia to znany ekonomista John Kay w książce „The Corporation in the Twenty-First Century”.
Cele korporacji w XXI wieku

Turystyka motorem globalnego wzrostu gospodarczego

Kategoria: Trendy gospodarcze
Branża turystyczna, tak ważna dla gospodarek wielu krajów, powróci w 2024 r. do poziomów sprzed pandemii COVID-19. Oddziałują na nią jednak nowe czynniki, które będą zmieniać jej strukturę i charakter.
Turystyka motorem globalnego wzrostu gospodarczego