Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Faktem jest, że prezydent Donald Trump i przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Junker zgodzili się w trakcie lipcowego spotkania w Waszyngtonie co do jednego, że należy jak najszybciej wynegocjować zniesienie ceł i barier pozataryfowych oraz subsydiów na towary przemysłowe, z wyjątkiem wyrobów przemysłu motoryzacyjnego. Do drugiej dekady sierpnia utrzymywało się jednak swoiste „zawieszenie broni”, którego żadna ze stron nie mogła interpretować jako swojego zwycięstwa. Potwierdziły to wydarzenia z ostatnich dni sierpnia br., kiedy przedstawiciele administracji prezydenta Donalda Trumpa wyrazili swoje niezadowolenie z wolnego tempa negocjacji i braku do tej pory jakichkolwiek rezultatów tych rozmów. Dali też wyraźnie do zrozumienia, że tylko przyśpieszenie tych negocjacji i uwzględnienie podstawowych żądań strony amerykańskiej zapobiegnie wojnie handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską.
Rzecznik prasowy KE potwierdził, że w ostatnim tygodniu sierpnia br. rozpoczną się rozmowy ekspertów amerykańskich i unijnych poświęcone wypracowaniu obopólnie korzystnego porozumienia handlowego. Nie podał jednak szczegółów dotyczących omawianych kwestii, ani też daty zakończenia tych negocjacji. Strona unijna chciałaby – jak się wydaje – zyskać nieco na czasie, aby szczegółowo uzgodnić z przedstawicielami wszystkich krajów członkowskich UE obniżki ceł na poszczególne towary przemysłowe. Dla krajów Europy handel zagraniczny ma o wiele większe znaczenie niż dla USA. Wydawałoby się więc, że KE będzie bardziej niż strona amerykańska zainteresowana jak najszybszą liberalizacją handlu z USA. W rzeczywistości jest jednak inaczej i obecnie to strona amerykańska daje do zrozumienia, że jeśli nie dojdzie do szybkiego wynegocjowania porozumienia handlowego, to znacznie mniej korzystną opcją dla Europy będzie wojna handlowa ze Stanami Zjednoczonymi.
Kwestią budzącą największe spory jest sprawa dostosowania unijnych stawek celnych do żądań obecnej administracji w Waszyngtonie. Jest to dla strony amerykańskiej warunek sine qua non zażegnania tlącego się od dobrych kilku lat sporu handlowego między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Faktem bowiem jest, że unijne cła na wiele towarów będących przedmiotem handlu między USA i Europą są wyższe niż cła amerykańskie. Różnice te nie są znacząco duże, jeżeli porównamy przeciętne cła obu stron na wszystkie towary. Wtedy okaże się, że średnia wysokość ceł unijnych na wszystkie grupy towarowe to „tylko” 5,2 proc. a ceł amerykańskich 3,5 proc.
Unijne cła na wiele towarów będących przedmiotem handlu między USA i Europą są wyższe niż cła amerykańskie.
Jak mówi znane powiedzenie, diabeł tkwi w szczegółach. Inny więc obraz stawek celnych uzyskamy po szczegółowej analizie ponad pięciu tysięcy produktów będących przedmiotem handlu pomiędzy USA i UE. W opracowaniu ekspertów z niemieckiego instytutu CES zestawiono katalog 5108 produktów, z których 88 proc. stanowi przedmiot handlu między USA i krajami UE. Z zestawienia tego wyraźnie widać, że UE ma wyższe stawki celne na większość analizowanych w tym katalogu produktów (były brane pod uwagę tylko towary). Na 1328 produktów unijna stawka celna to tylko 1 proc., natomiast na dalsze 2 tys. towarów cło wynosi już 5 proc., a na 660 produktów 10 proc. Unia nakłada wyższe niż 30 proc. cła na sto importowanych towarów, w tym szczególnie na artykuły rolno-spożywcze, np. import mięsa wołowego podlega 68 procentowej stawce celnej, wieprzowego 26 procentowej, a jabłek 17 procentowej. Na mięso mrożone z kurczaków unijne cło wynosi 21 proc., a amerykańskie ponad dwukrotnie mniej, tj. 8 proc. Z kolei na małe samochody dostawcze obowiązuje w UE stawka 15 proc., a w USA 22 proc. Na pozostałe rodzaje samochodów unijne taryfy celne są jednak znacząco wyższe od amerykańskich.
Struktura ceł USA jest odmienna od unijnej. Stawka 1 proc. obowiązuje tu na 1993 analizowanych w omawianym zestawieniu towarów, a stawka 5 procentowa na 1307. Cło wyższe niż 30 proc. obowiązuje tylko na 24 produkty (a nie na 100, jak w UE).
Oprócz ceł istnieje jeszcze szereg innych barier utrudniających handel, w tym także różne regulacje dotyczące standardów jakościowych i zdrowotnych. Te ostatnie były jedną z głównych przyczyn kontrowersji w trakcie nieskutecznych zresztą negocjacji TTIP, które przerwała poprzednia administracja prezydenta Baracka Obamy. W Europie był wówczas i nadal się utrzymuje silny opór przeciwko importowi genetycznie modyfikowanych artykułów rolno-spożywczych z USA.
Trudno oczekiwać, że uda się rozwiązać tę kwestię w trakcie obecnych, przyśpieszonych przez administrację w Waszyngtonie, negocjacji handlowych pomiędzy USA i UE. Nietrudno jednak przewidzieć, kto zwycięży w ewentualnej wojnie handlowej. Największe w niej straty poniesie Unia Europejska, której wartość eksportu do USA jest o 150 miliardów dolarów wyższa od wartości amerykańskiego eksportu towarów do Europy.