Autor: Artur Adamski

Doradca w Departamencie Analiz i Badań Ekonomicznych NBP

J.D. Vance – zmiany, które zaproponuje nowy wiceprezydent USA

Wiceprezydentami Stanów Zjednoczonych najczęściej zostawały postacie dość bezbarwne. Stanowisko to ustanowiono na wypadek, gdyby nagle z jakichś przyczyn głowa państwa nie mogłaby pełnić swojej funkcji. Godność ta rzadko też wiązała się z większym zakresem rzeczywistej władzy. W przypadku J.D. Vance’a może być zasadniczo inaczej.
J.D. Vance – zmiany, które zaproponuje nowy wiceprezydent USA

Okładka książki

Donald Trump w swojej drugiej kadencji będzie jednym z najstarszych wiekiem dotychczasowych lokatorów Białego Domu, a jego zastępca – jednym z najmłodszych. W czasie całej kampanii wyborczej, jak nigdy dotąd, mocno eksponowane było nazwisko także kandydata na wiceprezydenta. Można się więc spodziewać, że Vance będzie czymś więcej niż przybocznym, zastępcą czy następcą. Prawdopodobnie w polityce Stanów Zjednoczonych będzie odgrywał znaczącą rolę, a zarazem realizował cele obliczone nie na jedną, ale na dwie lub trzy kadencje. Dał się już poznać z wyrazistych wypowiedzi. A jego niezbyt długa biografia, gdyż ma dopiero 40 lat, jest bogata, a przede wszystkim – jaskrawo odmienna od zdecydowanej większości ludzi politycznego establishmentu Ameryki.

Elegia dla bidoków

W wieku 32 lat Vance opublikował zdumiewającą książkę „Elegię dla bidoków”, dającą się gatunkowo zaliczyć do autobiografii, ale napisanej nie po zakończeniu, lecz na początku swej kariery. W warstwie zasadniczej jest ona opowieścią na wskroś osobistą. W istocie jednak – gruntowną analizą szerokiego spectrum skutków, spowodowanych krótkowzrocznością i egoizmem ośrodków mających moc decydowania o ekonomicznej rzeczywistości całych regionów i sektorów gospodarki.

Zobacz również:

Davos 2025: Ofensywa Donalda Trumpa, defensywa Europy

Rodzinnym gniazdem J.D. Vance’a jest Ohio – stan, który wraz z Michigan, Indianą i Pensylwanią, przez kilkadziesiąt lat stanowił największe z amerykańskich zagłębi przemysłowych, zwane Pasem Stali (Steel Belt). To w nim już w latach 20. XX w. była urzeczywistniana idea Henry’ego Forda, który uważał, że każdego robotnika powinno być stać nie tylko na utrzymanie rodziny, ale też na dom z ogródkiem i samochód. Dobrze zorganizowana, wydajna praca w fabrykach produkujących towary mające coraz większy zbyt, przynosiła coraz większe dochody, a bogacący się właściciele przedsiębiorstw nie skąpili podwyżek swym pracownikom. Mieli w tym swój interes, bo im więcej było dobrze zarabiających tym więcej też kupujących. Henry Ford jako pierwszy obserwował, jak jego robotnicy, coraz lepiej wynagradzani, dojeżdżali do pracy samochodami, które sami produkowali. A rosnąca rzesza konsumentów nakręcała też koniunkturę producentom materiałów budowlanych, mebli, ubrań i innych dóbr. Gigantyczny konglomerat kopalni, hut, fabryk dawał kolejnym milionom rodzin perspektywę życia nie tylko lepszego, ale kreowanego w myśl własnych pomysłów i aspiracji. Liczni inwestowali bowiem zaoszczędzone dochody w budowę własnego warsztatu, założenie rodzinnej restauracji, motelu, biura podróży, w wykształcenie dzieci. Dzięki temu ze środowisk robotniczych zaczęli wyrastać nowi przedsiębiorcy, kreatorzy nowych inicjatyw gospodarczych. Coraz większa część klasy pracowników najemnych, za sprawą wzrastającego statusu majątkowego, dołączała również do klasy średniej. Rozwijający się przemysłowy gigant przeżywał też ciężkie wstrząsy, ale dla największego z nich, to właśnie Pas Stali okazał się być skarbem na miarę ocalenia. I to globalnego ocalenia.

Pas Stali

Tę zbawienną rolę odegrał on w czasie II wojny światowej. Przed jej wybuchem lądowe siły zbrojne USA były słabsze np. od polskich sił. Przystępując do walki przeciw Niemcom i ich sojusznikom Stany Zjednoczone zdecydowały o przestawieniu Pasa Stali na produkcję zbrojeniową, co w krótkim czasie zaczęło owocować tysiącami wysyłanych w każdym miesiącu na front doskonałych czołgów, dział, ciężarówek, samolotów i wszystkiego, czego potrzebowały walczące armie. Bez tej kolosalnej produkcji wojna trwałaby nieporównanie dłużej, a może nawet skończyłaby się inaczej. Gigantyczne liczby sztuk broni, środków transportu i przeróżnego sprzętu, wytwarzanego w fabrykach Pasa Stali, trafiały do wszystkich formacji koalicji antyhitlerowskiej. Sowieccy filmowcy frontowi starannie unikali dokumentowania takich faktów, jak ten, że w niektórych miesiącach wojny większość czołgów Armii Czerwonej stanowiły amerykańskie Shermany. Ukrycie faktu, że armia ta wyposażona była w dziesiątki tysięcy samochodów z zakładów Pasu Stali, było już niemożliwe.

Własna potęga przemysłowa to nie tylko dobrobyt milionów żyjących w ojczystym kraju rodzin. To także zdolność, po przestawieniu produkcji z cywilnej na zbrojeniową, stworzenia militarnej potęgi potrafiącej ratować narody przed niewolą i zagładą. Wielka dziejowa zasługa gospodarki USA, a w szczególności Pasa Stali sprawiła, że Stany zaczęły być nazywane „Arsenałem Demokracji”. Wraz z zamknięciem setek fabryk przemysłu ciężkiego, maszynowego, samochodowego – miano to straciło na aktualności.

J.D. Vance dorastał w Ohio, które wraz z trzema innymi stanami tworzyło zagłębie przemysłowe nazywane Pasem Stali

Pierwsze niepokojące rysy na Pasie Stali zaczęły się pojawiać w latach 60. XX w., a z każdą kolejną dekadą były coraz poważniejsze. Szerokie otwarcie rynku dla samochodów, masowo importowanych z Japonii, a następnie Korei, zahamowało rozwój amerykańskich firm. Celem sprostania azjatyckiej konkurencji zaczęto poszukiwać niższych kosztów siły roboczej i znaczną część produkcji przenosić za granicę. Z pejzażu Pensylwanii zaczęły więc znikać stalownie, potem fabryki w Detroit – kolebki amerykańskiej motoryzacji. Miasto, w którym przez pół wieku przeciętna płaca była dwukrotnie wyższa od średniej w USA, dziś wyróżnia się rozmiarem ubóstwa, bezrobocia i wszystkich możliwych patologii. Słynąc jako „Motor City” w 1950 r. liczyło 1850 tys. mieszkańców. Dziś liczy 630 tys. i pod względem przestępczości należy do pięciu rekordowych. W 2013 r. jego władze, nie widząc szansy wybrnięcia z długu sięgającego 19 mld dol., ogłosiły upadłość Detroit, co było pierwszym w historii USA bankructwem dużego miasta.

Przemianę Pasa Stali w Pas Rdzy przyspieszyły też machinacje giełdowe i zabójczy dla rozwoju rodzaj kontraktów menedżerskich, działające na niekorzyść państwa i społeczeństwa. Bywało, że dochody zarządzających koncernami były uzależnione wyłącznie od wartości, jaką uzyskają akcje. Pompowano je więc zaniedbując akumulację, nie licząc się ze skutkami długoterminowymi, prowadząc gospodarkę, jeśli już nie wprost rabunkową, to taką z kategorii „po ostatnim dniu mojego kontraktu – tutaj choćby potop”. Wartość akcji często zatem rosła przy równoczesnym spadku zdolności wytwórczych i rzeczywistej wartości firm. Analogiczne zjawisko narastało też w amerykańskim społeczeństwie – rosły wielomiliardowe fortuny cyników zdolnych do myślenia wyłącznie o kolejnych milionach na własnym koncie, a klasa średnia i niższa pogrążały się w pauperyzacji.

Koniec snu o potędze

Rodzina J.D. Vance’a jest jedną z milionów, które padły ofiarą takich właśnie przemian. Dziadkowie obecnego wiceprezydenta pamiętali jeszcze czasy, w których pracujący ojciec był w stanie zapewnić dobre warunki zajmującej się domem żonie i kilkorgu dzieciom. Wszyscy spodziewali się też przyszłości oferującej warunki jeszcze lepsze, zatem by następne pokolenie mogło skorzystać z coraz szerszego katalogu możliwości dbano o wszechstronny rozwój dzieci, a w szczególności o ich solidne wykształcenie. Wraz z uruchomieniem procesu przekształcania się Pasa Stali w Pas Rdzy perspektywy te zaczęły się rozwiewać. Zamiast materialnego awansu pojawiło się bezrobocie, a wraz z nim trud „wiązania końca z końcem”, zdobywanie coraz skromniejszych środków do życia w miejscach coraz mniej stabilnych i atrakcyjnych. Duża część mieszkańców Ohio, Michigan, Indiany i Pensylwanii opuściła rodzinne strony w poszukiwaniu źródeł utrzymania, co często kończyło się wejściem w rolę nigdzie nie zagrzewających dłużej miejsca „nomadów na kółkach”.

Zobacz również:

Amerykański pas rdzy wciąż czeka na nowe życie

Vance pozostał w niedużym i niegdyś kwitnącym Middletown, które za czasów jego młodości stało się areną społecznego upadku. Rodziny, jedna po drugiej, rozpadały się pozbawione stabilnych źródeł utrzymania i nadziei na lepszą przyszłość. Szerzący się alkoholizm i narkomania tym bardziej ograniczały szanse zatrudnienia, co generowało przestępczość równocześnie degradując obyczaje –dzieci nie znały swych ojców, a w ich życiu, jak w kalejdoskopie, przewijał się korowód kolejnych partnerów ich matek. Agresji domowej zaczęła też towarzyszyć ta uliczna oraz panosząca się w szkołach, również popadających w ruinę. Bywało, że awanturujący się sięgali po broń, do której każdy miał dostęp. Odwieczna świadomość skutków użycia śmiercionośnych narzędzi, obecnych w niemal każdym domu, sprawiała jednak, że pojawienie się w czyichś rękach rewolweru czy strzelby działało jak sygnał do rozejmu i zastąpienia bijatyki topieniem frustracji w morzu alkoholu. Dorastające w takich realiach dzieci nie wychodziły z nich bez szwanku. I jeśli nawet zdołały nie powielać środowiskowych wzorców, to klimat dzieciństwa dawał o sobie znać w chorobach i skłonności do wybuchów agresji. Vance na szczęście miał dziadków, których dom był dla niego azylem.

Wzorce rodzinne

Dziadek obecnego wiceprezydenta bynajmniej nie był abstynentem, ale spędzając czas ze swym wnukiem, zarówno swymi opowieściami, jak i codziennymi aktywnościami, ugruntowywał w nim katalog tradycyjnych wartości. Jako weteran wojny w Wietnamie mówił, że nigdy nie godzi się uchylać od obowiązków wobec ojczyzny, która też często bierze na siebie obowiązek obrony świata przed agresją totalitarnych imperializmów. Służbę wojskową wspominał jako kuźnię charakteru oraz niezrównaną szkołę odpowiedzialności za siebie i innych. Do emerytury był zatrudniony w fabryce samochodów jako zwykły, szeregowy robotnik bez większych szans na znaczniejszy awans czy wejście w posiadanie pokaźnego pakietu udziałów. Do końca życia wręcz emanował jednak etosem pracy i dumą z uczestnictwa w firmie, którą tworzył jako jeden z wielotysięcznej rzeszy tak samo dbających o jakość tego, co wspólnie produkowali. Ilekroć widział na ulicy model samochodu, który produkował, rozpoczynał opowieść o podzespołach, które w takich właśnie egzemplarzach montował, zawsze przy tym wyjaśniając zasady ich działania i często dodając z podziwem, że „świetnie to inżynierowie wymyślili”.  Uważał, że istotne jest wiązanie się kolejnych pokoleń lokalnych środowisk z tymi samymi zakładami i markami. Był jednak zdania, że następne generacje powinny być coraz lepiej wykształcone. Nie tylko z powodu technicznego postępu, wymagającego coraz wyższych kwalifikacji, ale też dlatego, by „dzieci mierzyły wyżej”. Podkreślał jak ważne jest również mądre spędzanie wolnego czasu, w którym warto czytać książki, majsterkować czy mieć inne rozwijające hobby.

Młody Vance niejednokrotnie był też świadkiem tego, jak jego dziadek, nawet w najpóźniejszym okresie swego życia, czerpał ze skarbca umiejętności, nabytych w latach aktywności zawodowej. Mając wielu biednych krewnych i przyjaciół, z wielkim zapałem ściągał na przydomowe podwórko kolejne wraki starych samochodów i sterty części pozyskiwanych ze złomu. W jego rękach przerdzewiałe, zużyte, nie nadające się do niczego gruchoty stawały się pełnosprawnymi pojazdami mogącymi służyć jeszcze przez długie lata. Nie robił tego dla zysku, ale dla satysfakcji, że nadal mógł robić coś użytecznego i być przydatnym rodzinie, sąsiadom czy znajomym. Nie omieszkał przy tym zauważać, że żadne samochody nigdy ani swymi pomysłowymi konstrukcjami, ani żywotnością nie umywają się do tych, które powstawały w jego kraju, a w szczególności do tych, w których produkcji  sam uczestniczył.

Osobowość wiceprezydenta USA została w dużej mierze ukształtowana przez dziadków

Jeszcze większą rolę w uformowaniu osobowości nowego wiceprezydenta USA odegrała jego babcia – kobieta prosta, twarda, a zarazem pełna żarliwości. Największym powodem jej dumy było to, że jej ojczyste Stany Zjednoczone w obydwu wojnach światowych wysłały miliony swych synów do walki o wolność Europy. Vance wiele razy słyszał od niej, że niewiele jest powodów do chwały tak wielkich jak te, że bohaterami tych wojen byli jej ojciec wraz z licznym gronem wujków czy kuzynów. Dzisiejszy wiceprezydent odnotowywał, że nawet w czasach, gdy jego babci wiodło się najgorzej, a w jej rodzinnej okolicy dochodziło do najstraszniejszych krzywd i patologii, to dla niej największymi miłościami byli Jezus Chrystus i ojczyste Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

Zobacz również:

Europa w obliczu zmian w globalnej polityce handlowej

Niebagatelną zatem rolę w formowaniu przyszłego wiceprezydenta była obywatelska postawa jego dziadków, przez większą część życia głosujących na demokratów w przekonaniu, że są oni partią wrażliwą na los zwykłych ludzi. Pogląd ten wystawiany był na coraz większą próbę, wraz z przekształcaniem się Partii Demokratycznej w kawiorową lewicę, jako istotę swego posłannictwa postrzegającą nobilitowanie obyczajowych ekstrawagancji. Od najmłodszych też lat Vance przekonywał się o tym, jak wielką wartością dla jego babci była rodzina. Chłopięce bójki, w których uczestniczył jej wnuk, monitorowała dyskretnie i bez nadmiernej ingerencji, gdyż „zbieranie odpowiedniej dawki łomotu” uznawała za niezbędny składnik męskiego wychowania. Gdy jednak jej wnukowi działa się krzywda choćby taka, jak zlekceważenie chłopca przez sprzedawcę ze sklepu z zabawkami, to ekspedient taki musiał szukać ratunku barykadując się w sklepowym magazynie. Vance, z przyzwolenia na ciężkie przeprawy w środowisku rówieśniczym czy przy zdobywaniu wiedzy, a zarazem rzucania się z pazurami na każdego skłonnego krzywdzić wnuka, wyciągnął wniosek, że z tych, za których jesteśmy odpowiedzialni, można dla ich dobra wyciskać siódme poty. Lecz jeśli ktoś komuś z bliskich wyrządza jednoznaczne zło, to bez względu na to, kim ten złoczyńca jest i jakie to może przynieść konsekwencje –  taka osobę bezzwłocznie należy przerobić na mokrą plamę. Ważną też zasadą, jaką Vance wyniósł z domu swoich dziadków, jest przekonanie o tym, że bez względu na zaznane krzywdy czy najgorsze nawet warunki, w jakich się wychowujemy, lwia część odpowiedzialności za los człowieka spoczywa na nim samym. Nic nie usprawiedliwia zatem własnych zaniedbań w zdobywaniu wykształcenia, w niedostatku troski o swoją pracę, rodzinę i inne obowiązki.

Piechota morska U.S. Army i późniejszy okres

Vance po ukończeniu półwyższych studiów politologicznych i filozoficznych na uniwersytecie stanowym przez cztery lata służył w piechocie morskiej amerykańskiej armii, biorąc udział m.in. w działaniach w Iraku. Czas ten wspomina jako owocujący mnóstwem cennych doświadczeń, niezrównaną szkołę życia i swój obywatelski wkład w sprawę bezpieczeństwa swojego państwa i pokojowego ładu w świecie. Legitymując się dobrymi wynikami na wcześniejszym etapie kształcenia, a zarazem należąc do ubogiej części społeczeństwa, miał możliwość ubiegania się o stypendium którejś z najlepszych uczelni USA. Ku jego bezbrzeżnemu szczęściu został przyjęty do Yale Law School – najwyżej notowanego wydziału prawa w Stanach. Los sprzyjał mu wyjątkowo, bo gdyby finansowa kondycja jego rodziny była choć odrobinę lepsza, musiałby opłacać czesne, na które na pewno nie byłoby go stać. Szansę, przed jaką stanął, wykorzystał do maksimum stając się jednym z najlepszych studentów, redaktorem „The Yale Law Journal”, a także zdobywając doświadczenia na stażach w renomowanych kancelariach. Od 2013 r. był już zatrudniany jako doktor prawa i wyrobił sobie markę specjalisty skutecznie torującego drogę najtrudniejszym i najbardziej wartościowym inicjatywom gospodarczym, m.in. startupom. Kompetencje Vance’a docenił Peter Thiela, jeden z liderów funduszy heddingowych, który obecnemu wiceprezydentowi powierzył najpierw stanowisko dyrektora w swojej firmie, a w 2022 r. wsparł finansowo jego kampanię, uwieńczoną objęciem godności członka Senatu Stanów Zjednoczonych.

Krytycy zaliczają „Elegię dla bidoków” do bestsellerów o fundamentalnym znaczeniu dla zrozumienia współczesnej Ameryki

Pnąc się po kolejnych szczeblach kariery zdołał się także – co obszernie opisuje w swojej książce – szaleńczo zakochać i założyć szczęśliwą rodzinę z poznaną na studiach prawniczką indyjskiego pochodzenia i wyznającą hinduizm, z którą ma troje dzieci. Sam wychowany w otoczeniu głównie protestanckim postanowił zostać członkiem Kościoła rzymskokatolickiego. Przyjmując, parę lat temu, sakrament bierzmowania na swojego patrona wybrał św. Augustyna, którego uważa za jednego z najbliższych mu filozofów. W 2016 r. opublikował „Elegię dla bidoków” – bestseller, nazwany przez Billa Gatesa „szokująco szczerym”, przez wielu krytyków zaliczony do fundamentalnych dla zrozumienia współczesnej Ameryki, a ostatnio także powodów wyborczego triumfu Donalda Trumpa w skali, jakiej Stany nie widziały od osiemdziesięciu lat. Niemały udział w tym sukcesie przypisuje się Vance’owi. Tak, jak i wielką rolę, jaką przypuszczalnie będzie odgrywał. Z tego powodu zwraca się uwagę na to, że jest rzecznikiem tradycyjnego modelu gospodarki, z jej koncentrowaniem głównie na terenie własnego państwa, jak najniższych podatków i jak największych ułatwień dla wszelkiej prorozwojowej aktywności. Twierdząc, że każdy sam odpowiada za swój los podkreśla, że tym bardziej biznes i państwo mają obowiązki wobec obywateli. Katolicka nauka społeczna jest jego zdaniem pakietem rozwiązań najlepszych dla człowieka, zbiorowości i wszechstronnego, harmonijnego, rzeczywistego postępu.

Zatem to, że J.D. Vance będzie w Białym Domu oraz nieznana od pokoleń skala poparcia dla obecnego prezydenta pozwalają przypuszczać, iż Stany Zjednoczone wracają na drogę tradycyjnych wartości, logicznych zasad, wolnorynkowej, realnej gospodarki, czyli na tę drogę, która już kiedyś zaprowadziła USA na pozycję pierwszego ze światowych mocarstw.

Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.

 

 

Okładka książki

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Obietnice kandydatów na prezydenta USA w zakresie gospodarki

Kategoria: Trendy gospodarcze
Czy jeśli listopadowe wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump powróci Trumponomika i wysoka inflacja? Czy jeśli wygra je Kamala Harris, to wystrzeli deficyt? Sprawdzamy co proponują kandydaci Republikanów i Demokratów na najważniejszy fotel w Białym Domu.
Obietnice kandydatów na prezydenta USA w zakresie gospodarki

Transformacja energetyczna i popyt na zielone minerały

Kategoria: Trendy gospodarcze
Proces przechodzenia na gospodarkę niskoemisyjną generuje niespotykany dotąd popyt na zielone metale i inne minerały. To może być wąskie gardło transformacji. Aby zmniejszyć ryzyko jego wystąpienia w skali globalnej potrzeba istotnych inwestycji i innych działań dostosowawczych.
Transformacja energetyczna i popyt na zielone minerały

Rezultaty i przyszłość układu handlowego USA-Meksyk-Kanada

Kategoria: Trendy gospodarcze
Porozumienie handlowe USMCA zastąpiło w ostatnim roku pierwszej kadencji D. Trumpa Północnoamerykański Układ o Wolnym Handlu (NAFTA), przynosząc istotny wzrost obrotów w regionie. Powróciwszy do władzy, prezydent uznaje jednak osiągnięte rezultaty za niekorzystne dla USA i zapowiada stosowanie ceł w stosunku do Meksyku i Kanady.
Rezultaty i przyszłość układu handlowego USA-Meksyk-Kanada