Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Firmy wykorzystują mniej powierzchni biurowej, ale pracownicy potrzebują dodatkowej przestrzeni w domu a ich domowa izolacja może mieć negatywny wpływ na produktywność wskutek mieszania się obowiązków wobec pracodawcy i zobowiązań rodzinnych. Takie przykłady można mnożyć.
Od lat 80. XX wieku przedsiębiorstwa próbują nowych sposobów organizacji pracy, w których zasadniczym elementem jest elastyczne podejście do miejsca jej wykonywania (Spreitzer i in. 2017, Mas i Pallais 2020). Tendencja ku „telepracy”, zwanej też „pracą z domu” (ang. WFH, ”working from home”) i określanej jako wykonywanie zadań służbowych z domu lub lokalnych placówek przedsiębiorstw przez jeden lub kilka dni w tygodniu, nasiliła się podczas pandemii COVID-19. Podczas gdy mniej niż 5 proc. pracowników w Stanach Zjednoczonych w 2019 roku i 5,1 proc. pracowników w UE w roku 2018 regularnie pracowało z domu, odsetek pracujących z domu gwałtownie wzrastał od marca 2020 roku. Telepraca wreszcie powszechnie się przyjęła. Można się więc zastanawiać, czy z nami zostanie, a jeśli tak, to jaki mógłby być jej wpływ na gospodarkę.
To, czy będzie ona nadal stosowana po wygaśnięciu pandemii, zależy od długofalowych korzyści, jakie daje ona przedsiębiorstwom i pracownikom, a także od tego, czy przedsiębiorstwa zachowają infrastrukturę i kosztowne narzędzia wykorzystywane do pracy zdalnej. Zrozumienie, jak powszechne wykonywanie telepracy może zmienić strukturę wynagrodzeń i PKB, wymaga zastosowania modelu umożliwiającego analizę wpływu pracy zdalnej na produktywność i wynagrodzenia, liczbę przedsiębiorstw, wzorce dojazdu do miejsca pracy i zapotrzebowanie na towary, usługi i powierzchnię mieszkalną/biurową.
W niedawno opublikowanym artykule (Behrens i in. 2021) analizujemy szersze konsekwencje gospodarcze stosowania telepracy na wielką skalę. Czy jest ona błogosławieństwem, jak twierdzą jej zwolennicy, czy przekleństwem, jak sugerują przeciwnicy?
Zdaniem tych pierwszych, telepraca skraca czas i obniża koszty dojazdów, zmniejsza natężenie ruchu i ogranicza emisję gazów cieplarnianych. Pomaga pracownikom osiągać lepszą równowagę między życiem prywatnym a zawodowym i umożliwia przedsiębiorstwom oszczędzanie środków przeznaczanych na powierzchnię biurową w wielkich miastach, gdzie wysokość czynszów wzrosła niebotycznie.
Nie ma wyraźnego konsensusu w sprawie istotnych pytań, takich jak to, czy telepraca zwiększa wydajność pracowników.
Przeciwnicy telepracy podkreślają natomiast, że izolacja pracowników może mieć negatywny wpływ na ich produktywność wskutek mieszania się obowiązków względem pracodawcy i zobowiązań rodzinnych, a także braku kontaktu ze współpracownikami (Rockmann i Pratt 2015). Nie ma wyraźnego konsensusu w sprawie istotnych pytań, takich jak to, czy telepraca zwiększa wydajność pracowników. Co za tym idzie, jeszcze mniejsza zgodność panuje w kwestii szerszych skutków ekonomicznych, jakie może ona wywoływać.
Nasz model ujmuje kluczowe elementy i dylematy wyboru, ważne – w naszej ocenie – dla lepszego pojmowania szerokiego wpływu powszechniejszego wykonywania telepracy zarówno na PKB (wydajność), jak i na strukturę wynagrodzeń (równość).
Po pierwsze, telepraca eliminuje konieczność fizycznego przemieszczania się z domu do miejsca pracy. Dojazdy do pracy są bardzo czasochłonne (szacuje się, że w 2014 r. 139 mln pracowników w USA spędziło w sumie 3,4 mln lat na dojazdach, zob. Ingraham 2016), stanowią znaczną część wydatków ponoszonych przez pracowników i postrzegane są jako jedna z najbardziej nieprzyjemnych czynności w życiu codziennym. Ograniczenie dojazdów uwalnia zasoby i może zwiększać całkowitą liczbę godzin faktycznie przepracowanych.
Z drugiej strony – co równie ważne – korzyści w zakresie produktywności, jakie płyną z bezpośrednich interakcji w miejscach pracy i w centrach miast o intensywnej aktywności gospodarczej, prawdopodobnie przepadną w procesie decentralizacji pracy. Istnienie tych korzyści aglomeracyjnych – wzrostu produktywności wraz ze wzrostem zagęszczenia aktywności gospodarczej – jest dobrze udokumentowane empirycznie i wynika częściowo z wymiany wiedzy i informacji w drodze kontaktów bezpośrednich pomiędzy wykwalifikowanymi pracownikami zlokalizowanymi w ściśle określonych miejscach w przedsiębiorstwach i centrach miast (Liu i in. 2018, Rosenthal i Strange 2020). Te efekty aglomeracyjne napędzające produktywność centrów miast ulegną osłabieniu, jeżeli liczba wykwalifikowanych pracowników w dzielnicach biznesowych znacznie spadnie. Ponieważ osoby pracujące z domu nie korzystają z rozmaitych efektów tego rodzaju, istnienie korzyści aglomeracyjnych powinno ograniczać telepracę. Pierwszym, kluczowym dylematem wyboru w tym modelu jest zatem zmniejszanie kosztów dojazdów przeciwstawione utraconym korzyściom ośrodków aglomeracyjnych.
Wzrost produktywności wraz ze wzrostem zagęszczenia aktywności gospodarczej jest dobrze udokumentowany empirycznie i wynika z wymiany wiedzy i informacji w drodze kontaktów bezpośrednich.
Po drugie, skutki częstszego stosowania WFH będą nakładać się na zmiany w budowie i eksploatacji budynków. Powszechniej wykonywana telepraca ogranicza zapotrzebowanie przedsiębiorstw na powierzchnię biurową, ale zwiększa zapotrzebowanie pracowników na przestrzeń życiową: potrzebują oni dodatkowego pokoju, aby pracować z domu (na dłuższą metę większość ludzi nie będzie skłonna pracować we własnej sypialni). Innymi słowy, pracownicy zdalni potrzebują więcej miejsca w domu, co ma wpływ na wybór lokalizacji i sektor budownictwa mieszkaniowego. Jednocześnie zapotrzebowanie przedsiębiorstw na przestrzeń znacząco się obniżyło, co także wpływa na ich wybór lokalizacji i sektor budownictwa biurowego.
W rezultacie rynki obrotu gruntami i budynkami muszą znaleźć się w centrum badań mających na celu ocenę globalnych skutków telepracy dla miast. Jako że rynki obrotu nieruchomościami i gruntami prawdopodobnie będą dostosowywać się wolniej do przemian gospodarczych niż rynki towarów i pracy, ważne jest, aby zbadać zarówno efekty krótkoterminowe (kiedy rynki obrotu gruntami i przestrzenią biurową nie zdążyły się dostosować), jak i efekty długoterminowe (z uwzględnieniem ich dostosowania) telepracy.
W centrum badań mających na celu ocenę globalnych skutków telepracy dla miast muszą znaleźć się rynki obrotu gruntami i budynkami.
Po trzecie, jak telepraca wpłynie na rozkład dochodów w gospodarce? Literatura zgodna jest co do tego, że telepraca dotyczy przeważnie pracowników z wykształceniem wyższym, i że ma ona negatywny wpływ na osoby o niskim poziomie wykształcenia lub z wykształceniem zawodowym. Istnieje zatem prawdopodobieństwo znaczącego wpływu pracy zdalnej na rozkład dochodów. Jest bardziej prawdopodobne, że pracownicy z wyższym wykształceniem, a także zajmujący stanowiska kierownicze oraz wykonujący wolne zawody, będą pracować z domu; mogą oni też wykonywać znacznie większą część swoich obowiązków zawodowych w domu. Ponadto pracownicy wysoko wykwalifikowani w mniejszym stopniu doświadczają spadku produktywności, pracując zdalnie (Dingel i Neiman 2020), w związku z czym należy oczekiwać pogłębienia nierówności w dochodach.
Telepraca nasili nierówności ekonomiczne
Opracowaliśmy model równowagi ogólnej, w którym trzy podstawowe czynniki produkcji (pracownicy wykwalifikowani, pracownicy niewykwalifikowani, grunty) i trzy sektory (budownictwo, nakłady pośrednie, konsumpcja końcowa) oddziałują wzajemnie na siebie, kształtując gospodarkę. Badamy, jak różne stopnie intensyfikacji telepracy wpływają na gospodarkę w ujęciu całościowym, szczególną uwagę zwracając na: i) ograniczenie dojazdów do miejsca pracy w miastach, ii) zmiany produktywności spowodowane koncentracją zatrudnienia w biurach i centrach miast, iii) przesunięcia popytu ku większym mieszkaniom i mniejszej powierzchni biurowej, co prowadzi do zmian wpływających na rynek mieszkaniowy i rynek obrotu gruntami.
Zwiększenie zakresu telepracy spowoduje pogłębienie nierówności w dochodach między bardziej a mniej wykształconymi pracownikami.
Po pierwsze, widzimy, że wszystkie długofalowe skutki telepracy mają formę krzywych w kształcie dzwonu: telepraca na początku zwiększa produktywność pracowników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych, a także PKB aż do pewnego progu. Ponad tym progiem, większy udział pracowników zdalnych osłabia efekt wymiany wiedzy i informacji, które w związku z tym nie dają oczekiwanych rezultatów. Nadmiar WFH może być zatem szkodliwy dla innowacji i wzrostu gospodarczego w perspektywie długoterminowej ze względu na ograniczenia technologii informacyjnych i komunikacyjnych, a także utracone korzyści aglomeracyjne w postaci bezpośredniego kontaktu i wymiany wiedzy.
Udział WFH umożliwiający maksymalizację PKB waha się w naszych symulacjach między 20 proc. a 40 proc. – jeden lub dwa dni robocze w pięciodniowym tygodniu pracy. Jest to zasadniczo zgodne z zaleceniami w obszarze zarządzania zasobami ludzkimi (Gajendran i Harrison 2007).
Po drugie, skutki telepracy różnią się znacznie w perspektywie krótko- i długoterminowej. Podczas gdy te pierwsze przyjmują kształt dzwonu, te drugie są liniowe. W długiej perspektywie rozproszenie pracy oznacza nadpodaż powierzchni biurowej, a sektor pośredni nie może wytworzyć szerszego zakresu półproduktów w perspektywie krótkoterminowej ze względu na potrzebę nowych inwestycji w badania i rozwój. Ustaliliśmy, że PKB rośnie powoli i jednostajnie wraz z udziałem WFH w krótkiej perspektywie czasowej; w dłuższej perspektywie przybiera kształt dzwonu. Stąd korzyści widoczne w krótkim czasie mogą dawać niewłaściwe pojęcie co do skutków długoterminowych pracy z domu, które uwidocznią się już po dostosowaniu się wszystkich rynków do sytuacji.
Telepraca nasili nierówności ekonomiczne poprzez uprzywilejowanie pracowników wykwalifikowanych względem pracowników niewykwalifikowanych w kontekście podziału dochodów.
Podsumowując, uważamy, że więcej pracy z domu ma zarówno plusy, jak i minusy. Relacja między telepracą a produktywnością czy PKB ma kształt odwróconej litery U, a sama telepraca pogłębia nierówności w dochodach. Dlatego zdaje się, że co za dużo (telepracy), to niezdrowo.
Kristian Behrens – profesor ekonomii, Université du Québec à Montréal
Sergey Kichko – profesor nadzwyczajny, Wydział Ekonomii, starszy pracownik naukowy, Center for Market Studies and Spatial Economics, HSE University
Jacques-François Thisse – profesor ekonomii i nauk regionalnych, Université catholique de Louvain, pracownik naukowy CEP
Artykuł w wersji oryginalnej został opublikowany na platformie VoxEU.