Starzenie się społeczeństw obniży wzrost gospodarczy
Kategoria: Trendy gospodarcze
Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów
(©Envato)
Praktycznie od początku XXI w. obserwujemy w Europie negatywne, z punktu widzenia ekonomicznego, trendy demograficzne. W 2024 r. Unię Europejską zamieszkiwało 449 mln osób. Najludniejszymi krajami były Niemcy (84,5 mln), Francja (68,8), Włochy (59 mln), Hiszpania (48 mln) i Polska (37,5 mln). Łącznie reprezentowały on dwie trzecie liczby ludności UE. Liczba kobiet była wyższa od liczby mężczyzn o 10 mln. Dotyczyło to wszystkich krajów oprócz Szwecji, Słowenii, Luksemburga i Malty.
Zmiany struktury populacji
Charakterystyczny jest długoterminowy wzrost udziału osób starszych w europejskiej populacji. Z danych Eurostatu wynika, że w ciągu 20 lat od 2003 r. udział osób powyżej 65 roku życia wzrósł z 16,2 proc. do ponad 21 proc., a udział mieszkańców, którzy osiągnęli wiek 80 i więcej lat prawie się podwoił, osiągając 6 proc. Jednocześnie odsetek dzieci i młodzieży do 15 roku życia zmniejszył się z 16,4 do 14,9 procent. Wyjątkiem w tym względzie były Czechy, Słowenia i Estonia. Najniższy odsetek młodych ludzi wystąpił we Włoszech – 12,4 proc. Opisane zjawiska przekładały się na trend starzenia się europejskiej populacji, który obrazuje wartość mediany. W 2003 r. wyniosła ona 39 lat, w 2024 r. 45 lat – co oznacza, że połowa populacji była młodsza, a kolejna miała więcej lat niż mediana. Włoska populacja statystycznie okazała się najstarsza, gdyż mediana wyniosła 48,4 lata.
Do utrwalenia trendu starzenia się populacji w Europie przyczynia się niski współczynnik urodzeń. W 2024 r. wskaźnik dzietności wyniósł zaledwie 1,6 dziecka przypadającego na jedną kobietę. Choć był to lepszy wynik niż 20 lat temu, to o pozytywnym trendzie wzrostowym trudno mówić, bo państwa UE mają jeden z najniższych wskaźników dzietności na świecie. W takich krajach, jak Hiszpania, Włochy i Polska są one niższy niż 1,3 dziecka, natomiast najwyższe współczynniki osiągają Francja (1,8), Rumunia (1,7) oraz Czechy i Bułgaria – powyżej 1,6 dziecka na kobietę.
Przedstawione trendy oznaczają, że w kolejnych latach w państwach UE w wiek produkcyjny wkraczały coraz mniej liczne roczniki młodych pracowników. Tendencja ta będzie się jedynie nasilać. W latach 2003–2023 populacja w wieku produkcyjnym w UE zmniejszyła się z 272 mln do 263 mln, a do 2050 r. przewiduje się dalszy spadek do 236 mln. Jednocześnie rosną potrzeby opiekuńcze starszych pokoleń. Bank Morgan Stanley przewiduje z kolei, że już w 2040 r. ubytek osób zatrudnionych z przyczyn demograficznych wyniesie 6,4 proc. Połączony efekt kurczenia się populacji w wieku produkcyjnym i wzrostu popytu na określone usługi, takie jak opieka zdrowotna i długoterminowa, będzie znacząco potęgował niedobory siły roboczej w średnim (do 2030 r.) i długim okresie. Pod uwagę trzeba jednak wziąć także to, że nie cała ludność w wieku produkcyjnym jest czynna zawodowo – w 2024 r. było to niespełna 200 mln osób. To wg Komisja Europejskiej prawie 76 proc. populacji UE.
Zobacz również:
Czego możemy się nauczyć z koreańskiej katastrofy demograficznej
W Polsce liczba osób w wieku produkcyjnym będzie spadać w szybszym tempie niż średnia dla UE. Eksperci Oxford Economics przewidują, że do końca przyszłej dekady zmaleje ona o 8,4 proc. w stosunku do obecnego stanu. Sytuację tę najmocniej może odczuć szeroko pojęty sektor biurowy i rynek mieszkaniowy, na którym popyt wyraźnie spadnie. Ubytek pracowników i rosnąca armia emerytów spowodują wzrost wskaźnika obciążenia demograficznego z 30 proc. w 2022 r. do niemal 40 proc. w 2040 r. w Polsce i 45 proc. w całej UE. Dziesięć lat później wskaźniki te wyniosą – 50,5 proc. zarówno w przypadku Polski, jak i całej UE. W tym przypadku chodzi zaledwie o stosunek liczby osób w wieku produkcyjnym do tych, którzy skończyli swoją aktywność zawodową. Aby jednak pokazać pełną wartość obciążenia demograficznego należy uwzględnić stosunek liczby osób w wieku przedprodukcyjnym (0–15 lat) do liczby pracujących. Według prognoz Eurostatu wskaźnik ten w 2040 r. będzie oscylował na poziomie 22–23 proc. Pełne obciążenie demograficzne wyniesie zatem i w UE, i w Polsce ponad 60 proc. Nie będzie to obojętne dla wzrostu gospodarczego, obciążeń fiskalnych, stanu budżetów narodowych, a być może także dla poziomu nowych, a nawet przyznanych już wcześniej emerytur.
W połowie stulecia liczba ludności w wielu krajach Unii wyraźnie się też zmniejszy. Według prognoz Statista najbardziej odczuje to gospodarka włoska – ubytek ponad 5 mln osób, niemiecka – 3,5 mln osób oraz polska, która straci relatywnie najwięcej – 4,5 mln ludności w stosunku do 2023 r. Państwami, w których liczba ludności wzrośnie będą przede wszystkim – Francja (+6,5 mln), Hiszpania (+2,5 mln) i Niderlandy (+1,8 mln). Ponieważ negatywne trendy w kolejnych dekadach będą się nasilać, sytuacja w Europie w drugiej połowie obecnego stulecia bywa nazywana stanem demograficznego samobójstwa.
Efekty mnożnikowe
Istotne dla gospodarki europejskiej, z uwagi choćby na efekty mnożnikowe dla całego regionu, mogą być zmiany demograficzne w czterech największych krajach strefy euro, czyli Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpanii. Trzeba przy tym zaznaczyć, że już w ostatnich 20 latach spadał średnioroczny wzrost PKB w tych krajach – najwięcej w przypadku Włoch – o 2,2 pkt proc. I to właśnie ten kraj, jak wskazują badania Morgan Stanley, najbardziej będzie doświadczał zmian w konsekwencji trendów demograficznych – średnioroczny wzrost gospodarczy ma spowolnić o 0,4 pkt proc. do 2040 r. Biorąc pod uwagę, że PKB kraju w latach 2023 i 2024 rósł odpowiednio o 0,9 i 0,5 proc., a prognoza na 2025 r. to 0,8 proc., to może się okazać, że włoska gospodarka długoterminowo będzie balansować na krawędzi stagnacji. Francja z uwagi na lepszą strukturę demograficzną społeczeństwa ma doświadczyć spadku średniorocznego tempa wzrostu PKB w wysokości 0,1 pkt proc. Negatywny wpływ zmian demograficznych na dynamikę wzrostu całej strefy euro, w tym odnośnie do Niemiec i Hiszpanii ma wynieść 0,25 pkt proc. Prognozy wzrostu PKB innych ośrodków badawczych są nawet nieco bardziej pesymistyczne. Model zaprezentowany przez europejskie Centrum Badań Polityki Gospodarczej (CEPR) odnoszący się do Niemiec, Francji, Wlk. Brytanii i Włoch przewiduje do 2035 r. średnią redukcję rocznych stóp wzrostu PKB tylko z powodu zmian demograficznych od 0,35 do 1,07 pkt proc.
Zobacz również:
Zmiany demograficzne: dobrodziejstwo dla jednostek, ale wiatr w oczy europejskiej gospodarce
Trwały spadek dynamiki PKB w Europie, spowodowany negatywnymi trendami demograficznymi, będzie transmitowany wieloma kanałami. Najbardziej istotny czynnik to spadek podaży pracy, czyli malejąca liczba pracowników i rosnąca liczba emerytów. Obecnie w strefie euro na jednego emeryta przypada trzech pracowników, ale do 2040 r. liczba ta spadnie do dwóch. Może to zagrozić stabilności systemów emerytalnych, gdyż w większości krajów UE funkcjonują publiczne systemy emerytalne, oznaczające finansowanie emerytur z bieżących składek obecnie zatrudnionych. W pewnym uproszczeniu więc wzrost liczby emerytów i spadek zatrudnionych oznacza większe obciążenie składkami tych ostatnich.
Bez zmian w systemach emerytalnych ich ekonomiczne i społeczne koszty będą rosły. Obecnie średnia dla UE to ponad 13 proc. wartości PKB, jednak w przypadku Włoch i Grecji to ponad 16 proc. PKB. Sytuacja w Polsce jest lepsza, bo wg Eurostatu wskaźnik ten nie przekracza 11 proc. W przypadku Irlandii, Malty, Węgier i Litwy analizowane wskaźniki są dużo niższe (4,5–7 proc.). Proces starzenia się europejskich społeczeństw będzie też wpływał na wzrost kosztów opieki zdrowotnej i przystępność usług publicznych, w sytuacji, gdy dochody podatkowe wynikające z kurczącej się populacji w wieku produkcyjnym mogą maleć lub znaleźć się w stagnacji. Europejski Bank Centralny wskazuje w raporcie z kwietnia 2024 r., że obecne koszty fiskalne związane ze starzeniem się społeczeństwa w strefie euro (emerytury, opieka zdrowotna, opieka długoterminowa i wydatki na edukację), wyrażone jako udział w PKB przekroczyły dwa lata temu 25 proc. i do połowy XXI w. mogą być jeszcze wyższe w związku z przyśpieszeniem negatywnych procesów demograficznych. Znaczny wzrost kosztów starzenia się społeczeństwa prognozowany jest w 12 krajach UE: Niderlandach, Czechach, Cyprze, Litwie, Irlandii, Hiszpanii, Belgii, Węgrzech, Słowenii, Słowacji, Malcie i Luksemburgu.
Starzejące się społeczeństwa będą więc kreować wyzwania dla stabilności długu publicznego, gdy wpływy podatkowe będą niższe, ograniczając inwestycje publiczne oraz hamując wzrost gospodarczy i zmniejszając w wielu krajach wartość PKB per capita. Na spadek inwestycji mogą także wpływać niższe stopy oszczędności, charakterystyczne dla starszych populacji. Trendy te, przy założeniu niezmienności innych czynników, doprowadzą do wzrostu deficytów budżetowych i spadku dostępności długu, mierzonego stosunkiem płatności odsetkowych do dochodów. Coraz większa część dochodów będzie bowiem przeznaczana na obsługę kosztów odsetkowych od istniejącego długu. A warto pamiętać o rosnącym znaczeniu wydatków na obronność i transformację energetyczną.
Zobacz również:
Dyplom bez gwarancji, czyli młodzi na chińskim rynku pracy
Część krajów UE, gdzie zmiany demograficzne będą się najmocniej odbijać na ich sytuacji gospodarczej, stanie się mniej atrakcyjna inwestycyjnie. Morgan Stanley szacuje bowiem, że do 2030 r. zyski korporacji mogą spaść o jedną piątą. Rosnący udział starszych pracowników w liczbie zatrudnionych wpłynie też na produktywność i innowacyjność europejskiej gospodarki, która widocznie odstaje od USA w tym zakresie. ESM, ośrodek analityczny państw strefy euro, wskazuje, że udowodniona jest bowiem odwrotna zależność między starzeniem populacji a liczbą wniosków patentowych, co negatywnie wpływa na całkowitą produktywność czynników produkcji.
Możliwości przeciwdziałania
Demografia staje się więc coraz większym wyzwaniem europejskich państw i gospodarek. Dysponują one możliwością szeregu działań, które mogą niwelować lub osłabiać wpływ negatywnych trendów, wiąże się to jednak z trudnymi wyborami politycznymi. Chodzi więc o:
Te polityki mogłyby dodać od 1,3 do 2,5 proc. do bazowego PKB strefy euro do 2040 r., zgodnie z modelowaniem scenariuszy przez Bank Morgan Stanley. Oczywiście trudno przesądzać teraz o stopniu powodzenia realizacji tych możliwości w poszczególnych krajach, szczególnie w sytuacji narastania politycznej polaryzacji w wielu z nich. Najlepsze rezultaty, rozumiane jako demograficzny wkład do wzrostu gospodarczego, można by osiągnąć, jak zaznaczyli autorzy pracy pt. „Demograficzne przeszkody dla europejskiego wzrostu”, która ukazała się niedawno w European Economic Review, poprzez jednoczesne podniesienie wieku emerytalnego o 5 lat i redukcję bieżących świadczeń emerytalnych o 10 proc. W przyszłości skorzystałyby z tego osoby wkraczające dopiero na rynek pracy. Implementację tego rozwiązania trudno sobie jednak wyobrazić w kontekście politycznym i społecznym. Warto zaznaczyć, że obniżenie świadczeń, nie tylko emerytalnych, było elementem niedawnych działań zmierzających do wydobycia Grecji z głębokiego kryzysu, a premier Kiriakos Mitsotakis został wybrany na drugą kadencję.
Próby podniesienia wieku emerytalnego, od kilku lat mają natomiast miejsce w Europie. W pierwszym rzędzie chodzi o ustawowe powiązanie go z oczekiwaną średnią życia. Dotyczy to dwóch państwach Unii – Niderlandów i Włoch. Od kliku lat rośnie on co roku o kilka miesięcy i wynosi obecnie 67 lat, a ponieważ społeczeństwo włoskie starzeje się najszybciej w UE, to kolejne podniesienie wieku emerytalnego zapowiedziane jest na 2026 r. W praktyce jednak duża część Włochów przechodzi na emeryturę wcześniej. Sytuacja w Niderlandach jest inna i bardziej dostosowana do wyzwań demograficznych, gdyż poza kroczącym wiekiem emerytalnym około połowa świadczeń emerytalnych finansowana jest tam ze środków prywatnych. W innych państwach UE ten filar zabezpieczenia emerytalnego nie ma takiego znaczenia, a próby podniesienia wieku emerytalnego napotykają na duży opór społeczny. Mimo to we Francji udało się dokonać zmian w tym zakresie niespełna dwa lata temu – wiek emerytalny dla osób urodzonych po 1967 r. będzie sukcesywnie podwyższany z 62,5 roku do 64 lat. Reforma ta przyczyniła się do spadku popularności prezydenta Emmanuela Macrona i zaważyła na wynikach wyborczych jego partii. Plany wdrożenia podobnej reformy w Polsce sprzed dekady się nie powiodły. Poza ustawowymi sposobami można próbować też stymulować wyższą podaż pracy w wieku emerytalnym, jednak rezultaty takich rozwiązań będą mocno ograniczone.
Lepszy skutek dla systemów emerytalnych i gospodarki przyniosłoby zwiększenie liczby rocznych godzin pracy. W tym zakresie istnieją w UE znaczne różnice. Najwięcej w Europie pracują Grecy – ponad 2 tys. godzin rocznie, niewiele mniej jest w przypadku Polski. We Włoszech wynosi to około 1700 godzin, we Francji – 1500 godzin, a w Niemczech – mniej niż 1400 godzin. Podniesienie liczby realnie przepracowanych godzin do około 1800 rocznie częściowo niwelowałoby braki w podaży siły roboczej, szczególnie w przypadku Włoch, Francji i Hiszpanii. W Niemczech podaż pracy mogłaby wzrosnąć nawet o 30 proc. Służyłoby to wzrostowi gospodarczemu i samym pracującym. Odbierane byłoby jednak jako naruszenie osiągniętego poziomu równowagi między pracą a życiem prywatnym (work-life balance).
Zwiększenie realnej liczby godzin pracy można by też osiągnąć dzięki aktywizacji zawodowej, czyli większemu uczestnictwu w rynku pracy osób w wieku produkcyjnym biernych zawodowo. W tym kontekście istnieją między państwami europejskimi znaczne różnice. W kilku krajach (Słowacja, Islandia, Malta) wskaźnik partycypacji w rynku pracy przekracza 80 proc., w Grecji, Bułgarii, Słowenii, Polsce i Hiszpanii jest niższy niż 60 proc. W większości krajów UE różnica w stopniu uczestnictwa między mężczyznami a kobietami wynosi przy tym około 10 proc., ale we Włoszech jest ponad dwukrotnie większa. Można by go zwiększyć, koncentrując się na tych grupach populacji, które są obecnie niedoreprezentowane na rynku pracy w UE. Chodzi o obszary wiejskie i przybrzeżne. Należą do nich kobiety, pracownicy o niskich kwalifikacjach, czyli osoby ze średnim lub niższym wykształceniem, starsi pracownicy, osoby młode, z mniejszości etnicznych i migranci. Potrzebne są jednak działania edukacyjne i motywacyjne, a także rewizja programów świadczeń, które utrwalają bierność zawodową. Istnieją także rezerwy w zakresie aktywizacji kobiet, choć w związku z koniecznością opieki nad rosnącą populacją osób starszych będą się one kurczyć.
Zobacz również:
Demograficzna zima w Europie i nowe zasady fiskalne UE
Istotną rolę w łagodzeniu kryzysu demograficznego w Europie może odegrać imigracja, choć takie rozwiązanie napotyka na opór społeczny i jest przedmiotem gry politycznej. Według danych Eurostatu wśród osób w wieku 20–64 lat mieszkających w UE w 2023 r. wskaźnik zatrudnienia osób spoza UE wyniósł 63 proc. w porównaniu z 76,2 proc. obywateli krajów UE. Stopa bezrobocia młodzieży wśród osób w wieku 15–29 lat mieszkających w UE w 2023 r. wynosiła 15,1 proc., a dla obywateli spoza UE była mniejsza i wyniosła 10 proc. Praca migrantów nie była jednak często pełnoetatowa i nie wymagała wysokich kwalifikacji. Polityka migracyjna państw UE w znacznie większym stopniu powinna więc być związana z działaniami nakierowanymi na podnoszenie produktywności gospodarek i niwelowanie negatywnych skutków zmian demograficznych. Takie przesłanie towarzyszy polityce migracyjnej Australii, do której przybyło w ciągu roku (do 30 czerwca 2024 r.) blisko 450 tys. migrantów. Przeciętnie wykazywali się oni wyższym wykształceniem niż obywatele kraju na Antypodach.
W coraz większym stopniu podobną politykę zaczynają stosować Niemcy, dla których szanse osiągnięcia lepszych wyników gospodarczych będą zależne od możliwości pozyskania wykwalifikowanych pracowników. Minister pracy Niemiec określił potrzeby w tym zakresie na 7 mln specjalistów do 2035 r. Od czerwca 2024 r. wprowadzono w związku z tym dodatkowe ułatwienia dla zagranicznych specjalistów w Niemczech. To jednak może także oznaczać ich przyciąganie z innych krajów rozwiniętych. Udział obcokrajowców w niemieckiej sile roboczej wzrósł do 15 proc. w 2023 r., czyli 6,5 mln osób. Warto zaznaczyć, że większość z ponad miliona migrantów, którzy przybyli do Niemiec po 2015 r. znalazła pracę, jednak w dużej mierze na stanowiskach nie wymagających wysokich kwalifikacji. Z analiz Instytutu Badań Zatrudnienia (IAB) wynika, że wskaźnik zatrudnienia wśród tej grupy wyniósł w 2022 ro. 64 proc. wobec 77 proc. aktywizacji obywateli kraju nad Renem.
Trendy demograficzne, które do niedawna jeszcze stanowiły swoistą dywidendę rozwojową europejskich gospodarek, uległy odwróceniu i jeśli cała Wspólnota oraz poszczególne kraje nie podejmą zdecydowanych działań, to spowodują egzystencjalne i ekonomiczne zagrożenie. Wyzwanie wydaje się jasne. Należy wdrożyć mix polityk, przeciwdziałających negatywnym skutkom starzenia się populacji i utraty znacznej części ludności w wieku produkcyjnym. Poza wskazanymi możliwościami Europa musi zrobić znacznie więcej, aby wykorzystać postęp technologiczny – sztuczną inteligencję i automatyzację – w celu zwiększenia swojej produktywności i konkurencyjności międzynarodowej. W zmieniającym się globalnym otoczeniu może to być coraz trudniejsze.