Keynesizm Krugmana i walka klas

Paul Krugman kwestionuje powszechną na świecie strategię bezpośredniego celu inflacyjnego na poziomie 2%. Zdaniem Krugmana można za cel przyjąć inflację w wysokości 4, albo 5%. Chwali Fed za deklaracje , że stopy pozostaną niskie, to znaczy praktycznie zerowe, przez kolejne 3 lata. - To jest „coś”, ale można by uzyskać więcej podnosząc poziomy inflacji - uważa Krugman.

W ostatnim czasie Paul Krugman ponownie zaangażował się w lansowanie keynesistowskiej polityki jako sposobu na walkę z obecnymi problemami gospodarczymi. Najpierw dokonuje jednak własnej diagnozy problemów Eurostrefy. Jego zdaniem kryzys nie wynika z nieodpowiedzialności finansowej po stronie słabszych krajów. Problem nie zdaje się leżeć w nadmiernych deficytach i rozbudowanych finansach publicznych. Kwestia zależy przede wszystkim od długu sektora prywatnego i od przepływów kapitałowych między krajami strefy. Po kolei:

First, I make the case that the overall economic crisis is driven by private debt, not public debt.

Then I point to the huge swing of the private sector into financial surplus, which necessitated large public deficits to avoid a much deeper slump.

I then turn to Europe, which has the additional problem of a capital flow bubble from north to south induced by the euro, which has to be reversed.

The counterpart of these current account imbalances was a large divergence in relative price levels.

Implicitly, Europe is relying on “internal devaluation” to reverse this divergence. But the reality is that this is very hard given nominal rigidity.

Krótko mówiąc, u źródeł problemów leży zwiększanie zadłużenia w sektorze prywatnym. Następnie w wyniku zakończenia tego boomu wytworzyła się nadwyżka w tym sektorze. W celu utrzymania odpowiedniego poziomu „popytu globalnego” „konieczne” były duże deficytu budżetowe w celu uniknięcia jeszcze większej recesji. Dodatkowo sytuacja jest potęgowana przepływem kapitału między południem Europy a jego centrum finansowym. Do 2008 roku kapitał napływał na południe, a odpływał z krajów bogatszych (tych „oszczędzających”, czy też posiadających większe oszczędności). Odzwierciedlane to jest na wykresie, pokazującym różnice w deflatorach PKB. W tych krajach, gdzie napływał kapitał (denominowany w euro) ceny podnosiły się znacznie bardziej.

Sytuacja uległa radykalnej zmianie w roku 2008. Wtedy przepływ kapitału zaczął się odwracać, a wraz tym spowolnione zostały zmiany cenowe. Gospodarka mogłaby się dostosować, gdyby wprowadzić wystarczającą elastyczność cenowo-płacową. Skoro kapitał odpływa, to również ceny powinny się obniżyć w stosunku do zmniejszonej ilości euro w obiegu. Tutaj jednak Krugman powraca do podstaw keynesizmu i zaznacza, że nie jest to proste, ponieważ istnieją poważne sztywności nominalne.

Warto jednak pamiętać, że sztywności nominalne nie są stałą ekonomiczną jak te z fizyki (jak np. stała grawitacyjna). Sztywności są pochodną decyzji politycznych i gospodarczych. Zakładanie, że sztywności istnieją i nie sposób z nimi walczyć sprawia, że te zmienne, o których mówimy rzeczywiście stają się sztywne. Fakty są jednak takie, że oszczędzający postanowili wycofać swoje środki z ryzykownego miejsca i ciężko będzie ich przekonać do zmiany zdania. Zresztą to samo pewnie zrobiłby Paul Krugman, gdyby część portfela alokował w spółki greckie. Tej rzeczywistości nie zmienimy i jedyny sposób, aby utrzymać poziom kapitału w krajach słabych, to zastosowanie przymusowego transferu kapitału. Należałoby wobec tego skonfiskować część środków z krajów zewnętrznych (nie tylko bogatych Niemiec i Francji, ale także pozostałych krajów strefy) i wytransferować je na rzecz bankrutującej Grecji, czy innych krajów PIIGS. Politycznie jest to niewykonalne, a czy ekonomicznie przyniesie rezultaty, to również wątpliwe. Chyba, że w wyniku takiego przymusowego transferu wprowadzono by niemieckich komisarzy, decydujących o lokalnych budżetach. Jak podaje Le Monde, jest to bardzo wątpliwe ze względu na odczucia „suwerennościowe”, a greckie gazety krzyczą „Nein! Nein! Nein!” (jedna z okładek tutaj):

The idea of pinning the second Greek bail-out on the acceptance by Athens of supervision by a European budget commissioner, a German proposal unveiled on the eve of the January 30 European Council meeting, is nothing less than a violation of state sovereignty, according to the European press.

Krugman również kwestionuje tezę, że Irlandia radzi sobie najlepiej, ponieważ pozwoliła na proces dostosowawczy („deflacyjny”), a następnie konkluduje podając również teorię o tym, że brak odpowiedzialności fiskalnej nie jest przyczyną pojawienia się kryzysu. A nawet uwzględniając plany MFW, to okaże się, że żaden kraj nie będzie na wspaniałej ścieżce, jeśli chodzi o finanse publiczne:

Also, Europe has bought into the notion that fiscal irresponsibility is at the heart of the crisis, which is true only of Greece and not true of the troubled countries as a group.

And even on the IMF’s reckoning, none of the austerity countries is plausibly on the road to a tolerable fiscal situation.

Odnosząc się do sytuacji w USA Krugman wskazuje na to, że dochodzi do „destrukcyjnego zaciskania pasa” i cięcia wydatków. Widać to na przedstawionych wykresach. Choć dodajmy, że robi to na wykresach dotyczących wydatków lokalnych stanów, które w końcu przeżywają kłopoty finansowe i nie mają tak wygodnej sytuacji jak rząd federalny, mający prawo druku pieniądza. Nota bene uwzględniając fakt ekspansywności rządu federalnego ciężko jest dostrzec jakąś „destrukcyjną surowość”. Raczej widać podejmowane interwencje państwa amerykańskiego.

W jeszcze innym wpisie natomiast Krugman pokazał twarz keynesizmu po Keynesie, znanej z lat 70 ubiegłego wieku. Zaczął bowiem kwestionować powszechną na świecie strategię bezpośredniego celu inflacyjnego na poziomie 2%. Jego zdaniem można by postawić na inflację w wysokości 4, albo 5%. Chwali Fed za deklaracje o tym, że stopy pozostaną niskie, to znaczy praktycznie zerowe, przez kolejne 3 lata. To jest „coś”, ale można by dać więcej podnosząc poziomy inflacji:

I’m being asked for comments on the Fed’s low-rates-until-2014 announcement. It’s a step in the right direction — and it has had a visible effect on markets, pushing long-term rates down, which is all good.

But why is the inflation target only 2 percent?

Actually, I understand why; the inflation hawks are still a powerful force that must be appeased. But the truth is that recent experience has made an overwhelming case for the proposition that the 2 percent or so implicit target prior to the Great Recession was too low, that 4 or 5 percent would be much better.

Stawia zatem przy tym tezę, że bankami centralnymi dalej rządzą „jastrzębie”. Umknęły mu chyba dymisje w Europejskim Banku Centralnym związane właśnie z odchodzeniem od tradycyjnej „jastrzębiej” strategii. Przy obecnych zerowych stopach procentowych wprowadzenie celu inflacyjnego na wysokości 5% będzie oznaczało bardzo, bardzo niskie stopy realne, które przekroczą rekordowe poziomy znane ze szczytu bańki nieruchomości z czasach Greenspana.

Istotne jest jednak to, że wołanie o wyższej inflację stanowi tak naprawdę kompletne zaprzeczenie wszystkich wcześniejszych tez Krugmana, który popierał protesty na Wall Street, solidaryzował się z biednymi i klasą średnią. Sprzeciwiał się samowoli banków, wysokim bonusom, zarobkom. A teraz proponuje cel inflacyjny wyższy od obecnego. Co jednak taka propozycja oznacza? Bardzo poważny cios w oszczędności gospodarstw domowych i biedniejszej części społeczeństwa. Gdy Paul Krugman proponuje inflację na poziomie 5%, to tak naprawdę proponuje, żeby ludzie płacili 10% więcej za żywność, benzynę i energię (ponieważ te tylko w części składają się na koszyk inflacyjny, a przy jego podniesieniu o 5% zapewne one by zdrożały najbardziej). Trudno wyobrazić sobie większy podatek nakładany na klasę średnią i najbiedniejszych po to, aby zapewnić korzystną sytuację bankom.

Jak zapewnia Bob McTeer, oszczędności najbiedniejszych wcale nie są złą rzeczą. Nawet nie trzeba odrzucać keynesizmu, żeby o zauważyć:

One doesn’t have to reject Keynesian arithmetic to point out that money not spent by consumers may find its way to investors and be spent by them. A leakage (saving) from the flow of income may well finance the injection of spending (investment) by non-consumers. As long as the economic climate is conducive to investor confidence, consumer saving is a good thing, not a bad thing.

Tak, czy inaczej, jeśli niektórzy mają rację i istnieje „walka klas” w USA, to Paul Krugman opowiadając się za wyższą inflacją, opowiada się po tej stronie, której dotychczas nie lubił.

Opracował: Mateusz Machaj


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Trendy gospodarcze
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (30.05–03.06.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce