Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Rzońca: Stopy procentowe powinny być wyższe

Obniżając tak bardzo stopy procentowe zafundowaliśmy sobie pułapkę. Ten poziom stóp blokuje restrukturyzację i spowalnia wzrost. Żeby odblokować restrukturyzację trzeba podnieść stopy, ale pierwszym skutkiem będą bankructwa – uważa ekonomista Andrzej Rzońca.
Rzońca: Stopy procentowe powinny być wyższe

Od lewej: Marcin Żółtek, Andrzej Rzońca, Michał Duniec (Fot. MP)

Andrzej Rzońca zaprezentował dane, z których wynika, że obecny spadek długoterminowych rynkowych stóp procentowych na świecie, rozpoczęty w 1981 roku, jest trzecim najdłuższym historii, ale pierwszym jeśli chodzi o tak dużą skalę.

– Przed kryzysem 2008 roku najniższa kiedykolwiek zanotowana stopa procentowa Banku Anglii wyniosła 2 proc. W ostatnich latach mieliśmy zaś do czynienia nawet ze stopami ujemnymi – mówi dr hab. Andrzej Rzońca.

Jego zdaniem ma to szereg negatywnych konsekwencji.

Po pierwsze, na rynku tylko dzięki tanim kredytom utrzymują się niewydajne firmy-zombie (wskazuje na to hamowanie wzrostu produktywności tylko w niektórych przedsiębiorstwach).

Po drugie, zerowe i ujemne stopy procentowe oznaczają spowolnienie reform strukturalnych przez rządy.

Po trzecie, przyczyniają się do ujemnej rentowności obligacji i do utworzenia na tym rynku bańki spekulacyjnej.

Po czwarte, bańki mamy też na akcjach i nieruchomościach w wielu krajach.

Po piąte, uniemożliwianie bankructw przez sztuczne zaniżanie stóp procentowych wpływa negatywnie na mobilność społeczną. W świecie bez bankructw bogaci pozostają bogaci, a biednym trudniej wydostać się z biedy.

Te procesy makroekonomiczne mają także konsekwencje dla oszczędności zwykłych Kowalskich. Wyjaśnił to Michał Duniec, prezes zarządu Analiz Online.

– Od czasu, kiedy mamy niskie stopy procentowe zmieniło się wszystko. Zmieniły się preferencje inwestorów, zmieniły się stopy zwrotu. W latach 2001-2006 średniorocznie na funduszu akcji polskich można było zarobić 25 proc. W ostatnich pięciu latach spadło to do minus 1,5 proc. Nawet uwzględniając fakt, że mamy deflację, to ciągle strata (…) Na funduszach obligacji skarbowych zarabialiśmy wcześniej średniorocznie 5 proc., ale spadek stóp po 2008 roku doprowadził do tego, że z założenia bezpieczna klasa aktywów wygenerowała najwyższą stopę zwrotu: 10 proc. rocznie w ostatnich pięciu latach. (…) Te wyniki są oczywiście nie do powtórzenia w świecie, w którym rosną stopy procentowe – wyjaśniał Michał Duniec.

– Jednocześnie skutki podniesienia stóp procentowych, choćby z punktu widzenia tych przedsiębiorstw, które balansują na krawędzi efektywności będą dramatyczne. Spójrzmy na nasz rynek obligacji korporacyjnych – nigdy nie można było tak tanio pozyskać kapitału, a co będzie, jeśli trzeba będzie za niego zapłacić np. 3 punkty proc. więcej w skali roku? Doprowadzi to do bankructw. A w obligacjach korporacyjnych jest ulokowane aż 20 proc. całego kapitału funduszy inwestycyjnych – ostrzega Michał Duniec.

O tym, że jest to problem nie tylko dla dobrowolnych funduszy inwestycyjnych, ale i dla wielu Otwartych Funduszy Emerytalnych przekonuje Marcin Żółtek, prezes Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego PZU.

– Rynek obligacji korporacyjnych w Polsce to przykład niewłaściwej wyceny ryzyka. Mamy zbyt wiele podmiotów – fundusze emerytalne, TFI i private banking – chcących zainwestować na rynku, który jest bardzo mały, bardzo nieefektywny, a dodatkowo nie istnieją rozwiązania prawne, które umożliwiają sprawną windykację – mówił Marcin Żółtek.

Po ostatnich zmianach fundusze emerytalne mogą inwestować tylko w dwa rodzaje aktywów: akcje i właśnie obligacje korporacyjne. Zdaniem Żółtka ten katalog powinno się rozszerzyć o inwestycje w venture capital i private equity, które bardziej ryzykowne są tylko w krótkim terminie. Szczególnie, jeśli wzrost stóp faktycznie groziłby stabilności rynku obligacji korporacyjnych.

Prezes PTE PZU z optymizmem patrzy jednak na zapowiadane przez rząd Pracownicze Programy Emerytalne i reformę IKZE. Jego zdaniem powszechność tych rozwiązań zagwarantuje skalę, przy której nawet maksymalna opłata za zarządzanie na poziomie 0,6 proc. aktywów będzie dla wielu podmiotów atrakcyjna.

Dyskusja miała miejsce w czasie debaty „Wyzwania niskich stóp procentowych na świecie – znaczenie dla przyszłych emerytów”, zorganizowanej przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych i Towarzystwo Ekonomistów Polskich.

Od lewej: Marcin Żółtek, Andrzej Rzońca, Michał Duniec (Fot. MP)

Tagi