Autor: Elżbieta Mączyńska

Prof. nauk ekonomicznych, honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego (PTE)

Turbulentny świat cywilizacyjnego przesilenia

W obecnych warunkach przesilenia cywilizacyjnego, fundamentalnym wyzwaniem staje się kształtowanie ładu przeciwdziałającego barierom trwałego, potrójnie zharmonizowanego rozwoju, a tym samym barierom poprawy jakości życia ludzi.
Turbulentny świat cywilizacyjnego przesilenia

(©Envato)

Wiele wskazuje, że XXI w. przejdzie do historii jako okres dokonującego się w skali globalnej, zapoczątkowanego już w ubiegłym wieku, przełomu cywilizacyjnego, czyli przechodzenia od cywilizacji industrialnej do innej, wciąż jeszcze nie w pełni dodefiniowanej i rozpoznanej, określanej rozmaicie, m.in. jako cywilizacja wiedzy, cywilizacja cyfrowa, kognitywna, digitalna itp. Przełom ten wymusza ogarniająca obecnie świat czwarta rewolucja przemysłowa z jej niebywałym i szybko rosnącym, a przy tym nie do końca rozpoznanym potencjałem sztucznej inteligencji, stanowiącym połączenie potencjału materialno-fizycznego, cyfrowego i biologicznego (Przemysł 4.0, Gospodarka 4.0). Potencjał przemian generowany przez rewolucję 4.0 jest niemal niemożliwy do oszacowania, tym bardziej, że na horyzoncie już raczkuje wielce zagadkowa piąta rewolucja przemysłowa (Przemysł 5.0) kreująca świat robotów współpracujących (co-robotów).

Dwie pierwsze, jak i obecna trzecia dekada XXI w. zaznaczą się w historii gospodarczej jako okres kryzysowej multiplikacji. Choć bowiem obecnie świat pogrąża i absorbuje głównie kryzys związany z wciąż trwającą pandemią COVID-19, to zarazem na ten pandemiczny kryzys nakładają się wcześniejsze i wciąż trwające inne rodzaje synergicznie spętlonych kryzysów. Zapoczątkowane na wiele lat przed pandemią, generują rozmaite społeczno-gospodarcze dysfunkcje.

Poza światowym kryzysem finansowym z 2008 roku, z którego następstwami, w tym nadmiarową finansyzacją gospodarki, świat wciąż jeszcze się zmaga, można wymienić kryzys klimatyczny, demograficzny, kryzys porządku globalnego, kryzys globalizacji, neoliberalizmu, elit globalnych czy kryzys imigracyjny. I to z pewnością nie jest zamknięta lista jednocześnie występujących w świecie kryzysów. W wielu bowiem sferach wyraźne są także inne zjawiska kryzysowe, jak np. kryzys zadłużenia, postępujący kryzys społecznego zaufania, demokracji, nierówności społecznych i in.

Nakładanie się na siebie i rosnąca częstotliwość kryzysów to zarazem zarówno czynniki sprawcze, jak i skutki tego, że coraz bardziej uwydatniającą się cechą współczesnego świata jest jego spękanie, wyrażające się w występowaniu i nasilaniu się rozmaitych dychotomicznych zjawisk, asymetrii, zwłaszcza dochodowych i braku harmonii w kształtowaniu globalnej rzeczywistości społeczno-gospodarczej. Pandemia COVID-19 – poprzez synergiczne nasilanie się w jej wyniku kryzysowych zjawisk – dodatkowo multiplikuje tę kryzysową sieć.

Czy za kryzysy gospodarcze odpowiadają ekonomiści?

Szeroko analizowane w literaturze przedmiotu, charakterystyczne dla współczesnego świata dysfunkcje, objaśniane są na różne sposoby. Jednak mimo różnic zawsze tego typu analizy prowokują pytanie o sprawność systemu społeczno-gospodarczego. Nie brakuje przy tym dowodów, że kryzysowe dysfunkcje to następstwo wadliwości rozwiązań w systemach społeczno-gospodarczych głównych gospodarek świata, przede wszystkim gospodarek Zachodu, owładniętych doktryną neoliberalną, promieniującą na inne obszary globu. Kryzysy zaś owe wadliwości uwydatniają, wręcz negliżują, wskazując na konieczność antykryzysowych zmian. Dlatego też wielu badaczy zwraca uwagę nie tylko na destrukcyjny, ale także na oczyszczający, racjonalizujący wymiar kryzysów.

Nie brakuje przy tym dowodów, że kryzysowe dysfunkcje to następstwo wadliwości rozwiązań w systemach społeczno-gospodarczych głównych gospodarek świata, przede wszystkim gospodarek Zachodu, owładniętych doktryną neoliberalną, promieniującą na inne obszary globu.

Między innymi Antoni Kukliński w nawiązaniu do kryzysu finansowego z 2008 r. stwierdził, że: „Ten wielki kryzys tworzy nieoczekiwane środowisko dla największej transformacji sceny globalnej w ostatnich 500 latach” („Biuletyn PTE” nr 6/2010). To stwierdzenie obecnie nabiera szczególnej aktualności. Argumentacje na rzecz przełomowych przemian umacniane są bowiem poprzez rozmaite nowe przejawy kryzysów, w tym zwłaszcza kryzysu pandemicznego, w dodatku dokonującego się w warunkach ogarniającej obecnie świat czwartej rewolucji przemysłowej. Tym samym pandemia COVID-19 staje się swego rodzaju cezurą systemowych przemian.

Systemy społeczno-gospodarcze – potrzeba dyskursu

Choć destrukcyjny wpływ pandemii na funkcjonowanie gospodarki globalnej jest ewidentny, to zarazem uważa się, że skala destrukcji byłaby jednak znacznie mniejsza, gdyby systemy społeczno-gospodarcze tak wielu krajów nie były tak mało odporne na kryzysowe zagrożenia. Noblista Joseph E. Stiglitz, identyfikując słabości coraz bardziej zglobalizowanych i wzajemnie powiązanych gospodarek, poddanych doktrynie neoliberalnej i dyktatowi zysku, stwierdza wręcz, że „stworzyliśmy system, który jest bardzo podatny na pandemię” (”Handelsblatt”, 6.05.2020). Dlatego też Stiglitz upatruje w pandemicznym kryzysie impulsy wymuszające „naprawę i trwałe zmiany kapitalizmu w taki system, w którym przezwyciężone zostaną niebotyczne asymetrie dochodowe, w system, który będzie służyć całemu społeczeństwu, a nie tylko wybranym, uprzywilejowanym grupom”.

Nieprzypadkowo też obecnie w kręgach naukowych, eksperckich i medialnych, zwłaszcza w krajach Zachodu, intensyfikuje się dyskurs na temat przyszłych, (po)pandemicznych kierunków zmian w systemach społeczno-gospodarczych, zmian umożliwiających przywracanie ładu w wymiarze krajowym i globalnym. Dyskurs ten stopniowo znajduje odbicie w polityce społeczno-gospodarczej niektórych krajów, deklarujących odchodzenie od wcześniejszych priorytetów, m.in. priorytetu wzrostu PKB na rzecz priorytetu dla postępu społecznego i ekologicznego (dotyczy to m.in. Nowej Zelandii).

Niestety w Polsce tego typu debaty wciąż należą do rzadkości, mimo że w warunkach dokonującego się przesilenia cywilizacyjnego problematyka niezbędnych zmian w systemie społeczno-gospodarczym ma wymiar fundamentalny. Zaniechanie czy zaniedbanie debaty na ten temat zwiększa ryzyko negatywnych następstw wynikających z niedostosowania systemu społeczno-gospodarczego do wymogów nowej gospodarki. Zagraża to swego rodzaju kulturową regresją i zakotwiczeniem w starym systemie. Opisywany w literaturze przedmiotu lock-in effect, efekt zamknięcia w dotychczasowych ramach systemowych i przyjmowanych w podejmowaniu decyzji priorytetach, rozwiązaniach i narzędziach, stanowi fundamentalną barierę rozwojową. W warunkach bowiem nowej gospodarki tradycyjne rozwiązania i narzędzia okazują się nie tylko nieskuteczne, ale wręcz zwiększają ryzyko błędnych decyzji społeczno-gospodarczych, podejmowanych na różnych szczeblach instytucjonalnych.

Dyskurs na temat systemu społeczno-gospodarczego, na temat modeli kapitalizmu, podejmowany był na gruncie krajowym przez zespół naukowców – członków funkcjonującej w latach 1994-2005 Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów. Ponadto problematyce systemu społeczno-gospodarczego poświęcony jest cykl seminariów i ich pokłosie w formie publikowanych przez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne (PTE) monografii na temat społecznej gospodarki rynkowej .

Tego typu debat w Polsce jest wciąż jednak za mało. Dlatego też PTE patronowało, podjętej przez Fundację Projekt PL we współpracy z SGH, inicjatywie zorganizowania konferencji pod tytułem „Polski model kapitalizmu. Czy stać nas na dyskusję bez kompleksów?” Konferencja ta odbyła się 9 listopada 2021 r. w SGH w Warszawie. Dyskutowane były następujące kwestie, będące też (przynajmniej w pewnej mierze) przedmiotem rozważań w niniejszym artykule:

1. Co udało nam się osiągnąć, a czego zabrakło w ciągu ostatnich 30 lat wolnego rynku w Polsce?
2. Czy Polska może wypracować własny model kapitalizmu? Czy PKB powinno być w ramach tego modelu traktowane jako najlepszy wskaźnik rozwoju?
3. Jak taki model może funkcjonować w realiach polityki i wolnego rynku UE?

Konferencja ta w pełni potwierdziła potrzebę podejmowania i rozwijania debaty dotyczącej tych zagadnień, zwłaszcza w kontekście harmonijnego trwałego rozwoju społeczno-gospodarczego, ukierunkowanego na poprawę jakości życia ludzi.

Fetysz wzrostu PKB i społeczne oraz ekologiczne niedostatki

Kryzysogenna społeczno-gospodarcza rzeczywistość dowodzi, że mimo niewątpliwego postępu materialnego i technologicznego we współczesnym świecie, wciąż dalece niesatysfakcjonujące jest tempo postępu społecznego i ekologicznego, a tym samym tempo poprawy jakości życia ludzi. Jednym z najbardziej spektakularnych tego symptomów są – z jednej strony – narastające w skali globalnej i regionalnej nierówności społeczne, rozległy zakres ubóstwa i wykluczenia społecznego oraz utrzymujące się obszary głodu, a z drugiej strony, nasilające się przejawy aroganckiego, szalejącego konsumpcjonizmu i marnotrawstwa w bogatym świecie. Nakładają się na to zjawiska anomii, czyli chaosu w systemie wartości, co wiąże się m.in. z naturą wolnego rynku oraz problematycznością pomiaru działalności gospodarczej i fetyszyzowaniem miary, jaką jest produkt krajowy bruttu (PKB).

Zniewolony konsument na wolnym (?) rynku

Wzrost PKB bowiem w zdominowanych przez doktrynę neoliberalną gospodarkach zyskał rangę podstawowego celu w polityce społeczno-gospodarczej, stał się niemal bożkiem, fetyszem, wypierając, wydawałoby się oczywisty, fundamentalny w krajach demokratycznych cel, czyli poprawę jakości życia ludzi i dobrobyt społeczny. Błędem jest jednak utożsamianie wzrostu PKB z trwałym, zrównoważonym, harmonijnym rozwojem społeczno-gospodarczym, którego filarami są – obok wzrostu gospodarczego – postęp społeczny i ekologiczny. Sam wzrost gospodarczy bez należytego postępu społecznego i ekologicznego jest bowiem dzikim wzrostem gospodarczym, hamującym taki postęp. Pojęcie trwałego harmonijnego rozwoju społeczno-gospodarczego koresponduje z pojęciem rozwoju potrójnie zrównoważonego, jako głównego kierunku zalecanego obecnie w programach Unii Europejskiej, a także z koncepcją ekonomii nowego pragmatyzmu autorstwa G.W. Kołodki.

Sam wzrost gospodarczy bez należytego postępu społecznego i ekologicznego jest bowiem dzikim wzrostem gospodarczym, hamującym taki postęp.

Do tej triady dołączany jest w niektórych analizach filar kulturowy (np. w publikacjach Jerzego Kleera) oraz etyczno-moralny (Piątkowski, „Rzeczpospolita” 25.11.2021). Jednak kwestie kulturowe i moralno-etyczne mieszczą się już w triadzie, stanowiąc jej nieodłączny budulec.

O zagrożeniach wynikających z fetyszyzowania wzrostu gospodarczego kosztem postępu społecznego i ekologicznego przekonują rozmaite, m.in. wyżej sygnalizowane, wynaturzenia społeczno-gospodarcze. Szczególnie duże ryzyko wynaturzeń generuje dziki wzrost gospodarczy.

Wiele miejsca tej kwestii poświęca Kate Raworth (Ekonomia obwarzanka), wykazując, że im bardziej wzrost gospodarczy nie jest zharmonizowany z postępem społecznym i ekologicznym, tym większa dziura w rzeczonym, metaforycznie przywoływanym obwarzanku, czy ściślej – amerykańskim pączku, czyli takim, który ma dziurę w środku. Dziura ta zaś jest metaforą destrukcji i zaniedbań społecznych. Natomiast pole samego obwarzanka stanowi metaforę bezpiecznego i sprawiedliwego modelu społeczno-gospodarczego, eliminującego ubóstwo z jednej strony oraz niszczącą naszą planetę, konsumpcjonistyczną przesadę i nadmiar, z drugiej. Wewnętrzna, dolna krawędź obwarzanka obrazuje cele sprawiedliwości społecznej i dobrobytu, które powinny być rozszerzane, zmniejszając rzeczoną dziurę. Zewnętrzna zaś krawędź wyznacza nieprzekraczalne granice obciążeń naszej planety.

Przy stoliku Karola Marksa

Polska – rozbieżność między konstytucyjnym modelem społeczno-gospodarczym a rzeczywistością

Przedstawione powyżej dysfunkcje współczesnego świata przejawiają się także w Polsce i to mimo niekwestionowanych sukcesów pod względem wzrostu gospodarczego, co szczegółowo przedstawił Marcin Piątkowski w książce pt. Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu.
Od początku transformacji ustrojowej, począwszy od 1989 r. system społeczno-gospodarczy ukierunkowany był bowiem (co najmniej do 2015 r.) na priorytet właśnie dla wzrostu PKB, co prowadziło do przejawów dzikiego wzrostu. Na dalszy plan schodziły natomiast kwestie społeczne i ekologiczne. Działo się tak mimo wprowadzenia do ustanowionej w 1997 r. Konstytucji RP (art. 20) zapisu, że „Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej”.

Prospołeczne cele wynikają także z traktatu z 2004 r. ustanawiającego Konstytucję dla Europy, wg którego „Podstawą trwałego rozwoju Unii Europejskiej będzie społeczna gospodarka rynkowa”. W traktatowych regulacjach znalazł się przy tym bardziej szczegółowy zapis, że Unia „działa na rzecz trwałego rozwoju Europy, którego podstawą jest zrównoważony wzrost gospodarczy oraz stabilność cen, społeczna gospodarka rynkowa o wysokiej konkurencyjności zmierzająca do pełnego zatrudnienia i postępu społecznego oraz wysoki poziom ochrony i poprawy jakości środowiska naturalnego”.

Mająca konstytucyjną rangę społeczna gospodarka rynkowa (SGR) to koncepcja ustroju równowagi, ukierunkowana na harmonizowanie wzrostu gospodarczego z postępem społecznym i ekologicznym. Teoretyczną podstawę koncepcji SGR jako modelu społeczno-gospodarczego ustroju równowagi stanowi ordoliberalizm, czyli zapoczątkowany przed II wojną światową teoretyczny nurt, którego prekursorem był Walter Eucken. Ordoliberalizm to koncepcja „liberalizmu uporządkowanego” zorientowanego na ład społeczno-gospodarczy, na godzenie, harmonizowanie interesów gospodarczych i społecznych. Ordo bowiem znaczy ład, umożliwiający ludziom „życie w wolności i odpowiedzialności”.

Dla ordoliberalizmu – w odróżnieniu od neoliberalizmu – charakterystyczny jest sceptycyzm co do doskonałości wolnego rynku. Odzwierciedla to chociażby sformułowana przed ponad ośmiu dekadami teza Euckena, że „każdy rynek nieujęty w porządkujące jego spontaniczne funkcjonowanie, instytucjonalne ramy konkurencyjnego ładu gospodarczego, zawiera w sobie immanentną tendencję do samozniszczenia” (Grundsätze der Wirtschaftspolitik).

Mająca konstytucyjną rangę społeczna gospodarka rynkowa (SGR) to koncepcja ustroju równowagi, ukierunkowana na harmonizowanie wzrostu gospodarczego z postępem społecznym i ekologicznym.

SGR to ustrojowy model nie tylko ładu społeczno-gospodarczego, lecz także dobrobytu społecznego, co wyraża tytuł dzieła współtwórcy tego modelu, Ludwiga Erharda: Dobrobyt dla wszystkich. W koncepcji SGR uwydatniana jest nadrzędność celów społecznych nad czysto gospodarczymi. Wzrost PKB nie jest traktowany w tej koncepcji jako cel, lecz jako środek do osiągnięcia celu. Bardzo wyraziście eksponował to Ludwig Erhard, według którego: „Nikt nie powinien być tak dogmatyczny, aby jedynie w postępującej ekspansji gospodarczej tzn. w kwestiach materialnych, dostrzegać lekarstwo na wszystko”. Eksponowana jest przy tym zasadność redystrybucji dochodów w sytuacji występowania wysoce asymetrycznych, drastycznych nierówności dochodowych, trudnych, bądź niemożliwych społecznie do zaakceptowania. Podobne zasady cechują rzeczoną już ekonomię obwarzanka.

Jednak mimo podwójnej traktatowo-konstytucyjnej rangi koncepcji społecznej gospodarki rynkowej nie przekłada się ona w dostatecznym stopniu na rzeczywistość. Koncepcja SGR zderzała się i wciąż się zderza z problemem braku w polityce społeczno-gospodarczej konsekwencji w realizacji zasad tej koncepcji. Przyczyny słabości polityki społeczno-gospodarczej w egzekwowaniu tych zasad to złożony temat wymagający pogłębionych analiz, ukierunkowanych zwłaszcza na identyfikację presji rozmaitych grup nacisku i grup interesów, mogących zmniejszać istotnie determinację wdrażania zmian systemowych. Zwiększa to ryzyko wadliwości polityki społeczno-gospodarczej. Dotyczy to zresztą nie tylko Polski. To ryzyko, które może narastać w warunkach nowych wyzwań, jakie wynikają z ogarniającej obecnie świat czwartej rewolucji przemysłowej.

W takich warunkach trudno przecenić znaczenie dyskursu i prac ukierunkowanych na ukształtowanie modelu społeczno-gospodarczego w dostosowaniu do krajowej specyfiki i wymogów czwartej rewolucji przemysłowej, modelu umożliwiającego optymalne wykorzystanie potencjału tej rewolucji w kształtowaniu harmonijnego trwałego rozwoju służącego poprawie jakości życia ludzi. Tym samym model taki – to musi być „garnitur szyty na miarę”. I z pewnością Polskę na taki model stać. Jego kształtowanie i wdrażanie stanowi obecnie fundamentalne wyzwanie. Niedostatek refleksji i prac na ten temat może prowadzić do marnotrawstwa rozwojowego potencjału kraju z licznymi tego negatywnymi następstwami, szkodzącymi ludziom i gospodarce, a także planecie.

 

Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowy PTE, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie.

(©Envato)

Tagi