Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

więcej publikacji autora Piotr Rosik

USA zbudowały silne ręce, a nie niewidzialna ręka

Potrzebny jest nowy sposób myślenia o ekonomii politycznej, który odrzuca dychotomię „rynek kontra rząd”, zastępując ją wizją dotyczącą tego, w jaki sposób przedsiębiorczy liderzy mogą wykorzystać siłę rynków do osiągania celów politycznych i społecznych – przekonuje Chris Hughes w książce „Marketcrafters”.
USA zbudowały silne ręce, a nie niewidzialna ręka

Okładka książki

Realistyczna kompozycja, z której tchnie moc i energia, jest mocno pozytywistyczna w wymowie. Młodzi, silni mężczyźni prężą muskuły podczas pracy w fabrykach i na budowach. Używają nie tylko mięśni, ale i rozumu: jeden z nich, ten na pierwszym planie, trzyma w ręku jakiś projekt i cyrkiel. W tle dymią fabryczne kominy. Tonacja? Jest żywo i kolorowo, a nie smutno.

Czyżby odkryto jakieś socrealistyczne, zaginione dzieło? Nie, to okładka książki Chrisa Hughesa „Marketcrafters: The 100-Year Struggle to Shape the American Economy” (Avid Reader Press/Simon & Schuster, 2025 r.), na którą warto zwrócić uwagę. W literaturze ekonomicznej rzadko zdarza się okładka tak interesująca wizualnie i tak dobrze oddająca treść książki. Świetnie współgra ona z tytułem. To ludzie zbudowali USA, a nie jakieś wymyślone siły rynkowe, a dokładnie „budowniczy rynków”, o czym przekonuje Chris Hughes, współzałożyciel Facebooka, który jest ekonomistą pełniącym funkcję przewodniczącego Economic Security Project oraz publicystą m.in. „The New York Times”. „Marketcrafters” to nie jego pierwsza książka (napisał jeszcze „Fair Shot: Rethinking Inequality and How We Earn”).

Architekci dobra wspólnego

Od kilku lat debaty ekonomiczne polaryzują społeczeństwa świata zachodniego. Kryptowaluty, druk pieniądza, dochód podstawowy, rozpasanie korporacyjnych gigantów… W to wszystko doskonale wpisuje się książka Hughesa, który przeszedł drogę od miliardera do aktywisty. Tworzy on portret zbiorowy ludzi, którzy kształtowali amerykańską gospodarkę, a pozostali jakby w cieniu „niewidzialnej ręki rynku”. Przekonuje też, że to nie anonimowe siły rynkowe, lecz ręce polityków, robotników, urzędników i przedsiębiorców budowały fundamenty ekonomiczne Stanów Zjednoczonych.

Kapitalizm jako narzędzie polityki zagranicznej USA

I właściwie jest to myśl genialna w swojej prostocie. Ekonomia jest nauką społeczną, a nie ścisłą. A rynek to zbiór jednostek – żywych, czujących, myślących i działających. Rynek jest więc konstrukcją ludzką, złożoną z wielu osób, podatną na błędy i wypaczenia, ale też zdolną do wielkich osiągnięć. USA w wymiarze gospodarczym to suma działań wielu setek milionów ludzi, a Hughes wybrał kilka postaci, będących jego zdaniem właśnie „marketcrafterami” – budowniczymi ekonomii w szerokim wymiarze. Termin „marketcraft” opisuje bowiem praktykę sięgającą początków kapitalizmu: aktywne wysiłki państwa na rzecz organizowania i zarządzania rynkami dla celów społecznych lub politycznych.

Hughes śledzi wydarzenia z ostatnich 100 lat amerykańskiej gospodarki – od Wielkiego Kryzysu po erę Joego Bidena – skupiając się na „marketcrafterach”: zapomnianych architektach amerykańskiej potęgi gospodarczej, którzy łączyli sektor prywatny z publicznym. „Dynamizm amerykańskiego kapitalizmu nie wynika wyłącznie z przedsiębiorczości nastawionych na biznes przedsiębiorców ani z polityki rządu. Motorem napędowym jest często specyficzna praktyka zarządzania i organizowania naszego życia gospodarczego, którą nazywam marketcraft. Ta książka proponuje nowy sposób myślenia o ekonomii politycznej, który odrzuca dychotomię rynek kontra rząd, zastępując ją wizją, w jaki sposób przedsiębiorczy liderzy w rządzie mogą wykorzystać siłę rynków do osiągania celów politycznych i społecznych” – napisał Hughes.

Hughes, jak na współzałożyciela jednego z big techów przystaje, argumentuje, że sukces USA nie wynika z laissez-faire, lecz z… celowych interwencji rządowych. Podkreśla, że 40 proc. PKB USA wytwarzają sektory regulowane – jak ochrona zdrowia czy finanse – przez co „amerykański wolny rynek” to mit. „Nawet jeśli nie używaliśmy tego określenia marketcraft, ukształtowaliśmy wiele z najważniejszych sektorów gospodarki. Ubezpieczenia zdrowotne, farmaceutyki, bankowość, finanse i linie lotnicze stanowią niemal 40 procent amerykańskiej produkcji gospodarczej, a każdy z tych sektorów ma długą historię administracji i zarządzania ze strony państwa. Rynki energii, projektowanie i produkcja półprzewodników oraz produkcja samochodów również były w znacznym stopniu zarządzane przez państwo” – wylicza Hughes.

Główna teza książki Hughesa brzmi następująco: biorąc pod uwagę pojawiające się dość często nieefektywności rynkowe, rząd powinien zachować zdolność do zarządzania gospodarką w dążeniu do dobra wspólnego.

„Wiele aspektów dzisiejszej amerykańskiej gospodarki — jej odporność, siła i złożona struktura — można wyjaśnić działaniami twórców rynków (tu pada słowo marketcrafter – przyp. aut.) z ostatniego stulecia. Stabilność naszych rynków finansowych, odporność na wstrząsy energetyczne oraz zdolność do rozwijania kluczowych nowych technologii w walce ze zmianami klimatycznymi — wszystko to jest wynikiem instytucji, które utworzyliśmy, oraz przywództwa osób, które nimi kierują. Ta książka opowiada historie ludzi, którzy przez ostatnie stulecie kształtowali i tworzyli rynki. Gdy ci twórcy rynków odnosili sukcesy, wykorzystywali władzę publiczną do strukturyzowania działalności biznesowej w sposób przyczyniający się do dobra wspólnego” – przekonuje Chris Hughes.

Gospodarcze skutki „rozwodu technologicznego” USA i Chin

Przykłady „marketcrafterów”? Jesse Jones, teksański biznesmen, który założył Reconstruction Finance Corporation (RFC). Ratował przy tym banki, przyczynił się do stworzenia Fannie Mae i pojawienia się 30-letnich kredytów hipotecznych oraz finansował amerykański przemysł obronny w czasie II wojny światowej. Katherine Ellickson – działaczka związkowa, której wysiłki doprowadziły do powstania Medicare w 1965 r. Robert Noyce z Intel zmobilizował przemysł półprzewodników w latach 80. XX w., dzięki rządowym funduszom, dając USA przewagę w sektorze nowych technologii.

„Wiele z tych znaczących postaci zostało zapomnianych, mimo że ich działania nie były ówcześnie ukrywane. Dziennikarze opisywali ich poczynania, a oni sami podlegali uwielbieniu i krytyce ze strony polityków i wyborców, nie wspominając o ich przyjaciołach i rodzinie. Jednak ich władza i wpływy, gdy były dostrzegane, często były źle rozumiane. Niewiele osób w ich otoczeniu postrzegało ich pracę jako wysiłek na rzecz organizowania rynków dla celów politycznych lub społecznych. Zamiast tego, marketcrafterzy byli raczej uważani za techników przemysłu, finansów lub administracji, remontujących maszynerię rzekomo samonapędzających się silników amerykańskiego kapitalizmu. To, że dziś są zapomniani pokazuje nie tylko naturalne przygasanie reputacji z upływem czasu. Jest to efekt naszego konwencjonalnego sposobu myślenia o gospodarce, który sprawia, że postrzegamy rynki jako przejawy naturalnego porządku. Ten uparty, niemal religijny nawyk uniemożliwia nam dostrzeżenie rynków takimi, jakie są: dynamicznymi, produktywnymi sieciami kształtowanymi i zarządzanymi przez państwo” – wskazuje Hughes.

Powrót do tradycji

Książka kończy się komentarzami odnośnie do teraźniejszości. Upadek „bidenomiki”, wysokie i rosnące koszty życia, mieszkalnictwo w kryzysie, sztuczna inteligencja odbierająca pracę. Co z tym wszystkim począć? Autor proponuje – a jakże inaczej – rządowe interwencje, przede wszystkim poprzez obniżanie kosztów dla gospodarstw domowych. Jego zdaniem, nie ma wyjścia: rząd musi w ten sposób postępować, bo inaczej społeczeństwo udusi się pod ekonomicznym ciężarem srogiej współczesności.

Hughes uważa, że rozwiązanie to wpisze się w amerykańską tradycję. „Konserwatyści i progresiści, pomimo głębokich podziałów, generalnie zgadzają się, że wiele sektorów wymaga szczególnej uwagi ze strony państwa, choć różnią się w kwestii co dokładnie należy zrobić, by je rozwijać czy w przypadku konieczności pomagania im. Gdy uważnie zerkniemy na historię gospodarczą USA zobaczymy, że zarządzanie i organizowanie rynków przez państwo jest podstawową wartością i długotrwałą praktyką w Ameryce. Bez odpowiednio ukształtowanych przez państwo rynków sposób życia, który cenimy, byłby niemożliwy” – podkreśla.

W „Marketcrafters” Hughes przedstawia opinię, że taki kryzysowy moment już wiele razy wychodził USA na zdrowie. „Kryzysy są wyjątkowymi momentami, kiedy Amerykanie z entuzjazmem przyjmują państwowe sterowanie rynkami. Gdy czujemy się zagrożeni jako Amerykanie, jednoczymy się wokół krótkoterminowej misji, pomimo różnic klasowych, rasowych i ideologicznych. Pragniemy stabilizującej siły, która uporządkuje rynki, gdy są w chaosie. To zaangażowanie często słabnie, gdy kryzys ustępuje. Od czasu do czasu udaje nam się stworzyć instytucję w następstwie kryzysu, która przetrwa w długim terminie. Rezerwa Federalna została utworzona po panice bankowej w 1907 roku. Strategiczna Rezerwa Ropy Naftowej – główny powód, dla którego od dekad nie mieliśmy poważnego kryzysu energetycznego – powstała w wyniku kryzysów lat 70. XX wieku. Biuro Programu CHIPS, odpowiadające za pobudzanie produkcji półprzewodników, powstało po niedoborze chipów wywołanym pandemią. Jedną z głównych lekcji płynących z tej książki powinno być to, że musimy budować i wzmacniać instytucje tworzone w czasie kryzysu, aby mogły zapobiegać przyszłym kryzysom” – przekonuje. „Prawdziwa debata nie powinna być starciem między siłami probiznesowymi a prorządowymi. Powinna być dialogiem przybliżającym nas do tego by rynki działały na rzecz wspólnego dobra” – dodaje.

Narracja antyrepublikańska

Kontrowersje? No cóż, Hughes to współzałożyciel Facebooka. Może być z łatwością oskarżany o hipokryzję: zbudował monopol (w pewnym segmencie mediów społecznościowych), choć teraz właściwie krytykuje tego rodzaju biznes. Robi to przedstawiając postać Liny Khan. Była ona przewodniczącą (komisarzem) Federalnej Komisji Handlu (FTC) za rządów Joego Bidena, której antymonopolowe krucjaty (np. przeciw Amazon) to dla autora książki echo dawnej Ameryki (przynajmniej w ujęciu regulacyjnym).

Badanie od najbiedniejszych do najbogatszych Amerykanów

Narracja Hughesa mocno przechyla się w stronę administracji kierowanych przez Demokratów, przy niewystarczającym – jak się wydaje – uwzględnieniu republikańskich przykładów kształtowania rynków. Pominięto system autostrad międzystanowych Dwighta D. Eisenhowera (główna sieć autostrad w Stanach Zjednoczonych – ponad 75 000 km dróg budowano od końca lat 50. XX w.), Medicare Part D George’a W. Busha (program świadczeń na leki na receptę, głównie osób starszych i niepełnosprawnych, uruchomiony w 2003 r.), Strefy Możliwości Trumpa (program gospodarczy wprowadzony w USA w 2017 r., który ma na celu stymulowanie inwestycji w mniej rozwiniętych obszarach poprzez ulgi podatkowe dla inwestorów) czy też Operację Warp Speed (program w partnerstwie publiczno-prywatnym, zainicjowany przez rząd Stanów Zjednoczonych w celu przyspieszenia rozwoju, produkcji i dystrybucji szczepionek przeciwko COVID-19).

Pochwały? Hughes celowo unika technicznego, ekonomicznego żargonu, czyniąc książkę przystępną dla przeciętnego Smitha i Kowalskiego. Research jest dogłębny. Wnioski są głębokie (i szerokie), choć można się z nimi nie zgadzać. Narracja łączy to wszystko w spójną całość. W kontekście globalnym, jego książka rezonuje z europejskimi debatami o regulacjach czy z chińskim modelem państwowego kapitalizmu. W kontekście polskim – z historią transformacji ustrojowej. Na deser: sporo archiwalnych fotografii, przeważnie do tej pory niedostępnych czy rzadko pokazywanych. Chapeau bas!

Konkluzja? „Marketcrafters” to must-read dla zainteresowanych polityką gospodarczą oraz historią gospodarczą Stanów Zjednoczonych Ameryki. Hughes przypomina, że rynek to suma jednostek, a studiując triumfy i porażki w zakresie polityki gospodarczej z przeszłości, możemy kształtować przyszłość. W erze niepewności, to optymistyczna wizja. Wystarczy zakasać rękawy i do dzieła. Wyróbmy sto procent normy.

Okładka książki

Tagi


Artykuły powiązane

Czy kapitalizm żywi się krytyką?

Kategoria: Recenzje
Czy to możliwe, że współczesny kapitalizm wyrósł na ideałach, snach, dziwactwach i słabościach… marksistowskich buntowników i dzieci-kwiatów buntujących się w latach 60. XX wieku? Taką tezę stawiają w dziele „Nowy duch kapitalizmu” Luc Boltanski i Eve Chiapello.
Czy kapitalizm żywi się krytyką?

Wolny rynek może uratować świat

Kategoria: Innowacje w biznesie
Kapitalizm oznacza oddanie kontroli nad złożoną gospodarką w ręce miliardów niezależnych konsumentów, przedsiębiorców i pracowników oraz pozwolenie im na samodzielne decydowanie, co poprawia jakość ich życia. To dlatego mówienie o przejmowaniu kontroli nad kapitalizmem oznacza właściwie, że rządy przejmują kontrolę nad obywatelami – ostrzega Johan Norberg w „Manifeście Kapitalistycznym”.
Wolny rynek może uratować świat

Kapitalizm jako narzędzie polityki zagranicznej USA

Kategoria: Recenzje
Kapitalizm stał się narzędziem polityki zagranicznej USA, eksportowanym i używanym w różnych celach dla poszczególnych krajów oraz regionów – przekonuje prof. Ethan B. Kapstein w książce „Exporting Capitalism”. Czy to działa?
Kapitalizm jako narzędzie polityki zagranicznej USA