Mechanizm transmisji polityki pieniężnej w Polsce: wybrane wnioski z najnowszych badań
Kategoria: Trendy gospodarcze
Analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy
© Getty Images
Ostatnie pięć lat to był burzliwy, naznaczony niepewnością czas dla globalnej gospodarki. Banki centralne na całym świecie prowadziły skoordynowaną politykę pieniężną. Najpierw, gdy wybuchła pandemia, obniżyły stopy procentowe (tam, gdzie już wcześniej nie osiągnęły zera lub poziomu ujemnego) i ogłosiły programy skupu aktywów finansowych, aby wydźwignąć gospodarkę z zapaści. Następnie, gdy uderzyła inflacja, podniosły z kolei stopy procentowe do poziomów nienotowanych od ponad 20 lat.
Fed jako pierwszy wdrożył politykę zaostrzenia ilościowego poprzez redukowanie swojego bilansu (sprzedaż papierów wartościowych) w celu zmniejszenia nadpłynności w systemie finansowym, uważanej za czynnik inflacjogenny. EBC był ostrożniejszy i dłużej prowadził luźniejszą politykę z uwagi na nierównomierne ożywienie gospodarcze w strefie euro. Niektóre kraje szybko wychodziły z recesji wywołanej pandemią, podczas gdy inne pozostawały w tyle, zatem EBC starał się uniknąć zahamowania wzrostu w słabszych gospodarkach. Pomimo jednak podobnego tempa wzrostu cen po obu stronach Atlantyku, w Europie dominowała depresja podaży – wynikała ona z kryzysu energetycznego po nałożeniu sankcji na Rosję, na który instrumenty polityki pieniężnej miały niewielki wpływ. Za oceanem natomiast motorem inflacji był popyt.
EBC reaguje, Fed wyczekuje
Obecnie, po kilkunastomiesięcznych zmaganiach, sytuacja znacznie się poprawiła. Inflacja w strefie euro w maju 2024 r. wyniosła 2,6 proc. PKB w pierwszym kwartale 2024 r. wzrósł jednak o 0,3 proc., ale nadal widać oznaki stagnacji. Na podstawie tych danych Europejski Bank Centralny rozpoczął łagodzenie stóp procentowych, obniżając stopę referencyjną o 0,25 pkt proc. (tj. 25 punktów bazowych) po raz pierwszy od 2019 r. Łączna podwyżka o 450 punktów bazowych w okresie od lipca 2022 r. do września 2023 r. przyczyniła się do obniżenia zasadniczej stopy inflacji w strefie euro ze szczytowego poziomu 10,6 proc. w październiku 2022 r. Analitycy oczekują jeszcze dwóch kolejnych cięć w 2024 r. Bank Kanady, Szwajcarski Bank Narodowy i szwedzki Riksbank także zaczęły już łagodzić politykę pieniężną, aby ożywić wzrost gospodarczy. Za Kanałem La Manche wskaźnik inflacji spadł natomiast do 2 proc., osiągając cel przed Stanami Zjednoczonymi i strefą euro, mimo że Wielka Brytania odnotowała ostrzejszy wzrost inflacji w ciągu ostatnich dwóch lat.
Zobacz również:
Dylematy Europejskiego Banku Centralnego
Tymczasem w USA inflacja nie odpuszcza – wskaźnik inflacji bazowej PCE wzrósł w pierwszych trzech miesiącach 2024 r. do 4,4 proc. – a gospodarka rośnie szybciej niż się spodziewano jeszcze na początku roku. Ekonomiści ankietowani przez Reutersa oczekują, że amerykański PKB wzrośnie w 2024 r. o 2,5 proc. w porównaniu z 0,5 proc. w strefie euro i 0,4 proc. w Wielkiej Brytanii, ponieważ hojne wydatki rządowe (Bidenomics) pobudzają inwestycje, ale za to zwiększają zadłużenie i deficyt. Dlatego Rezerwa Federalna na razie nie poszła w ślady EBC, przy obecnej stopie referencyjnej w przedziale 5,25–5,50 proc.
To pierwsza taka sytuacja od stworzenia wspólnej waluty, gdy Frankfurt wyprzedza Waszyngton, inicjując cykl obniżania stóp procentowych. Pytana o ten ewenement prezes Christine Lagarde stwierdziła, że decyzje EBC „zależą od danych, nie od Fed”. „Gołębie” usposobienie EBC wynika z obserwacji, że utrzymanie restrykcyjnej polityki zbyt długo rodziłoby ryzyko, że wzrost gospodarczy w strefie euro zostanie zahamowany, a przepaść w stosunku do USA się pogłębi.
Jeśli chodzi o Fed, inwestorzy i ekonomiści oczekują poluzowania polityki pieniężnej najwcześniej we wrześniu 2024 r., choć i to wcale nie jest pewne. Jeśli tak się nie stanie, a w Europie dojdzie do kolejnych obniżek, to pojawi się problem niezsynchronizowania amerykańskiej polityki pieniężnej w stosunku do Europy i reszty świata. W takim przypadku różnica pomiędzy referencyjnymi stopami procentowymi w strefie euro i w Stanach Zjednoczonych mogłaby, według prognoz analityków Barclays, sięgnąć 2,1 pkt proc.
Inwestorzy zagłosują nogami
W zglobalizowanym systemie finansowym świata miałoby to daleko idące konsekwencje. Obietnica wyższych zysków może przyciągnąć inwestorów do Stanów Zjednoczonych. Mielibyśmy do czynienia z mechanizmem carry trade: inwestorzy pożyczają pieniądze w kraju o niskich stopach procentowych, inwestują je w obligacje kraju, w którym stopy procentowe są wysokie, a na koniec inkasują różnicę. W tym przypadku oznaczałoby to transfer pieniędzy z Europy czy z Azji do USA. Strumień gotówki popłynąłby do Ameryki, zasilając amerykański system finansowy w sytuacji, gdy Fed próbuje go wydrenować. To jeszcze bardziej oddaliłoby perspektywę luzowania polityki pieniężnej i oddzieliłoby Stany Zjednoczone od reszty świata.
Zobacz również:
Twardy orzech do zgryzienia dla Fed
Wygra na tym Wall Street i tylko Wall Street. W czasie, gdy gospodarki w Europie tracą dynamikę, wysysanie z nich gotówki zaostrzyłoby warunki finansowe i utrudniłoby realizację celu EBC, który obniżył stopy procentowe, aby uniknąć spowolnienia. Według szacunków banku BNP Paribas, gdyby rentowność europejskich obligacji wzrosła o 0,5 pkt proc., wymagałoby to od Europejskiego Banku Centralnego dodatkowych obniżek stóp procentowych o 0,2 pkt proc., aby zrównoważyć wpływ zaostrzenia polityki pieniężnej.
Co z kursem euro?
Niższe stopy procentowe zniechęcają inwestorów zagranicznych, obniżając popyt na walutę i jej wartość. Obniżenie stóp w strefie euro powinno więc osłabić wspólną walutę w stosunku do dolara. Z analizy MFW wynika jednak, że różnica 50 punktów bazowych między stopami Fed a stopami EBC doprowadziłaby do nieznacznej zmiany kursu walutowego o 0,1–0,2 proc.
Osłabienie euro utrudni import energii i sprawi, że zakup amerykańskich towarów będzie droższy. Istnieje obawa, że wyższe koszty importu mogą na nowo rozpalić inflację. Zdaniem Oxford Economics, jeśli jednak Fed opóźni łagodzenie polityki pieniężnej do pierwszego kwartału 2025 r., a EBC obniży stopy procentowe w tym okresie czterokrotnie, to euro spadnie w stosunku do dolara jedynie o dodatkowe 1,2 proc. Co z tego wynika? Według analiz EBC deprecjacja euro o 1 proc. spowodowałaby wzrost całkowitych cen importu zaledwie o 0,3 proc. w ciągu roku, podczas gdy presja na wzrost inflacji zasadniczej byłaby nieznaczna (0,04 proc.). Ograniczony wpływ wartości dolara na koszty importu wynika częściowo z faktu, że około 40 proc. europejskiego importu jest wyceniane w euro i w związku z tym nie podlega wahaniom kursowym.
Złagodzenie polityki pieniężnej powinno wesprzeć nastroje przedsiębiorców, zaufanie gospodarstw domowych, a także konsumpcję: gdy sentyment w strefie euro poprawi się w porównaniu z USA, euro powinno się z czasem umocnić wobec dolara.
Perspektywa bardziej sprzyjającego otoczenia makro powinna być korzystna dla akcji w ogóle, a w szczególności dla sektorów cyklicznych, a słabsze euro sprzyjałoby unijnym eksporterom. EBC oczekuje, że zagraniczny popyt na produkty strefy euro wzrośnie o 2,4 proc. w 2024 r. i o 3,1 proc. w 2025 r., czyli ponad trzykrotnie szybciej niż w 2023 r. Jeśli nie nastąpi kolejny szok, jakim był gwałtowny wzrost cen energii i żywności po inwazji Rosji na Ukrainę, to inflacja nie powinna wrócić. Nie wiadomo jednak, jak rozwinie się sytuacja na Bliskim Wschodzie i czy cena ropy nie skoczy z dnia na dzień.