Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
(CC By SA changeorder)
– Kolejne pół roku będzie czasem stagnacji, zmniejszonej aktywności w oczekiwaniu na silne bodźce z gospodarek – mówi Łukasz Pawłowski, dyrektor departamentu fuzji i przejęć w Espirito Santo Investment Bank.
Tylko 35 proc. respondentów ostatniego badania Deloitte „Central European Private Equity Confidence Survey” zamierza wejść w nowe projekty inwestycyjne. To odsetek najmniejszy od marca 2003 roku. A równocześnie zdecydowana większość (55 proc.) twierdzi, że w najbliższym czasie zajmie się zarządzaniem portfelem.
Fakt, że w ciągu 10 lat, od kiedy prowadzone jest badanie, najbardziej, bo do 28 proc., wzrósł odsetek tych, którzy zamierzają sprzedawać spółki portfelowe, świadczy jednak o tym, iż fundusze oczekują nadejścia dobrej koniunktury. I właśnie ta perspektywa mobilizuje do robienia porządków w portfelu i przygotowywania spółek do sprzedaży.
– W sytuacji spowolnienia gospodarczego czas potrzebny do osiągnięcia satysfakcjonujących wyników dla niektórych spółek portfelowych funduszy private equity może być dłuższy niż prognozowany na początku inwestycji. Dlatego fundusze nie spieszą się ze sprzedażą spółek, koncentrując się na działaniach zwiększających wartość firmy – powiedział Mark Jung, partner w dziale doradztwa finansowego Deloitte.
– Odsetek 55 proc. tych, którzy teraz będą zajmować się zarządzaniem portfelem, może oznaczać, że rozpoczynają prace nad sprzedażą firmy. Zwykle trwa to około 1,5 roku – interpretuje wyniki badania Tomasz Kwiecień, dyrektor funduszu Mezzanine Management.
Z drugiej strony fundusze zdają sobie sprawę, że inwestorzy, nawet gdy pojawią się sygnały poprawy koniunktury, będą długo zastanawiać się nad wartością oferowanej im firmy.
– Dlatego rośnie potrzeba budowania wartości poprzez zarządzanie portfelem, a nie poprzez lewarowanie czy podejście tanio kupię, drogo sprzedam – mówi Tomasz Czechowicz, prezes MCI Management.
Nie należy się spodziewać wielu projektów takich, jak zrealizowana na początku tego roku sprzedaż Lux – Medu przez fundusze Mid Europa Partners i Accession Mezzanine Capital brytyjskiej firmie usług medycznych BUPA za 400 mln euro. To cena ponad 15 razy przekraczająca EBITDA. Taki rynkowy przykład zachęca także innych do poszukiwania strategicznych nabywców i dobrego przygotowania spółek do transakcji.
Fundusze chcące wyjść z inwestycji liczą na chłonność publicznego rynku kapitałowego. Warszawska giełda w latach 2009–2012 wchłaniała najwięcej (ilościowo) ofert publicznych ze wszystkich europejskich rynków. W perspektywie najbliższych lat można więc się spodziewać dużej liczby ofert publicznych kierowanych przez private equity.
Pytanie, co z nowymi inwestycjami? Europa Środkowa i Wschodnia to „najbardziej pomijany obecnie region”, który oferuje „okazje inwestycyjne jak na rynkach rozwijających się, ale przy ryzyku jak na rykach rozwiniętych” – napisali w raporcie „Czas popatrzeć inaczej” analitycy Europejskiego Stowarzyszenia Private Equity i Venture Capital EVCA. Raport jest sporządzony przez 10 regionalnych oddziałów, w tym Polskie Stowarzyszenie Inwestorów Kapitałowych.
Szybki wzrost napływu inwestycji i pozyskiwania funduszy (fundraising) zakończył się w 2008 roku. W latach 2008–2011 fundraising, jako odsetek PKB, wynosił w regionie niespełna 0,1 proc. i był trzykrotnie mniejszy niż w całej Europie (ponad 0,3 proc.). Także inwestycje w relacji do PKB w tym okresie były 1,9 razy mniejsze niż w pozostałej części kontynentu. A w latach 2009–2011 zatrzymał się na dodatek napływ środków na nowe inwestycje. O ile w tym okresie inwestycje funduszy PE wyniosły 7,4 mld euro, to fundraising zaledwie 4,5 mld euro.
Tymczasem – według danych Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju – w ciągu dekady zakończonej w 2011 roku, a więc obejmującej już trzy lata kryzysu, roczna stopa netto zwrotu z inwestycji EBOR w regionie wyniosła 15,66 proc. w wyrażeniu dolarowym, a 9,95 proc. w euro. Według EVCA, w państwach CEE (z wyłączeniem Rosji, Ukrainy i Turcji), inwestycje private equity w latach 2003–2012 osiągnęły wartość 13 mld euro, a w latach 2003–2011 w całym regionie fundusze PE przejęły lub finansowały rozwój w sumie 1450 firm.
– Wiele funduszy zainwestowało już w całości środki pozyskane w latach 2006–2008 i obecnie albo rozpoczęły, albo dopiero planują na drugą połowę tego roku fundraising. To powoduje, że część podmiotów segmentu PE ma w tym momencie ograniczone zdolności inwestycyjne – mówi Łukasz Pawłowski.
Zahamowanie napływu środków do funduszy private equity miało związek ze wzrostem awersji do ryzyka i było procesem równoległym do delewarowania się grup bankowych w Centralnej i Wschodniej Europie. Jednak – jak podał w cokwartalnej statystyce Bank Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) – należności zagranicznych banków w naszym regionie wzrosły w IV kwartale zeszłego roku o 5 mld dolarów, głównie za sprawą wzrostu w Polsce i Czechach. Oba te kraje po kilku kwartałach stałego zmniejszania finansowania dołączyły do Rosji i Turcji.
Choć w badaniu Deloiitte odsetek funduszy zamierzających kupować lekko drgnął w górę w porównaniu z poprzednią edycją sprzed pół roku, i doszedł do 38 proc., jest on nadal jednym z najniższych w historii sondażu. Są jednak takie fundusze, jak np. Abris Capital Partners, który na początku tego roku pozyskał 450 mln euro na nowe inwestycje, choć fundraising jest dla branży nadal dużym wyzwaniem. A właśnie nadchodzi najlepszy czas, żeby kupować.
– To jest super czas na kupowanie. Mam nadzieję, że taki będzie 2013 i 2014 rok – mówi Tomasz Czechowicz.
W USA rynek fuzji i przejęć już dojrzewa, zwłaszcza w segmencie średnich firm, czyli o wartości obrotów, (według tamtych norm), od 5 mln do 2 mld dol. – wynika z badania zrealizowanego jesienią zeszłego roku przez Cogent Research z Cambridge na próbie 330 takich kompanii dla RBS Citizens, amerykańskiej dywizji Royal Bank of Scotland. 24 proc. tamtejszych firm z tego segmentu jest już zaangażowanych w prace nad zakupem innej firmy, a 55 proc. planuje rozpocząć takie przedsięwzięcie w ciągu najbliższego roku.
Tylko nieco mniejszy odsetek tamtejszych firm (21 proc.) zatrzymuje zyski, myśląc o reinwestycjach i ekspansji, a w ciągu roku zamierza tak postąpić 53 proc. firm. Dla 20 proc. w tym roku i kolejnych 53 proc. w ciągu najbliższego roku partnerstwo, alianse i joint venture będą priorytetem. Przy wciąż słabym rynku i ograniczonej dostępności finansowania zewnętrznego to podstawowe motory wzrostu, jakie widzą firmy.
>>zobacz video: Polskie firmy są niechętne fuzjom
Fuzje i przejęcia wstrzymywała w 2012 roku w USA niepewność o wyniki wyborów, rozwój sytuacji związanej z „klifem fiskalnym”, zmiany prawa podatkowego. Teraz mogą ruszyć pełną parą. Tym bardziej, że – jak twierdzi raport – podaż spółek zapewni starzejące się pokolenie wyżu demograficznego, które przez ostatnie 20 lat rozwijało firmy rodzinne i teraz myśli o emeryturze. Po stronie popytu firmy zdają sobie sprawę z trudności ze wzrostem organicznym, a zwłaszcza z jego finansowaniem. Żeby uzyskać przewagę konkurencyjną liczą raczej na skokowy wzrost udziału w rynku, jaki dają przejęcia.
Według raportu EVCA identyczna sytuacja następuje w naszym regionie, tworząc obecnie niepowtarzalne możliwości inwestycyjne. Rodzinne biznesy są rozwijane niejednokrotnie od ponad 20 lat i ich właściciele coraz częściej myślą o ich sprzedaży albo też potrzebują inwestora finansowego, żeby firmę „pozostawić rodzinie”. To powoduje, że ponad 58 proc. wszystkich transakcji, w jakie wchodzą fundusze PE w regionie, to te zwierane z założycielami firm. To nowy napęd dla fuzji i przejęć w regionie – twierdzi raport.
– Widzimy coraz więcej spółek, których właściciele poszukują finansowania lub wyjścia finansowego – mówi Piotr Misztal, partner w V4C Advisesr. – Jeszcze 10–15 lat temu dominowały transakcje prywatyzacyjne albo wtórne prywatyzacje. Teraz 93 proc. transakcji stanowią prywatne firmy. To typowa cecha rozwiniętej gospodarki.
Równocześnie także w Polsce rośnie liczba chętnych na wzrost przez przejęcia. Kryzys spowodował, że w branżach wyłonili się liderzy, którzy chcą umocnić pozycje, przejmując firmy słabsze.
– Przychodzą do nas firmy, które chcą przejąć konkurenta, gdy ten nie ma już wyjścia. Dzięki temu mogą powstać firmy mające mocniejsze fundamenty. Niedawno jeszcze firmy przychodziły po to, żeby je ratować, a teraz po wspomaganie wzrostu – mówi Piotr Misztal.
– Podaż projektów inwestycyjnych jest bardzo duża. Przedsiębiorcy już patrzą na kilka lat do przodu – dodaje Tomasz Kwiecień.
Kolejnym sygnałem zmiany trendu jest to, że jeszcze pół roku temu w badaniach Deloitte największym zainteresowaniem inwestorów po przetwórstwie przemysłowym cieszył się przemysł spożywczy. Teraz przetwórstwo przemysłowe już dominuje i stanowi niemal jedną trzecią wskazań.
– Stajemy się bardziej odważni. Już nie kryjemy się w bezpiecznych niszach, jaką jest żywność i napoje, typowe inwestycje na czasy kryzysu – mówi Tomasz Kwiecień.
Według ostatnich dostępnych statystyk EVCA, fundusze PE zainwestowały w Polsce w 2011 roku 681 mln euro w 57 spółek, a wartość wyjść z 24 spółek wyniosła 180 mln euro, z czego 125 mln euro sprzedaż inwestorowi strategicznemu, a 37 mln euro poprzez giełdę. Rok ubiegły był znacznie lepszy, zwłaszcza jeśli chodzi o wartość wyjść, która wyniosła ok. 3–4 mld zł, ale całościowe podsumowanie będzie prawdopodobnie dostępne dopiero w II połowie tego roku.
Choć większość funduszy inwestycyjnych, w tym także PE, ma portfele regionalne, to jednak w ramach regionów następuje coraz większe zróżnicowanie kierunków inwestycji. Coraz większego znaczenia nabiera sytuacja konkretnego kraju, a także wybór konkretnej firmy. Przedstawiciele funduszy uważają, że Polska na tym wygrywa i tu angażowanych będzie 50–60 proc. środków pozyskiwanych przez private equity, gdy tylko inwestorzy dojrzeją do takich decyzji.
– Jeśli mówimy o naszej części Europy, liczą się tylko Polska i Turcja– mówi Tomasz Kwiecień.
OF