Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Jak zrozumieć świat

Dożywotnie więzienie a nawet groźba zabicia dzieci. W taki sposób w różnych krajach próbuje się wpływać na ludzi, którzy gromadzą i publikują dane o sytuacji gospodarki. Opisuje to Tom Harford w książce „How to Make the World Add Up”.
Jak zrozumieć świat

W publikacji (jej polski tytuł to „Jak zrozumieć świat”) zwraca uwagę rozdział ósmy  – „Nie traktuj jako pewnik źródeł statystyk”. Autor ilustruje go cytatem słynnego szwedzkiego statystyka Hansa Roslinga. Zapytano go, skąd bierze fakty, które podaje. Odpowiedział: ”Ze statystyk Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Narodów Zjednoczonych, nic kontrowersyjnego. Te fakty nie podlegają dyskusji. Ja mam rację, a wy się mylicie”.

Jednak, jak twierdzi autor książki, sprawa nie zawsze jest tak oczywista. Bowiem niekoniecznie dane brane z – na pierwszy rzut oka renomowanych urzędów statystycznych – są tak wiarygodne, jak sugerował Rosling. Harford nawiązuje do historii Andreasa Georgiou, greckiego statystyka, który w 2010 r., po dwóch dekadach pracy w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, powrócił do rodzinnego kraju, by stanąć na czele ELSTAT-u, greckiego nowego urzędu statystycznego. Dlaczego nowego?

Otóż kiedy w 2002 r. ekonomistka Paola Subacchi odwiedziła ówczesną siedzibę greckiego urzędu statystycznego nie mogła się nadziwić temu, jak on wygląda. Znajdował się na przedmieściach Aten w budynku z lat 50. XX w., schowany między zwykłymi sklepami. Subacchi musiała się sporo namęczyć, by znaleźć wejście do niego. Kiedy wreszcie jej się to udało, weszła po schodach do zakurzonego pokoju, w którym pracowało kilka osób. Ekonomistka nie zauważyła żadnego komputera.

Irlandzka zagadka statystyczna

W tej sytuacji nie dziwi, że w owym czasie przedstawiciele europejskiego biura statystycznego Eurostat otwarcie narzekali na jakość danych, jakie otrzymywali od swoich greckich kolegów. Było to o tyle istotne, że Grecja jako kraj strefy euro miała obowiązek respektować limit deficytu budżetowego w wysokości 3 proc. PKB. Było to trudne dla greckich polityków. Dlatego, zamiast obciąć wydatki, zaczęto tak manipulować przy kategoryzacji wydatków, by nie wliczać ich do deficytu. W 2009 r., w świetle konsekwencji globalnego kryzysu finansowego zaczęto wątpić, czy Grecja będzie w stanie spłacić swoje zobowiązania.

Należało przede wszystkim ustalić, ile tych zobowiązań jest. Stąd misja greckiego statystyka Andreasa Georgiou. Jeszcze zanim ją rozpoczął, greckie ministerstwo finansów ogłosiło prognozę, że deficyt będzie wynosił 3,7 proc. PKB. Tymczasem z wyliczeń Georgiou wynikało, że będzie to 15,4 proc. PKB. Jednak najciekawsze jest to, co zaczęło się dziać po ujawnieniu skali zadłużenia greckiego państwa przez analityka.

Najpierw grecki prokurator ds. przestępstw ekonomicznych oskarżył Georgiou o celowe zawyżanie greckiego deficytu i szkodzenie greckiej gospodarce. Do tego doszły kolejne zarzuty, m.in. taki, że nowy szef urzędu statystycznego nie pozwolił zarządowi ELSTAT-u głosować nad definicją tegoż deficytu. Gdyby Georgiou został uznany winnym, groziło mu dożywotnie więzienie. Co prawda, greckie sądy niższej instancji sześć razy nie uznały winy statystyka, ale grecki sąd najwyższy podtrzymywał zarzuty.

Ostatecznie Georgiou w 2018 r. otrzymał dwa lata więzienia w zawieszeniu. I nie pomogło, że 80 renomowanych statystyków z całego świata podpisało się pod listem w jego obronie.

Przypadek Grecji nie jest jednak odosobniony. Autor opisuje, jak to kilkanaście lat temu władze Argentyny postanowiły walczyć z inflacją, polecając wyliczającej jej statystyk Gracieli Bevacqua, by miesięczną stawkę zaokrąglała w dół do pełnego procenta.

Inflacja 1 proc. miesięcznie daje po roku 12,7 proc., tymczasem 1,9 proc. przekłada się na 25,3 proc. po dwunastu miesiącach. Tak więc drobnym zaokrągleniem można zmniejszy oficjalny wskaźnik inflacji o połowę. Kiedy na początku 2007 r. Bevacqua wyliczyła miesięczną inflację na 2,1 proc., przeniesiono ją na stanowisko w bibliotece i obniżono pensję o dwie trzecie. Jednak to jeszcze nic w stosunku do tego, jak traktuje się niepokornych statystyków w krajach trzeciego świata.

Rosyjskie kłopoty ze statystyką

Autor opisuje, jak brytyjska profesor statystyki Denise Lievesley opowiadała mu, że jej kolega po fachu z jednego z afrykańskich państw dostał ultimatum: albo zaraportuje dane, jakich oczekują jego zwierzchnicy, albo jego dzieci zostaną zamordowane. Oczywiście nie podała, o jakie państwo i o jaką osobę chodzi, tym bardziej że nie byłoby dziwne, gdyby ta osoba szantażowi uległa. Jeżeli chodzi o Afrykę, to pod koniec 2018 r. w Tanzanii weszło w życie prawo, które czyni przestępstwem krytykę rządowych statystyk i jest zagrożone karą trzech lat więzienia.

Z kolei w Indiach w 2019 r. rząd Narendra Modi bez rozgłosu nakazał przestać publikować dane o bezrobociu. Wcześniej politycy obiecali znaczącą poprawę sytuacji w tej kwestii, a kiedy nie nastąpiła, zdecydowali, że lepiej poczekać z ujawnianiem liczb, dopóki nie będą one im odpowiadać. Ale nawet w Portoryko, którego obywatele mają paszporty USA, w 2017 r. próbowano rozwiązać problem niepokornego statystyka, likwidując cały urząd statystyczny (oficjalny powód: urząd jest za drogi, bo kosztował „aż” 1 mln dol. rocznie, przy rocznych wydatkach Portoryko wynoszących 10 mld dol.).

Nawet w Portoryko, którego obywatele mają paszporty USA, w 2017 r. próbowano rozwiązać problem niepokornego statystyka, likwidując cały urząd statystyczny.

Wydawałoby się, że nie ma żadnego rozsądnego powodu, by nie gromadzić wiarygodnych i szczegółowych statystyk gospodarczych. Innego zdania był na przykład John Cowperthwaite, który w latach 60. odpowiadał za finanse Hong-Kongu, wówczas jeszcze należącego do Wielkiej Brytanii. Kiedy o powody odmowy przekazywania danych odnośnie sytuacji finansowej Hong-Kongu do Londynu spytał go Milton Friedman, ten odpowiedział, że jest przekonany, że zostaną wykorzystane do rządowej interwencji w gospodarkę Hong-Kongu, a to jego zdaniem byłoby szkodliwe.

Omawiany przeze mnie fragment książki Toma Harforda to najciekawsza część. Niestety nie jest reprezentatywna dla całej publikacji. Jej większość stanowią historie, które już wielokrotnie były cytowane i omawiane w innych książkach, jak chociażby wykorzystanie statystyk do poprawy losu brytyjskich żołnierzy w czasie Wojny Krymskiej.

Ostatnio jest moda na pisanie książek, których autorzy starają się przedstawić statystyczne ciekawostki w sposób atrakcyjny dla przeciętnego czytelnika. Tylko że wszystkie one piszą w bardzo podobny sposób o tych samych sprawach, często cytując te same historie.

Ciągle niedoścignionym wzorem w tego rodzaju publikacjach jest „Jak kłamać statystyką” („How to lie with statistics”) autorstwa Darrella Huffa, która choć napisana w 1954 r. nadal jest wznawiana i znajduje nowych czytelników (co ciekawe, ta książka nigdy nie była wydana w języku polskim, a przynajmniej ja na takie wydanie nie trafiłem). Tak więc miłośnikom statystycznych ciekawostek zdecydowanie polecam tę drugą książkę, a odradzam pierwszą.

Otwarta licencja


Tagi