Rynki pracy wcale nie mają się tak świetnie

W artykule dowodzimy, że najważniejszym czynnikiem dynamiki płac w USA są: stopa niezatrudnienia, czyli całkowity odsetek niezatrudnionych dorosłych (ang. non-employment rate) i stopy niepełnego zatrudnienia. Oba te czynniki mają silny ujemny wpływ na wzrost płac. Wynika stąd, że rezerwowa armia siły roboczej, która działa na wzrost płac jak hamulec, obejmuje nie tylko bezrobotnych, ale ujawnia się także wewnątrz firm.
Rynki pracy wcale nie mają się tak świetnie

(©Envato)

Wyrażane w USA i Europie obawy, że inflacja płac osłabi wzrost gospodarczy, sprawiły, że zaczęto nawoływać do podwyższenia stóp procentowych i stłumienia popytu. Analitycy wskazują na niskie bezrobocie i wysoki stosunek liczby wakatów do liczby bezrobotnych, dowodząc, że rynki pracy są „ciasne”. Tymczasem  po długim okresie coraz słabszego wzrostu płac nominalnych, szybko spadają płace realne.

Pierwszymi, którzy opisali bezrobotnych jako „armię rezerwową”, której celem jest utrzymanie płac na niskim poziomie, byli Fryderyk Engels (1945) i Karol Marks (1847). Od tamtej pory ekonomiści stosują stopę bezrobocia – definiowaną jako liczba bezrobotnych podzielona przez liczebność siły roboczej, obejmującej bezrobotnych i pracujących – jako podstawową miarę „luzu” na rynku pracy. Włączyli oni stopę bezrobocia do równań płacowych, spodziewając się ujemnej korelacji cząstkowej.  I rzeczywiście, przez ponad sto lat stopa bezrobocia była ujemnie skorelowana ze wzrostem płac.

Fakt, że bezrobocie jest na historycznie niskim poziomie bywa poczytywane przez kierujących gospodarką za dowód, że rynki pracy działają obecnie na pełnych obrotach (są „ciasne”, tight – przyp. tłum), i że inflacja płac może wkrótce dołączyć do innych presji inflacyjnych obserwowanych w gospodarce. Banki centralne doszły do wniosku, że muszą zareagować na to podwyżką stóp procentowych, aby stłumić popyt.  Makroekonomiści głowią się jednak, dlaczego w latach 2010-2020 wzrost płac pozostawał umiarkowany pomimo spadku stopy bezrobocia z 6 proc. do poniżej 4 proc. Odpowiedź brzmi: na rynku pracy było więcej „luzu” niż wskazywała stopa bezrobocia.

Wielka rezygnacja na razie tylko w USA

W naszej nowej pracy (Blanchflower i in. 2022) wykazujemy, że bezrobocie nie pełni już tej roli, co kiedyś. Od czasu wielkiej recesji z 2008 roku stopy bezrobocia nie wykazują korelacji ze wzrostem płacy w Stanach Zjednoczonych. Kluczowe natomiast są dwie inne miary rynku pracy: 1. stopa niepełnego zatrudnienia, czyli odsetek pracowników zatrudnionych na niepełny etat, a gotowych pracować w większym wymiarze, 2. „stopa niezatrudnienia” czyli odsetek dorosłych obywateli pozostających bez pracy (zarówno bezrobotnych, jak i nieaktywnych zawodowo).

Od lat 1980-tych stopa niepełnego zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych koreluje ujemnie ze wzrostem płacy, przy czym siła efektu rośnie od czasu recesji z 2008 r. „Stopa niezatrudnienia” nie była natomiast statystycznie istotna w równaniach wzrostu płac przed wielką recesją, ale stała się silnie istotna statystycznie od tego czasu – w praktyce przejmując rolę stopy bezrobocia. Jest to wyraźnie widoczne w panelowych równaniach płacowych dla USA, obejmujących efekty stałe specyficzne dla poszczególnych stanów i lat oraz opóźnione płace. Wykres pokazuje ścisłe podążanie wzrostu płac za stopami „niezatrudnienia” i niepełnego zatrudnienia w ostatnich latach w sektorze prywatnym w USA wśród pracowników produkcyjnych i nienadzorujących, którzy stanowią około trzech czwartych pracowników tego sektora.

Ekonomiści tradycyjnie oczekują wzrostu płac wtedy, kiedy stosunek wakatów do bezrobotnych (krzywa Beveridge’a) jest wysoki.  My jednak nie stwierdzamy żadnej roli stosunku wakatów do bezrobotnych, czyli V:U, w równaniach płacowych dla USA.

Spostrzeżenia te nieco zaskoczą ekonomistów, z których wielu wychowało się na przełomowej pracy Layarda, Nickella i Jackmana (1990), zakładających, że wskaźników „niezatrudnienia” nie należy włączać do równań płacowych, ponieważ ludzie nie szukający aktywnie pracy raczej nie będą konkurować o płatne zatrudnienie, a tym samym obniżać płac. Jednak Marks i Engels w swoich wywodach o „rezerwowej armii pracy” nie rozróżniali między bezrobotnymi a, ogólniej, niezatrudnionymi.

Nobel za kontrowersyjne badanie

Dla kierownictwa gospodarczego wynika z tego wniosek, że wysokie „niezatrudnienie” i wysokie niepełne zatrudnienie są w istocie dodatkowymi miarami luzu na rynku pracy, generującymi presję na obniżenie płac w USA. Sporej części tych amerykańskich pracowników, którzy stali się nieaktywni, nie należy traktować jako straconych na zawsze; powinno się raczej oczekiwać, że ludzie ci szybko powrócą na rynek pracy, kiedy popyt wzrośnie i pojawią się nowe wakaty.

Co więcej, w przeciwieństwie do większości innych zachodnich krajów uprzemysłowionych, w USA stopa niezatrudnienia rośnie. Poza USA dzieje się tak tylko w Grecji i Hiszpanii – obydwie mają dwucyfrową stopę bezrobocia.  Stopa niezatrudnienia w USA wzrosła o 3,6 punktu procentowego od 2005 roku, osiągając 31 proc. dorosłej populacji. Zwiększyło to rezerwę siły roboczej. Wynikałoby z tego, że rynek pracy nie jest aż tak „ciasny”, jak sądzą analitycy, co pomaga wyjaśnić brak silnej presji płacowej i stale słabnące tempo wzrostu płac realnych.

Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?

Im wyższe są stopy niezatrudnienia i niepełnego zatrudnienia, tym większa pula dostępnej siły roboczej.  Pytanie brzmi, czy niezatrudnieni są gotowi szybko wrócić na rynek pracy, gdy tylko pojawią się na nim wolne miejsca pracy. Wygląda na to, że tak jest, skoro liczba niezatrudnionych ma wpływ na wzrost płac, w  przeciwieństwie do stopy wakatów. Nasuwa się oczywisty wniosek, że szeregi niezatrudnionych składają się z pracowników zniechęconych do aktywności zawodowej faktem, że oferowane płace były niższe od płac progowych.

Co takiego wydarzyło się w 2008 r., że nastąpiła taka zmiana? Można tylko spekulować – ale wydaje się niewykluczone, a nawet prawdopodobne, że recesja roku 2008 wystraszyła pracowników i niepracujących, zmniejszając ich siłę przetargową, a tym samym obniżając stopę bezrobocia równowagi (NAIRU).

Ponadto stopa niepełnego zatrudnienia odzwierciedla niską presję płacową wewnątrz firm, co przyczynia się do obniżenia siły przetargowej aktualnych pracowników.  Fakt, że osoby zatrudnione w niepełnym wymiarze czasu pracy nie były w stanie otrzymać wystarczającej liczby godzin powoduje utrzymywanie na niskim poziomie płac innych pracowników – prawdopodobnie w ramach tej samej firmy.

Wykazaliśmy, że po tzw. wielkiej recesji 2008 r. rezerwowa armia siły roboczej jest znacznie większa niż wskazuje na to stopa bezrobocia. A teraz kluczowe pytanie brzmi: co na to władze i banki centralne?

 

David Blanchflower – Bruce V. Rauner Professor of Economics at Tuck School of Business at Dartmouth College.

Alex Bryson – Professor of Quantitative Social Science, Social Research Institute at University College London.

Jackson Spurling – Jackson Spurling is a member of the the class of 2023 at Dartmouth College. He is a Dartmouth Economics Research Scholar and primarily interested in monetary and labor economics.

 

Artykuł ukazał się w wersji oryginalnej na platformie VoxEu, tam też dostępne są przypisy i bibliografia.

(©Envato)

Tagi


Artykuły powiązane

Tak świetnie nie będzie wiecznie

Kategoria: Analizy
Polska jest w europejskiej czołówce pod względem sytuacji na rynku pracy. Mamy najwyższy poziom zatrudnienia w historii wolnej Polski i stopę bezrobocia, której może nam pozazdrościć większość krajów Unii Europejskiej. Teraz może być jednak pod górkę.
Tak świetnie nie będzie wiecznie