Autor: Jarosław Kamiński

Analityk biznesowy, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu

Wielka rezygnacja na razie tylko w USA

Przyzwyczajeni jesteśmy, że wraz z globalnymi kryzysami mamy do czynienia z masowymi zwolnieniami pracowników. Jednak w USA jednym z efektów pandemii nie jest fala zwolnień, a fala rezygnacji z pracy. Czy trend dojdzie do Polski?
Wielka rezygnacja na razie tylko w USA

(©Envato)

„Wielka rezygnacja” (ang. Great Resignation lub Big Quit) to zjawisko masowej rezygnacji z pracy na skutek pandemii i następstw z niej wynikających. Pierwszeństwo użycia tego sformułowania przypisuje się profesorowi zarządzania w Mays Business School of Texas A&M University – Anthony’emu Klotzowi. W maju 2021 roku, na stronach Bloomberga przekonywał on, że dojdzie do masowych odejść.

Nie pomylił się, bo dane miesiąc po miesiącu pokazywały ok. 4 miliony dobrowolnych odejść z pracy. Jak dowiadujemy się z najnowszych wyliczeń amerykańskiego Biura Statystyki Pracy (ang. Bureau of Labor Statistics, BLS) w 2021 r. zarejestrowano rekordową liczbę 47.4 mln wypowiedzeń.

Dotknięte branże

Liczby bezwzględne udostępnione przez BLS pokazują, że najwięcej zwolnień występuje w hotelarstwie, gastronomii, usługach edukacyjnych i zdrowotnych, handlu detalicznym, usługach biznesowych oraz służbie zdrowia. Z kolei największy odsetek rezygnujących z pracy dotyczy branży hotelarsko-restauracyjnej oraz handlu detalicznego – odpowiednio 6,1 proc. i 4,9 proc. w grudniu 2021 r. Są to również sektory, które doświadczają znaczącego braku rąk do pracy.

Dlaczego te branże ucierpiały najbardziej? Jak wyjaśnia prof. Isabell Welpe z Politechniki w Monachium (Technische Universität München), kluczową rolę odgrywa lokalizacja wykonywanej pracy.

„Otóż skutki masowej rezygnacji najbardziej dotkliwe są dla profesji z branż o niskiej niezależności od czasu i lokalizacji pracy. Niektóre prace muszą po prostu być wykonywane „tu i teraz”, z zastrzeżeniem „tu” nie może być w wersji online, czyli dostawcy i odbiorcy produktu lub usługi muszą znajdować się w jednym miejscu, w określonym czasie, np. korzystanie z restauracji, obecność na koncercie muzycznym czy świadczenie usług lotów pasażerskich. Pandemia zaburzyła funkcjonowanie tych biznesów i zwiększyła niepewność pracowników. Znacznie lepiej radzą sobie natomiast branże lub ich części gdzie obecność ta nie jest wymagana, jak chociażby sprzedaż online.”

Kreatywni ludzie nie harują

Dogłębną analizę opisywanego zjawiska przeprowadził Ian Cook wraz z zespołem, badając 9 mln pracowników z 4 tys. firm. Wynika z niej, że wskaźniki rezygnacji napędzające trend masowej rezygnacji dotyczyły głównie branży technologicznej i medycznej. Generalnie wyższy odsetek odejść dotyczył branż, które przez pandemię doświadczyły ekstremalnego wzrostu popytu.

W połowie kariery

Kolejną interesującą obserwacją ze wspomnianych badań jest to, że rezygnacja dotyczyła przede wszystkim pracowników będących w połowie kariery, dokładnie dla osób w wieku 30-45 lat. To o tyle zaskakujące, że rotacja w Ameryce dotyczy głównie osób młodszych. Powodów tego zjawiska jest przynajmniej kilka.

Rezygnacja dotyczyła przede wszystkim pracowników będących w połowie kariery, w wieku 30-45 lat.

Praca zdalna doprowadziła do tego, że zatrudnianie młodych osób jest bardziej ryzykowne, bo trudniej jest wyszkolić nowe osoby pracujące zupełnie online. Z tego też powodu pracownicy z kilku- lub kilkunastoletnim stażem stali się bardziej poszukiwani na rynku pracy.

Innym możliwym wyjaśnieniem jest to, że rezygnujący z pracy przeczekiwali z decyzją o wypowiedzeniu. Na początku pandemii wiele osób traciło stałe zatrudnienie, sytuacja była niepewna, dlatego nie był to najlepszy moment na tak poważne decyzje. W wielu przedsiębiorstwach zwalniano lub mrożono przyjmowanie nowych pracowników, co dokładało pracy tym, którzy zostawali. Z biegiem czasu i poprawą sytuacji ekonomicznej, przeciążeni pracownicy zaczęli podejmować decyzje, z którymi zwlekali przez miesiące.

Nieco inne dane przedstawia Karin Kimbrough, główna ekonomistka LinkedIn – portalu, za którego pośrednictwem co 15 sekund zatrudniana jest nowa osoba. Otóż znaczącą grupą stojącą za „wielką rezygnacją” są osoby starsze, które zrezygnowały z uczestnictwa w rynku pracy. Potwierdzają to badania ekonomistów z Goldman Sachs (na które powołuje się The New York Times), którzy twierdzą, że aż ok. 2/3 rezygnacji dotyczy odejść na (głównie wcześniejszą) emeryturę.

Teraz albo nigdy

Jedną z często pojawiających się w opinii publicznej przyczyn masowych rezygnacji jest fakt pomocy ze strony rządu. Jak twierdzą niektórzy analitycy, dzięki wsparciu instytucji publicznych wielu Amerykanów zbudowało „poduszkę finansową”, która dawała im względny spokój na kolejne miesiące niepewnej sytuacji w pandemii. Wiele osób nie musiało więc naprędce wracać do pracy. Jednak jest to tylko część prawdy, bo jak podkreśla Karin Kimbrough w programie CBS „60 minutes” – pracownikom nie śpieszno było do powrotu do pracy po tym jak pomoc państwa została zatrzymana.

Inną kwestią, na którą zwracają uwagę media w Ameryce jest zatrzymanie procesów migracyjnych. Według Biura Spisu Ludności Stanów Zjednoczonych (U.S. Census Bureau) migracja netto do USA zmniejszyła się czterokrotnie na przestrzeni 5 lat – z nieco ponad miliona w 2016 r. do 247 tys. w 2021 r.

Warto zwrócić także uwagę, że imigranci częściej pracują w zawodach zawiązanych z wydobyciem zasobów naturalnych i budownictwie oraz przede wszystkim w usługach (20,6 proc. imigranci vs 14,4 proc. osoby urodzone w USA), gdzie często trudno o obsadzenie wszystkich wakatów. Biorąc pod uwagę, że gros rezygnujących to osoby, które pracują w mniej opłacanych zawodach – mediana wynagrodzeń dla imigrantów jest o 12 proc. niższa niż reszty Amerykanów – można stwierdzić, że efekt migracji miał też swój udział w masowych odejściach z pracy.

Popandemiczna ewolucja rynku pracy

Kolejną kwestią, o której warto wspomnieć jest to, że według wielu opracowań kobiety ucierpiały bardziej przez pandemię i również kwestie związane z rynkiem pracy były dla nich większym problemem. W Ameryce pracuje teraz o ok. 1,4 miliona mniej kobiet niż przed pandemią. The Guardian przywołuje analizę Misty Heggeness z Biura Spisu Ludności i pisze o tym, że matki mające telepracę oraz pracujące jako nauczycielki częściej rzucały pracę i zostawały na bezrobociu.

Nie od dziś wiadomo, że kobiety są bardziej obciążone obowiązkami domowymi. Jak udowadniają różne badania, np. artykuł „Women’s and men’s work, housework and childcare, before and during COVID-19”,  pandemia tylko to zintensyfikowała, powodując, że kobiety musiały łączyć życie zawodowe z opieką nad dziećmi oraz z obowiązkami dotyczącymi nauki zdalnej dzieci.

Jednak tym, co najczęściej pojawia się w kontekście przyczyn opisywanego zjawiska, jest wypalenie zawodowe. Pandemia wraz ze wszystkimi jej konsekwencjami doprowadziła do momentu, w którym ludzie zmęczeni pracą oraz sytuacją wokoło podejmowali odważne kroki w życiu. Dla wielu Amerykanów pandemia stała się punktem zwrotnym, w którym pracownicy zaczęli poszukiwać lepszych szans.

Nie bez powodu więc czasami sytuacja ta nazywana jest wielkim resetem. Inną nazwę, którą możemy usłyszeć jest wielkie otwarcie oczu. Jak powiedział Klotz dla CNBC: „nie chodzi tylko o znalezienie nowej pracy lub opuszczenie rynku pracy, ale o przejęcie kontroli nad swoją pracą i życiem osobistym oraz podjęcie ważnej decyzji – rezygnacji – aby to osiągnąć”.

To pandemia doprowadziła do momentu, w którym ludzie zmęczeni pracą oraz sytuacją wokoło podejmowali odważne kroki w życiu.

Wiele pracowników, szczególnie tych na najniżej płatnych stanowiskach dochodzi do wniosku, że nie chce już wykonywać swojego zawodu. Inni wykorzystują sytuację, by zmienić znacznie swoje życie, nie tylko przez inną pracę, ale także przez zmianę miejsca zamieszkania. Na przykład wspomniana Karin Kimbrough przywołuje sytuacje, w których ludzie wyprowadzają się z metropolii do miejsc o niższym koszcie utrzymania.

Z kolei natężenie stresu w życiu dla niektórych było okazją do zwolnienia i zastanowienia się nad przyszłością. Szczególnie ci lepiej zarabiający czasem dochodzą do wniosku, że „wyścig szczurów” nie jest już dla nich, tym samym wpisując się w trend znany pod nazwą „downshifting”, co można przetłumaczyć jako „zwolnienie biegu”.

Tylko w Ameryce

Zdecydowanie „wielka rezygnacja” to fenomen głównie Stanów Zjednoczonych. W innych częściach świata nie obserwuje się tak dużych zmian jak w USA. Jednak podobne sytuacje mogą dojść do innych państw nieco później, np. w Australii wg. ELMO Software, 31 proc. tamtejszych pracowników planuje zrezygnować z obecnej pracy w tym roku. Z drugiej strony, osoby na tamtejszym rynku pracy szukają większej elastyczności, wyższej płacy lub też dłuższego urlopu. Dlatego – jak powiedział minister skarbu tego kraju, Josh Frydenberg – bardziej od masowej rezygnacji Australia doświadcza „wielkiego przetasowania” .

Podobne głosy od ekspertów słychać w Wielkiej Brytanii. Niedawno główny ekonomista Deutsche Banku w UK, Sanjay Raja, mówił o problemach pracodawców z zatrudnianiem nowych pracowników. Ponadto zauważył, że skala rezygnacji jest najwyższa od ponad dekady. Przesuwając się na wschód do kontynentalnej Europy, mniej słyszy się o masowej rezygnacji czy o większych ruchach na rynku pracy.

Praca coraz bardziej zdalna

Na przykład niemiecki Instytutu Badań nad Zatrudnieniem (IAB) w swoim opracowaniu „Competing for jobs: How COVID-19 changes search behaviour in the labour market” stwierdza, że u naszego zachodniego sąsiada nie zaobserwowano większej intensywności poszukiwań pracy podczas pandemii. Z kolei dyrektor tej organizacji, Enzo Weber, stwierdza jednoznacznie, że trend „wielkiej rezygnacji” nie dotknął Republiki Federalnej Niemiec.

A jak sytuacja ma się w Polsce? Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego twierdzi, że Biq Quit nie zawita do Polski. Jako argument przywołuje różnicę naszego i amerykańskiego rynku, którą jest brak odłożonych środków w gospodarstwach domowych. Zmiana ścieżki kariery wymaga czasu, a bez odłożonych oszczędności trudno o radykalne zmiany. Kolejną barierą jest niski poziom pracy zdalnej – w Polsce jest ok. 5 proc. pracowników, którzy wykonują swoje obowiązki bez fizycznej obecności w biurze.

Różnica między Polską a USA to głównie brak oszczędności gospodarstw domowych.

Z kolei dr Justyna Pokojska z ośrodka DeLab UW konstatuje, że ze względu na inny charakter rynku pracy oraz inną mentalność, w Polsce możliwa jest jakaś wersja Great Resignation, ale może ona przyjść z opóźnieniem, nawet w 2023 r.

„Wielka rezygnacja” to niewątpliwie jeden z efektów pandemii, który w najbardziej wyrazistym stopniu obserwujemy w Stanach Zjednoczonych. Profesor Klotz prognozuje, że w również w tym roku wielu Amerykanów pójdzie w ślady tych, którzy porzucili swoje zatrudnienie w 2021 r. Inne kraje na świecie też doświadczają pewnych ruchów na rynku pracy, które można raczej nazwać „wielką rotacją”.

Choć obserwowany trend zaczął się w czasie pandemii, to COVID-19 był tylko katalizatorem do zmian, które następowały dużo wcześniej. Termin „wielka rezygnacja” nawiązuje do „wielkiego kryzysu” (ang. Great Depression), a więc dla wielu może mieć pejoratywny wydźwięk. Jednak dla sporej liczby pracowników Big Quit to pozytywny moment, w którym uświadomili sobie, co chcą robić i gdzie chcą pracować. Również w długim okresie dla rynku pracy może okazać się to pozytywne.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi