Kryzys budżetowy we Francji jest ostrzeżeniem dla Belgii, która zmaga się z rosnącym deficytem, a jednocześnie od wielu miesięcy bezskutecznie próbuje utworzyć nowy rząd – poinformowały belgijskie media.
Rząd francuski upadł w środę po tym, jak parlament przyjął wobec niego wotum nieufności. Gabinet Michela Barniera planował przeforsować budżet zakładający redukcję deficytu o 60 mld euro bez zgody parlamentu.
„Kryzys budżetowy we Francji stanowi ostrzeżenie dla Barta De Wevera, lidera Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA) i zwycięskiej partii tegorocznych wyborów w Belgii” – twierdzi agencja Belga. De Wever liczył na szybkie utworzenie rządu z partiami MR, Les Engages, CD&V oraz Vooruit, aby uporać się z deficytem budżetowym Belgii, ale ponad pół roku po wyborach kraj ciągle tkwi w politycznym impasie.
W Belgii, podobnie jak we Francji, partie są podzielone co do sposobu zarządzania budżetem. N-VA postuluje wprowadzenie daleko idących środków oszczędnościowych, podczas gdy Vooruit opowiada się za zwiększeniem siły nabywczej oraz inwestycjami w opiekę zdrowotną.
Belgia już nie dotrzymała wrześniowego terminu wyznaczonego przez Unię Europejską na przedstawienie propozycji budżetowych. Komisja Europejska przedłużyła ten termin do końca roku, jednak nawet ten może okazać się trudny do spełnienia, ponieważ negocjacje budżetowe często trwają tygodnie, a nawet miesiące.
„Pytanie brzmi, co Komisja Europejska zrobi z krajami, które nie dotrzymają terminu. Zagroziła sankcjami, takimi jak nadzór budżetowy i grzywny dla krajów, które nie zredukują deficytu budżetowego. Nałożenie sankcji na Francję podsyciłoby nastroje antyunijne, ale ich brak podważyłby wiarygodność Komisji” – podała agencja Belga.
Z Brukseli Łukasz Osiński
luo/ bst/ asa/
