Tragedia grecka

Obecnie w prasie szeroko opisywana jest sytuacja Grecji, która wpadła w poważne tarapaty i z których, widać wyraźnie, bez zbiorowej pomocy ze strony innych krajów nie uda się jej wydobyć. Nic dziwnego, jeśli nawet jeden z ojców euro Omar Issing przyznaje, że „tworzenie unii monetarnej bez ustanowienia unii politycznej było ustawieniem zaprzęgu przed koniem”. Oczywiście problem Grecji jest problemem strefy euro, niemniej powoduje wielką debatę na temat optymalnego obszaru walutowego (OOW), jak i faktu, że Grecja i inne kraje południowe do tego obszaru nie należą, co może wiązać się i będzie się wiązało z poważnymi problemami na przyszłość.

Grecja stoi przed olbrzymim dylematem, ale wydaje się, że również dyskusja na temat strefy euro, przynależności do niej ze strony państw peryferyjnych staje się olbrzymim wyzwaniem naukowym. Ponieważ problem pozostanie, nawet jeśli państwa strefy euro pomogą Grecji sfinansować jej zapotrzebowanie pożyczkowe i jednocześnie Grecja podejmie starania o zredukowanie olbrzymiego deficytu budżetowego i ścięcia go aż o 10 proc. PKB w nadchodzącej przyszłości. Takie działanie musi wiązać się bolesnymi oszczędnościami i wzrostem podatków na skalę 10 proc. PKB, powodując wieloletnią stagnację i procesy deflacyjne w tym kraju. Oznacza to długoletni zastój na rynku greckim i niezadowolenie w tym kraju.

Grecja jest małym krajem i można sobie wyobrazić pomoc Niemiec dla niej w celu ratowania strefy i Unii, rodzi się jednak ryzyko, że inne kraje, które również są niedostosowanymi krajami peryferyjnymi i które są ważniejsze i większe, takie jak Hiszpania i Włochy, mogą potrzebować pomocy na skalę znacznie większą, szacowaną przez BNP Paribas na 400 mld USD.

Dlatego niektórzy, w tym Martin Feldstein, patrząc na ten dylemat, mają postulat, aby Grecja wzięła sobie urlop od euro na jakiś okres czasu. Zakładają, że rozwiązaniem jest zamiana euro na drachmę w relacji 1:1 zarówno w systemie gotówkowym jak i przeliczania zobowiązań. Tego typu postulat wiąże się z tym, że gdyby Grecy mogli prowadzić niezależną politykę pieniężn,ą to kryzys spowodowałyby osłabienie waluty i zwiększenie konkurencyjności tego kraju, a jednocześnie wszelkiego typu dopasowania cenowe, jak też płacowe byłyby mniej bolesne, ponieważ  następowałyby na poziomie kursu walutowego.

Oczywiście, tego typu debata powoduje pytania dotyczące opłacalności wejścia do strefy euro dla krajów peryferyjnych nie należących do OOW. Niemniej zauważmy że „wakacje od strefy euro” tak naprawdę doprowadziłoby też do tego, że wszelkie rozważania dotyczące obniżki kosztów kapitału, jak też mówiące o korzyściach przystąpienia do strefy euro byłyby w tym momencie w znaczący sposób podważone. Ponieważ inwestorzy, zastanawiając się nad tym, czy dany kraj należy do optymalnego obszaru walutowego, czy też nie, będą brać pod uwagę, że jeśli do OOW nie należy, to w efekcie będzie mógł zrobić sobie właśnie „wakacje” i wyjść, wracając do swojej macierzystej waluty. W praktyce oznaczałoby to, że wiedząc o tym, że grozi im wymiana ich pożyczek i inwestycji po kursie 1:1 do narodowej waluty, która później będzie znacząco słabła, powodowaliby, że koszty kapitału i stopy procentowe byłyby znacząco z tego tytułu wyższe i powodowałyby znaczące koszty i ograniczenia opłacalności inwestycji. Dlatego też dylemat dotyczący opłacalności uczestniczenia w strefie euro w sytuacji kraju peryferyjnego, jest tak naprawdę dylematem dotyczącym bycia w sytuacji kraju, który należy do strefy euro i nie ma tego tytułu korzyści.

W opracowaniu pt. „The future of public debt” Bank for International Settlement prezentuje aktualne projekcje dotyczące poziomu długu w roku 2050. Wzrosty długu są bardzo alarmujące, ponieważ w przypadku Włoch dług może osiągnąć w tym roku 250 proc. PKB, w Niemczech 300 proc.,  w przypadku Francji 400 proc.,  USA 450 proc.,  w  Wlk. Brytanii 500 proc. i aż 600 proc. w przypadku Japonii. Oczywiście społeczny ciężar będzie ściśle związany z walutą, w jakiej będą powyższe zobowiązania i czy nadmierny dług będzie mógł być zredukowany inflacyjnie, w sytuacji, kiedy posiada się własną walutę, czy też nie. Niemniej już teraz można powiedzieć, że kryzys spowodował znaczące zwiększenie emisji długów rządowych o niższym ratingu. W ciągu ostatnich 10 lat nastąpił wzrost o 297 proc. zobowiązań rządowych o ratingu Baa, o 204 proc. – A, podczas gdy tych o najwyższym ratingu Aaa o 125 proc.

Jest to oczywiście związane z kryzysem, ale też faktem trudności wyjścia z niego i to mimo, że gospodarka amerykańska bardzo szybko odbiła się w ujęciu kwartalnym w ostatnim kwartale zeszłego roku, aż o 5,7 proc. Przy czym jest charakterystyczne to, że procesy restrukturyzacyjne bardzo silnie nastąpiły w dużych przedsiębiorstwach, podczas gdy trudno sobie wyobrazić możliwość opanowania problemów związanych z brakiem wystarczającego zatrudnienia bez procesów restrukturyzacyjnych wspomaganych ekspansją małych przedsiębiorstw. W USA oblicza się, że płace całkowite między rokiem 1980 a 2005 spadłyby, gdyby nie liczyć miejsc pracy utworzonych w małych przedsiębiorstwach i tych nowo tworzonych. To, co jest niepokojące w gospodarce amerykańskiej, to, że w ostatnim półroczu, od kiedygospodarka amerykańska odbija się i zaczyna ponownie wzrastać, to właśnie małe przedsiębiorstwa redukują swoje zapotrzebowanie kapitałowe, jak  też zwalniają pracowników. Tylko 20 proc. ich oczekuje, że zwiększy zapotrzebowanie na nowe maszyny w najbliższych trzech miesiącach. Jest to wskaźnik najniższy od 35 lat. W sytuacji, kiedy te małe przedsiębiorstwa zatrudniają połowę całej siły roboczej, niepokojące jest również, kiedy indeksy małych przedsiębiorstw są niskie. Charakterystyczne, że ich poziom optymizmu w ostatnim okresie był tak niski w USA tylko raz w okresie od 1980 r. W styczniu małe przedsiębiorstwa zredukowały zatrudnienie o 3000 pracowników i aż 19 proc. przedsiębiorstw zredukowało zatrudnienie, podczas gdy tylko 9 proc. je zwiększyło. Charakterystyczne, że zgodnie z raportem FED z 1 lutego banki, o ile nie zacieśniają standardów kredytowych względem dużych przedsiębiorstw, o tyle nadal zacieśniają je dla małych.

Dlatego należy się zgodzić z prezesem PayNet Wiliamem Phelan że „jest to jeszcze jeden sygnał o tym jak daleko nam do wyjścia z recesji.” Patrząc na  procesy, które następują, widać wyraźnie, że recesja w aspekcie procesów restrukturyzacyjnych się przedłuża. Zagrożenia dotyczące wzrostu zadłużenia państw się powiększają, jak również kwestie debaty dotyczącej peryferyjności państw strefy euro stają się coraz jaskrawsze. Dlatego też chcąc działać konstruktywnie, powinniśmy uwzględnić doświadczenia greckie w naszej debacie. A widząc zagrożenia związane ze wzrostem zadłużenia, zwłaszcza tym związanym ze starzeniem się społeczeństwa, powinniśmy prowadzić politykę prorodzinną, jak też wprowadzić model optymalizacji wypadków. Wspierając konieczne procesy restrukturyzacyjne, powinniśmy tworzyć infrastrukturę wzrostu gospodarki i nie patrząc na zmanipulowane statystyki, stale promować małe i średnie przedsiębiorstwa do rozwoju i wzrostu po to, aby na własnej skórze nie przerabiać „tragedii greckiej”.

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo.