(©Envato)
ETF (ang. Exchange Traded Fund) to fundusz notowany na giełdzie. Mówiąc najprościej jak się da – stanowi „opakowanie” na to, co ma „w środku”. Tego typu instrumenty na ogół opierają się na jak najdokładniejszym odwzorowaniu indeksu giełdowego, tj. koszyka akcji stworzonego na podstawie określonych kryteriów. Prostota idzie w parze z wysoką transparentnością, bo podstawowe dane na ich temat są powszechnie dostępne.
Pierwszy ETF nie pojawił się w Stanach Zjednoczonych, jak można by przypuszczać, lecz na giełdzie w kanadyjskim Toronto (1990 r.). Dopiero później przyszła pora na USA (1993 r.) i Europę (2000 r.), gdzie najpierw trafiły na giełdy we Frankfurcie i w Londynie. Szacuje się, że obecnie na całym świecie jest około 10 tys. różnych ETF-ów, co niewątpliwie świadczy o ich popularności.
Z raportu firmy Trackinsight wynika, że w 2023 r. aktywa zgromadzone w ETF-ach wzrosły do 11 bln dol., tj. o 10 proc. w porównaniu z końcem 2021 r., kiedy odnotowano dotychczasowe maksimum. Już teraz odgrywają istotną rolę w świecie inwestycyjnym, ale wydaje się, że „klasyczne” fundusze zarządzane w aktywny sposób jeszcze przez długie lata utrzymają silną pozycję na rynku.
Prawie dla każdego
Nie jest żadną tajemnicą, że z ETF-ów chętnie korzystają „rekiny giełdowe”, ale są one świetnym rozwiązaniem także dla zwyczajnej Kowalskiej i zwykłego Kowalskiego, nawet jeśli zawodowo nie zajmują się rynkiem kapitałowym, nie są i nigdy nie będą pasjonatami giełdy, a w śledzeniu kursów akcji nie dostrzegają żadnej przyjemności.
Niektóre ETF-y wydają się wręcz idealnym rozwiązaniem dla osób pragnących pomnażać nadwyżki finansowe w ramach długoterminowego i pasywnego inwestowania, w szczególności, jeśli na co dzień są zbyt zajęci albo nie mają odpowiednich predyspozycji i środków do samodzielnego zarządzania portfelem składającym się z akcji wielu spółek.
Inwestorzy indywidualni nie muszą się także zbytnio orientować w przebogatej ofercie ETF-ów, których część jest kwotowana w kilku walutach na różnych giełdach. Wystarczy znajomość zaledwie paru tego typu instrumentów. Szeroko zdywersyfikowany portfel da się nawet stworzyć za pomocą choćby jednego czy dwóch funduszy. I to jedna z najważniejszych przyczyn ich popularności.
Niskie koszty
Większość ETF-ów jest zarządzana pasywnie. Dzięki temu opłaty ponoszone w związku z posiadaniem jednostek są na bardzo niskim poziomie, zwłaszcza w odniesieniu do „tradycyjnych” funduszy. To ważny argument w szczególności dla osób, które mają odległy horyzont inwestycyjny. Zdarza się, że opłata za zarządzanie – uwzględniona już w wycenie – jest tak niska (czasami wynosi mniej niż 0,3 proc., a nawet 0,1 proc. rocznie), że można pominąć jej wpływ na stopę zwrotu.
Warto jednak zwrócić uwagę, że mało znaczące opłaty z pewnością uszczuplą przyszłe zyski w zauważalny sposób, jeśli zainwestowano dość pokaźny kapitał w bardzo długim terminie. Rosnąca świadomość kosztów utrzymania pozycji inwestycyjnej i ich wpływu na stopy zwrotu w naturalny sposób sprzyja ETF-om, bo opłat nie da się uniknąć, a przyszłe zyski zawsze są niewiadomą.
Czas ma znaczenie
Podobnie jak akcje, fundusze te są przedmiotem obrotu giełdowego w systemie notowań ciągłych. Wycena jednostek odbywa się w czasie rzeczywistym podczas sesji na giełdzie. Można je bardzo łatwo kupić i równie łatwo sprzedać – wystarczy rachunek inwestycyjny i dostęp do internetu.
„Inwestorzy posiadający jednostki funduszy ETF lub zamierzający je nabyć mogą to zrobić w każdym momencie, co nie jest możliwe w przypadku jednostek tradycyjnych funduszy inwestycyjnych, które są wyceniane najwyżej raz dziennie (w przypadku funduszy otwartych), zaś faktyczna realizacja zlecenia nabycia lub odkupienia jednostek uczestnictwa następuje zazwyczaj po kilku dniach” – napisał na pierwszym polskim profesjonalnym portalu o ETF-ach i funduszach portfelowych dr hab. Tomasz Miziołek, profesor Uniwersytetu Łódzkiego z Katedry Finansów i Inwestycji Międzynarodowych.
W świecie inwestowania zwraca się uwagę m.in. na możliwość szybkiego znalezienia drugiej strony transakcji, czyli zamiany posiadanych aktywów na gotówkę lub na odwrót. Artur Wiśniewski, makler papierów wartościowych, zwolennik inwestowania z wykorzystaniem tanich i prostych narzędzi takich jak ETF-y wskazał też na jednym z portali o tych funduszach, że „płynność ETF na wszystkich rynkach od wielu lat systematycznie rośnie. To bardzo dobra informacja dla inwestorów, bo dzięki temu koszty inwestowania są przeciętnie coraz mniejsze”.
Szeroki wybór
Oferta ETF-ów jest tak zróżnicowana, że nawet wymagający i niezwykle wybredny inwestor znajdzie coś dla siebie. Nie da się jej opisać jednym zdaniem. Niektóre umożliwiają inwestowanie w spółki akcyjne z konkretnego kraju (np. Polski, Wielkiej Brytanii czy Indii), grupy państw (np. strefy euro, rynków wschodzących) lub regionu geograficznego (np. Ameryki Północnej czy Azji).
Zobacz również:
Zwycięski pochód funduszy ETF, czyli inwestowanie pasywne ma się dobrze
Istnieją fundusze przeznaczone tylko dla dużych lub małych firm. Inne umożliwiają inwestowanie w spółki defensywne, tzn. o dość stabilnym zapotrzebowaniu na swoje produkty lub usługi niezależnie od koniunktury gospodarczej. Za pośrednictwem tematycznych ETF-ów można inwestować w spółki związane np. z innowacyjnością, biotechnologią, cyberbezpieczeństwem czy zmianami klimatu.
Powstały też fundusze z myślą o inwestorach oczekujących wypłacania dywidend – wystarczy kupić jednostki takiego ETF-a i, w zależności od przyjętej polityki, otrzymywać raz lub dwa razy w roku albo co kwartał część zysków spółek wchodzących w skład śledzonego indeksu. Są również ETF-y zarządzane aktywnie, które nawiasem mówiąc w 2023 r. w USA pozyskały całkiem sporo nowych aktywów.
Różne aktywa i strategie
Dzięki ETF-om nie trzeba inwestować tylko w akcje, co poszerza wachlarz możliwości. Istnieją m.in. fundusze obligacyjne oraz opierające się na ocenie pojedynczego surowca (np. ropy naftowej) lub koszyka towarów (np. produktów rolnych). Jeszcze inne pozwalają uzyskać ekspozycję na metale szlachetne (np. złoto, srebro).
Ciekawym rozwiązaniem są fundusze inwestujące jednocześnie w różne klasy aktywów, np. akcje i obligacje. W styczniu 2024 r. amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd zatwierdziła pierwsze ETF-y typu spot na bitcoina, który rozpala ogromne emocje.
W związku z tym, że handel jednostkami ETF odbywa się w czasie rzeczywistym, niektóre z powodzeniem wykorzystuje się w ramach day tradingu (chodzi o otwieranie i zamykanie pozycji na giełdzie tego samego dnia, tak by krótkoterminowe ruchy cen wykorzystać do szybkiego osiągania zysków).
Fakt, że omawiane instrumenty mogą być nabywane zarówno przez osoby kierujące się – bez względu na wahania rynkowe – zasadą „kup i trzymaj”, jak i spekulantów, którzy zamykają otwarte pozycje pod koniec sesji giełdowej, unaocznia ich uniwersalny charakter.
Dywersyfikacja i stopy zwrotu
Chyba każdy inwestor zna przestrogę, żeby nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Dywersyfikacja nie musi jednak pociągać za sobą budowy portfela złożonego z akcji wielu spółek. Tym bardziej, że typowanie przyszłych zwycięzców na giełdzie jest niebywale trudne, również dla profesjonalistów. Okazuje się bowiem, że większość funduszy aktywnie zarządzanych w długim terminie nie pokonuje indeksów giełdowych i nie jest to opinia, lecz wniosek płynący m.in. z badania SPIVA realizowanego przez S&P Global.
Załóżmy, że chcemy długoterminowo inwestować nadwyżki finansowe na największym rynku akcji, czyli w Stanach Zjednoczonych. Obecnie wśród pięciu spółek o największej kapitalizacji są Microsoft, Apple, Nvidia, Alphabet i Amazon. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, jak długo utrzyma się taka kolejność i która z wymienionych firm najszybciej wypadnie z pierwszej piątki. Nie wiadomo która osiągnie najwyższe stopy zwrotu w ciągu najbliższych pięciu, dziesięciu czy piętnastu lat.
Nie wiadomo i tego, czy zamiast obecnie inwestować w amerykańskich gigantów, w perspektywie kilku czy kilkunastu lat znacznie lepszym rozwiązaniem nie okaże się skoncentrowanie uwagi na małych i średnich spółkach, a jeśli tak, to jakie akcje warto nabyć po aktualnych cenach, a od których trzymać się z daleka.
Zobacz również:
Pandemia ożywiła rynek kapitałowy
Z rozstrzygania takich dylematów zwalnia np. kupno jednostek ETF-a odwzorowującego wyniki indeksu giełdowego S&P 500. W jego skład wchodzi ok. 500 spółek o największej kapitalizacji w USA. Wprawdzie w inwestowaniu ważniejsze jest to, co dopiero nadejdzie, a nie to, co było, ale historyczne wyniki S&P 500 za ostatnie ponad 100 lat pozwalają z umiarkowanym optymizmem spoglądać w przyszłość. Oczywiście pod warunkiem, że zaakceptujemy maraton inwestycyjny, bo na giełdzie bieganie na skróty nie zawsze się opłaca.
Inwestowanie globalne
Dzięki wybranym ETF-om istnieje możliwość uzyskania jednoczesnej ekspozycji na dziesiątki lub setki spółek – a bywa, że jeszcze więcej – z różnych kontynentów w ramach zaledwie jednego instrumentu.
Przykładem są tu fundusze śledzące MSCI All Country World Index (ACWI), umożliwiając inwestowanie w akcje około 2,8 tys. spółek z 47 państw: 23 z rynków rozwiniętych (od Australii i Austrii po Japonię i Stany Zjednoczone) i 24 z rynków wschodzących (od Brazylii, Chile i Chin po Tajlandię, Turcję i Zjednoczone Emiraty Arabskie). Są to podmioty o dużej i średniej kapitalizacji.
Cena jednej jednostki zaczyna się od równowartości kilkuset złotych, więc nie będzie przesadą stwierdzenie, że inwestowanie globalne jest w zasięgu prawie każdego dorosłego mieszkańca Warszawy, Trójmiasta, Piły czy Wadowic. A że nie kupi kota w worku przekona się m.in. dzięki materiałom dostępnym na stronie internetowej MSCI, należącej do wiodącej firmy opracowującej indeksy. Łatwy dostęp do informacji pomaga ETF-om w podboju współczesnego rynku finansowego.
Kontekst krajowy
Na to, że w Polsce zainteresowanie ETF-ami rośnie, wskazują wyniki Ogólnopolskiego Badania Inwestorów. Przeprowadziło je w 2023 r. Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (SII) wśród ponad 4,5 tys. osób. Prawie co drugi ankietowany posiadał je w swoim portfelu, w tym 36,6 proc. inwestowało w fundusze notowane na rynkach zagranicznych, a 21,6 proc. w te notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
SII w podsumowaniu badania napisało, że „w minionej dekadzie ETF-y przeszły drogę od inwestycyjnej niszy do instrumentu stanowiącego jeden z podstawowych (obok akcji i obligacji) elementów składowych portfeli polskich inwestorów indywidualnych”.
Jednostki omawianych instrumentów finansowych można kupić w ramach Indywidualnego Konta Emerytalnego i Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego, co pod pewnymi warunkami ułatwia uniknięcie podatku od zysków kapitałowych (tzw. podatku Belki). Nie wiadomo na ile jest to ważny czynnik dla polskich inwestorów, ale nie ulega wątpliwości, że dzięki IKE i IKZE zatrzymają dla siebie więcej zysku wypracowanego przez „ich” ETF.