Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

W bankach rośnie, ale powoli, apetyt na ryzyko

W bankach amerykańskich i europejskich rośnie apetyt na ryzyko, które odpłaca kredytodawcom perspektywami większej rentowności. Banki i inne instytucje finansowe przestają skupiać się na tym, co przyniesie następny dzień lub tydzień i zaczynają śmielej myśleć o biznesie. Tegorocznej wiosny głośno o „cov-lite” i opuszczaniu przez banki komercyjne schronów w bankach centralnych.
W bankach rośnie, ale powoli, apetyt na ryzyko

(CC By NC SA Truthout.org.)

W Ameryce o zmianie nastrojów świadczy renesans pożyczek lewarowanych (leveraged loans). W tej grupie wyróżniana jest podgrupa pożyczek przystępniejszych, łatwiej dostępnych, określanych jako covenant lite (cov-lite). Pod względem łącznej wartości pożyczki cov-lite zbliżyły się w 2012 r. w USA do rekordowego poziomu z 2007 r. Z kolei w Europie wielkie banki zaczynają z wolna wycofywać depozyty składane do niedawna hurtowo w bankach centralnych, co czyniły w kryzysie z braku innego pomysłu lub ze zwykłej bojaźni.

Kredyty i pożyczki mają swoją cenę wyrażoną w oprocentowaniu, marżach, prowizjach i pomniejszych opłatach. Elementy te wyznaczają wysokość dochodów banku i zarazem kosztów po stronie klienta. Nie każdy rodzaj i stopień ryzyka związanego z pożyczaniem środków da się jednak wyrazić i opłacić w pieniądzu. Dlatego niezwykle ważnym rozdziałem każdej dużej umowy z bankiem jest część zatytułowana „Kowenanty”. Są to warunki, które klient obiecuje spełniać sumiennie pod groźbą nawet natychmiastowego odstąpienia przez bank od umowy kredytowej.

Gdzie wiszą bankowe dzwonki alarmowe

Kowenanty służą bankom za dzwonki ostrzegające przez niebezpieczeństwem i dlatego określane są najczęściej w relacji do zadłużenia firmy korzystającej z kredytów i do jej zdolności do kreowania przychodów. Kredytobiorca zobowiązuje się zatem np., że łączne zadłużenie firmy nie przekroczy w żadnym kwartale, dajmy na to, pięciokrotności przepływów gotówkowych (cash-flows) generowanych przez przedsiębiorstwo finansowane przez bank. W praktyce kowenantów jest z reguły więcej i im w ocenie banków ryzyko większe, tym kowenanty liczniejsze oraz ostrzejsze.

Warto też pamiętać, że kowenanty są skutkiem ewolucji bankowości. W dawnych czasach banki były w bardzo ścisłych, nieraz „dożywotnich” relacjach z klientami. Bankierzy nie potrzebowali wyszukanych wskaźników – wystarczyło spojrzeć długoletniemu partnerowi w interesach głęboko w oczy. Teraz są w świecie setki tysięcy, jeśli nie miliony firm, których ze względu na wielkie rozmiary nie jest w stanie obsłużyć jeden bank z drugiej strony ulicy. Kontakty osobiste musiały zostać zastąpione narzędziami, np. w formie kowenantów.

Wtrętu terminologicznego dopełni wyjaśnienie, że leveraged loans to pożyczki udzielane firmom bardzo już objuczonym ciężarem długu zaciągniętego wcześniej. Często są to firmy należące do agresywnych funduszy Private Equity. Wsparcie finansowe udzielane ponadprzeciętnie zadłużonym podmiotom jest droższe, bo wyższe jest prawdopodobieństwo, że staną się niewypłacalne.

Określenia „wysokie” lub „ponadprzeciętne” są niejednoznaczne i rozciągliwe. Ze pomocą przychodzi serwis LCD firmy Standard & Poor’s (Leveraged Commentary & Data). Według tego źródła, pożyczka lewarowana (w warunkach amerykańskich) ma miejsce wtedy, gdy jej oprocentowanie wynosi np. LIBOR + 125 punktów bazowych, a rating pożyczkobiorcy to BB+ lub niżej.

Skoro zatem rośnie liczba i wartość leveraged loans, a wielka część takich pożyczek obwarowywana jest „lekkimi kowentantami”, czyli są „covenant lite”, to muszą stać za tym poprawiające się nastroje w sektorze bankowym i/lub głód wyższych zysków po długich latach obchodzenia się smakiem. Wniosek ten jest tym bardziej prawdopodobny, że leveraged loans były dotychczas udzielane firmom wprawdzie zadłużonym, ale cieszących się dobrymi ocenami. Agencja Moody’s twierdzi zaś, że było tak tylko do lutego tego roku, bo teraz rynek leveraged loans otworzył się znacznie szerzej.

(infografika Darek Gąszczyk)

(infografika Darek Gąszczyk)

Są tacy, którzy twierdzą, że cov-lite stanie się nową normą.

S&P Capital IQ podaje, że w ostatnim przedkryzysowym w USA roku 2007 tego rodzaju finansowanie wyniosło tam 96 mld dolarów. W 2008 i 2009 r. ledwo po parę miliardów dolarów, ale w 2012 r. już ok. 87 mld dolarów. Tej wiosny machina przyspieszyła jeszcze bardziej: od początku roku do ok. połowy maja wartość cov-lite leveraged loans udzielonych w Ameryce wyniosła już 131 mld dolarów, podczas gdy w tym samym okresie 2012 r. było to jedynie 22 mld dolarów.

Nie wszystkie leveraged loans są jednocześnie covenant lite. Zwraca w tym kontekście uwagę, że udział leveraged loans udzielanych na łagodnych warunkach dodatkowych przekroczył obecnie połowę całkowitego finansowania w tej kategorii długu, podczas gdy w 2007 r. ich udział był dwukrotnie mniejszy i wynosił 25 proc.

Od apogeum kryzysu finansowego minęły raptem jakieś 4 lata, więc agresywna postawa pożyczkodawców może budzić wątpliwości co do rozsądku bankierów. Na rynku finansowym nie widać jednak oznak jakiegokolwiek niepokoju. Przeciwnie, są głosy, że duży udział finansowania cov-lite może stać się nowym standardem. Ma to być tym bardziej prawdopodobne, że banki wprowadzają łagodniejsze kowenanty również do umów, które od strony formalnej nie są cov-lite.

Przytaczane są dane, które miałyby świadczyć, że przystępne pożyczki lewarowane nie niosą ze sobą wyraźnie wyższej groźby niewypłacalności dłużnika. Z opracowania Moody’s z 2011 r. dowiedzieć się można np., że w przypadku niewypłacalności kredytodawcy stopień odzyskania pożyczonych środków (recovery rate) wynosił 81,5 proc. ich wartości nominalnej dla wszystkich pożyczek z grupy tzw. first-lien loans i 89,6 proc. w przypadku długu zaciągniętego na warunkach cov-lite. First-lien oznacza, że pożyczkodawcy są pierwsi w kolejce do zabezpieczeń pożyczki, co stawia ich przed wierzycielami z grupy second-lien (lien = zastaw).

W przypadku najgorzej zabezpieczonych pożyczek wskaźnik recovery rate wyniósł w cytowanym badaniu Moody’s jedynie 5,6 proc., a 47,2 proc. w przypadku obligacji (senior unsecured bonds).

Ujemna strona rygorystycznych warunków

Eksperci wyjaśniają jeszcze jedną wątpliwość związaną z „lekkimi kowenantami”. Im bardziej surowe warunki, tym wyższe prawdopodobieństwo ich niedotrzymania przez klienta banku. Ciężkie kowenanty służą dyscyplinowaniu przez wierzyciela sytuacji ekonomicznej oraz bieżącej kontroli kondycji finansowej dłużnika, lecz mogą też przyczyniać się do zwiększania dochodów pożyczkodawcy. Konsekwencją złamania kowenantów może być zerwanie umowy, ale to jest ostateczność.

Częściej banki wymagają natychmiastowej restrukturyzacji firmy dłużnika, a „karą” jest podwyższenie opłat lub renegocjacja umowy kończąca się podwyższeniem oprocentowania. Takie zależności powinny skłaniać do jak nakładania surowych kowenantów, a tak – jak widać – być nie musi.

W przypadku leveraged loans banki nie mają jednak bezpośrednich relacji z pożyczkodawcami. Leveraged loans są organizowane przez bank lub grupę banków, a następnie są dzielone na paczki i odsprzedawane (syndykowane) inwestorom z rynków finansowych. Interesy tych inwestorów mogą być sprzeczne. Fundusze inwestycyjne są zainteresowane najczęściej jak najwyższym dochodem z odsetek (tzn. z oprocentowania pożyczki), a najbardziej agresywne sępy (vulture funds) mogą wykorzystać leveraged loans do obciążenia swojej firmy-ofiary długiem nie do udźwignięcia i zmusić ją w ten sposób do uległości – np. do zgody na jej przejęcie lub fuzję z innym przedsiębiorstwem.

Ponadto, zanikająca w wyniku odsprzedaży pakietów leveraged loans więź między bankiem, a pożyczkobiorcą sprawia, że leveraged loans bardziej przypominają „bezosobowe” obligacje niż typową pożyczkę bankową. To z kolei stawia pod znakiem zapytania potrzebę stosowania kowenantów. Są już tacy, którzy twierdzą, że cov-lite stanie się nową normą.

W Europie też są zmiany

Dla wielkich banków europejskich priorytetem było przez ubiegłoroczne lato bezpieczeństwo, lecz i one zaczynają rozglądać się za interesem. The Wall Street Journal sprawdził ostatnio stany gotówki przetrzymywanej przez 12 największych banków komercyjnych Europy w bankach centralnych. Przechowywanie pieniędzy w banku centralnym to gwarancja wysokiego bezpieczeństwa, lecz bardzo marny zarobek. Najczęściej zresztą zarobek jest zerowy, więc z powodu inflacji środków tak „inwestowanych” realnie ubywa.

W końcu 2010 r. banki te zdeponowały w bankach centralnych łącznie 765 mld dolarów. W szczycie, który nastąpił we wrześniu 2012 r. było to 1 420 mld dolarów, lecz w końcu marca 2013 r. wartość tych depozytów spadła do 1 150 mld dolarów.

Były dwie główne przyczyny gromadzenia gotówki przez banki komercyjne. Po pierwsze musiały one poprawiać wskaźniki tzw. płynności w odpowiedzi na zaostrzenie regulacji ostrożnościowych dla sektora bankowego oraz w obawie przed skutkami tej czy innej fali kryzysu finansowego ze źródłami w Grecji, we Włoszech, na półwyspie Iberyjskim, a ostatnio na Cyprze.

Drugi powód to przemożna w bardzo niepewnych czasach niechęć do ryzyka połączona z najwyższym priorytetem dla ochrony aktywów, które banki zdołały uratować z kryzysu. Bank centralny to bardzo spokojna przystań dla pieniędzy, gdy brak wiary w gospodarkę i plany biznesowe przedsiębiorstw. Tłok w niej jednak coraz mniejszy.

Wycofywanie depozytów złożonych w bankach centralnych nie świadczy jeszcze o powrocie banków do finansowania gospodarki na większą skalę. Banki nadal są ostrożne, ale daje o sobie znać chęć do wyższych zarobków. Kompromis polega na tym, że środki przechowywane dotychczas w bankach centralnych są przeznaczane na zakupy nieco rentowniejszych obligacji rządowych lub obligacji innych banków komercyjnych.

Na przełomie lat 2011/2012, w apogeum trudności w Europie, sektor bankowy został wsparty przez Europejski Bank Centralny awaryjnymi pożyczkami ratunkowymi na łączną kwotę 1000 mld euro. Pieniądze te nie powędrowały do biznesu. Zamiast rozdysponowania na kredyty i pożyczki dla przedsiębiorstw ze sfery materialnej zostały złożone w EBC i innych bankach centralnych. Teraz są stamtąd wycofywane, ale też nie służą odważniejszej akcji kredytowej. Nadwyżki gotówki służą także zmniejszaniu zadłużenia banków komercyjnych w bankach centralnych.

Wyrazem ostrożności jest skupianie się na aktywach, które nie zapewniają wprawdzie zbyt wysokich wskaźników rentowności, lecz które banki centralne chętnie przyjmują jako zabezpieczenie w zamian za potencjalne wsparcie udzielane bankom komercyjnym, które znalazły się w wielkich opałach. W ten sposób banki mają jakiś zarobek, ale gdyby znowu pojawiło się widmo wielkich kłopotów, „towar” na jakim zarabiają teraz to małe co nieco mogą natychmiast zamienić w banku centralnym na niezbędną natychmiast gotówkę.

Szczególnie modnym „towarem” są ostatnio tzw. covered bonds, czyli obligacje wypuszczone przez inne banki komercyjne i zabezpieczone strumieniami spłat kredytów hipotecznych lub pożyczek zaciągniętych przez władze publiczne (hipoteczne i publiczne listy zastawne). Wyróżniająca się cecha covered bonds to ponadprzeciętne bezpieczeństwo.

Wniosek – jest śmielej, ale nie jest inaczej.

OF

(CC By NC SA Truthout.org.)
(infografika Darek Gąszczyk)
kredyty banki

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (02–06.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce