Większość Greków nie boi się wyrzeczeń

Według najnowszego raportu agencji ratingowej Fitch strefa euro będzie nadal narażona na spadki. Jedną z głównych przyczyn niestabilności europejskiej waluty jest brak wiary inwestorów w powodzenie reform w Grecji, Hiszpanii i Portugalii. Prof. George Mergos z Uniwersytetu w Atenach przekonuje, że przynajmniej w stosunku do Grecji ten sceptycyzm jest nieuzasadniony. I choć Grecy żartują często, że są ostatnim w Europie reliktem sowieckiego systemu, według Mergosa Grecja wróci na prorynkowe tory, a jej gospodarka znów będzie rosnąć.

Niewielu ekonomistów wierzy w skuteczność greckich reform, a czy sami Grecy zdają sobie sprawę z tego, jak poważna jest sytuacja gospodarcza ich kraju?

No cóż, mamy w Grecji kryzys finansowy, wie o tym każde dziecko, a właściwie problem z płynnością. Między 2010 i 2013 rokiem musimy przecież zrefinansować 120 miliardów euro długu. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że inne kraje europejskie przeżywały już podobne kryzysy finansowe, z tą różnicą, że Grecja jest obecnie członkiem strefy euro i nie może skorzystać z dobrodziejstw dewaluacji własnej waluty. Nie zgodziłbym się jednak z dość powszechnie wyrażaną przez publicystów ekonomicznych oceną Grecji jako państwa socjalnego, niezdolnego do przeprowadzenia reform. To prawda, że od lat 80. działa bardzo kosztowny w utrzymaniu model socjalny, ale po to rząd planuje niezwykle ambitne reformy, żeby to wreszcie zmienić i pchnąć gospodarkę na ścieżkę wzrostu. Wierzę, że dodatkową motywacją są warunki pomocy finansowej ustalone przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny.

Grecy nie są chyba zachwyceni taką „ingerencją” z zewnątrz?

Wprost przeciwnie. Ponad 70 proc. społeczeństwa popiera reformy i akceptuje udział MFW i EBC w ich przygotowaniu. Oczywiście w każdym kraju znajdą się i tacy, którzy nie wierzą w dobre intencje MFW i sprzeciwiają się warunkom pomocy finansowej. Niektórzy wychodzą z tego powodu na ulice, ale jest ich naprawdę niewielu. Zresztą, żadne państwo nie lubi otrzymywać zaleceń z zewnątrz, ale w naszej sytuacji jest jasne, że to pożyczkodawca ustala warunki.

Grecja ma niesprawny i skorumpowany system skarbowy. Grecki minister finansów wyrzucił właśnie 20 dyrektorów izb skarbowych za brak skuteczności w ściąganiu podatków. Jak w takim razie może się udać zaciskanie pasa?

Przeprowadzamy właśnie w Grecji niezwykle ambitną reformę finansową, unikalną, jeśli chodzi o poziom redukcji deficytu, który może przecież sięgnąć 10 procent PKB. Żaden inny kraj nie próbował dotąd reform na taką skalę. Ewentualne kłopoty ze ściągalnością podatków mogą wynikać z tego, że gospodarka jest w ostrej recesji. Rząd musi teraz zrobić wszystko, żeby ożywić gospodarkę, szczególnie jeśli chodzi o inwestycje w sektorze prywatnym. Oczywiście zgadzam się, że potrzebne są reformy instytucjonalne skarbówki. Należę jednak do tych ekonomistów, którzy uważają, że prawdziwy problem nie leży po stronie przychodów, ale w zbyt dużych wydatkach i ciąć trzeba właśnie tam, szczególnie w systemie ochrony zdrowia, emerytalnym i samorządowym.

Czy rząd liczy się ze społecznymi kosztami reform?

Jestem pewien, że olbrzymia skala oszczędności znajdzie poparcie większości Greków. Martwię się tylko o ten walczący margines, który może zadać gospodarce potężny cios i pogłębić recesję. Szczególnie niepokojące są protesty w przemyśle turystycznym, od którego tak wiele w Grecji zależy. Oczywiście, niektóre grupy społeczne są bardziej narażone na oszczędności i one mają prawo do niepokoju. Chodzi tylko o to, by swoje niezadowolenie wyrażały w sposób pokojowy. Ja sam należę do osób, które popierają nawet najbardziej radykalne zmiany, są gotowe na wyrzeczenia, jeśli tylko przywrócą one gospodarce stabilność. Trudno mi więc zrozumieć radykalizm i agresję protestów, które odbyły się ostatnio w Atenach.

Powtarzające się ostatnio protesty różnych grup zawodowych świadczą chyba także o tym, że Grecy nie chcą konkurencyjnej gospodarki. Może przyzwyczaili się do nepotyzmu, łapówek, przywilejów, tym bardziej że spora część greckiej gospodarki znajduje się w rękach państwa.

Ależ nie ulega wątpliwości, że Grecy chcą prawdziwej konkurencji w gospodarce. Przecież zawsze potrafiliśmy konkurować na światowych rynkach. Wystarczy wymienić choćby handel morski i przemysł okrętowy. To niezwykle dochodowy sektor naszej gospodarki. Mamy chyba największą flotę na świecie. Prawie połowa deficytu w handlu zagranicznym jest finansowana z wpływów z przemysłu morskiego. Notabene drugą połowę opędzamy wpływami z turystyki. Nasza gospodarka zawsze była prawdziwie rynkowa. Dopiero w latach 80. zamieniła się w socjalistyczną. W Grecji często żartujemy, że nasza gospodarka to ostatni relikt sowieckiego systemu w Europie. Dlatego dziś nadszedł nasz czas na transformację. Polska też ją przechodziła po 1989 roku. Reformy będą bolesne, ale jestem pewien, że nasza gospodarka będzie znów kwitnąć.

Tymczasem właściciele aptek burzą się, bo rząd chce im odebrać przywileje dające im przewagę nad zagraniczną konkurencją…

Chyba trochę Pani upraszcza, ale rzeczywiście musimy deregulować gospodarkę w wielu dziedzinach, nie tylko w sektorze farmaceutycznym czy transporcie samochodowym. Trzeba zmienić procedury zakładania firmy, uzyskiwania pozwolenia na budowę, czy starania się o rentę, bo korupcja, a co za tym idzie brak efektywności, sięga właściwie wszędzie. Wyłudzanie świadczeń jest w Grecji na porządku dziennym, bo państwo jest słabe i niewydolne. Jednym z kluczowych dla powodzenia reform sektorów gospodarki jest system ochrony zdrowia. Został on zbudowany na założeniu, że państwo powinno oferować obywatelom darmowy i nieograniczony dostęp do opieki zdrowotnej. Nadszedł jednak czas prawdy. Żadnego państwa nie stać na taki luksus.

A jak na reformy zareaguje armia państwowych urzędników?

Przede wszystkim warto sprostować medialne mity na temat naszej administracji publicznej. W porównaniu do krajów Unii o podobnym PKB greccy urzędnicy zarabiają mniej. Z drugiej jednak strony, poziom zatrudnienia w administracji państwowej jest bardzo wysoki. Stąd biorą się te gigantyczne wydatki, czyli 58 proc. publicznego budżetu. W Niemczech państwo przeznacza na urzędników tylko 29 proc. budżetu, a średnia dla strefy euro wynosi 40 proc. Dlatego musimy ciąć. Nie sądzę, że ucierpi przy tym poziom usług. Myślę, że nawet się poprawi, bo zostaną wprowadzone bardziej wydajne systemy operacyjne.

Dopuszcza Pan możliwość niepowodzenia reform?

Na razie najważniejsze jest stymulowanie inwestycji i podtrzymywanie morale społeczeństwa. Znaleźliśmy się w recesji, bo Greków przytłoczyła wizja katastrofy, dodajmy, mocno przesadzona. Testem dla rządu będzie przeprowadzenie przez parlament reformy ubezpieczeń społecznych, która powstała pod nadzorem MFW. Jeśli to się uda, trzeba będzie jeszcze przekonać opinię publiczną, że ustawa zostanie rzeczywiście wprowadzona w życie. W ten sposób niezmiernie poprawimy sytuację finansową Grecji i za dwa trzy lata będziemy mogli wrócić na rynki.

To pierwsza taka próba reform w Grecji?

Sęk w tym, że tak. Poprzednie rządy najbardziej obawiały się reformy ubezpieczeń społecznych. Spodziewały się agresywnej reakcji związków zawodowych. Ruch związkowy w Grecji został zorganizowany centralnie po 1980 roku i stał się głównym partnerem rządu w rozmowach na temat rynku pracy. Do tej pory związkom udawało się blokować reformy, ale tym razem będzie inaczej. Grecy zrozumieli, że nasze długi nie zostaną zrefinansowane, dopóki nie zostaną przeprowadzone reformy. Są gotowi na wszelkie możliwe ofiary, byleby Grecja wróciła do gry. Chodzi przecież o przyszłość naszych dzieci.

Co się stanie, jeśli jednak się nie uda?

Pozwolę sobie zacytować słowa znanej w Europie osobistości, Tomasso Padoa-Schioppa (włoski bankier i ekonomista-red.), którego kilka dni temu zapytano w Atenach o to samo. Powiedział, że nie ma potrzeby tworzenia planu „B”, bo gra toczy się o przyszłość europejskiej waluty, a euro znajduje się po właściwej stronie europejskiej historii.

Rozmawiała Anna Gwozdowska

George Mergos jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie w Atenach, studiował w Oksfordzie i na Uniwersytecie Stanforda w USA. W latach 2007-2009 zarządzał Instytutem Ubezpieczeń Społecznych, zasiadał w radach nadzorczych Narodowego Banku Grecji i Black Sea Trade and Development Bank.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Mit przedsiębiorczego państwa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Idąc tropem myślenia Mariany Mazzucato przedstawionym w ‘Przedsiębiorczym państwie’ uznać należy, że za moje liberalne poglądy, za mój libertarianizm i anarchokapitalizm, odpowiedzialne jest państwo.
Mit przedsiębiorczego państwa