Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Francji ciąży nadmiar państwa opiekuńczego

Po wielu miesiącach eksperymentów i odwracania oczu od coraz gorszego stanu francuskiej gospodarki prezydent Francois Hollande porzucił, zdaje się, mrzonki o kołaczach bez ciężkiej pracy. Ogłosił kroki, które mogą stanowić zapowiedź odchodzenia od tzw. ekonomii popytowej i zmniejszania ciężarów fiskalnych przyduszających przemysł, handel i usługi.
Francji ciąży nadmiar państwa opiekuńczego

François Hollande (CC By Parti socialiste)

Od czasu objęcia przez Hollande urzędu w maju 2012 r. podatki we Francji wzrosły o ponad 27 mld euro. Najwięcej zgiełku i hałasu wywołały oczywiście boje o konfiskacyjną stawkę 75 proc. podatku dochodowego przy przychodach z zatrudnienia przekraczających 1 mln euro. Przepisy te wchodzą ostatecznie w życie, ale to jedynie najbarwniejsza egzemplifikacja bardzo szarych realiów gospodarki w Douce France, która dawno już przestała być tak słodka, jak mawiali kiedyś.

Rozmiary państwa przytłaczają gospodarkę

Przez ponad 20 lat od 1990 do 2011 r. PKB wzrósł we Francji w wielkościach realnych o 23 proc. podczas gdy w Wielkiej Brytanii o 40 proc., a w Korei Płd. o ok. 150 proc. Bezrobocie wynosi 11 proc., a u głównego rywala w Niemczech nieco ponad 5 proc. Pod względem tzw. klina podatkowego, tj. udziału podatku dochodowego powiększonego o składki na ubezpieczenie społeczne w ogólnych kosztach pracy, Francja jest na drugim lub najdalej trzecim miejscu w OECD z wynikiem dochodzącym lub przekraczającym 50 proc. (kliny obliczane są dla grup pracowników z różnymi dochodami i w różnej sytuacji rodzinnej). Wysoki klin sprawia m.in. w konsekwencji, że szczodra (najczęściej) dzięki temu pomoc państwa zniechęca osoby słabo wykwalifikowane do szukania lub powrotu do pracy.

Wydatki sektora publicznego stanowią we Francji 56,3 proc. PKB. Pod względem tak rozumianego stopnia etatyzacji Francja ustępuje w OECD jedynie Danii, gdzie wskaźnik ten dochodzi do 60 proc. We Francji jest 36 700 gmin tworzących 5 szczebel władzy administracyjnej, przy czym 92 proc. gmin liczy poniżej 3,5 tys. mieszkańców. W Polsce mamy gmin 2479 i narzekamy na rozbudowany, trójszczeblowy system administracji.

Rozmiary państwa we Francji są przytłaczające, a przy tym nie jest ono bynajmniej efektywne. Usługi publiczne kosztują. Na ich koszty składają się płace w sferze publicznej, wydatki ponoszone na usługi zamawiane na zewnątrz, czyli najczęściej w sektorze prywatnym oraz zużycie majątki trwałego. Tak ujęte koszty usług publicznych świadczonych we Francji stanowią równowartość 27,4 proc. tamtejszego PKB. Z takim wskaźnikiem Francja zajmuje obecnie 6. miejsce wśród członków OECD, za krajami Skandynawii i Holandią.

Niska rentowność firm

Wysokie koszty pracy przekładają się negatywnie na marże i zyski przedsiębiorców stanowiące następnie źródło potencjalnej ekspansji w wyniku inwestycji i ewentualnego zwiększania zatrudnienia. Im marże i zyski wyższe, tym wyższe potencjalne możliwości rozwoju. Syntetycznego obrazu sytuacji w tej dziedzinie dostarcza wskaźnik wskaźnik rentowności brutto (gross profit margin). Na szczeblu korporacyjnym jest to stosunek zysku brutto obliczonego jako różnica między przychodem a kosztami sprzedanych produktów do całości sprzedaży lub przychodów. Z kolei na szczeblu całej gospodarki lub jej sektorów wskaźnik ten jest wynikiem podzielenia nadwyżki operacyjnej brutto (gross operating surplus) przez wartość dodaną brutto (gross value added).

W przypadku Francji wskaźnik rentowności brutto dla firm niefinansowych wynosił na koniec 2012 r. żałosne wręcz 28 proc. i był mniejszy od średniej dla całej strefy euro, która wynosiła wówczas 38 proc. Na czele tego zestawienia są w Europie Norwegia i Irlandia – po 55 proc., a na trzecim miejscu Polska – 49 proc. Niemcy, które mimo wszelkiej retoryki nie budzą we francuskim establishmencie gorących uczuć, mają ten wskaźnik na godnym poziomie 42 proc.

Za droga praca

Hollande był do tej pory najznamienitszym i najgłośniejszym w Europie krytykiem polityki powstrzymywania wydatków ze środków publicznych zwanej austerity. Wydaje się, że w obliczu realiów zmienia front na nieco rozsądniejszy. Wypowiedział słowa wręcz zdumiewające – jak na środowisko polityczne, które reprezentuje i z którego się wywodzi – że zanim przystąpi się do dzielenia czegokolwiek, warto to coś najpierw wytworzyć. Na obronę zboczenia lekko ku centrum od dotychczasowej ortodoksji zarysował dylemat: „Czy Francja pozostać ma wagonem służbowym [dla np. robotników torowych], czy też stać się powinna lokomotywą?”

Największy ciężar gatunkowy spośród wydanych oświadczeń ma zapowiedź ograniczenia kosztów pracy. Chodzi o możliwość zdjęcia z rachunku kosztów przedsiębiorstw daniny fiskalnej przeznaczanej potem przez państwo na świadczenia socjalne dla rodzin. Pełna implementacja miałaby nastąpić w 2017 r. W grę wchodzi zatem za parę lat 30-35 mld euro rocznie, a to bardzo zauważalna kwota. Nieznane są szczegóły, więc sceptycy wskazują, że być może będzie „rozliczona” razem z już wcześniej przyznanymi ulgami podatkowymi dla przedsiębiorstw, których łączna wartość wynosi ok. 20 mld euro. Gdyby okazało się, że taka właśnie jest intencja prezydenta Hollande, to efektywny spadek obciążeń składkowo-podatkowych wyniósłby 10-15 mld euro rocznie.

Obniżka danin fiskalnych musi mieć pokrycie. Kolejna obietnica (a dla innych groźba) dotyczy zatem zmniejszania wydatków rządowych. Już wcześniej prezydent Hollande zobowiązał się do zmniejszenia ich w 2014 r. o 15 mld euro. Teraz dodał do tego następne 50 mld euro przez kolejne trzy lata (2015-2017), a więc dołożył bardzo niewiele w relacji do rozmiarów redukcji zapowiedzianych na obecny rok. Ich ofiarą miałyby zostać głównie cele socjalne oraz wydatki administracji na szczeblu lokalnym.

Lewicowe konotacje

Trzeci element zapowiedzi gospodarczych szefa państwa francuskiego dotyczył spraw europejskich, w tym zwłaszcza niemiecko-francuskiego silnika mającego w założeniach napędzać Unię. Prezydent podtrzymał zobowiązanie do skupienia się na trzech kwestiach kluczowych. Zalicza do nich harmonizację unijnej polityki ekonomicznej, w tym harmonizację podatków płaconych przez firmy, koordynację polityki energetycznej oraz „wykuwanie” europejskiej polityki obronnej. Koronnym przykładem korzyści i sukcesów współpracy jest dla niego koncern Airbus, który w opinii Hollande’a powinien mieć w Europie więcej naśladowców.

Noworoczny adres zawierał też inne elementy. Prezydent powiedział, że osobom cierpiącym na choroby nieuleczalne prowadzące do rychłej śmierci należy pozwolić na godne zakończenie życia. Tezy tej nie rozwinął i dlatego nie wiadomo, czy zaproponuje prawo zezwalające lekarzom na asystowanie przy świadomym, wspomaganym odchodzeniu chorych z tego świata. Wspomnieć o tym warto dla podkreślenia, że François Hollande nie zapomniał skąd się wywodzi i kto go wyniósł do władzy, choć uznał najwidoczniej, że w sprawach gospodarczych decydujących o długofalowych perspektywach społeczeństwa i państwa nie warto „odmrażać sobie uszu na złość mamie i jej lewicowej wiary”.

Biznes czeka na konkrety

Postępowe wtręty nie pomogły. Lewicująca centrala związkowa CGT natychmiast oświadczyła, że prezydent „odwrócił się do robotników plecami”, wierząc, a raczej udając wiarę w możliwość pomyślności budowanej na konstrukcji z zapomóg i zasiłków. Bezpośrednie zaplecze polityczne prezydenta też jest najeżone. Pomruki wyraźnego niezadowolenia wywołała uwaga rzucona mimochodem, że Hollande uważa się za socjaldemokratę, co w tamtejszych kręgach prawdziwej lewicy jest (w zamierzeniu) niemal tak dezawuujące jak nazwanie dziś kogoś w Polsce neoliberałem. Szef skrajnej Partii Lewicy Jean-Luc Mélenchon wezwał nawet członków Partii Socjalistycznej do dołączenia do opozycji zwalczającej to coś „co jest programem Prawicy”.

Środowiska przedsiębiorców są ostrożne w ocenach. Wolą poczekać na ustawy i rozporządzenia. Na razie zadowolone są głównie z tego, że głowa państwa dostrzegła wreszcie oficjalnie, że pod obecnym reżimem gospodarczym Francja odstaje od reszty Europy, a dystans dzielący ją od czołówki, a zwłaszcza od Niemiec stale się wydłuża.

Francja wróci być może kiedyś z pobocza sprawnej gospodarki na asfalt. Ślad wytyczają państwa skandynawskie stanowiące do tej pory żelazny dla wielu przykład rzekomych przewag państwa socjalnego i etatyzmu. Skandynawom można tylko zazdrościć wykorzystania szans pozostawania poza lub na zupełnym uboczu dwóch niszczycielskich zawieruch XX stulecia, a potem wyścigu zbrojeń w ramach zimnej wojny. Zarobili, uciułali, mają, więc dzielą. Jednak nie wszystko dane jest raz na zawsze.

Francja jest bardzo ważnym państwem dla Europy, a więc także dla Polski. Silniejsza i sprawniejsza Francja byłaby dobrą informacją dla Polaków, którzy wystawieni zostaną niebawem na nawałę bezlitosnej propagandy wyborczej opiewającej uroki wydawania niezarobionych jeszcze pieniędzy. Dobrze byłoby w tej przykrej perspektywie, gdyby zapowiedzi prezydenta Hollande’a weszły w życie i nie okazały się politycznym mydleniem oczu.

OF

François Hollande (CC By Parti socialiste)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (09–13.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce