Ucho polityka jest czułe na brzęk monet

W III RP jakość polityków jest bardzo kwestionowana. Chciałoby się jednak powiedzieć: „cudzego nie znacie, więc swego nie gańcie”. W USA rozpoczął się proces wyboru prezydenta, który oficjalnie zostanie wybrany za rok. Panuje tam zgodna opinia, że amerykański kapitalizm przestał być demokratycznym kapitalizmem.
Ucho polityka jest czułe na brzęk monet

Newt Gringrich, to jeden z kontrowersyjnych republikańskich kandydatów w wyborach prezydenckich w USA. (CC By-SA Gage Skidmore)

Kandydatem Demokratów jest obecny prezydent Barack Obama. Natomiast ośmiu Republikanów obecnie walczy w debatach o najwyższe notowania wśród swych partyjnych wyborców, by wyjść na czoło stawki i rozpocząć wyścig z Demokratą w 2012 r.

Powszechna opinia o prezydencie Obamie jest taka, że zawiódł oczekiwania. Miał być prezydentem „zmian”, ale w tym względzie robi zbyt mało. Poza wprowadzeniem w życie ustawy o służbie zdrowia, zbyt drogiej, urzędowanie sprowadza do wygłaszania kolejnych świetnych przemówień. A po nich nic w zasadzie się nie dzieje. W tym stanie rzeczy, Republikanie mają sporą szansę na odzyskanie Białego Domu, gdyby jednak mieli dobrych kandydatów. Czy mają?

Przyjrzyjmy się kilku najpoważniejszym kandydatom. Na przykład Newt Gingrich, były speaker (marszałek) niższej izby Kongresu (1995-1999) za prezydentury Billa Clintona. Jest wybitnym intelektualistą, historykiem, znanym ze swych niebanalnych wypowiedzi. I okazuje się, że bank Freddie Mac, specjalizujący się w udzielaniu pożyczek na domy i mieszkania (wspierany mocno przez rząd) zapłacił temu politykowi 300 tys. dol. za jedno opracowanie na temat historyczny. W sumie w ciągu kilku lat firma wypłaciła owemu historykowi 1,6 mln. dol. Niewątpliwie jest to świetna informacja dla absolwentów historii, którzy wykładają dorywczo ten przedmiot w szkołach i koledżach (za 2 tys. dol.), a na co dzień są barmanami w klubach.

W praktyce Newt Gingrich jest lobbystą, który zapewnia dostęp firmie do najważniejszych polityków w państwie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jednak był zarejestrowany jako lobbysta i nie myślał o powrocie do wielkiej polityki. W Waszyngtonie funkcjonuje 7 tysięcy lobbystów, mniej więcej 14 na jednego kongresmena. Z tego większość rekrutuje się z byłych polityków. Nic dziwnego, panuje zgodna opinia, że amerykański kapitalizm przestał być demokratycznym kapitalizmem. Wyborcy podejmują decyzję tylko raz na cztery lata podczas wyborów, a potem ich poglądy i głos już się nie liczą.

Najpoważniejszy kandydat i być może przyszły prezydent Mitt Romney, jest multimilionerem, który dorobił się na usprawnianiu upadających firm. Zwykle polega to na redukowaniu kosztów, czyli na zwalnianiu pracowników i przenoszeniu produkcji do Azji. Wprawdzie był liberalnym gubernatorem stanu Massachusetts, gdzie nawet wprowadził uniwersalne ubezpieczenie zdrowotne. Aby przypodobać się wyborcom z kolejnego, odwiedzanego regionu, zmienia jednak swoje poglądy na większość ważnych spraw, jakimi żyją Amerykanie. Często przemawia do grup biznesu, gdzie pobiera wynagrodzenie za spotkanie, rzędu 60-70 tys. dol., czyli za przyszły dostęp do „prezydenta?” Jest mu tak wszystko jedno, co do poglądów i odczuć, że nawet jadąc na urlop z rodziną do Kanady, przywiązał swego psa na dachu swego auta.

Prof. Andrzej Targowski, absolwent Politechniki Warszawskiej, współtwórca polskiej informatyki w latach 60. i 70. Obecnie dyrektor Center for Sustainable Business Practices WMU Haworth College of Business, Western Michigan University.

Newt Gringrich, to jeden z kontrowersyjnych republikańskich kandydatów w wyborach prezydenckich w USA. (CC By-SA Gage Skidmore)

Otwarta licencja