Strategia Trumpa przynosi efekty

Ataki prezydenta Donalda Trumpa na światowy system wolnego handlu budzą niepokój. W prognozach na rok przyszły ryzyko rozszerzenia wojny handlowej jest uznawane za jeden z najważniejszych czynników, mogących spowolnić tempo wzrostu światowej gospodarki.
Strategia Trumpa przynosi efekty

Wiele jednak wskazuje, że retoryka amerykańskiego prezydenta, a także cła nałożone na import towarów chińskich oraz produktów stalowych i aluminiowych wielu krajów to tylko element strategii negocjacyjnej, typowej dla twardych biznesmenów, choć niecodzienny w świecie dyplomacji.

Druga NAFTA

Porozumienie NAFTA zostało podpisane 17 grudnia 1992 r. i weszło w życie 1 stycznia 1994 r. Wynegocjowała je administracja republikańskiego prezydenta George’a Busha (ojca), a ratyfikował Kongres, w czasie gdy prezydentem był Bill Clinton. NAFTA obejmuje Stany Zjednoczone, Meksyk i Kanadę.

Układ zakładał, że w ciągu piętnastu lat zostaną zniesione cła na artykuły przemysłowe i nastąpi liberalizacja w handlu artykułami rolnymi. NAFTA zapewnia też ochronę praw własności intelektualnej wszystkich stron, określa zasady rozwiązywania sporów, standardy techniczne, mówi o prawach pracowniczych i ochronie środowiska naturalnego.

Efektem był szybki wzrost obrotów handlowych, zwłaszcza między USA i Meksykiem. W latach 1995-2017 import USA z Meksyku wzrósł z 62,1 mld dolarów do 314,3 mld dolarów, a deficyt w obrotach wzrósł z 15,8 mld dolarów do 71 mld dolarów. Przeciętne wynagrodzenie w Meksyku dla wykwalifikowanych pracowników wynosi od 1,85 do 2,50 dolara za godzinę. W Stanach Zjednoczonych płaca minimalna to 7,25 dolara za godzinę. Nic dziwnego, że za południową granicą ulokowało się wiele amerykańskich, a także japońskich i europejskich zakładów produkcyjnych, nastawionych na eksport do USA.

NAFTA spowodowała, że wzrosły także, choć nie tak dynamicznie jak z Meksykiem, obroty handlowe USA z Kanadą. W 1995 roku Stany Zjednoczone importowały od północnego sąsiada towary za 128,4 mld dolarów, w 2017 za 299,3 mld dolarów. Ujemne saldo handlu w tym czasie wzrosło z 14 mld dolarów do 17 mld dolarów.

Trump uznał, że NAFTA szkodzi amerykańskiej gospodarce, a szczególnie wolny handel z Meksykiem. Na początku swej kadencji zapowiedział zerwanie układu, karanie firm, które „uciekają” z USA za południową granicę i obłożenie towarów meksykańskich 35-pocentowym cłem. Gdyby obietnice zostały zrealizowane, byłaby to katastrofa dla Meksyku, ale także duży problem dla amerykańskiej gospodarki. W 1995 roku Stany Zjednoczone ratowały Meksyk, pogrążony wówczas w kryzysie finansowym. Gdyby podobny kryzys wydarzyłby się obecnie, też musiałyby udzielić pomocy, gdyż wiele banków amerykańskich jest zaangażowanych w Meksyku.

W stosunkach handlowych z Kanadą najbardziej drażniły Trumpa zaporowe cła na amerykańskie produkty mleczne, które pozostały mimo układu o wolnym handlu. 31 maja 2018 r. Trump nałożył 35-procente cła na stal i 10-procentowe cła na aluminium importowane z Kanady, Meksyku i Unii Europejskiej. W odwecie, Kanada nałożyła cła na import amerykański wartości 12,6 miliarda dolarów. Na szczęście do zerwania układu nie doszło.

W piątek, 30 listopada, podczas pierwszego dnia szczytu G-20 w Buenos Aires, trzy kraje Ameryki Północnej podpisały nową umowę handlową, która nosi nazwę USMCA – co jest skrótem Stanów Zjednoczonych, Meksyku i Kanady. Negocjacje trwały przeszło rok, ale zmiany są nieznaczne, na ogół na korzyść USA.

Według zmienionej umowy, firmy motoryzacyjne sprzedające towary na rynku amerykańskim muszą produkować co najmniej 75 procent komponentów w Kanadzie, Meksyku lub Stanach Zjednoczonych. Wcześniej było to 62,5 procent. Co najmniej 30 procent komponentów musi być produkowanych przez pracowników zarabiających co najmniej 16 USD za godzinę. Ten udział w 2023 roku wzrośnie do 40 proc. Samochody, które nie spełniają tych wymagań, będą objęte cłami.

Eksperci zauważają, że ten przepis może sprawić, że samochody eksportowane przez Stany Zjednoczone do krajów trzecich staną się droższe, a tym samym stracą część rynku. Także w USA samochody podrożeją i producenci zwłaszcza małych pojazdów, będą przegrywali z producentami japońskimi, koreańskimi, czy niemieckimi.

Z kolei Kanada musi otworzyć rynek mleczarski dla amerykańskich rolników. Obejmuje to koncentrat białka pochodzącego z mleka, odtłuszczone mleko w proszku i mieszanki dla niemowląt. Pewne gatunki kanadyjskich serów będą mogły trafić do sprzedaży w USA i Meksyku. Meksykańskie ciężarówki, wjeżdżające do Stanów Zjednoczonych muszą spełniać amerykańskie standardy bezpieczeństwa przed przekroczeniem granicy. Utrzymany zostaje zakaz przewożenia przez meksykańskie ciężarówki towarów wewnątrz Stanów Zjednoczonych. Meksyk musi także zezwolić swoim pracownikom na tworzenie związków zawodowych.

Nowa umowa zapewnia lepszą ochronę patentów i znaków towarowych. Wprowadzone zostały do niej przepisy dotyczące praw własności intelektualnej, wynegocjowane w Partnerstwie Trans-Pacyficznym, który został przez Trumpa skądinąd odrzucony. Amerykańskie firmy farmaceutyczne otrzymały prawo sprzedawania produktów w Kanadzie przez 10 lat, zanim pojawi się konkurencja miejscowych tańszych leków generycznych. W NAFTA ten okres wynosił 8 lat.

Zmienione zostały zasady rozstrzygania sporów między zagranicznymi inwestorami, a rządami. To jest ustępstwo Stanów Zjednoczonych. Zmiana nie dotyczy amerykańskich spółek naftowych, działających w Meksyku, które obawiają się nacjonalizacji. W tym wypadku obowiązywać będzie dotychczasowy rozdział 11 umowy NAFTA, dający korporacjom prawo odwoływania się w razie sporów do sądów amerykańskich.

Porozumienie musi być ratyfikowane przez Kongres USA. Będzie obowiązywać od 2020 roku przez sześć lat, po czym albo zostanie przedłużone, albo renegocjowane. Wygaśnie po 16 latach i zapewne będzie zastąpione nową umową.

UMCA zapewne nie wpłynie na bilans handlowy między trzema krajami. Zmiany są istotne dla konkretnych grup producentów, ale nie będą miały większego wpływu na gospodarkę amerykańską. Trump osiągnął sukces, ale w skali znacznie mniejszej niż zapowiadał.

Ultimatum dla Chin

Dla światowego handlu najgroźniejsza byłaby kontynuacja i eskalacja wojny handlowej Stanów Zjednoczonych z Chinami. Stany Zjednoczone już obłożyły import z Chin wartości 250 mld dolarów cłami i we wrześniu zapowiedziały, że od 2019 roku cła obejmą wszystkie chińskie towary. Chiny odpowiedziały nałożeniem ceł, dotkliwych dla konkretnych grup amerykańskich producentów – np. rolników, których większość głosowała na Trumpa. Chiny od kilku lat zmniejszają uzależnienie od eksportu, więc te restrykcje nie muszą oznaczać głębokiego kryzysu, ale z pewnością miałyby negatywny wpływ na wzrost chińskiej gospodarki, która i bez tego miewa kłopoty.

Podczas szczytu G-20 doszło do spotkania prezydenta Trumpa z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem. W sobotę, 1 grudnia wspólnie ze sztabem doradców zjedli kolację. Rozmowy dotyczyły stosunków handlowych i przyniosły odprężenie.

Chiny i Stany Zjednoczone zgodziły się wstrzymać z nakładaniem dodatkowych ceł i podjąć negocjacje handlowe. Czyli – groźba wybuchu wojny handlowej na pełną skalę od 1 stycznia 2019 roku została na razie zażegnana.

Chiński przywódca zadeklarował zwiększenie zakupu amerykańskich produktów rolnych, energetycznych i przemysłowych. Żeby pokazać dobrą wolę stwierdził, że Chiny mogą się zgodzić na połączenie amerykańskiej firmy Qualcomm Inc z holenderską NXP Semiconductors.

Qualcomm jest największym na świecie producentem mikroukładów do smartfonów i liderem technologii G-5. W lipcu korporacja zamierzała przejąć za 44 mld dolarów NXP Semiconductors, ale potrzebowała zgody chińskiego urzędu antymonopolowego, gdyż 2/3 swych przychodów osiąga ze sprzedaży na rynek chiński.

Innym gestem dobrej woli ze strony Xi jest zgoda na objęcie przez chińskie władze kontrolą fentanylu – syntetycznego narkotyku, wielokrotnie silniejszego niż heroina, który produkowany jest w Chinach i wysyłany pocztą, mi.in do USA. Trump oskarżał władze chińskie o celowe trucie Amerykanów. Chiny zgodziły się również natychmiast rozpocząć zakup amerykańskich produktów rolnych, między innymi soi.

Po spotkaniu Trump-Xi Biały Dom oświadczył, że jeśli porozumienie w sprawie handlu, dotyczące takich spraw jak transfer technologii, własność intelektualna, bariery pozataryfowe, kradzież cybernetyczna, handel produktami rolnymi nie zostanie osiągnięte w ciągu 90 dni, to cła na chińskie produkty zostaną podniesione z 10 do 25 proc.

Oskarżenia Trumpa wobec Chin, choć przesadzone, mają uzasadnienie. Chiny przez wiele lat wymuszały na zachodnich inwestorach transfer najnowszych technologii, uzależniając od tego dopuszczenie zagranicznych korporacji na rynek chiński. W wielu branżach zagraniczny inwestor nie może mieć w Chinach więcej niż 50 proc. udziałów, a chińskie firmy, nawet prywatne są kontrolowane przez państwo. Tak więc technologia pozyskana przez jedną firmę zostaje przekazana dalej. Ochrona własności intelektualnej, zwłaszcza zagranicznych firm, jest iluzoryczna. To jest jednym z powodów szybkiego doganiania światowej czołówki technologicznej przez chińskie firmy. Zagraniczne korporacje przymykały na to oko, licząc na duże zyski ze sprzedaży swych produktów na chińskim rynku lub z eksportu produktów wytwarzanych w Chinach. Teraz Trump postawił sprawę jasno: w ciągu trzech miesięcy musi być umowa o uczciwym handlu lub dojdzie do wojny handlowej.

Zasady handlu do korekty

W 1973 roku Stany Zjednoczone po raz ostatni zanotowały nadwyżkę w handlu towarami. Od 1974 roku deficyt rośnie niemal każdego roku, z przerwami na czas recesji. W ubiegłym roku wyniósł 807,5 mld dolarów. Ale też z roku na rok rośnie nadwyżka w obrotach usługami – w ubiegłym roku było to 255,2 mld dolarów. Uwzględniając inne składniki rachunku bieżącego, Stany Zjednoczone mają od lat ujemne saldo, które w roku 2017 wyniosło 449,1 mld dolarów. Zarówno Chiny, jak i Unia Europejska mają nadwyżkę.

Przyczyny amerykańskiego deficytu są strukturalne. Stany Zjednoczone są w stanie pożyczyć wystarczająco dużo, by zapłacić za import w towarów. Nie mają problemu z pożyczaniem, mimo że dług publiczny brutto przekracza 100 proc. PKB, gdyż papiery skarbowe rządu federalnego USA są uważane za bardzo bezpieczne i niemal wszystkie banki centralne na świecie lokują w nie swoje rezerwy. Popularnie mówiąc – Stany Zjednoczone eksportują dolary i dopóki sytuacja ta się nie zmieni, będą miały deficyt na rachunku bieżącym.

Tymczasem prezydent Donald Trump twierdzi, że deficyt w amerykańskim handlu wynika z nieuczciwej konkurencji i proponuje zmianę zasad w światowym handlu. Do pewnego stopnia ma rację, że zasady światowego handlu wymagają korekty, ale korekta ta nie doprowadzi do równowagi w wymianie zagranicznej USA.

Kolejne rundy negocjacji w ramach GATT, a następnie Światowej Organizacji Handlu (WTO) doprowadziły do znacznego obniżenia taryf celnych na świecie. Średnia taryfa stosowana przez USA to 1,67 proc. i podobnie niskie taryfy stosują inne kraje, co nie znaczy, że nie ma wysokich taryf na niektóre towary lub barier pozataryfowych, zwiększających koszty wejścia na rynki zagraniczne.

Jednym z celów Donalda Trumpa jest zmiana zasad działania WTO. Stany Zjednoczone oskarżają od dawna WTO o nieskuteczność. W sierpniu Stany Zjednoczone zablokowały wybór jednego z czterech sędziów rozstrzygających w WTO spory między krajami, by zmusić kraje należące do tej organizacji do poparcia reform.

Rząd amerykański krytykuje WTO za bierność wobec nieuczciwych praktyk handlowych Chin, które dołączyły do tej organizacji w 2001 roku. Chiny z jednej strony korzystają z globalizacji i wolnego handlu, z drugiej stosują rozmaite dyskrecjonalne praktyki protekcjonistyczne. Unia Europejska również domaga się reform w WTO.

Sprawy te były omawiane na szczycie G-20 w Buenos Aires. Ostatecznie przyjęto komunikat, w którym przedstawiciele 20 państw stwierdzili: „Obecny system nie spełnia swoich celów i jest miejsce na poprawę. Dlatego popieramy niezbędną reformę WTO, która powinna poprawić funkcjonowanie tej organizacji. Na kolejnym szczycie dokonamy przeglądu postępów tej reformy”.

Komunikat ten, wymuszony przez Stany Zjednoczone, jest sukcesem Trumpa i po raz kolejny dowodzi skuteczności jego strategii. Prezydent najpierw skierował na WTO huraganowy ogień krytyki, a na końcu zgodzi się na niewielkie korekty działania tej organizacji.

Otwarta licencja


Tagi