Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

USA: No limits

Amerykanie już kilkadziesiąt razy podnosili dopuszczalny poziom zadłużenia państwa. Wczoraj Demokraci i Republikanie znów uzgodnili kompromisowy plan podniesienia ustawowego limitu - o około 3 bln dol. Na taką kwotę ma też dojść do cięć wydatków rządowych. Głosowanie jutro, czyli jak zwykle - jak uczy historia - w ostatnim momencie.
USA: No limits

Republikański prezydent Ronald Reagan zwiększał debt ceiling aż 17 razy.(CC BY-ND spacedustdesign)

O ustawę dotyczącą debt ceiling, czyli dopuszczalnego pułapu długu publicznego w Kongresie amerykańskim biją się znów Demokraci i Republikanie, a teraz już także Republikanie między sobą. Barack Obama wygłaszał orędzia do narodu, takie jak to z poniedziałku 25 lipca, gdy dał do zrozumienia, że jeśli kongresmani nie dogadają się, rządowi może zabraknąć pieniędzy np. na wypłatę emerytur.  Granica dopuszczalnego długu to dziś 14,3 bln dolarów. Jeszcze 10 lat temu było to tylko 5,95 bln. Demokraci i Republikanie zdają sobie sprawę, że po raz kolejny muszą zapożyczyć się u społeczeństwa. Wiedzą też jednak, że nigdy w historii dług nie był tak wysoki.

Każda z partii chce podnieść wartość debt ceiling, ale na innych warunkach. Demokraci, którzy mają swojego prezydenta oraz większość w Senacie, proponowali podniesienie tej wartości o prawie 3 biliony dolarów, Republikanie, którzy rządzą Izbą Reprezentantów zgadzali się na 1 bilion. Demokraci żądali polityki zakładającej likwidację ulg podatkowych, Republikanie żądali ograniczenia wydatków budżetowych i nie zgadzają się na likwidację ulg podatkowych. W związku z tym Senat głosował nad własnym projektem, a Izba Reprezentantów nad własnym projektem ustawy o podniesieniu limitu długu.

Na szczęście wczoraj realna groźba, że maksymalna wartość długu zostanie przekroczona i Ameryka zbankrutuje w niecałe 100 lat od ustanowienia instytucji debt ceiling została odsunięta. Prezydent Obama poinformował, że przywódcy Demokratów i Republikanów oraz Biały Dom osiągnęli porozumienie: limit  zadłużenia zostanie podniesiony. Plan musi być jednak uchwalony jeszcze przez obie izby Kongresu. Będą one głosować nad nim w poniedziałek.

Ci, którzy historii Ameryki przyglądająsię bardziej wnikliwie, byli spokojni. Wierzyli, że Amerykanie znów zwiększą dług. Od czasów II wojny światowej robili to już kilkadziesiąt razy i wielokrotnie towarzyszyły temu przepychanki w Kongresie. Często też do kompromisu między Demokratami a Republikanami dochodziło w ostatniej chwili.

Debt ceiling zainicjowała w 1917 r. ustawa zwana Second Liberty Bond Act. Słynne Liberty Bonds (czyli „obligacje wolnościowe”), miały wspierać działania państw sprzymierzonych w I wojnie światowej. Jak wiadomo, Stany Zjednoczone, które włączyły się do wojny w kwietniu 1917 roku, przede wszystkim dostarczyły siłom sprzymierzonym środków do walki. Wojenny budżet w dużym stopniu sfinansowali Amerykanie, którzy kupowali w ramach patriotycznego zrywu Liberty Bonds.

Już wcześniej funkcjonowały różnego rodzaju instrumenty dłużne, między innymi „pożyczki panamskie”. Dzięki ustawie z 1917 roku amerykański Departament Skarbu wyemitował jednak pierwszy raz obligacje długoterminowe, korzystniejsze jeśli chodzi o odsetki. Departament Skarbu mógł drukować Liberty Bonds do wartości 8 mld dolarów. Cały dozwolony dług państwa mógł natomiast wynosić 43 mld dolarów (25,5 mld dolarów wynosił dług w roku fiskalnym 1919. Rok fiskalny w USA zaczyna się zazwyczaj na kilka miesięcy przed kalendarzowym, w zależności od daty uchwalenia budżetu).

Ustawodawstwo i praktyka w kolejnych latach zmierzały do tego, by został wprowadzony w limit dla całego długu publicznego. Stało się to ostatecznie w 1939 roku, gdy Kongres wyeliminował pojęcie osobnych limitów dla obligacji oraz innych papierów dłużnych. Granicę maksymalnego zadłużenia kraju ustalono na poziomie 45 mld dolarów. Zaledwie 10 lat po wybuchu kryzysu gospodarczego, który zapoczątkował Wielki Kryzys, dług rzeczywisty sięgał już wówczas 40,4 mld dolarów. Prawie podwoił się w ciągu 20 lat.

Począwszy od Wielkiego Kryzysu, przez lata II wojny światowej z oczywistych względów wciąż podnoszono granicę dopuszczalnego zadłużenia. W latach 1941-45 robiono to co roku, aż limit ten sięgnął 300 mld dolarów w roku zakończenia wojny. Ciekawostką były lata kryzysu koreańskiego. W czasie powojennego boomu debt celing obniżono do 275 mld dolarów, a udział Stanów Zjednoczonych w wojnie koreańskiej (1950-53) sfinansowano głównie z podwyżki podatków przeprowadzonej za prezydenta Trumana. Lata 50. to zresztą unikalny okres w historii finansów USA, kiedy to pułap długu był obniżany aż dwukrotnie. Począwszy od kadencji Eisenhowera zaczęły się powrócono jednak do polityki zwiększania limitu długu i już w 1962 roku jego górna granica wynosiła ponownie tyle, co na koniec wojny – 300 mld dolarów.

Od marca 1962 roku do 2007 roku Kongres amerykański 69 razy modyfikował wartość debt celing. Wynika z tego, że amerykańskie władze zmieniały go co ok. 10 miesięcy. Właściwie jedynie w roku 1969 oraz w okresie 1997-2001 (druga kadencja Billa Clintona) nie zwiększano pułapu długu.

Ciekawe pod tym względem były lata 80. Republikański prezydent Ronald Reagan zwiększał debt ceiling aż 17 razy, co dziś Demokraci co chwilę wytykają w Kongresie Republikanom. Nie trzeba być wytrawnym znawcą historii, żeby wiedzieć, że reagonomika (czyli polityka ekonomiczna Reagana), która polegała na rozpędzaniu gospodarki zwiększaniem wydatków publicznych przy jednoczesnym cięciu podatków (i z wyścigiem zbrojeń w tle), choć rozpędziła gospodarkę amerykańską w sposób nigdy wcześniej i później niespotykany, to też doprowadziła do trzykrotnego zwiększenia długu publicznego! W połowie lat 90. debt ceiling był już więc ustawiony na poziomie 5,5 bln dolarów.

Nie licząc polityki Reagana, podnoszenie pułapu długu zakładało zwykle niewielkie kwoty. Nawet lata 90., zwłaszcza ich końcówka za drugiej kadencji Billa Clintona, okazały się – patrząc z perspektywy narastającego długu – niezłe dla Ameryki. Wzrost gospodarczy, który towarzyszył kadencji Clintona, boom internetowy i karty kredytowe sprawiły, że rząd miał nadwyżki budżetowe, z których mógł redukować zadłużenie. Widać to wyraźnie w tabeli. W latach 1997 – 2001 widzimy wyraźny spadek wartości długu publicznego, określanego w USA jako debt held by public (jest to w istocie wartość wszystkich papierów dłużnych, które znajdują się w rękach nierządowych inwestorów), od 3,745 bln dolarów do 3,296 bln dolarów. Przyrost całego długu (total) powodował wzrost zadłużenia funduszy rządowych (debt held by government accounts). Widzimy jednak, że do 2001 roku udało się utrzymać debt ceiling na stałym poziomie 5,950 bln dolarów.

tabela nowaŹródło: The Debt Limit: CRS Report for Congress, “History and Recent Increses”, kwiecień 2008 r.

Sytuacja radykalnie zmieniła się po atakach terrorystycznych we wrześniu 2001 roku oraz po pęknięciu internetowej bańki (dotcom bubble). Od stycznia 2001 r. w Białym Domu urzędował George W. Bush. To właśnie za jego kadencji doszło do najgwałtowniejszych podwyżek debt ceiling.

Na przykład w 2003 roku zwiększono go aż o 984 mld dolarów! Następne podwyżki miały miejsce w listopadzie 2004 r. (do 8,18 bln), marcu 2006 r. (do 8,96 bln), we wrześniu 2007 r. (do 9,82 bln), w lipcu 2008 r. (do 10,62 bln), w październiku 2008 r. (do 11,32 bln). Ameryka potrzebowała pieniędzy na działania w Iraku i Afganistanie, a ponadto powoli zaczynały dawać już o sobie znać symptomy nadciągającej recesji. 2008 rok był rokiem gaszenia pożarów na amerykańskim rynku finansowym. Padały banki i o krok od bankructwa były firmy ubezpieczeniowe (AIG); Amerykanów przestało być stać na spłacanie kredytów. We wrześniu 2008 administracja Busha zwróciła się do Kongresu o zgodę na skup wartych 700 mld dolarów długów hipotecznych Amerykanów. Przez Departament Skarbu, którym rządził wówczas Henry Paulson przygotowany został wielki pakiet stymulacyjny. Od tego momentu machina długu rozpędza się z nieznaną wcześniej prędkością.

Już za kadencji Obamy debt ceiling podnoszono trzykrotnie: w lutym 2009 r. (do 12,1 bln), w grudniu 2009 r. (do 12,4 bln), w lutym 2010 r. (do obecnego pułapu 14,3 bln). Obecna podwyżka będzie czwartą i jeśli Demokraci dostaną tyle, ile chcą (2,7 bln dol.) starczy Obamie do końca tej kadencji, a nawet dłużej. Jeśli kompromisowe rozwiązanie będzie skutkować 1 bln dolarów – już na przełomie jesieni/zimy trzeba będzie zacząć kolejną rozmowę o zwiększaniu pułapu długu i debata ta będzie dominować w prezydenckiej kampanii wyborczej 2012 r.

Po co w ogóle ustalać debt ceiling, skoro i tak dług wciąż jest rozdymany? Ponownie jak w przeszłości tak i teraz na przełomie lipca i sierpnia Kongres z pewnością przepchnie ustawę zwiększającą pułap długu. Otóż debt ceiling ma ze swej definicji stanowić narzędzie kontroli rządowych wydatków (control spending). Narzędzie to trzyma w ręku Kongres.

Nieuczciwe byłoby pisanie, że Senat i Izba Reprezentantów zwiększają limity bez mrugnięcia okiem. Podobnie jak dziś towarzyszy temu zażarta debata, podobnie bywało w przeszłości. Na przykład późną jesienią 2001 roku. Było już po atakach na World Trade Center, kiedy administracja George’a Busha podała, iż rozsypujące się prognozy budżetowe oraz rosnący dług funduszy rządowych (debt held by government accounts) wskazują,  że lada chwila osiągnięty zostanie debt ceiling wyznaczony wówczas na 5,95 bln dolarów. Departament Skarbu wystąpił z wnioskiem o przesunięcie tej granicy o 750 mld – do 6,7 bln dolarów. Kongres, choć obie izby należały wówczas do Republikanów, debatował nad sprawą przez kilka miesięcy, aż w połowie roku fiskalnego 2002 administracja Busha musiała dynamicznie zacząć naciskać na polityków – dług prawie zbliżył się już do limitu. W kwietniu 2002 roku sytuacja była już gorąca. Żeby móc spłacać zobowiązania rządu, Departament Skarbu wstrzymało wówczas wpłaty rządu do funduszy emerytalnych i rentowych pracowników państwowych (tzw. G-Fund). Rządowi udało się przebrnąć kwiecień, z zadłużeniem zaledwie ok. 20-30 milionów mniejszym niż dopuszczalne.

Kolejne problemy z cash-flowem Departament  Skarbu ominął podobnie i w połowie maja 2002 roku wystąpił do Kongresu o powzięcie natychmiastowej akcji nadzwyczajnej, która rozszerzy dopuszczalny dług. Deadline był krótki: liczył zaledwie 2 dni (14 maja Departament Skarbu wyznaczył Kongresowi termin na 16 maja). Pośród legislacyjnych przepychanek ustawa, która ostatecznie wyszła z Senatu 11 czerwca, została przyjęta przez Izbę Reprezentantów przy przewadze zaledwie 1 głosu (w Izbie Reprezentantów równie mocną reprezentację mieli Republikanie co Demokraci). Głosowanie w Izbie Reprezentantów odbyło się 27 czerwca. Prezydent podpisał ustawę następnego dnia. Limit długu zwiększono o 450 mld dolarów. W międzyczasie, gdy w w Kongresie oraz między Kongresem i Białym Domem wrzało, Departament Skarbu wykorzystywał wszystkie dostępne ustawowo możliwości (zawieszał płatności niektórych zobowiązań), by nie ogłosić niewypłacalności USA.

10 lat później – latem 2011 roku szef Departamentu Skarbu Timothy Geithner poinformował, że wydatki federalne w sierpniu przekroczą 300 mld dolarów. Przychody opiewać będą na zaledwie 170 mld. Historia lubi się powtarzać. Nigdy jeszcze w historii USA rozmiary długu nie były tak duże, a prognozy dotyczące gospodarki tak marne. Ekonomiści, choć z podziwem patrzą na podnoszącą się po kryzysie 2008 roku gospodarkę amerykańską, alarmują, że po tak dużym zastrzyku finansowym, jaki dostała ona od rządu, dochodzenie do zdrowia powinno odbywać się szybciej. Galopująca inflacja obniża wartość dolara w obrocie międzynarodowym, lwia część amerykańskiego długu publicznego jest w rękach chińskich, a wydatki rządowe, związane między innymi z wprowadzoną przez prezydenta Baracka Obamę reformą ochrony zdrowia, nie zapowiadają, że Stany szybko osiągną budżetowy balans.

Barack Obama oraz Demokraci w Kongresie godzą się dziś na postępujące cięcia wydatków budżetowych, wskazują jednak, że wpływy budżetowe powinny zapewnić też podatki – przede wszystkim większe podatki, którymi obłożeni mieliby zostać ludzie zamożni i duże firmy. Tu Demokraci spotykają się z ostrym sprzeciwem Republikanów, którzy uważają, że tylko niskie podatki mogą napędzać gospodarkę. Dzisiejszy spór o finanse państwa ma więc wymiar czysto polityczny – sięga fundamentów amerykańskiej debaty. Na pewno nie zakończy jej decyzja o takiej czy innej wielkości, do której ponownie zwiększony zostanie limit.

Republikański prezydent Ronald Reagan zwiększał debt ceiling aż 17 razy.(CC BY-ND spacedustdesign)
tabela nowa
tabela nowa

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Cudowne recepty na pokój nie istnieją, ale odnaleźć można lepsze i gorsze rozwiązania. Historia gospodarcza przestrzega nas przed pochopnym rozpętywaniem wojny ekonomicznej – która może nie tylko nie zapobiec eskalacji militarnej, ale nawet ją pogłębić.
Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?