Norwescy analitycy banku Nordea rozpisują trzy scenariusze wstrzymania dostaw rosyjskiej ropy, na dwa tygodnie i dwa kwartały (o połowę), z mniejszymi i większymi zaburzeniami na rynkach. Ceny dojdą odpowiednio do 120 i 150 dolarów za baryłkę, a w najgorszym wariancie wzrost gospodarczy Europy spadnie do zera. Analitycy Nordei nie przewidują jednak by zaburzenia potrwały zbyt długo.
O gospodarce rosyjskiej pisze najnowszy The Economist (dostęp może wymagać rejestracji). Nie sankcje, lecz przedłużający się kryzys ukraiński i ucieczka kapitału hamują wzrost gospodarczy. Przy inflacji powyżej 6 procent dalszy odpływ kapitału albo zmusi bank centralny do interwencji w obronie rubla, albo bank odpuści i podsyci w ten sposób inflację. Są i silne strony sytuacji gospodarczej – nadal wysokie rezerwy walutowe i niskie bezrobocie.
Za co mogłaby walczyć Ameryka, a za co nie – to komentarz do okładki najnowszego The Economist. Wstrzemięźliwość USA w sprawie Ukrainy każe krajom azjatyckim wątpić w solidność amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, co jest szczególnie istotne wobec silnej ekspansji politycznej i militarnej Chin. Nikogo nie trzeba przekonywać, że wielkie zaburzenia w Azji to koniec wzrostu gospodarczego na świecie.
O skutkach już nałożonych i ewentualnych przyszłych sankcji ekonomicznych na Rosję ciekawa i idąca „pod prąd” analiza komentatora Reutersa Anatole Kaletsky’ego. Skutek już dokonany, to niepozostawienie pola manewru dla negocjacji na temat nowej konstytucji Ukrainy i wpędzenie obu stron w konfrontację militarną. Skutek, który może się dokonać w przypadku dalszego zaostrzenia i sytuacji, i sankcji, to odejście dziś bardzo otwartej gospodarki rosyjskiej (handel zagraniczny Rosji ma równowartość 52 proc. PKB, tyle co w Chinach, dwa razy więcej niż w Brazylii) w kierunku samowystarczalności. W efekcie, uwaga, najprawdopodobniej przyspieszyłoby to tempo rozwoju przemysłu i usług krajowych w Rosji (choć nie jakość oczywiście).
A propos wojsk – Washington Post zamieszcza ciekawą mapę na podstawie danych uznanego brytyjskiego militarnego think-tanku Rusi (Royal United Services Institute)
Na tle dramatycznego zaostrzenia sytuacji za wschodnią granicą, trochę śmieszą doniesienia w sprawie eurowyborów. Otóż zupełnie przypadkowo dowiedziałem się, że kandydat Europejskiej Partii Ludowej, nazwijmy ją chadecją, Jean-Claude Juncker chciałby wprowadzenia uniwersalnej płacy minimalnej. Przy czym raz mówi o strefie euro, a raz o całej Unii Europejskiej, więc do końca nie wiadomo o co mu chodzi (poza wygraniem wyborów oczywiście). Kilka dni temu odbyła się pierwsza transmitowana przez telewizję Euronews debata kandydatów na przewodniczącego Komisji Europejskiej. O ich programach gospodarczych można dowiedzieć się z niej niestety niewiele.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na oryginalne spojrzenie Macieja Samcika na 10 lat w Unii. Dwukrotnie wzrosły nasze prywatne oszczędności, czterokrotnie długi. Netto mamy nieco ponad 5 tysięcy euro aktywów finansowych, Grecy dwa razy tyle, Niemcy osiem razy więcej.
Dzień bez tekstu o książce Thomasa Piketty’ego to dzień stracony. Mówi się, że dżentelmeni nie dyskutują o faktach. A powinni. Niektóre dane w książce są bowiem naciągane, na przykład idea, że zwrot z kapitału w naszej erze do 1800 roku wynosił 4-5 procent rocznie. Wystarczy policzyć procent składany…
Natomiast prof. Tyler Cowen w Foreign Affairs wyjaśnia, dlaczego podatek od bogactwa nie rozwiąże problemu nierówności.
Wiceprezes największego chińskiego dewelopera zwraca uwagę, na niezwykły spekulacyjny wzrost cen ziemi w Chinach. „W 1990 roku wartość ziemi w Tokio wynosiła 63,3 proc. amerykańskiego PKB, w Hongkongu w 1997 roku ponad 66 proc a aktualnie w Pekinie 61,6 procent amerykańskiego PKB”. Aż trudno w to uwierzyć. Rok 2014 może być przełomowy. Sporo ciekawych szczegółów ze względu na to, że mówi to nie zachodni analityk, lecz chiński deweloper.
A na deser ciąg dalszy lektur weekendowych. Tym razem Roman Rybarski, profesor ekonomii, narodowy demokrata, w tekście z 1932 roku pisał o przewidywaniu przyszłości gospodarczej (cytuję fragment):
„Pisze się obecnie wiele o „upadku kapitalizmu”. Brzmi to na pozór bardzo kategorycznie. Ale przy bliższym wejrzeniu w tę formułę okaże się, że nie ma ona bardzo określonej treści, że nie jest całkiem jasnym, co ma upadać. Co ważniejsza, znajomość różnych ustrojów gospodarczych i zmian, które w nich zachodzą, wskazuje na to, że nigdy nowy ustrój nie wypiera dawnego bez śladu, że równocześnie różne ustroje z sobą współzawodniczą i współżyją. Przecież jeszcze kapitalizm nie ogarnął całego świata. Przecież Polska np. jest jeszcze krajem półkapitalistycznym. Jest bardzo możliwym, że przez długie lata w różnych krajach, w różnych częściach świata będą istniały ustroje, oparte na zupełnie sprzecznych podstawach. Może się zdarzyć, że nawet ten sam kraj będzie się przerzucał z jednego ustroju do drugiego, by potem do dawnego wrócić. Oczywiście, że żaden naród nie zdoła osiągnąć pełnej izolacji i odgrodzić się od zewnętrznych wpływów, od jego woli niezależnych. Ale w pewnych granicach będzie miał i ma swobodę wyboru takiego lub innego ustroju”.