Jeśli bitcoin jest pieniądzem, to transferowym

Bitcoin, sensacyjna wirtualna waluta, spełnia definicję pieniądza o tyle, że jest miernikiem wartości, a przy jego pomocy jest możliwe wyrażenie innych towarów. Z drugiej strony jego wartość określa nie tyle jego siła nabywcza, co kurs wobec tradycyjnych walut, w czym jest analogiczny do różnych aktywów będących przedmiotem obrotu giełdowego, a nie do pieniądza.
Jeśli bitcoin jest pieniądzem, to transferowym

(CC BY-SA zcopley)

Przy traktowaniu bitcoina jak pieniądz trudno określić jego inną niż chwilowa wartość ze względu na jej kształtowanie wyłącznie przez popyt i podaż. Trudno też odnosić do bitcoina mechanizmy znane z pieniądza, ponieważ brak emitenta. Co prawda klasyczne waluty dawno straciły twarde parytety, jednak emitent jest jakąś gwarancją pokrycia wartości wyemitowanego pieniądza. Dla walut narodowych ich wartość jest wypadkową stanu gospodarki, poziomu kreacji pieniądza i operacji sterylizacyjnych.

Dopiero ponad tą bazą znajdują się „zakłócenia” wynikające z przepływów kapitału krótkookresowego i działań spekulacyjnych. Dobrym przykładem takiej opieki emitenta nad walutą jest frank szwajcarski: szkodliwa dla gospodarki kraju aprecjacja została zatrzymana deklaracją banku centralnego o jego nieograniczonej sprzedaży. W przypadku walut lokalnych występuje z kolei ścisłe powiązanie z walutą narodową (np. funt bristolski mający wartość funta szterlinga). Żaden z tych mechanizmów nie stosuje się do bitcoina.

Możemy jednak znaleźć podobieństwa do dawnych pieniędzy. Czy bowiem wartość monet bitych z kruszców, a później parytet pieniądza w złocie były twardym określeniem wartości, czy jedynie umową? Wszak funkcja złota jako punktu odniesienia wynikała wyłącznie z tego, że ludzie uznali („umówili się”), że jest ono czymś cennym i wartym pożądania.

Jest jeszcze jedna istotna konsekwencja braku emitenta. Bitcoin może zachować swą wartość tylko dzięki sztywnej i określonej z góry na 21 mln BTC, maksymalnej podaży. Nie mogę zgodzić się z analizą Aleksandra Pińskiego, który napisał: „Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by na przykład zmodyfikować system tak, by automatycznie zwiększał ilość pieniądza w gospodarce, co roku o tyle, o ile rośnie PKB”. Po pierwsze kto miałby to zrobić, skoro nie ma emitenta, po drugie jak, gdy nie istnieje jakiś matematyczny wzór na wzrost PKB, który można by wprowadzić do algorytmu. Po trzecie wreszcie, gdyby była możliwa taka modyfikacja, możliwe byłyby i inne. Wobec braku podmiotu kontrolującego kreację, doprowadziłoby to z pewnością do kolejnych modyfikacji i nieprzewidywalnej w skali, rosnącej ilości bitcoina, a to z kolei zniszczyłoby jego wartość.

Za mało tej waluty

Czy przy swoim zasięgu światowym bitcoin ma w ogóle szansę stać się typowym pieniądzem używanym głównie do kupowania towarów i usług? Jego struktura pozwala na podział jednego bitcoina maksymalnie na 108 części ułamkowych, co daje możliwość występowania w obiegu do 21 x 1014 „bitgroszy”. Odnosząc tę liczbę do liczby ludzi na świecie, która według prognoz ma w XXI wieku sięgnąć ca 1010, otrzymujemy 210 000 „bitgroszy” na każdego mieszkańca, przy czym jest to liczba odpowiadająca 100 proc. możliwych zasobów waluty. Biorąc pod uwagę tezauryzację – tym większą, im bardziej wartość bitcoina będzie rosnąć lub choćby pozostanie stabilna, jego zasoby nie będą wystarczające, by mógł stać się szeroko stosowanym środkiem płatniczym.

Wydaje się, że ze względu na przelewy bez pośredników może być tylko dobrym pieniądzem transferowym, o ile koszty „przewalutowania” będą konkurencyjne w stosunku do różnic kursów kupna i sprzedaży tradycyjnych walut. Wtedy zasoby bitcoina wystarczą i do celów oszczędnościowo-inwestycyjnych, i do pokrycia transakcji wymiany. Dla transferów, które naruszają przepisy, absolutną przewagą bitcoina jest możliwość anonimowych transakcji (także transgranicznych) i ominięcie ograniczeń narzucanych przez prawo. Nie oznacza to, że bitcoin jest, albo będzie, „walutą przestępców”, ale jest czynnikiem działającym w kierunku wzrostu jego wartości.

Skoro więc przy podejściu monetarnym do wartości bitcoina analogie są tak słabe, to czy można znaleźć lepsze odpowiedniki?

Tropem może być fakt, że najbliższe odniesienia można znaleźć w stosunku do wartości pieniądza z parytetem w kruszcu. W odniesieniu do wytwarzania kolejnych jednostek bitcoina bardzo słusznie używa się określenia „wydobycie” (mining). Nie jest on bowiem emitowany, a już istnieje w sferze algorytmu, a „górnicy” wydobywają go i wprowadzają do obiegu w drodze operacji komputerowych. Idąc dalej w tym kierunku, jego całkowite zasoby (21 mln BTC) pasują również do całkowitych zasobów złota, srebra itp.

W dłuższej perspektywie

W porównaniu ze złotem atutem bitcoina jest to, że jego wartość dopiero zaczyna być szeroko uznawana. Daje to perspektywy jej długookresowego wzrostu. Słabością zaś jest brak innego zastosowania. W przypadku złota, nawet gdyby hipotetycznie przestało być uznawane za drogocenne, wciąż pozostawałoby zastosowanie jubilerskie (choć ozdoby z niego wykonane nie byłyby już uznawane za prestiżowe).

Całkowite zasoby złota na świecie są oceniane na 300 tys. ton. Przy aktualnym kursie około 1240 dol. za uncję (31,103 g), daje to całkowitą wartość 11 960 261 mln dol. Gdyby bitcoin jako nośnik wartości zrównał się ze złotem, 1 BTC kosztowałby… prawie 570 tys. dol. To jest oczywiście niemożliwe, ale pokazuje, że jeśli bitcoin uzyska powszechne uznanie, przestrzeń do wzrostu ceny jest bardzo duża.

Przyjrzyjmy się z tej perspektywy wykresowi kursowi dolar/bitcoin na giełdzie MtGox:

(infografika Darek Gąszczyk)

(infografika Darek Gąszczyk)

W okresie do marca 2013 roku bitcoin tylko zabiegał o uznanie, że jest czymś wartościowym. Później, do października, miał już swoją cenę, ale wciąż jeszcze nie był przedmiotem pożądania. W ostatnim miesiącu zdobył dość szerokie uznanie dla swojej „szlachetności”, a w ślad za tym poszło silne zainteresowanie, które spowodowało gwałtowny, bo również spekulacyjny, wzrost ceny.

Zmiana w postrzeganiu bitcoina z upływem czasu jest widoczna w dwóch momentach, gdy jego wartość się załamała. Gwałtowny spadek pod koniec kwietnia przekroczył 40 proc. i na tyle mocno podważył obraz bitcoina, że wartość powróciła na ówczesne maksimum dopiero po ponad pół roku. Spadek w listopadzie, choć gwałtowny i duży, był już znacznie płytszy i bardzo krótki. Oznacza to moim zdaniem, że „umowa społeczna” co do wartości bitcoina została zawarta.

W długim okresie perspektywy dla wartości bitcoina postrzegam pozytywnie, o ile balon nie zostanie przesadnie nadmuchany i jeszcze przed końcem 2013 roku nastąpi wyhamowanie wzrostu, a najlepiej wyraźna, ale nie bardzo gwałtowna, korekta. Spodziewałbym się wtedy, że cena będzie przez kilka następnych lat rosła przeciętnie o ponad 30 proc. r/r (choć ekspozycja na spekulację każe się spodziewać dużych i gwałtownych fluktuacji kursu). W populacji bowiem szybko rośnie znaczenie osób, które coraz więcej aktywności lokują w obszarze internetu i mają znacznie większe przekonanie do realności tego, co się w nim mieści. Postrzegają one przestrzeń wirtualną jako pełnoprawny obszar, a trudno o bardziej spektakularny przykład przenikania się świata realnego z wirtualnym niż realna wartość wygenerowanych w specjalny sposób ciągów bajtów.

Widzę też związek między znaczeniem portali społecznościowych a perspektywami bitcoina – opartego na sieci peer to peer, z milionami włączonych w tę sieć użytkowników.

Może stracić… wszystko

Niezależnie od tych dobrych perspektyw nie można tracić z pola widzenia niebezpieczeństw. Postawiłbym tezę, że w dzisiejszym stanie uznania dla wartościowego charakteru bitcoina jego całkowite podważenie jest bardziej możliwe niż choćby średniookresowy spadek wartości.

Są dwa czarne scenariusze prowadzące do likwidacji wartości bitcoina. Pierwszym jest dalszy dynamiczny spekulacyjny wzrost jego wartości, jeszcze o ponad 100 proc., a po nim pęknięcie bańki, które może spowodować, że bitcoin skończy jak piramida finansowa. Drugim, będącym skutkiem wzrostu liczby kradzieży (anonimowość obrotu bitcoinem uniemożliwia odzyskanie skradzionych aktywów), jest rozpowszechnienie się przekonania, że wartości posiadane w bitcoinach można łatwo stracić, a wobec tego ich wartość jest iluzoryczna.

>>video: Następna bańska po bitcoinie, to może być grafen

Takich problemów z bezpieczeństwem było niemało, a wraz ze wzrostem wartości bitcoina także i zagrożenie proporcjonalnie wzrasta. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca mieliśmy do czynienia z dwoma udanymi atakami na giełdy obracające bitcoinem (Bidextreme.pl i Bitcash.cz), atakiem na serwis Bitinstant.com i aferę z fałszywą giełdą GBL, gdzie łupem przestępców padły bitcoiny o wartości 4 mln dol., co wskazuje na realne zagrożenie tym scenariuszem. Stosowane w bitcoinie zabezpieczenia kryptograficzne mogą się też w przyszłości okazać się za słabe i możliwe do złamania.

OF

(CC BY-SA zcopley)
(infografika Darek Gąszczyk)
Kurs-dolarbitcoin-na-giełdzie-MtGox

Otwarta licencja


Tagi